Był artykuł na temat metra, ale to nie wystarcza… ;) Bo komunikacja w Santiago po prostu zachwyca! A raczej zdumiewa! Ktoś, kto nie zna hiszpańskiego, lepiej niech chodzi wszędzie na piechotę albo jeździ metrem, które jednak też nie jest pozbawione humoresek ;D I nie chodzi mi tutaj jedynie o dziewczynki z łyżeczkami, ale o oznaczenia. Ostatnio mogłam się przekonać parę razy, że to, co jest zaznaczone na podłodze i wskazówki, które są napisane na wysokości oczu, to nie to samo… ;) Przy zmianie linii warto iść po prostu za tłumem :D W innym przypadku musicie obejść całe metro i dopiero po pokonaniu wszystkich możliwych schodów pomocne wskazówki doprowadzą was do celu. I jeszcze jeden żarcik: w Santiago jest 5 czy 6 linii metra, każda ma inny kolor, no ale żeby nie było tak prosto, to jedna linia jest niebieska, a druga jasno niebieska (… bo przecież przy tej ilości skończyły się inne, bardziej odróżniające się od siebie kolory ;) i oczywiście mają wspólną stację, żeby było łatwiej się przesiąść ;) Nawet ja, taka doświadczona podróżniczka, dwa razy nabrałam się na ten latynoski kawał! Ale zostawiając metro, mamy jeszcze autobusy, których się boję, bo nie ma dokładnego rozkładu jazdy, więc nie wiadomo, gdzie tym czymś (rozklekotanym do granic możliwości) dojedziesz… Są jeszcze taksówki, którymi jednak nie zwykłam jeździć, i coś, co się zwie „colectivo”, co jest największym żartem w tym mieście :D Chyba wspominałam o tym, to taka niby taksówka, ale jednak nie do końca… To coś ma duże tablice na dachu i jeździ w konkretnym kierunku po załadowaniu do oporu :D I tu nie rozmkiniłam gdzie jaki numerek jeździ, bo jak mi wytłumaczono, w sumie to wszędzie :D Pan kierowca upycha cię do środka i mówi „śmiało, śmiało, damy radę”;) Dlatego mówię, że bez hiszpańskiego takim colectivo możemy nie dojechać tam, gdzie chcemy :D Ale w sumie warto się w to coś wgryźć, bo jest najtańszym sposobem przemieszczania się szczególnie na krótkie dystanse. I ostatnia rzecz, która bardzo mi się spodobała – na postoju taksówek, czy też colectivo, pan nie siedzi w samochodzie z zapalonym silnikiem, tylko gawędzi z innymi lub zaczepia przechodniów, a w razie konieczności przesunięcia się do przodu, prosi się kolegów po fachu i pcha razem ;) Miło, prawda? I jaka oszczędność! Zawsze mnie to dziwiło np. przy centralnym, że ci kolesie co chwilę włączają i wyłączają samochód.. i że pewnie dlatego taksówki są takie drogie. A tu proszę, wspólnymi siłami dajemy radę. Jeszcze jedno słowo na temat przejść dla pieszych – jeśli stoisz na czerwonym, to znaczy, że nie jesteś tutejszy :) Jeśli stoisz na czerwonym pomimo faktu, że po drugiej stronie masz taką ala straż miejską, to też znaczy, że nie jesteś stąd i na dodatek jesteś mięczak ;) A jeśli myślisz, że przechodząc na zielonym jesteś bezpieczny, to… też nie pasujesz do ogólnego wizerunku mieszkańca Santiago. Mam wrażenie, że tu ludzie pewniej przechodzą na czerwonym niż zielonym świetle. Może tu jest na odwrót tylko ja nic o tym nie wiem? :D :źródło: www.holidaycheck.pl
Odpowiedzi na pytania maturalne
1. Wymień rodzaje upraw przemysłowych na świecie. Przedstaw rejonizację dowolnej uprawy.
W produkcji roślinnej wyróżniamy:
· uprawy alimentacyjne (zboża, rośliny korzeniowe, oleiste i cukrodajne, warzywa, owoce)
· uprawy ...