Wielka emigracja - referat
Warunki bytu wychodźstwa
Przegrana 1831 roku przekonała ogół patriotów o nieskuteczności dotychczasowych metod obrony niepodległości. W kraju, pod uciskiem Paskiewicza, nie była możliwa publiczna dyskusja nad przyczynami klęski i nad przyszłością narodu. Podjęli tę dyskusję opuszczający dobrowolnie kraj uczestnicy powstania listopadowego. Stąd ogromne znaczenie emigracji w latach polistopadowych jako środowiska wykuwającego nowe – różne zresztą – programy działania i starającego się je realizować.
Dwa główne czynniki określiły liczebność i charakter emigracji. Pierwszym była amnestia ogłoszona przez cara w końcu 1831 r., z której wyłączeni zostali członkowie rządu i sejmu oraz wybitniejsi uczestnicy Nocy Listopadowej i zajść 15 sierpnia. Objęci tymi kategoriami przywódcy powstania pociągali swych towarzyszy do emigracji masowej. Władze pruskie i austriackie, rozbroiwszy powstańców przechodzących kordon graniczny, postępowały z nimi stosownie do carskich zaleceń: żołnierzy i podoficerów starały się zmusić do przyjęcia amnestii, oficerom zaś nie stawiały trudności w wyjeździe na Zachód. W wyniku tego ogromna większość szeregowych powstańców, mimo stawianego oporu, została zepchnięta na stronę rosyjską i wcielona przemocą do carskiej armii. Na emigracji znaleźli się głównie oficerowie i cywilni inteligenci, w trzech czwartych ludzie szlacheckiego pochodzenia. Wstrzymywał ich od powrotu nie tylko punkt honoru, ale i wzgląd na sytuację międzynarodową. We Francji, Niemczech i Włoszech fala rewolucji jeszcze nie opadła. Opinia krajów tych odnosiła się entuzjastycznie do polskich „rycerzy wolności”. Śpiewano na ich cześć pieśni, goszczono bankietami, deklarowano przymierze przeciw despotom. Spodziewany przewrót rewolucyjny czy też konflikt między mocarstwami zdawał się znów otwierać szanse sprawie polskiej. Na ten wypadek warto było utrzymać za granicą jak najliczniejsze kadry polskiej armii. Ludzie różnych przekonań współpracowali przy organizowaniu przemarszu emigrantów przez Niemcy na
Zachód
Rządy państw niemieckich i włoskich pod naciskiem Prus i Austrii nie udzielały schronienia polskim wygnańcom. Przyjmowały ich: Francja, Anglia i Belgia. Rząd Ludwika Filipa patrzył wprawdzie niechętnym okiem na przybyszów, widząc w nich element rewolucyjny, ale licząc się z opinią publiczną przyznał im czasowy zasiłek. Ów tzw. żołd emigracyjny, zróżnicowany zależnie od rangi, zapewniał tylko najskromniejsze utrzymanie i wiązał się z dokuczliwą, policyjną kontrolą. Zrazu trzymano oficerów polskich w dużych kilkutysięcznych „zakładach” (głównie w Avignon i Besanon); potem rozmieszczono ich niewielkimi grupkami po miasteczkach prowincjonalnych, utrudniając im skupienie się w Paryżu. Rządy angielski i belgijski przyznały Polakom zasiłki nieco później i w mniejszym zakresie; do Stanów Zjednoczonych wpuszczano ich bez przeszkód, nie udzielając im jednak żadnej pomocy.
Pierwsza fala uchodźców odpłynęła do Francji zimą 1831/1832 r. W 1833 r. wydalono na Zachód resztę emigrantów z Galicji, w 1836 z Krakowa. W następnych latach trwał nadal odpływ z kraju ludzi zbiegających przed więzieniem lub wojskiem albo szukający pola swobodnej działalności umysłowej. W tymże czasie przerzedzała emigrację wysoka, zwłaszcza z początku, śmiertelność. Ogółem wzięło udział w emigracji do końca lat trzydziestych ponad 10 tys. osób, stale jednak przebywało na Zachodzie 8-9 tys., z nich znaczna większość we Francji (ok.6000), w pozostałych: Wielkiej Brytanii ok.700, Szwajcarii ok.600, USA ok.400, Belgii ok.200, Imperium Osmańskim ok.100. Skład tego środowiska był różnorodny: od znakomitości narodowych – polityków, generałów, poetów i artystów – aż do oficerów zawodowych niższej rangi, do średniej szlachty, która rzuciła swe majątki, do studentów, do szeregowych żołnierzy rzemieślniczego i chłopskiego pochodzenia. Emigranci z ziemiaństwa otrzymywali z domu znaczne niekiedy zasiłki. Młodsze, zdolniejsze, zaradniejsze jednostki zdobyły sobie zawód, głównie jaki inżynierowie i lekarze; inni żenili się na obczyźnie; jedni i drudzy wsiąkali w obce środowisko, w którym dochodzili niekiedy do znaczących stanowisk. Liczniejsi cierpieli poniewierkę jako niewykwalifikowani robotnicy albo ochotnicy francuskiej Legii Cudzoziemskiej (w Algierii). pozostał jednak spory odsetek wychodźców, który nie zdołał lub nie chciał się aklimatyzować, a korzystając z żołdu lub zasiłków mógł poświęcić się życiu politycznemu.
Z czasem, gdy po 1848r., a zwłaszcza po 1863, napływać zaczęły na Zachód nowe fale wychodźców politycznych, emigrację listopadową zaczęto nazywać „Wielką”, w odróżnieniu od późniejszych, mniej licznych i mniej znakomitych. W istocie żadne z polskich środowisk wychodźczych nie wywarło wcześniej ani potem tak potężnego wpływu na losy narodu.
Pierwsze komitety emigracyjne
Poszczególne ugrupowania czynne w powstaniu listopadowym starały się wysunąć na czoło emigracji. Kilku działaczy z partii kaliskiej już w listopadzie 1831 r. zawiązało w Paryżu Komitet Tymczasowy Emigracji Polskiej. Ale już po kilku tygodniach grupa byłych „klubistów” – członków Towarzystwa Patriotycznego, obaliła tę władzę, zarzucając jej polityczną bezbarwność i utworzyła Komitet Narodowy Polski. „Kaliszanie” emigracyjni związali się w następnych latach z obozem Czartoryskiego.
Na czele Komitetu Narodowego stanął Lelewel, cieszący się największym autorytetem zarówno wśród lewicy polskiej, jak i u francuskiej „partii ruchu”, która udzielała jego pracom też finansowego poparcia. Lelewel pragnął powiązać sprawę polską z ruchami rewolucyjnymi w Europie, zwracał się też w imieniu Komitetu z odezwami do różnych narodów świata, poufnie zaś szukał porozumienia z najsilniejszą podówczas międzynarodową organizacją rewolucyjną, Węglarstwem Demokratycznym. Była to organizacja tajna, o programie burżuazyjno-demokratycznym, stawiająca sobie za cel obalenie rządów monarchicznych w Europie. Naczelną władzą węglarstwa, Najwyższym Namiotem Świata, kierował z Paryża Filippo Buonarroti. W porozumieniu z nim Komitet Lelewela podejmował przygotowania do wznowienia walki zbrojnej w Polsce. Będąc sam demokratą z przekonań Lelewel ociągał się jednak z podejmowaniem w Komitecie decyzji programowych; obawiał się rozłamu w emigracji, którą utrzymać chciał pod swoim wpływem. Tymczasem Ogół paryski, grupujący wszystkich rodaków zjeżdżających do stolicy Francji, rozbrzmiewał od politycznych sporów. Na zebraniach w tzw. Taranie (lokal przy ul. Taranne) domagano się od Lelewela bliższego określenia zasad emigracji. Już w marcu 1832r. doszło na tym tle do rozłamu. Grupa kilkunastu „klubistów” z Krępowieckim, Gurowskim, Pułaskim, Janowskim, Płużańskim i innymi wystąpiła z Komitetu i z Ogółu, po czym zawiązała Towarzystwo Demokratyczne Polskie (TDP). Przyświecała im zasada, że wszelka akcja polityczna skupiać powinna ludzi jednomyślnych co do programu i co do sposobu przyszłego urządzenia Polski. Pierwszy Manifest Towarzystwa potępiał szlacheckie kierownictwo ostatniego powstania, głosił zniesienie stanów, domagał się wolności i ziemi dla chłopów, mówił nawet ogólnikowo o „wspólnej dla wszystkich ziemi i jej owocach”.
Ogromna większość wychodźców, skupiona w „zakładach” na prowincji, nie miała jeszcze wtedy na te sprawy jasno określonych poglądów. Prowadzili wśród nich agitację wysłańcy różnych obozów. Adam Czartoryski odnawiał dawne znajomości w sferach rządowych Londynu i Paryża, a spodziewając się wojny europejskiej chciał utrzymać emigrantów pod bronią jako posłuszne, a nie politykujące narzędzie we własnym ręku. Zabiegał więc o utworzenie legionu polskiego we Francji, a gdy ta koncepcja upadła, o zatrudnienie wojskowe Polaków w Algierii, w Portugalii, w Egipcie, w Belgii, gdzie by się tylko dało. Do władzy nad żołnierską i oficerską rzeszą pretendowali również wyżsi oficerowie, pogardliwie zwani „patrontaszami”. Ostatni wódz naczelny z 1831 r., gen. Rybiński, jeszcze w dwadzieścia i więcej lat po swojej kapitulacji poczuwał się do reprezentowania sprawy polskiej. Z podobnymi aspiracjami występowali i niektórzy członkowie sejmu. Powoływali się oni na uchwałę sejmową z 1831 r., która upoważniała izby do wznowienia obrad na wychodźstwie, jeśli tylko zbierze się 33 posłów i senatorów. Zabiegano więc przez długie lata o zwołanie tego „kompletu”, zawsze na próżno, posłowie bowiem dzielili się na frakcje, zatem ta z nich, która obawiała się znaleźć w mniejszości, nie zjawiała się po prostu na obradach. Wielu emigrantów wyobrażało sobie, że zjednoczyć emigrację trzeba w sposób demokratyczny, w drodze wyborów. Już w 1832 r. powołano w ten sposób do życia Komitet Emigracji Polskiej z popularnym gen. Dwernickim na czele. Próby podobne ponawiano jeszcze wielokrotnie, zawsze z niewielkim pożytkiem. Nie wszystkim emigrantom chciało się głosować, nie wszyscy wybrańcy chcieli zasiadać razem, komitety z wyboru nie zdobyły sobie autorytetu. W ciągu niewielu lat stało się jasne, że ogół emigracji żadnych dawnych autorytetów słuchać nie będzie, że w szczególności nie da się zapędzić do służby wojskowej pod czyim bądź obcym sztandarem. Wychodźcy politycznie aktywni mieli grupować się na nowych zasadach, według swych przekonań i programów. W połowie lat trzydziestych doszło do skrystalizowania się na emigracji czterech głównych politycznych tendencji.
Czartoryszczycy
Prawe skrzydło zajmował obóz Czartoryskiego. Skupiał on większość dygnitarzy powstańczych, wyższych oficerów i zamożnego ziemiaństwa, ale też wielu przeciętnych wychodźców, którym imponowały stosunki księcia lub którzy szukali u niego protekcji. Czartoryszczycy przeszli na emigracji ewolucję w kierunku liberalnym: uznawali obecnie potrzebę zniesienia pańszczyzny, a może i stopniowego uwłaszczenia, godzili się na równouprawnienie ze szlachtą zamożnego mieszczaństwa. Nawiązując do tradycji 3 Maja zmierzali do monarchii konstytucyjnej opartej, na wzór francuski, na cenzusie majątkowym. Na emigracji jednak trzymali się zasady autorytetu, twierdząc, że powstanie listopadowe pogrążył brak silnej władzy. Książę Adam był „naczelnikiem”, a jego zwolennicy byli mu winni ślepe posłuszeństwo. Rozmyślnie też odsuwali na plan dalszy, na czas po zwycięstwie, dyskusje światopoglądowe; odnośna zasada brzmiała: „Pierwej być, a potem jak być”. W ten sposób zorganizowany został w 1833 r. Związek Jedności Narodowej, skomplikowana budowla o pięciu stopniach wtajemniczenia, z odgórnie mianowanymi władzami. Związek się nie rozkrzewił, chociaż udzielił mu swego poparcia gorący patriota i niedawny rewolucjonista, Maurycy Mochnacki. W cyklu „Listów auxerskich” (wydanych imieniem zakładu w Auxerre) Mochnacki wzywał rodaków do skupienia się przy ks. Adamie jako najwłaściwszym wodzu przyszłej insurekcji. Rychła śmierć Mochnackiego (1834) przerwała tę współpracę, która, jak się zdaje, nie byłaby przetrwała chwili próby.
Sprzeczność wewnętrzna obozu Czartoryskiego (od lat czterdziestych zwanego Hotelem Lambert, od rezydencji paryskiej ks. Adama) brała się stąd, że zmierzał on do insurekcji zbrojnej i do reform, mógł zaś znaleźć w kraju poparcie tylko wśród zamożnego ziemiaństwa, które bała się insurekcji i ociągało się z reformami. Podkreślał też ów obóz przywiązanie do katolicyzmu, nie znajdując poparcia w Rzymie, gdzie nie uznawano praw Polski do niepodległości. Dyplomatyczne zabiegi ks. Adama stawiały sobie za cel odzyskanie Polski przedrozbiorowej, ale jako punkt wyjścia brały pogwałcony przez Rosję traktat wiedeński, czyli malutkie Królestwo Kongresowe. Lewica polska potępiała ks. Adama za zdradę interesów narodu, odciąganie go od działań rewolucyjnych. W 1834 r. prawie 3 tys. wychodźców podpisało protest przeciw polityce Czartoryskiego, piętnując go jako „nieprzyjaciela emigracji polskiej”.
Mimo rozległych stosunków materialnych obóz Czartoryskiego pozostawał więc stosunkowo wąską koterią. Grupa młodych jego zwolenników, z Januszem Woroniczem na czele, oświadczyła i schyłku lat trzydziestych, że uważa ks. Adama za polskiego „króla de facto”. Publicznie ks. Adam nie przyjął do wiadomości tek deklaracji, ale też się od niej nie odciął, co naraziło go tylko na śmieszność. Szersze możliwości działania miał Czartoryski na polu dyplomacji. Na emigracji i w kraju wpływ jego pozostał nieznaczny.
Leleweliści
Centrowe, stosunkowo liczne środowiska emigracyjne pozostały wierne tradycji powstania listopadowego, tj. idei szlacheckiego rewolucjonizmu. Sprzymierzyć się z ludami, nie z rządami, w imię hasła: „Za naszą i waszą wolność”, pozyskać lud dla sprawy narodowej, nie odtrącając posiadającej szlachty – to były najbardziej znamienne cechy tego nurtu. Główną osobistością pozostawał tu zawsze Lelewel. Jego koncepcje historiozoficzne, głoszona przezeń teoria o pierwotnym „gminowładztwie” polskim oddziaływały także na lewicę. W codziennej praktyce jednak Lelewel nie chciał się wiązać z demokratami. W 1833 r. kategorycznie wypowiedział się przeciw pańszczyźnie, ale wahał się co do sformułowania, jak ma wyglądać przyszły ustrój wsi. Chciał w każdym razie uniknąć takiego stawiania sprawy, które by wyłączyło szlachtę poza obręb ruchu narodowego.
Pamiętamy, że w 1832r. Lelewel przygotowywał nowe powstanie w Polsce w porozumieniu z węglarstwem międzynarodowym. Tymczasem jednak w stosunkach z Namiotem Powszechnym uprzedzili go demokraci, Krępowiecki zaś stanął na czele Namiotu Narodowego Polskiego. Poszczególni emigranci polscy angażowali się w rewolucyjnych wystąpieniach węglarzy w Paryżu i Lyonie. W związku z tym policja francuska rozwiązała Komitet Narodowy, Lelewel zaś został wydalony z Paryża, a wkrótce potem i z Francji. Na miejsce Komitetu Lelewel powołał do życia tajną organizację pod nazwą Zemsta Ludu. Miała ona pokierować walką partyzancką w kraju; na jej czele stanął płk Zaliwski.
Na wiosnę 1833 r. zapowiadano wystąpienia zbrojne we Francji, Włoszech, Niemczech i Polsce. Wszystkie one zawiodły, siły rewolucyjne okazały się za słabe. Naczelna władza węglarska, Najwyższy Namiot Powszechny, w ostatniej chwili odmówiła sankcji tym przedsięwzięciom. Partyzantka Zaliwskiego nie znalazła poparcia w Polsce. Zamach podjęty we Frankfurcie nad Menem został stłumiony po paru godzinach. Jednakże na wieść o wypadkach frankfurckich węglarze polscy z zakładu Besanon, Karol Stolzman i Ludwik Oborski, poderwali do wymarszu 500 uczestników. Przekroczywszy granicę Francji dowiedzieli się, że nie mają po co iść dalej. Znaleźli więc na krótki czas schronienie w Szwajcarii, gdzie skupiało się wtedy wielu politycznych wychodźców z Włoch i Niemiec.
Z włoskich wychodźców najwybitniejszy był Giuseppe Mazzini, twórca organizacji Giovine Italia (Młode Włochy). Stawiał on sobie za cel zjednoczenie Italii siłami ludu – lud pojmował zresztą szeroko jako ogół obywateli, z wyłączeniem reakcyjnej arystokracji i wyższego kleru. Mazzini nie precyzował też bliżej, podobnie jak leleweliści, programu reform społecznych. To ułatwiło wzajemne zbliżenie, tym bardziej, że Mazzini powstawał przeciwko roszczeniom Najwyższego Namiotu Świata i głosił, że walczące o wolność narody winny współpracować na stopie zupełnej równości. W istocie zmierzał do wyrwania z rąk Francuzów steru rewolucyjnej Międzynarodówki; do przymierza zaś z Polakami przywiązywał szczególną wagę, licząc, że za ich pośrednictwem pozyska sobie Słowian austriackich i tak przyśpieszy rozkład monarchii habsburskiej.
Na początku 1834 r. paruset Polaków ze Szwajcarii wzięło udział w wyprawie zbrojnej do Sabaudii, inicjowanej przez Mazziniego, która zresztą zakończyła się fiaskiem. W parę miesięcy potem przedstawiciele emigracji włoskiej, niemieckiej i polskiej podpisali w Bernie akt zawiązania Młodej Europy – sojuszu trzech narodów, postanawiających wspólnymi siłami wybić się na wolność. W ślad za tym polscy uczestnicy tego aktu, Stolzman, Nowosielski i Gordaszewski, zawiązali na wzór Młodych Włoch – Młodą Polskę. W następstwie kierownictwo jej objął Lelewel.
Młoda Polska była organizacją kadrową i na pół jawną(jawne istnienie, tajne uczestnictwo). Zmierzała do opanowania kierownictwa wszystkich ugrupowań lewicowych emigracji, a następnie do pokierowania konspiracją w kraju. Wyznawała zasady republikańskie i demokratyczne, nie określając bliżej programu reform społecznych. Niektórzy jej członkowie, np. Szymon Konarski, współredaktor pisma „Północ”, wypowiadali się ze odebraniem majątków tej części szlachty, która nie weźmie udziału w powstaniu. W dobie największego rozrostu Młoda Polska liczyła 142 członków, zrzeszonych w 39 „gminach”. Nie udało się jej podporządkować sobie emigracji, w szczególności Towarzystwo Demokratyczne uchyliło się od współpracy z Młodą Polską. W 1835 r. najdzielniejsi członkowie organizacji, z Tadeuszem Żabickim, Szymonem Konarskim i braćmi Zaleskimi wyruszyli jako emisariusze do kraju. Na okres paru lat stanęli też na czele konspiracji krajowej; tym samym jednak osłabła aktywność Młodej Polski na emigracji.
W 1836 r. gen. Dwernicki podjął jeszcze jedną próbę połączenia centrowych i lewicowych elementów wychodźstwa pod nową firmą: Konfederacji Narodu Polskiego. Założyciele jej deklarowali, iż sejm po wyzwoleniu winien uwłaszczyć chłopów, oni zaś sami, jako właściciele dóbr w Polsce, zrzekali się z tego tytułu wszelkiego wynagrodzenia. Młoda Polska przystąpiła do Konfederacji w nadziei, że nią pokieruje. Organizacja nie rozwinęła się, a jej przywódcy zostali wydaleni z Francji. Po 1838 r. działalność Młodej Polski zamarła całkowicie, chociaż niektórzy jej członkowie, jak Stolzman i Dybowski, przebywający w Londynie, współdziałali i nadal z Mazzinim.
W następnych latach wielokrotnie jeszcze podejmowano próby jednoczenia emigracji na płaszczyźnie tradycji szlachecko-rewolucyjnych. Coraz wyraźniej próby te nosiły charakter „półśrodkowy” (centrowy), odcinając się zarówno od arystokratów, jak i demokratów. Szukały one z reguły patronatu Lelewela, który jednak przebywał na uboczu, w Brukseli, faktycznymi zaś kierownikami byli zmieniający się często działacze, głównie secesjoniści z innych obozów. Zjednoczenie Emigracji Polskiej, organizowane począwszy od 1837 r., skupiało w latach czterdziestych parę tysięcy członków. Ale przeważnie był to element bierny i niezdecydowanych przekonań. Wyrazem bezsilności tej organizacji był fakt, że trzeba jej było aż 5 lat na wyłonienie z wyboru naczelnej władzy – trójosobowego Komitetu Narodowego (Lelewel, Zwierkowski, Odynecki). W 1845 r. ster organizacji, która stopniała do kilkuset członków, objął Stanisław Worcell. Władza Zjednoczenia wydawała odezwy i okólniki, ale mała kto się z nią liczył. Gubiąca się w ogólnikach ideologia „półśrodkowców” straciła na emigracji siłę atrakcyjną.
Charakter ugrupowania
- Konserwatyści
- Demokraci
Organizacja
- Nieformalne stowarzyszenie wokół księcia Adama Czartoryskiego zwane od jego siedziby w Paryżu Hotelem Lambert
- Różne komitety i związki tworzone przez Joachima Lelewela oraz bardziej trwałe Towarzystwo Demokratyczne Polskie
Przyczyny upadku powstania
- Przewaga Rosji, brak pomocy innych mocarstw, stabilność porządku europejskiego wykluczająca polską niepodległość
- Nieporuszenie ludu, brak reform wyzwalających chłopów, niezastosowanie radykalnych metod prowadzenia wojny, niechęć generalicji do walki
W jaki sposób można wywalczyć niepodległość?
- Wojna europejska, w jej ramach konflikt między zaborcami
- Powstanie całego narodu przy poparciu innych ludów
Jaka ma być odrodzona Polska?
- Monarchia konstytucyjna z zachowaniem dominującej pozycji szlachty
- Republika, obywatele równi, żadnych przywilejów dla bogatych
Jaką działalnością wyzwolić kraj?
- Przypomnienie o sprawie polskiej na forum międzynarodowym
- Emisariusze, tworzenie organizacji spiskowych
Czołowe postacie
Adam Czartoryski, J. Lelewel, M. Mochnacki, T. Krępowiecki, W. Heltman, L. Mierosławski
Sojusznicy
Anglia, Francja, Turcja, „Europa rządów” Rewolucjoniści, „Europa ludów”
Życie umysłowe emigracji
Dyskusje ideologiczne, starania dyplomacji, wyprawy emisariuszy – na tym jeszcze nie wyczerpywała się rola emigracji w ówczesnym życiu narodu. Może jeszcze ważniejsze od tych robót politycznych było umysłowe i duchowe oddziaływanie na kraj.
Podczas gdy w trzech zaborach nie wolno było wymówić i wydrukować słowa „Ojczyzna”, emigracja rozporządzała pełną swobodą słowa i szeroko z niej korzystała. Wydawała dziesiątki czasopism, setki książek, tysiące broszur i ulotek. Dużo tej literatury docierało potajemnie do kraju, mimo że za kolportaż i przechowywanie jej spotkało niejednego więzienie i zesłanie. Przede wszystkim więc chłonął kraj poezję romantyczną, a zwłaszcza te jej arcydzieła, w których zawierał się najpotężniejszy ładunek uczuć patriotycznych: Mickiewicza III część „Dziadów”, „Księgi pielgrzymstwa” i „Pana Tadeusza”, Słowackiego „Kordiana” i „Grób Agamemnona”, Krasińskiego „Irydiona” i „Przedświt”. Mesjanizm romantyków, wiara w odkupicielską wartość polskich poświęceń dla całego świata egzaltowała umysły i wzmacniała rewolucyjne nastroje. Szły następnie do kraju działa historyczne emigracji. Mochnacki u schyłku życia w swej świetnej „Historii powstania narodu polskiego w 1830-1831 r.” nakreślił przejmujący obraz zmarnowanych możliwości tego ruchu. Twórczość Lelewela ujmowała całość dziejów Polski, uczyła zainteresowania dolą i rolą ludu na przestrzeni stuleci, mówiła o pierwotnym gminowładztwie polskim, o tym jak magnaci i jezuici doprowadzili Rzeczpospolitą do upadku i jak się ona odradzała wraz z nawrotem do demokracji.” Potocznym sposobem” opowiedziana przez Lelewela „Historia Polski” kształtować miała umysły kilku pokoleń młodzieży.
Elita umysłowa emigracji żyła w kontakcie z najwybitniejszymi umysłami epoki czerpiąc od nich i przyswajając sobie to, co odpowiadało jej własnym przekonaniom i skłonnościom. Ekonomiczne koncepcje saint-simonistów, chrześcijański socjalizm Bucheza, utopijno-komunistyczne pomysły Buonarrotiego i Cabeta w różny sposób adaptowali Bohdan Jański, Ludwik Królikowski, Jan Czyński oraz działacze gromad. Polscy przyjaciele Mazziniego zapożyczali od niego koncepcję ludowej wojny partyzanckiej, którą rozwinął Stolzman w dziele pt. „Partyzantka”. Na przeciwległym skrzydle politycznym grupa przyjaciół Jańskiego i Mickiewicza, zapatrzona w odradzający się katolicyzm francuski, podejmowała pracę nad „nawróceniem” emigracji. Kilku spośród nich (Hieronim Kajsiewicz, Aleksander Jełowicki i in.) zostało księżmi i w 1842 r. zawiązało w Rzymie zakon zmartwychwstańców. Głosili oni zmartwychwstanie narodu przez wiarę i posłuszeństwo bezwzględne Kościołowi; tym samym przeciwstawiali się każdej próbie wyzwolenia Polski drogą rewolucyjną. Pod ich wpływem zaczął się wytwarzać w kraju, z poparciem arystokracji, obóz zwany ultramontańskim (ultra montes – aluzja do Rzymu, położonego za górami). W zakresie ideologii obóz ten przyczynił się do pogłębienia życia religijnego w Polsce; w zakresie politycznym stał się oparciem skrajnego konserwatyzmu.
Przedłużanie się politycznej tułaczki, zawód nadziei na powrót do kraju zwracały niektóre umysły ku wierze w cuda i w potęgę ziemską modlitwy. Gdy zaś „oficjalny” Kościół ignorował polskie pragnienia, nurt mistycyzmu znajdował sobie ujście poza jego obrębem. Stąd powodzenie Andrzeja Towiańskiego, przybyłego na emigrację szarlatana i wizjonera, który w latach 1841-1845 pociągnął za sobą gromadkę ślepych wyznawców, a wśród ludzi tak wybitnych jak Mickiewicz, Słowacki i Goszczyński. Towiańczycy odrzucali i potępiali wszelką aktywność polityczną, twierdząc, że natężeniem woli i siłą ducha podbiją świat, odrodzą Kościół i Polskę. Sekta, potępiona równie przez wszystkie obozy emigracji, pogrążyła się w wewnętrznych swarach i śmiesznostkach. Rewolucja 1848 r. oderwała od niej ludzi najczynniejszych, wśród nich Mickiewicza.
Polityczne i umysłowe życie emigracji oddziaływało na kraj, podtrzymywało jego patriotyzm i przyspieszało jego ewolucję ideologiczną. Błędne byłoby jednak twierdzenie, że emigracja kierowała krajem, że narzucała mu teorie i poglądy wyuczone na Zachodzie. Wręcz przeciwnie: ogół emigrantów wychował się przecież w Polsce i nadal żył na obczyźnie problemami kraju. Problemy te to likwidacja ustroju feudalnego, to przyszła walka o niepodległość. Około tych spraw obracała się cała twórczość emigracyjna, niezależnie od politycznej tendencji. Programy i ideologie kształtujące się na obczyźnie o tyle tylko miały sens i wartość, o ile znajdowały się w kraju środowiskowo gotowe wcielać je w życie.