Pamiętnik
13.V.1999 r.
Postanowiłam pisać pamiętnik. Mam wiele zmartwień i trosk, więc muszę zwierzyć się tym białym kartkom papieru. Wiem, że nie pomogą mi rozwiązać moich problemów, ale przynajmniej będzie mi lżej na sercu, kiedy wszystkie swoje żale wyleję na papier. Od dzisiaj ty, pamiętniczku, będziesz znał wszystkie moje tajemnice.
I kolejny szary, nudny dzień. Dlaczego? Oczywiście przez szkołę. Starzy jak zwykle mają pretensje o moje oceny. Ale co z tego, że znowu dostałam jedynkę? Mnie to nie obchodzi. Chciałabym jak najszybciej skończyć szkołę i niczym się nie przejmować. Bo po co? Mam przecież wszystko: mnóstwo pieniędzy, ciuchy, o jakich inne nastolatki mogą tylko pomarzyć i paczkę przyjaciół, która mnie toleruje. Jedynie czego mi brakuje, to kochająca rodzina. Dla moich starych liczą się tylko pieniądze. Ojciec prowadzi jakąś wielką firmę, a matka cały czas jeździ na wycieczki. Ja ich w ogóle nie obchodzę, więc mam pełny luz. Przyjaciele zazdroszczą mi, że mam tyle swobody, ale ja też chciałabym mieć rodzinę, z którą siadam wspólnie do obiadu, jeżdżę na wycieczki za miasto, czy do babci na wieś. Chociaż nie wiem, czy na wieś tak chętnie bym pojechała. Ostatnio oglądałam w telewizji kawałek filmu pt. „Sami swoi”. Nic tylko brud i dziadostwo. Naprawdę współczuję ludziom żyjącym tam. Ja bez firmowych ciuchów, komputera, discmena, telewizora i pubu, do którego chodzę z moimi przyjaciółmi nie mogłabym żyć!
17.VI.1999 r.
Dzisiaj rano podsłuchałam rozmowę, a właściwie kłótnię moich starych. Wiem, że chodziło o mnie. Niestety, usłyszałam już tylko końcówkę. Ojciec krzyknął:
- Ale co przez ten czas zrobimy z Dominiką?
Przez chwilę było cicho, a po krótkim czasie matka odpowiedziała:
- Wyślijmy ją na wakacje do twojej mamy na wieś.
- To jest dobry pomysł – odparł ojciec – tylko pamiętaj, nie możemy jej o niczym powiedzieć.
I na tym się skończyło. Tata wyszedł do biura, a mama do naszej mini – siłowni.
Po co oni chcą mnie wysłać do babci? Przecież ostatni raz widziałam ją, jak miałam 10 lat, czyli 6 lat temu. Jak ja tam będę żyła, z kim rozmawiała?
- 3 -
Przecież babcię interesuje tylko, czy świnie dostały dzisiaj jeść i czy wpuściła kozy do zagrody. Oczywiście bardzo się ucieszy i zaprzęże mnie do roboty jak jakiegoś woła. O nie! Nigdzie nie jadę!!!
23.VI.1999 r.
Już niedługo koniec roku szkolnego. Cieszę się i zarazem mam pewne obawy. Rozmawiałam niedawno z mamą i spytałam ją, dlaczego mam jechać do babci. Okazało się, że rodzice mają jakieś problemy z firmą i muszę wyjechać.
- Ale dlaczego na wieś? – spytałam
- Musisz poznać najbliższą rodzinę przed... – odpowiedziała mama.
- Przed czym?
- Przed niczym! Wychodź już, bo spóźnisz się do szkoły!
I pojawił się kolejny problem. Mam ich całą głowę, dlatego zgodziłam się, gdy łysy zaproponował mi ecstasy. Brałam już wcześniej i mi nie zaszkodziło, to dlaczego miałabym nie wziąć teraz? „Odleciałam” już po chwili. Dzięki narkotykom świat staje się bardziej kolorowy, wszelkie problemy znikają. Wiem, że niektórzy ludzie się od tego uzależniają, ale ja biorę tylko wtedy, gdy mam jakiś problem. Na lekcjach bardzo chciało mi się spać, więc zwolniłam się do domu.
Podczas drogi myślałam o moim życiu i stwierdziłam, że zaczyna się powoli burzyć. Kiedy weszłam do domu, mama zapytała tylko, dlaczego tak wcześnie wróciłam. Odpowiedziałam, że boli mnie głowa i poszłam do siebie. Bolał mnie brzuch i kręciło mi się w głowie. Byłam po prostu wyczerpana. Opadłam na łóżko i zasnęłam. Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Słyszałam jakieś odgłosy, ale nie były one wyraźne i musiałam wyjść na korytarz. Na dole zobaczyłam kłócących się rodziców. Powodem ich kłótni byłam ja. Mama krzyknęła:
- Dominika wyjeżdża już pojutrze, więc weź się wreszcie do pracy! Ona nie może o niczym wiedzieć!
- Glorio, przecież wiem co mam robić! Wszystko jest pod kontrolą!
- Ty nigdy nic nie wiesz! Jestem z tobą tylko ze względu na Dominikę i pieniądze!
Po usłyszeniu tych słów coś we mnie pękło. Jak to możliwe? Moi rodzice w ogóle się nie kochają? W moim domu nie ma miłości? Boże, ja już nie mam ochoty żyć! Nie! Nie mogę marnować życia przez takich rodziców. Mam już przecież prawie 17 lat. Pomęczę się z nimi jeszcze rok, a potem zacznę samodzielne życie.
25.VI.1999 r.
Rano spakowałam się i tata zawiózł mnie do Rudnik. Jechaliśmy ok. 3 godzin i przez ten czas ojciec ani pisnął. Podjechaliśmy pod dom mojej babci. Była to stara, rozlatująca się chałupka. Po podwórku chodziły kury i kaczki, niedaleko na polanie pasła się krowa, a pod domem stała
- 4 -
stara buda z psem, który szczekał jak opętany. „I to ma być „wspaniały kurort”, w którym mam spędzić aż dwa tygodnie?” – pomyślałam. Nagle drzwi się otworzyły i w progu stanęła tęga kobieta. Na głowie miała kwiecistą chustę, na nogach drewniaki, a w ręku miotłę. Na sam jej widok zamarłam z przerażenia. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:
- Witaj Dominisiu. Miło znowu widzieć moją ukochaną wnusię. Ale urosłaś, jesteś śliczną dziewczyną. Proszę, wejdźcie do środka.
- Przykro mi, mamo, ale nie mogę. Interesy wzywają – odpowiedział tata.
- Ach, ty zawsze taki zapracowany – w głosie babci słychać było nutkę ironii.
- Chodź Dominisiu, pokażę ci, gdzie będziesz spać i oprowadzę cię po gospodarstwie.
Wzięłam moją walizkę i poszłam potulnie za babcią. Weszłyśmy do mieszkania. Było urządzone skromnie, ale ładnie. Dopiero, gdy przyjrzałam się dokładniej, zobaczyłam dziurę w dachu zakrytą szmatami, łapki na myszy porozstawiane po kątach, żelazny piec, który ze starości zaczął rdzewieć i wychudzonego kota siedzącego na parapecie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak nieczuli są moi rodzice. Oni jeżdżą sobie na wczasy na Majorkę, a nie pomogą babci, która nawet nie ma na tyle pieniędzy, by zalepić dziurę w dachu.
- Dominisiu, będziesz spała tutaj – powiedziała to wskazując na mocno wysłużone, stare łóżko.
- A ty, babciu? – spytałam, ponieważ domyśliłam się, że babcia oddała mi własne posłanie.
- Pani Dobrakowska zaproponowała, że pożyczy mi łóżko polowe.
- Ale przecież to ja mogę na nim spać.
- Doprawdy? Jesteś naprawdę kochaną istotką!
Po usłyszeniu tych słów poczułam w sercu ogromne ciepło. Jeszcze nigdy nikt nie mówił do mnie z taką czułością. Powoli zaczynałam się cieszyć, że tu przyjechałam.
Resztę dnia spędziłam na rozpakowywaniu się i opowiadaniu babci o moim życiu. Nie mogła się nadziwić, kiedy opowiadałam jej o komputerach, czy innych cudach techniki. Siedziałyśmy do późnego wieczora, a ja powierzałam babci swe najgłębsze tajemnice. Opowiedziałam jej o kłopotach z rodzicami, a ona powiedziała, bym się nie martwiła, bo kłopoty same przejdą i już niedługo nie będę pamiętała, z czym miałam problem. Jej słowa działały jak balsam na moją duszę.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam, jak mogłabym pomóc babci. Widziałam, że ma problemy z kręgosłupem, że nie może już tak dużo pracować jak kiedyś. W sierpniu miałam jechać z przyjaciółkami
- 5 -
na Maltę, ale stwierdziłam, że muszę wynagrodzić babci te 6 lat. Zmarnowane 6 lat.
- Babciu, czy mogę zostać u ciebie do końca wakacji? – zapytałam rano przy śniadaniu
- Jeśli tylko zechcesz. Dla mnie to będzie przyjemność, że mogę spędzić z wnuczką więcej czasu, ale czy na pewno tego chcesz? Ty jesteś przystosowana do życia w mieście i dwa miesiące na wsi to jak „szkoła przetrwania”
- Daj mi szansę, babciu. Myślę, że dam sobie radę.
- Dobrze Dominisiu. Tylko jak przekażesz rodzicom, że zostajesz?
- To nie będzie problem – odpowiedziałam i szybko pobiegłam do drugiego pokoju po telefon komórkowy. Błyskawicznie wybiłam numer i już po chwili usłyszałam cichy głos mojej mamy:
- Słucham? – zapytała
- Dzień dobry, mamo, mówi Dominika. Co... –nie zdążyłam dokończyć, bo mama przerwała mi.
- Dominika? Jak miło cię słyszeć. Ale cóż się stało, że dzwonisz?
- To nie można zadzwonić do rodziców i zapytać, jak się czują i co u nich słychać? – zapytałam z ironią w głosie.
- Ależ można – odpowiedziała zmieszana mama.
- Mamo... – zaczęłam i spojrzałam znacząco na babcię, która trzymała za mnie kciuki - ...dzwonię także, ponieważ chcę powiedzieć, że zostaję u babci do końca wakacji – powiedziałam nerwowo i czekałam na jej reakcję. Przez dłuższą chwilę słuchawka milczała. Nagle mama spytała ledwo opanowanym tonem:
- Czy mogłabyś powtórzyć to, co powiedziałaś przed chwilą jeszcze raz?
- Chciałabym zostać u babci do końca sierpnia – powiedziałam tym razem spokojnie, lecz i wówczas jej głos usłyszałam dopiero po chwili.
- Dobrze, możesz zostać. Powiem tacie, żeby przywiózł ci potrzebne rzeczy. Niestety, muszę już kończyć, bo właśnie przyszedł mój masażysta. Do zobaczenia – zakończyła rozmowę mama.
Byłam szczęśliwa, a jednocześnie czułam się dziwnie. Dlaczego mama tak szybko zakończyła rozmowę? Czemu nie miała ochoty dłużej ze mną rozmawiać? Rodzice pewnie już zapomnieli, że mają córkę. Pozbyli się mnie jak jakiegoś przedmiotu. Ja też nie mogę o nich myśleć przez te dwa miesiące. Te dni należą teraz do mnie i do babci i nikt nie ma prawa się do nich wtrącać, a zwłaszcza rodzice!
3.VII.1999 r.
Na wsi jestem ponad tydzień, a już czuję, że się zmieniłam. Stałam się bardziej otwarta wobec ludzi, prawie zawsze jestem uśmiechnięta i
- 6 -
bardzo optymistycznie nastawiona do świata. Rano nie wstaję tak jak kiedyś o godzinie 11.00 tylko o 6.00, czasami o 5.30. Kiedy wstaję tak wcześnie, wcale nie jestem zmęczona, wręcz przeciwnie – energia aż mnie rozpiera. Uwielbiam oglądać wschód słońca, czy słuchać piania koguta. Wydaje mi się, jakbym narodziła się na nowo i chyba tak jest.
W miasteczku poznałam wielu ludzi. Wszyscy są tacy radośni i zawsze uśmiechnięci, aż zarażają optymizmem.
5.VII.1999 r.
Dzisiaj przydarzyła mi się okropna historia. Poszłam rano do sklepu po bułki na śniadanie. Zrobiłam zakupy i już wychodziłam, gdy zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Siatka z zakupami wypadła mi z rąk i bułki rozsypały się po podłodze. Chłopak tylko spojrzał na mnie i poszedł dalej. Przez całą drogę do domku babci w myślach przeklinałam chłopaka: „Jak on mógł mnie tak potraktować?”, „Co za brak wychowania”, „Bezczelny typ!”. Ostatnie zdanie wypowiedziałam na głos, wchodząc do domu, więc babcia usłyszała moje słowa.
- Któż ci tak zalazł za skórę? – zapytała babcia
- Pewien chłopak rozsypał mi zakupy i nawet nie pomógł mi ich pozbierać!
- Powiesz mi, jak wyglądał ten „dżentelmen”?
- Brunet, duże, zielone oczy, skromnie ubrany. Ale czy to ważne?
- W naszym miasteczku jest wielu chłopców w twoim wieku, więc jeśli chcesz, bym ci pomogła, musisz opisać go dokładniej.
- Miał z 1,80 cm wzrostu, był szczupły, wręcz chudy. Jakaś pani zwróciła się do niego Tomek – opisałam dokładniej chłopaka.
- Hmm... To chyba był Tomek Skilowski. Miły chłopiec. Często pomagał mi w gospodarstwie, ale teraz musi uczyć się do matury. Nie wiem, dlaczego tak się zachował. Może bardzo się spieszył?
- Nie wiem, babciu. Nie chcę już o tym rozmawiać. Ten chłopak zepsuł mi humor i muszę zrobić coś, by jak najszybciej go odzyskać!
- Mam pewien pomysł: zrób sobie kanapki, nalej soku do butelki, weź ciekawą książkę i idź na łąkę. Tam się zrelaksujesz i w mig odzyskasz dobry humor.
Stwierdziłam, że pomysł babci jest rewelacyjny, więc od razu spakowałam plecak i poszłam spacerkiem na najbliższą łąkę. Okolica jest przepiękna. Mamy przecież środek lata, słońce świeci, ptaszki śpiewają, wszystko jest takie radosne. Znalazłam wspaniałą łąkę. Cała była usiana mleczami i stokrotkami. Rozłożyłam koc, otworzyłam książkę i już byłam w nowym, nierealnym świecie. W świecie ludzi, którzy nie istnieją, bohaterów, którzy nigdy nie będą chwaleni w realnym życiu. Byłam tam, gdzie złe przygody zawsze mają dobre zakończenie. To świat książki. Jak cudownie jest „wyłączyć” się z
- 7 -
realnego życia i choć przez chwilę być tam, gdzie źli ludzie zostają ukarani za swe czyny, a dobrzy nagrodzeni. Z tego błogiego stanu wyrwał mnie jakiś głos:
- Hej, nie wiesz, że to jest prywatna łąka?
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Tego samego, z którym zderzyłam się w sklepie.
- Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem i złością jednocześnie.
- Ta łąka jest prywatna, ale mogę wynająć ci ją za jedną kanapkę, szklankę soku wiśniowego, oraz chwilkę czasu dla mnie.
- Co za bezczelność! – krzyknęłam już chciałam się spakować i wracać do domu, ale stwierdziłam, że tak łatwo nie odpuszczę – A co mi zrobisz, jeśli nie spełnię twego żądania?
- Będę zmuszony wynieść cię stąd siłą! – powiedział chłopiec i spróbował mnie wziąć na ręce. Jego działania były jednak nieskuteczne, ponieważ wyrywałam się. Po chwili jednak rzekłam:
- Dobrze. Usiądź więc i poczęstuj się kanapkami i sokiem.
- Mam na imię Tomek – powiedział chłopak i usiadł wygodnie na kocu. Tomek pochłaniał kanapki i pił sok w niesamowitym tempie, a w przerwie między jedną kromką, a drugą, opowiadał o swym niezwykłym życiu. Ja słuchałam tego chłopca z niedowierzaniem. Opowiadał on o swoich przygodach, planach na przyszłość, rodzinie. W ogóle nie dopuszczał mnie do głosu, ale ja wolałam słuchać. Nawet kiedy odprowadzał mnie do domu, mówił. Ale nie było to nudne „ględzenie”. Gdy słuchałam jego opowieści, aż zapierało mi dech w piersiach. Przed furtką mojej babci Tomek zapytał:
- Mika, pojedziesz ze mną jutro na wycieczkę rowerową?
- Pewnie, że tak! – odpowiedziałam uradowana. Na samą myśl, że spędzę z Tomkiem jutrzejszy dzień, rozpiera mnie radość.
Gdy weszłam do domku, babcia zapytała mnie, gdzie byłam tyle czasu. Opowiedziałam jej, co przydarzyło mi się na łące i spytałam, czy mogę jutro jechać z Tomkiem. Babcia zgodziła się bez chwili wahania. Już nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia!!!
12.VII.1999 r.
Minął już ponad tydzień, od kiedy poznałam Tomka. Każda chwila spędzona z nim to jak dar od Boga. Wydaje mi się, że go kocham. Moje uczucia ulokowałam w odpowiednim chłopaku (chyba?). To nie to samo co z Łysym. Chodziłam z nim, ponieważ towar miałam po niższej cenie, ale teraz przyrzekłam sobie, że gdy wrócę do Łodzi, skończę z Łysym i z narkotykami. Nie wiem, jak mogłam być taka głupia, by brać to świństwo. Teraz wiem, że wcale mi to nie pomagało. Tomek powiedział mi niedawno, że gdyby ktoś zaproponował mu narkotyki, wyśmiałby go i powiedziałby, że ten chłam biorą tylko nieudacznicy, którzy użalają się
- 8 -
nad sobą. Po usłyszeniu tych słów zrobiło mi się głupio, ale uważam, że ma rację. Obwiniałam wszystkich za to, że mam kłopoty, a to przecież ja doprowadzałam do moich problemów. Tomek tak realnie patrzy na świat. On uważa, że w życiu są chwile smutku i radości, ale zawsze trzeba iść do przodu z podniesioną głową. Uwielbiam go słuchać. Jego słowa są takie mądre, ale nigdy nie wyniosłe. Jest dla mnie ideałem. Kocham go!!!
26.VIII.1999 r.
Upajam się życiem spędzając ostatnie chwile z Tomkiem. Już pojutrze nadejdzie czas pożegnania, ponieważ przyjeżdżają moi rodzice. Za kilka dni znów wrócę do realnego świata, spotkam się z moimi przyjaciółmi. Ale nie będzie tak, jak dawniej. Tomek otworzył mi oczy. Teraz wiem, że połowa moich „przyjaciół” żerowała na kasie moich rodziców. Mam już tylko trzy osoby, na których mogę polegać: babcia, Tomek i moja przyjaciółka Marta. Nie widziałam się z nią całe dwa miesiące. Pewnie zawiodła się na mnie, że nie poleciałam z nią na Maltę, ale ja wcale tego nie żałuję.
Dzisiaj po południu byłam z Tomkiem na łące, na której się poznaliśmy. Wręczył mi łańcuszek z serduszkiem i zapytał, czy jak wrócę do Łodzi to o nim zapomnę. Moja odpowiedź była oczywiście przecząca. Jak można zapomnieć o swojej pierwszej miłości? O chłopaku, którego bardzo się kocha, nie zapomina się przez całe życie. Powiedziałam mu to, a on wziął moją twarz w swoje miękkie dłonie i... pocałował mnie. Lecz nie był to zwykły pocałunek. Poczułam się tak jakby motyl musnął skrzydłami moje usta. Potem usłyszałam najpiękniejsze słowa w moim życiu: „ Kochanie, nigdy nie udawaj kogoś innego, bo ci, którzy cię kochają patrzą w głąb serca, a nie na nową fryzurę, czy markowy ciuch. I pamiętaj, ja spojrzałem w twoje serce. Dominisiu, kocham cię”. Następnie wziął mnie za rękę i poszliśmy przed siebie w milczeniu.
18.VIII.1999 r.
Dzisiaj, po południu przyjechali rodzice. „Jak zwykle pewnie bardzo się śpieszą. Ze względu na to, że nie ma mnie w domu zmuszeni są zostać chwilę dłużej” – myślałam w drodze do domu. Byłam bardzo przygnębiona, ponieważ wracałam ze spotkania z Tomkiem. Niestety, ostatniego spotkania. Kiedy zobaczyłam przed domkiem samochód moich rodziców, nastrój wcale mi się nie poprawił. Wiedziałam, że gdy tylko mnie zobaczą, od razu wrzucą moje walizki do samochodu i zawiozą do Łodzi. Chciałabym zostać w Rudnikach trochę dłużej. Tu jest tak pięknie. Stałam przed domem i rozmyślałam, gdy nagle otworzyły się drzwi i wyszła babcia, a za nią rodzice.
- O, Mika już wróciła – powiedziała babcia
- 9 -
- Witaj Dominisiu – powiedziała mama i ucałowała mnie.
- Dzień dobry, mamo. Cześć, tato! – powiedziałam niby wesoło, ale w moim glosie słychać było smutek.
- Jak ona się zmieniła. Urosła, opaliła się, wyładniała. Aż ciepło się robi na sercu – mówiła mama.
Patrzyłam na nią i nie mogłam uwierzyć jak ludzie się zmieniają. Nie widziałam już przed sobą bezuczuciowej kobiety, tylko miłą osobę, z której bije ogromne ciepło.
- Jak ci się podobało u babci? – zapytał tata
- Było cudownie! Jeździłam konno, na wycieczki rowerowe, spałam na sianie, doiłam krowy...
- Świetnie, że ci się podobało. Chodźmy na wspólny spacer, to wszystko nam opowiesz – przerwał wyliczankę tata.
Cały dzień bawiłam się świetnie. Nigdy nie sądziłam, że moi rodzice są tak świetnymi ludźmi. Można z nimi robić dosłownie wszystko. Jeździliśmy konno, pletliśmy wianki z kwiatów, kąpaliśmy się w rzece. Było cudownie. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko Tomka. Na szczęście babcia wygadała się, że mam chłopaka i mama kazała mi iść po niego, bo jak stwierdziła, chce poznać „kawalera” swojej córki. Bez chwili wahania pobiegłam po Tomka. Gdy tylko mnie zobaczył, zeskoczył z konia (akurat na nim jeździł) i wziął mnie w swe silne ramiona. Z chęcią zgodził się, gdy zapytałam go, czy chce poznać moich rodziców. Na początku atmosfera była trochę napięta, ale po chwili rozładował ją mój tata, który zaczął się wygłupiać. Wszyscy bawiliśmy się świetnie. Tata od razu znalazł w Tomku bratnią duszę, a kiedy okazało się, że Tomek jest kibicem tej samej drużyny piłkarskiej co on, był po prostu w siódmym niebie. Ponieważ noc była ciepła, siedzieliśmy na łące bardzo długo. Tomek poszedł wcześniej do domu, bo musiał zająć się młodszą siostrą, a babcia powiedziała, że nie może tak długo siedzieć na dworze, bo ma kłopoty z korzonkami i także poszła. Ja jednak wiedziałam, że to był tylko pretekst, bym została z rodzicami sam na sam. Rozmowę rozpoczęła mama:
- Posłuchaj, Dominisiu. W naszym życiu, podczas twojej nieobecności, wydarzyło się wiele nowych rzeczy.
- Nie bardzo rozumiem – odparłam zaciekawiona.
- Tata stracił pracę, więc musieliśmy się przeprowadzić. Nie mieszkamy już w naszej willi w Łodzi. Znaleźliśmy śliczny domek pod Częstochową. Okolica jest podobna do tej, będziesz miała blisko do babci, bo to tylko 20 km stąd. Poznasz nowych przyjaciół. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – zakończyła mama i przytuliła mnie.
Ja jednak wyrwałam się z jej objęć i zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko. Krzyknęłam na cały głos:
- 10 -
- Cieszę się! Strasznie się cieszę! Nie wiedziałam, ze życie może być tak cudowne!
Po usłyszeniu tych słów z twarzy rodziców zeszło napięcie, a pojawił się uśmiech. Tata powiedział:
- Cieszymy się, że ty się cieszysz – wszyscy wybuchneliśmy śmiechem. Potem długo rozmawialiśmy. Rodzice powiedzieli też, że te wszystkie kłopoty zbliżyły ich do siebie i zakochali się w sobie ponownie.
Noc spędziliśmy na łące. Ja jednak długo nie mogłam zasnąć. Przez cały czas myślałam o tym, że jutro zacznę nowe życie!