"Legenda o Bazyliszku".

Dawno temu, w Warszawie w kuźni płatnerskiej ,której właścicielem był niejaki pan Marcin Gąbka robota wrzała, a wrzała. Pan Marcin miał dwójkę dzieci - Hankę i Maćka. Przyszły dzieci do ojca z prośbą:
- Tatku, a czy moglibyśmy iść dziś na rynek?
- No właśnie! Bo tam Jarmark przyjechał! -wykrzyknął Maciek.
Po chwili namysłu zapracowany ojciec odrzekł
- Zgoda, ale musicie wrócić przed zmierzchem.
- Na pewno wrócimy! - powiedziała Hanka wybiegając z izby.
Pan Gąbka polerował zbroje, i miecze, gdy pod czas tego dzieci bawiły się jak nigdy przedtem.
Zrobiło się ciemniej i zaczął zapadać zmrok. Pan Marcin zaczął sie zamartwiać. Zaniepokojony wyszedł na schody izby i począ wołać imiona dzieci. Już przestraszony wyszedł szukać Maćka i Hani. Nagle zobaczył, że w piwnicy jego brata świecą się światła. Myślał, że dzieci zgubiły się i schowały się w piwnicy wujka. Wszedłwszy usłyszał podobne do piania koguta odgłosy i tylko lekko wychylił się przed ścianę i . . . ujżał wielkiego koguta o tak barwnych i połyskujących piórach, że słowa nie są wstanie tego wyrazić. Wtedy przypomniała się panu Marcinowi legenda o Bazyliszku, że jak to mu spojży w oczy to się w kamień zamienia. rozejrzał się po pomiesczeniu i w rogu zobaczył - Maćka i Hankę. Wybiegł czym prędzej by ten go nie zauważył. Myślał, myślał jak by tu dzieci z kamienia w życie przywrócić. Przypomniał sobie sposób -skoro Bazyliszek obraca w kamiewń wszystko co ujży to siebie też może. Pobiegł czym prędzej do domu po świeżo wypolerowaną zbroję.Założył ją w raz z chełmem i poszedł ku piwnicy. Bazyliszek usłyszał, że coś się gramoli. Podszedł i rzucił swoje magiczne spojrzenie. Niestety ujżał siebie, a że był na tyle głupi i nie wiedział, że to on obrócił w kamień siebie. Wszystko co przez niego zkamieniało wróciło do życia. Przestraszone dzieci wpadły w ramiona ojca tłumacząc mu, że jarmark oferował niespodziankę dla widzów w piwnicy i jak to one zostałe osłupiałe przez tego ,,potwora' mówił Maciek. To była przestroga dla nich i dla nas, by nie ufać nieznajomym.

Dodaj swoją odpowiedź