Czy J. Kochanowski był wierny zasadzie humanistów: "Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce"?
Czy Jan Kochanowski był wierny zasadzie humanistów: „Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce”?
Jan Kochanowski był wierny zasadzie humanistów: „Nic co ludzkie nie jest mi obce” – co przejawia się w jego twórczości.
Poeta popierał szczęśliwe życie na łonie natury. Widać to w utworze pt. „Pieśń świętojańska o sobótce”. Już w pierwszym wersecie zachwala wieś, słowami: „Wsi spokojna, wsi wesoła”. Pokazuje radość z rodzinnej pracy, pomaganiu sobie nawzajem, wspólnego odpoczynku po pracowitym dniu, która towarzyszyła autorowi w spędzaniu czasu w Czarnolesie.
W utworze „Może kto ręką sławy dostać w boju…” pisze o żonach. Owa postać znajdująca się w życiu każdego męża pomaga jemu, ozdabia i daje „pociechy osobne”. Moją argumentację popierają słowa: „Lecz jeśli żona męża nie ozdobi, Mąż próżno robi.”. Ale przewiduje także inną możliwość. O złej żonie wypowiada się tak: „(…), ale zły towarzysz Odejmie wszystko, że troski w pół wieka Zgryzą człowieka.”.
Każdemu znane jest cierpienie. Jan Kochanowski opisuje je w XIX „Trenach”. Mistrz po śmierci swej kochanej córeczki – Urszulki odczuwa kolejno: ból, bunt i akceptację, która nadchodzi z upływem czasu. Opisuje talent i usposobienie dziewczynki. Dzięki kontrastowi pokazuje dom z nią pełen radości i bez niej smutny i cichy.
A oto kolejny argument potwierdzający moją tezę. Przykładem mogą być fraszki. Śmiech i pouczenie towarzyszy tym utworom, które podkreślają wady i zalety człowieka. Jedną z takich utworów jest „O doktorze Hiszpanie”. Krytykuje on pijaństwo. Zaś ludzi wystawiających wiarę na pokaz, opisuje we fraszce „Na nabożną”.
Nic co ludzkie nie było poecie obce. Życie w Czarnolesie, śmierć Urszulki oraz ludzkie wady to argumenty, na których opierał się pisząc swoje utwory.