Wielkie odkrycia geograficzne i ich skutki
Pod koniec XV wieku sytuacja na Półwyspie Iberyjskim nie przedstawiała się różowo. Od początku XIV wieku Hiszpania i Portugalia pogrążone były w kryzysie gospodarczym. Brakowało ziemi, którą królowie mogliby nadawać szlachcie. Po upadku Granady – ostatniej twierdzy arabskiej, i zakończeniu rekonkwisty, wojsko, które przez wiele lat zarabiało na życie walką z niewiernymi, nie miało już tego stałego źródła utrzymania. Dla żołnierzy również nie było ziemi.
Dodatkowo handel ze wschodem nie był sprawą zbyt łatwą ani też nadzwyczaj dochodową. Lądowe szlaki handlowe, łączące Europę z państwami Azjatyckimi były trudno dostępne i niebezpieczne. Turcy, którzy stali się pośrednikiem w wymianie handlowej między Europą a krajami Dalekiego Wschodu, zgarniali lwią część obrotów dla siebie.
W tej sytuacji Portugalczycy i Hiszpanie postrzegali znalezienie i zasiedlenie nowych terenów jako najlepsze rozwiązanie powstałego kryzysu. Nie bez znaczenia stało się również odkrycie morskiej drogi do Indii. I tak oto się zaczęło...
W 1488 roku Bartolomeo Diaz dopłynął do najbardziej wysuniętego na południe krańca Afryki. Nazwał to miejsce Przylądkiem Burz, ponieważ warunki tam panujące były bardzo nieprzyjazne dla żeglarzy. Król Portugalii – Jan II, który był inicjatorem całej wyprawy, zmienił jednak tę nazwę na bardziej zachęcającą dla potencjalnych przyszłych odkrywców, zamierzających opłynąć Afrykę. Od tej pory Przylądek Burz określany był mianem Przylądka Dobrej Nadziei. Doświadczenie zdobyte przez Diaza pozwoliło mu zaprojektować okręty „San Gabriel” i „San Raphael”, użyte podczas wyprawy do Indii 10 lat później.
Hiszpania nie pozostawała w tyle. Wspomniany król portugalski, Jan II popełnił błąd odrzucając w 1484 roku ofertę pewnego Genueńczyka. Krzysztof Kolumb nie przejął się brakiem szczęścia w Portugalii i przeprowadził się do Hiszpanii. Tu, po pokonaniu trudności w postaci sceptycznej postawy króla Ferdynanda uzyskał wreszcie aprobatę dla swoich planów. Zawdzięczał to w dużej mierze żonie monarchy, królowej Izabeli.
Trzeciego sierpnia 1492 trzy okręty wyruszyły z hiszpańskiego poru Palos de la Frontera. Kolumb dowodził największym z nich – „Santą Marią”, obok płynęły „Pinta” i „Nina”. Członkowie wyprawy, po spędzeniu kilku dni na Wyspach Kanaryjskich, wyruszyli ostatecznie 6 września na Atlantyk. Po długim rejsie, 12 października zauważono nareszcie ląd. Była to jedna z wysp
Krzysztof Kolumb archipelagu Bahama.
W 1493 roku Kolumb powrócił szczęśliwie do Hiszpanii. Przywiózł ze sobą Indian i złoto. W swoim życiu wyprawił się na wybrzeża Ameryki Łacińskiej jeszcze trzy razy, za każdym razem czyniąc coraz to nowe odkrycia. Zmarł w przekonaniu, iż dopłynął do wybrzeży Indii i Chin.
Wobec takiego obrotu spraw Portugalii nie pozostało nic innego jak kontynuować poszukiwania tzw. wschodniej drogi do Indii. 8 czerwca 1498 roku wyruszyła z Lizbony kolejna wyprawa. Dwoma wspomnianymi przeze mnie statkami projektu Bartolomeo Diaza dowodzili bracia Vasco i Paulo da Gama. Skład uzupełniał pięćdziesięciotonowy żaglowiec „Berrio” i dwustutonowy okręt z zapasami, które ponoć mogły wystarczyć na rok. 22 listopada, po postoju w zatoce Świętej Heleny i starciu z tubylcami, w wyniku którego Vasco da Gama został lekko ranny, statki okrążyły południowy „koniec” Afryki. Na południowo-zachodnim wybrzeżu tegoż kontynentu odkrywcy spotykali się z bardzo różnymi przyjęciami. W niektórych krajach spotykali się z wyśmianiem, ponieważ wzorując się prawdopodobnie na poczynaniach Kolumba, zabrali mnóstwo bezwartościowych błyskotek i świecidełek i były to jedyne podarki, jakie mogli zaoferować. Bogaci władcy niektórych państw mogli to wręcz uznać za obrazę. 20 maja, po perypetiach związanych z poszukiwaniami nowego pilota, spowodowanych dezercją poprzedniego, wyprawa dotarła do Kalikatu na wybrzeżu półwyspu Indyjskiego. Roteiró – anonimowy dziennik, który dotrwał do czasów współczesnych podaje, że pierwszego człowieka posłanego na indyjski ląd przyjęto takimi oto słowami: „Niech cię diabli wezmą! Co cię tu sprowadza?”
Pewien Portugalczyk stał się kolejnym człowiekiem, który będąc w niełasce u swojego króla Manuela I, poszedł szukać szczęścia na dworze Hiszpańskim. Król Karol I zaakceptował projekt Ferdynanda Magellana wyrażając przy tym zgodę na postawione przez Portugalczyka warunki co do udziału w ewentualnych zyskach. We wrześniu 1519 „Santiago”, „Concepcion”, „Antonio”, „Victoria” i flagowy „Trinidad” opuściły port Sanlucar de Barromeda. Długo penetrowano wschodnie brzegi Ameryki Południowej w poszukiwaniu cieśniny. W styczniu 1520, gdy badali ujście rzeki La Plata, myśleli już, że oto jest upragniona cieśnina – skąd mieli wiedzieć, że to tylko ujście rzeki, skoro nikt wcześniej nie wykonał map tych obszarów. W rzeczywistości, od upragnionej cieśniny dzieliło ich jeszcze kilka tysięcy kilometrów. Na zimę flota zawinęła do portu San Julian w Patagonii by tam przeczekać tę nieprzystępną porę roku. Tu pojawiły się pierwsze próby buntu, ale Magellan potrafił sobie z tym poradzić. Po tym długim postoju i pięciotygodniowej przeprawie przez cieśninę, nazwaną później od nazwiska inicjatora tej wyprawy, trzy żaglowce wypłynęły na wody Oceanu Spokojnego. Trzy, ponieważ „Santiago” rozbił się jeszcze podczas „poszukiwania przejścia”, a załoga „San Antonio” zawróciła do Hiszpanii. Przemierzenie Pacyfiku sprawiło trudności, gdyż nikt nie przewidział, iż może on być tak ogromny. Statki Magellana bardzo niefartownie płynęły, omijając wszystkie większe wyspy. Zatrzymali się tylko na dwóch malutkich wysepkach, które nazwali Nieszczęśliwymi, bo nie było tam możliwości uzupełnienia zapasów żywności. Na pokładach brakowało żywności i pojawił się szkorbut. Po tym długim i wycieńczającym rejsie wyprawa osiągnęła wyspy nazwane Złodziejskimi, po tym jak tubylcy próbowali ukraść szalupy z jednego ze statków. Gdy uzupełniono zapasy, flota udała się na Filipiny. Tam Magellan popełnił błąd, angażując się w imię religii chrześcijańskiej w spory pomiędzy plemionami. Sam przepłacił to życiem, a w dodatku Cebu spalili „Concepcion”. Reszta załogi osiągnęła wkrótce Wyspy Korzenne. Tam statki rozdzieliły się – Trinidad zawrócił z misją do Ameryki Południowej, zaś „Victoria” kontynuowała podróż do Hiszpani. Osiemnastu mężczyzn, którzy na jej pokładzie dobili do Sewilli, mogło się cieszyć, gdyż byli pierwszymi ludźmi, którzy okrążyli świat.
18 lutego 1519 wypłynęła z Kuby ekspedycja złożona z ok. 550 żołnierzy, stu żeglarzy, 16 koni i kilku małych dział. Wszystko to pomieściło się na jedenastu statkach. Przywódcą był Hernan Cortes. Po okrążeniu Jukatanu statki dobiły do brzegów dzisiejszego Meksyku. Już na wybrzeżu Hiszpanie starli się z miejscowymi Tabaskami, z czego jednak udało im się wyjść obronną ręką. Pokonani ofiarowali najeźdźcom różne dary, w tym także 20 niewolnic. Jedna z nich okazała się szczególnie przydatna. Znała język Majów i język Azteków, więc sprawdzała się w roli tłumaczki, a do tego była doradcą politycznym Cortesa, ponieważ dobrze rozumiała aspekty lokalnego życia politycznego. Meksykańscy historycy do dziś potępiają tę kobietę jako zdrajczynię. Cortes wysłał Montezumie poprzez indiańskich gońców wiadomość, iż Hiszpanie ciężko chorują na chorobę, którą może uleczyć tylko złoto – istotnie chyba była w tym nuta prawdy. Montezuma przysłał w odpowiedzi prezenty ze złota i srebra oraz napisał, że odradza przybyszom odwiedzenie stolicy – Tenochtitlanu, ponieważ przebycie gór mogłoby im sprawić zbyt wiele trudu. Jednak, gdy Hiszpanie poczuli złoto nic już nie mogło ich zatrzymać. Dodatkowo przywódca zatopił wszystkie statki, żeby jego ludzie nie mieli żadnych wątpliwości – nie było odwrotu, musieli podbić Azteków albo zginąć. Wybrali to pierwsze. Po drodze Cortes werbował wszelkie plemiona, które miały już dość Azteckiej hegemonii. Wkrótce po przybyciu do stolicy Hiszpanie pojmali Montezumę i uczynili z niego marionetkowego władcę. Jeszcze przez mniej więcej rok trwały potyczki, w których raz jedni raz drudzy byli górą. Cortes był jednak człowiekiem nieustępliwym i udało mu się doprowadzić imperium Azteków do upadku. Konkwistador doszczętnie zniszczył Tenochtitlan, a na jego miejscu wybudował nowe miasto – dzisiejszy Meksyk.
Pierwsza wyprawa wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej stacjonujących w Panamie oddziałów Hiszpańskich pod dowództwem Francisa Pizarry nie przyniosła żadnych konkretnych efektów. Pierwszy człowiek po dowódcy – Diego de Almagro – stracił oko w potyczce z tubylcami. Miało to miejsce w 1524 roku. Druga ekspedycja, datowana na lata 1526-27, posunęła się nieco dalej na południe. Jej uczestnikom udało się przechwycić tratwę, na której pokładzie podróżowało kilku kupców przewożących złote i srebrne ozdoby. To zachęciło chciwych przybyszów ze starego kontynentu do dalszych poszukiwań. Kiedy jednak z Panamy przypłynął statek, spora część wycieńczonych ludzi zdecydowała się na powrót. Ponoć Pizarro nie naciskał, po prostu narysował kreskę na piasku i powiedział, że z jednej strony znajduje się Peru i jego bogactwa, z drugiej Panama i ubóstwo. Wraz z trzynastoma ochotnikami, Francisco Pizarro
którzy go nie opuścili dotarł do miasta Tumbes, gdzie spotkało ich miłe przyjęcie. Konkwistador, będąc pod wrażeniem ujrzanego bogactwa i domyślając się, że w głębi lądu musi być go więcej, udał się do Hiszpanii po posiłki i pełnomocnictwa od Karola V. Zanim Francisco powrócił ze swoimi trzema młodszymi braćmi: Hernandem, Gonzalem i Juanem, Almagro zajął się zebraniem funduszy, statków i ludzi. Pod koniec 1530 roku niewielka armia wyruszyła z Panamy na podbój Państwa Inków. Dopiero w 1532 roku, po przejściu przez Andy i przeczekaniu korzystnej wojny domowej, Hiszpanom udało się zająć miasto Cajamarca. Atahuallpa – władca imperium – był w tym czasie poza miastem. Gdy stacjonując przy gorących źródłach otrzymał wezwanie do negocjacji od przybyszów, pozostał raczej niewzruszony i opanowany. Nie spiesząc się, dotarł do miasta późnym popołudniem, obwieszony bogactwami – uosobienie spokoju i pewności siebie. Przybyła z nim straż, liczyła około 3000 ludzi uzbrojonych w kije i proce. Gdy Atahuallpa odmówił Hiszpańskiemu księdzu nawrócenia się na chrześcijaństwo, Pizarro dał ustalony znak i rozpoczęła się rzeź. Zabito setki Indian, a Atahuallpę pojmano. Ten zaofiarował oprawcom okup w postaci ogromnej wprost ilości złota. Trzech zwiadowców udało się z Indiańskimi przewodnikami i tragarzami do Cuzco. Wkrótce potem zgładzono Atahuallpę i cała armia pociągnęła w kierunku tegoż miasta. Wybrano nowego przyszłego marionetkowego władcę, ale ten niestety zmarł po drodze. Baz większych problemów Hiszpanie opanowali Cuzco. Francisco przeniósł sie na wybrzeże, aby założyć miasto Lima. W 1536 Inka Manco zbuntował się przeciw najeźdźcy i był bliski sukcesu w swojej walce o niepodległość. Założona przez niego wysoko w górach osada zachowała niezależność aż do 1572 roku.
Znaczenie wielkich odkryć geograficznych było ogromne. Przede wszystkim wpłynęły one znacząco na umysły mieszkańców Starego Kontynentu. Po tym jak Amerigo Vespucci opisał odkryte przez Kolumba ziemie jako nowy kontynent, powierzchnia znanych lądów powiększyła się dwukrotnie. Okazało się, że tam hen hen za oceanem, jednak coś jeszcze jest. Wszelkie wątpliwości, co do kulistości Ziemi, rozwiała z kolei wyprawa Ferdynanda Magellana. Właśnie ta ekspedycja „odczuła na własnej” skórze prawdziwy rozmiar kuli ziemskiej. Nie spodziewano się, że jest aż tak ogromna. Kolumb, przygotowując się na rejs do Indii, obliczył, że odległość z Wysp Kanaryjskich do Japonii to 3860 km, podczas gdy w rzeczywistości wynosi ona 17055 km. Dodatkowo ludność Europy poznawała przy okazji wypraw odkrywczych nowe gatunki roślin i zwierząt. Oto co zapisał w swoim dzienniku jeden z uczestników pierwszego okrążenia Ziemi, Antonio Pigafetta, na temat napotkanych pingwinów i fok: „Ptaki te są czarne, na całym ciele mają pióra tych samych rozmiarów i kształtu, nie latają i żywią się rybami. Są tak tłuste, że ich nie skubano, tylko obdzierano ze skóry. Mają dzioby jak u wrony. „Wilki morskie” mają rozmaite kolory (...). Ich zęby są duże; nie mają nóg (...). Gdyby zwierzęta te umiały chodzić, mogłyby okazać się złe i okrutne, ale nie wychodzą z wody, pływają i żywią się rybami”.
Odkrycia geograficzne były wspaniałym motorem do rywalizacji. Dotyczyła ona zwłaszcza Portugalii i Hiszpanii, nieco później Francji, Anglii i Holandii. Takie współzawodnictwo prowadziło w konsekwencji do odkrywania i opanowywania coraz to nowych ziem. Łatwo było o spory o to, do kogo mają należeć nowe lądy. Hiszpania i Portugalia umiały pójść na kompromis, czego dowodem było podpisanie porozumienia w Tordesillas. 7 czerwca 1494 w klasztorze Santa Clara podpisano układ określający zasady podziału terytoriów “Nowego Świata” między oba kraje. Wszystkie ziemie na zachód od ustalonej w Tordesillas linii demarkacyjnej (ok. 2 tys. km na zachód od Wysp Zielonego Przylądka) przypadły Hiszpanii, ziemie na wschód - Portugalii. Traktat korygował postanowienia bulli papieża Aleksandra VI z 1493 na korzyść Portugalii. Został uzupełniony w 1529 traktatem w Saragossie, przyznającym Portugalczykom archipelag Moluków. Traktaty obowiązywały do 1777, ale nigdy nie zostały uznane przez państwa, które włączyły się do rywalizacji kolonialnej po ich zawarciu. Współzawodnictwo na morzu prowadziło również do rozwoju żeglarstwa. Nieustannie doskonalono budowę statków, technikę nawigacji i służące do niej urządzenia.
Eksploatacja nowych lądów oraz szlaków handlowych umożliwiających łatwiejszą wymianę z dalekim wschodem znacząco wpłynęła na europejską gospodarkę. Można powiedzieć, że rozpoczął się handel globalny. Pojawiły się nowe rynki zbytu oraz zwiększyła się znacznie liczba kupców. Zaczął się ogromny napływ cennych kruszców na kontynent, co spowodowało pewien rodzaj inflacji – złoto i srebro zaczęły tracić na wartości. Dodatkowo nasilała się migracja ludności wiejskiej do prężnie rozwijających się miast nadmorskich. Wzrosło zapotrzebowanie na żywność. Wszystko to spowodowało tak zwaną rewolucję cen – produkty rolne zaczęły błyskawicznie drożeć, natomiast ceny wytworów rzemiosła rosły bardzo powoli. Szczególnie dotkliwie odczuli rewolucję cen mieszkańcy miast i właściciele ziemscy pobierający ustalone czynsze. Część z nich przestawiła się wtedy na własną produkcję z przeznaczeniem na sprzedaż. Inni szukali alternatywnych rozwiązań jak np. Anglicy, którzy zajęli się hodowlą kóz i produkcją wełny, której cena zdecydowanie wzrosła, gdyż otrzymywane z niej sukno było niezbędne przy produkcji żagli. W rolnictwie pojawiły się też zupełnie nowe możliwości. Sprowadzono do Europy nowe gatunki jak np. bardzo dziś popularne ziemniaki. Również takie potencjalne używki jak tytoń czy konopie indyjskie pojawiły się na Starym Kontynencie.
Kolejny ważny skutek odkryć geograficznych jest również związany z rolnictwem. Otóż na terenach dzisiejszej Brazylii Portugalczycy zaczęli zakładać wielkie plantacje trzciny cukrowej. Przynosiły one kolonistom ogromne dochody. Żeby jeszcze je zwiększyć od połowy XVI wieku zaczęto masowo sprowadzać do Ameryki Południowej murzyńskich niewolników z zachodniego wybrzeża Afryki. Szacuje się, że od XV do XIX wieku, w najgorszej od czasów starożytności epoce niewolnictwa, europejscy handlarze przewieźli na Nowy Kontynent co najmniej 10 milionów mieszkańców Afryki. Tam zmuszano ich do ciężkiej pracy nie tylko przy uprawie trzciny cukrowej, lecz także na plantacjach bawełny, kawy i tytoniu.
Niestety przybycie Europejczyków na Nowy Kontynent zakończyło się fatalnie dla jego rdzennych mieszkańców. Hiszpańscy konkwistadorzy wycięli w pień przedstawicieli wysoko rozwiniętych cywilizacji – Azteków i Inków. Zniszczono także pozostałe po tych kulturach miasta. Wtedy nikt o tym nie myślał, ale biorąc pod uwagę dzisiejsze badania naukowe, widzimy zniszczenie tamtych kultur jako wielką stratę. Poza tym „europejska ręka” dotknęła również słabiej rozwiniętych cywilizacji. Tysiące Indian z najróżniejszych plemion wybito, zagarnąwszy uprzednio ich tereny.
Można też mówić o długofalowych konsekwencjach poczynionych na przełomie XV i XVI wieku odkryć. Gdyby losy historii potoczyły się inaczej, to kto wie, czy cała ludność Ameryki Południowej, z wyjątkiem Brazylii, gdzie obowiązuje język portugalski, mówiła by dzisiaj po hiszpańsku? Czy Stany Zjednoczone stanowiłyby dziś tak wielką potęgę?
Bibliografia:
1. „Odkrycia wielkich podróżników” Rosemary Burton, Richard Cavendish i Bernard Stonehouse; MUZA S. A. Warszawa 1993
2. „Dzieje ludzkości” Giovanni Caselli; Polska Oficyna Wydawnicza „BGW” Warszawa 1991, wydanie I
3. Internet:
http//www.republika.pl/odkrycia/index.htm;
http://www.historia.top.pl/renesans/odkrycia.htm