Dawno dawno temu,kiedy lasy poruszały się nie tylko przy podmuchu wiatru,zwierzęta leśne rozmawiały w języku nam znanym,a chmury płynęły po błękicie nieba roznosząc cień tak upragniony przez wszystkich mieszkańców. Na zachodnim brzegu rzeki przebywało niewielkie stworzonko,bardzo smutne z oczami wlepionymi w spokojny nurt wody. Katrys,tak się nazywała bowiem jego rasa. Długie ręce porośnięte były gęstym włosiem a stopy długie i mocne,które mogły unieść ciężar żarowej skały. -Witaj Katrysowy niziołku-odezwał się głos płynącej rzeki-czemuż się smucisz? -Widziały moje oczy złe moce,które opanowały ludzi na wzgórzu,rzeczy które nie powinny się wydarzyć. -Idź tam i ujawnij się złotowłosej królewnie,pani dobrej i miłej-woda lekko zafalowała-lecz tylko przy pełni księżyca. Niziołek wyruszył w drogę,nadal minę miał posepną i smucił się strasznie,bowiem bardzo lubił ludzi z wzgórza. Słońce zaszło za szczyty skalne,a gwiazdy powoli zaczęły pokazywać się na granatowym niebie.Katrys stanoł nieopodal murów miejskich,rozmyślając jak się przedostać do środka. -Chodź ze mną-odwzwała się mała mysz,która zatrzymała się koło jego bosych stóp-wiem jak dostać się za mur,który skrywa tajemnice. Ruszyli pośpiesznie w stronę najjaśniejszej gwiazdy,która tylko jak ich spostrzegła,zaczęła spadać zostawiając na granatowym niebie błękitną smuge.Uderzyła o ziemię wydając ciche pstryknięcie i wzniecajac drobny świetlisty pył który spłynoł na niziołka.Jego figura zaczęła rosnąć,ręce wydłuży się a twarz przybrała szlachetny wyraz. -Masz mało czasu-pisneła mała myszka,nakazując aby ruszył w strone bramy-czar trwa póki serce jest czyste i niczym nie skażone. Katrys swą teraz wielką pięścią załomotał w bramę,która jękneła i powoli otworzyła przejście,ukazując straszny widok. Niegdyś wszystko tu było radosne i miłe dla oka teraz stało się szpetne i posępne. Przemierzył aleje uschnietych ledwo dychajacych drzew i stanoł na dziedzińcu. -Kim że jesteś i czego chcesz?-odezwał się chrapliwy głos-nigdy cie nie widziałam.Opowiedz coś o sobie,bym cie poznała a może wtedy pozwolę ci usiąść przy mym stole. Kobieta ubrana w szaty o seledynowym kolorze,powoli schodek po schodku,kierowała się w stronę niziołka.Twarz miała starą pomarszczoną, włosy szare,dłonie kościste a palce długie. -Mów że czego chcesz-wrzasneła,a wiatr zachuczał złowrogo-chyba żeś niemowa? -Nie poznajesz mnie,Sytronio-odezwał się niziołek-swojego przyjaciela,nie poznajesz. Księżyc,schował się za chmury,tak że żaden jego promień nie zdołał się przebić przez obłoki.Pociemniało a z nieba poleciały krople deszczu. Śpiew doleciał uszu niziołka,cudowny i błogi. "Zajrzyj do kieszeni,szkatułka w niej tam jest,a w środku coś co kochasz,coś co w lód zmieniło się.Przyciśnij je do piersi,niech zła nadejdzie kres,uwolnisz wnet dziewczynę co wiedźmą stała sie" Niziołek czym prędzej zabrał się do działania bowiem deszcz był lodowaty i czuł zmianę która w nim zachodzi.Czar przestawał działać. Zziebniety i przemoczony uniósł kryształ do piersi.Wiedzma zaczęła krzyczeć przeraźliwie i wić się.Błysneło ,zachuczało i wszystkie gwiazdy które były na niebie zaczęły spadać. Z nocy powstał dzień i wszystko rozkwitło na nowo.Ludzie ze wzgórza tłumnie pojawili się na dziedzińcu,zaczęli śpiewać i bawić się w najlepsze.Wiedzma została odmieniona. Znowu stała się piękną zlotowłosą królewną,a Karius spełnił swoje przeznaczenie i zamieszkał razem z ludźmi z wzgórza.
Napisz wymyśloną przez siebie baśń, w której zamieścisz wszystkie cechy tego gatunku. Pamiętaj o estetyce oraz akapitach.
POMOCY!
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź