"Lalka" - streszczenie.
LALKA JAKO POWIEŚĆ DOJRZAŁEGO REALIZMU
1. Tytuł utworu Bolesława Prusa
a) utwór powstał w latach 1877-1878 i drukowany był odcinkach w latach 1877-1879 w „Kurierze Codziennym” początkowo miał mieć tytuł „Trzy pokolenia” sugerujący pokazanie w powieści pokolenia romantyków, przełomowego pokolenia romantycznego i pozytywistycznego oraz pokolenia typowo pozytywistycznego – tak się jednak nie stało, powieść zyskała tytuł „Lalki” po przeczytaniu przez Prusa (Andrzeja Głowackiego) artykułu o rzeczywistym procesie o kradzież lalki, jaki miał miejsce w Wiedniu. Wydarzenie to na zasadzie epizodu Prus umieszcza w swojej powieści. Tytuł kojarzy się również z tytułową bohaterką – Izabelą Łęcką, której zachowanie przypomina piękną i bezduszną porcelanową figurkę.
Tematem powieści jak sam Prus określił jest przedstawienie polskich idealistów na tle społecznego rozkładu. Idealiści to według autora ludzie o określonej postawie wobec życia, dążący do celów wielkich i wzniosłych bez uwzględnienia możliwości społecznych, to ich dotyczy „rozkład społeczny”, wierzą w wielkość swoich idei, ale działają w pustce – nie znajdują zrozumienia w otoczeniu, ich ideały, wartości przekonania nie maja w społeczeństwie szans realizacji, nie ma w nim dla nich miejsca.
Lalka ukazuje trzy typy idealistów będących przedstawicielami trzech pokoleń reprezentujących różne postawy i żyjących na przełomie dwóch epok – romantyzmu i pozytywizmu oraz na przełomie zanikającego feudalizmu i rodzącego się kapitalizmu. Autor przedstawił do czego zmierza w naszym kraju praca najwybitniejszych jednostek w rozkładającym się i rozbitym społeczeństwie.
b) tło historyczne utworu
- akcja bieżąca to lata 1877-1879
- historyczne retrospekcje: epoka napoleońska – koniec wieku XVIII, udział w walkach napoleońskich ojca Ignacego Rzeckiego, powstanie listopadowe 1830-1831 stryj Stanisława Wokulskiego – uczestnik, Wiosna Ludów 1949-1849 – powstanie węgierskie w którym uczestniczył Ignacy Rzecki i August Katz, powstanie styczniowe 1863 – Stanisław Wokulski
2. Lalka jako powieść realizmu krytycznego ujmuje rzeczywistość obiektywnie w sposób realistyczny, prawdziwy – zgodny z faktami i poddaje ją krytycznej ocenie.
DZIEJE STANISŁAWA WOKULSKIEGO – STRESZCZENIE UTWORU.
Na początku 1878 roku w renomowanej jadłodajni w Warszawie mieszczanie – Reklewski, Szprot i Węgrowicz – rozmawiają o różnych sprawach, m.in. o Wokulskim i jego sklepie. W chwili, gdy toczy się rozmowa, sklep „J. Mincel i S. Wokulski” prowadzi Ignacy Rzecki, pracujący w nim razem z subiektami Klejnem, Mraczewskim i Lisieckim. Rzecki mieszka przy sklepie razem z swoim psem Irem (ślepym na jedno oko) i pisze pamiętnik.
Na podstawie rozmowy mieszczan w jadłodajni oraz „Pamiętnika starego subiekta” poznajemy dawne dzieje Stanisława Wokulskiego.
Stanisław Wokulski urodził się przypuszczalnie w 1833 roku w zubożałej rodzinie szlacheckiej. W latach 1854-1861 pracował w winiarni Hopfera jako pomocnik kelnera i uczył się po nocach. Ojciec jego toczył proces o majątek po dziadku Stacha i krytykował syna za to, że wydaje ciężko zarobione pieniądze na podręczniki. Tłumaczył mu, że nauka nic mu nie da, ponieważ o pozycji i znaczeniu człowieka w świecie nie decyduje wiedza, lecz majątek ziemski: „Tracisz pieniądze na naukę, a mnie brakuje na proces […] żebyś był mądry, jak Salomon, póki jesteś w sklepie będą tobą pomiatali, chociażeś szlachcic, a twój dziadek z matki był kasztelanem. Ale jak wygram proces, jak wyniesiemy się na wieś […] wtedy dopiero przyznają, żeś ty szlachcic, równy innym.” Koledzy ze studiów dokuczają Wokulskiemu m.in. zabierają mu drobinę gdy ten schodzi do piwnicy a sam poszkodowany musi wydostać się własnymi rękoma, co czyni (jest to symbol wyciągnięcia się o własnych siłach z ruiny do bogactwa), ale nie odgrywa się na kolegach lecz odchodzi w spokoju aby opatrzyć zranioną rękę. Stach zbudował wówczas maszynę, która pompowała wodę z dołu do góry, profesor gimnazjum, który ją zobaczył orzekł, że jest on zdolny.
W 1861 roku Wokulski zrezygnował z pracy. Zamieszkał u Rzeckiego, a później rozpoczął studia w Szkole Głównej na wydziale Matematyczno – Fizycznym. Wciągnął się do pracy w konspiracji, a w 1863 roku przerwał studia i wziął udział w postaniu styczniowym. Aresztowany i zesłany na Syberię, znalazł się pod Irkuckiem. Tam uczył się nadal, ciesząc się szacunkiem wśród towarzystw naukowych, od których otrzymywał dyplomy i pochwały.
Powrócił z Syberii do Warszawy w 1870 roku jako prawie uczony. Tu, w Warszawie zaczął poszukiwać pracy. Kupcy nie chcieli mu jej dać, bo był uczonym, a uczeni – bo był kupcem. Po pół roku, dzięki pomocy Rzeckiego, został przyjęty do sklepu Małgorzaty Minclowej, z domu Pfeifer, wdowy po Janie Minclu, a w roku 1871 ożenił się z nią.
W 1875 roku Małgorzata zmarła, zostawiając mu sklep i trzydzieści tysięcy rubli gotówki. Zarzucono mu wówczas, że żyje kosztem oszczędności trzech pokoleń Minclów. Wokulski powrócił wówczas do nauki i być może zostałby przyrodnikiem, gdyby w pół roku po śmierci żony nie spotkał panny Izabeli Łęckiej. Zobaczył ją i po raz pierwszy w teatrze i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Doszedł wówczas do wniosku, że aby się do niej zbliżyć i zdobyć ją, musi mieć bardzo dużo pieniędzy. Toteż w 1877 roku wyjechał, z kapitałem trzydziestu tysięcy rubli, do Bułgarii, gdzie podczas wojny turecko-rosyjskiej wzbogacił się na dostawach żywności dla armii rosyjskiej (myśli o swojej gwieździe dla której tu wyjechał) i wrócił do Warszawy po ośmiu miesiącach z trzystu tysiącami rubli i gotowym planem zbliżenia się do panny Łęckiej. Teraz Wokulski robi wszystko aby zdobyć Izabelę.
Z „Pamiętnika starego subietka” poznajemy również losy samego autora pamiętników – Ignacego Rzeckiego. Ojciec Ignacego był żołnierzem napoleońskim, później woźnym w Komisji Spraw Wewnętrznych. W domu panowała bieda, ojciec ciągle toczył spory z siostrą o pomniki (popiersie napoleońskie) – siostra uważała, że ich miejsce powinny zastąpić krzyże. Ojciec Rzeckiego wysyłał często Ignacego do sklepu Mincla po znaczki i koperty, które ten następnie skleja. Po śmierci ojca Ignacego zaopiekowała się nim ciotka i oddała chłopaka na praktykę do sklepu kolonialno-galanteryjno-mydlarskiego starego Mincla, który zżył się z nim bardzo, chociaż na początku dostał nawet baty za to, iż wziął upadły na ziemię orzech i chciał go zjeść. W rodzinie Minclów panował porządek, zawsze punktualnie o dwunastej przychodziła Minclowa z koszykiem w którym znajdował się obiad a wszyscy odpowiadali (witali ją) po niemiecku. Po śmierci Mincla sklep otrzymali w spadku jego synowcy Franc i Jan i podzielili się spadkiem po połowie. Franc pozostał na miejscu z towarami kolonialnymi, a Jan przeniósł się na Krakowskie Przedmieście z towarami galanteryjno-mydlarskimi i ożenił się z Małgorzatą Pfeifer (która po śmierci Jana wyszła za Wokulskiego).
W 1848 roku Ignacy opuścił sklep i wraz z subiektem Augustem Katzem wziął udział w Wiośnie Ludów. Walczył na Węgrzech przeciwko Austrii i zdobył stopień oficerski. Podczas jednej z bitew przed kapitulacją August następuje jednego z rannych wrogów, który wypowiada zdanie, że Niemcy też są ludźmi. Po kapitulacji wojsk Katz nie wytrzymał przegranych bitew i trudu wędrówki – popełnia w nocy samobójstwo (strzela sobie w głowę). Rzecki natomiast tułał się po różnych krajach Europy i dopiero w 1853 roku powrócił do Warszawy, zostając subiektem w sklepie Jana Mincla (a następnie Stanisława Wokulskiego). Był i jest nadal wierny idei walki narodowowyzwoleńczej wpojonej mu przez oczekującego i wierzącego w Napoleona – ojca, który nawet budził syna w nocy aby go musztrować i szykować do walki o wolność u boku cesarza francuzów. W jego oczach Napoleon (jego potomek) miał dokonać przewrotu na świecie. Ignacy, tak jak przyrzekł kiedyś konającemu ojcu oczekuje jakiejś wielkiej ogólnoeuropejskiej wojny, która przyniesie wolność ujarzmionym narodom.
Wokulski tymczasem przybywając w zimną i pochmurną noc marcową przybywa do domu, który mieścił się w sklepie i pytany czy na świecie szykuje się wojna odpowiada, że nie. Wypowiada także słowa, że zawsze zwyciężają nie sprawiedliwi, lecz silni i to jest sprawiedliwość tego świata. Z jego przybycia zadowolony jest Ignacy, który po przygotowaniu wystawy na kolejny tydzień odpoczywał i rozmyślał o odpoczynku na wsi w ręku trzymając gitarę, którą w chwilach wolnych i sentymentalnych jak to wyciąga spod łóżka. Gdy zauważa – rozpoznaje, że tajemniczy gość to Wokulski proponuje mu węgrzyna i odpowiada na pytania o finanse (Wokulski prosi o księgę dłużników i cieszy się, że widnieje w niej nazwisko Łęckich). Potem Ignacy oprowadza go po sklepie w którym podobnie jak w sklepie Mincla jest ruchoma zabawka – pozytywka (u Mincla był to pajac ze sznurkami za, które pociągał co chwila stary Mincel).
Tomasz Łęcki, ojciec panny, nie mieszka w kamienicy, której jest właścicielem. Wynajmuje osiem pokoi dla siebie i córki, nie licząc mieszkania dla służby – kamerdynera Mikołaja, jego żony kucharki i służącej Anusi. Zmuszony jest do życia skromnego, nie odpowiadającego jego dotychczasowym przyzwyczajeniom. Dawniej prowadził bardzo wystawny tryb życia. Skoligacony z najlepszymi rodami arystokratycznymi, wyjeżdżał przed 1870 rokiem za granicę, przebywał na dworze francuskim, wiedeńskim i włoskim.
Teraz przebywa w Warszawie, nie ma pieniędzy, stracił już majątek, nawet posag córki wpisał do rejestru długów (resusy kupieckiej), co jest powodem iż zalotnicy panny Izabeli odsunęli się od niej a zostali trzej starzy i niezbyt interesujący (lecz młodzi i piękni zalotnicy pomyśleli, że to celowa zagrywka starego Łęckiego i że tak chce dowiedzieć się kto tak naprawdę kocha, postanowili więc, że nie będą się zbytnio angażować ani odsuwać od młodej i pięknej panny. Lecz Łęcki naprawdę nie ma pieniędzy i stracił cały majątek. Od miesiąca pieniądze na utrzymanie domu pożycza od kamerdynera, a od kilku dni na swoje wydatki wygrywa w karty od Wokulskiego, który specjalnie przegrywa aby zyskać przychylność ojca ukochanej, ale córka i obiekt wzdychań Wokulskiego jest niezadowolona z tego że ojciec w taki sposób zdobywa pieniądze i to jeszcze od kogo – zwykłego kupca. Tomasz uważa jednak, że zbliżenie się do kupców, ludzi interesu, może przywrócić mu dawną świetność i pozwolić wysunąć się na czoło arystokracji i dlatego godzi się na znajomość z Wokulskim. Wokulski pozornie pozornie bezinteresownie, stara się dopomóc panu Tomaszowi. Wykupuje srebrną zastawę Izabeli za pięć tysięcy rubli oraz – od wierzycieli – wszystkie weksle pana Łęckiego (które niszczy przy kobiecie, która informuje go o poczynaniach i miłostkach Izabeli, radzi mu, iż kobiety niezdobywa się miłością lecz siłą). Wokulski jest tak zakochany w Łęckiej, iż podczas pierwszej rozmowy po powrocie, gdy Ignacy oprowadzał go po sklepie zapytał o to co kupiła Izabela ten wskazał na portmonetkę, która jej się podobała, ale była dla niej za droga.
Zakochany w Izabeli zawiązuje spółkę do handlu ze Wschodem, czyniąc pana Łęckiego jej prezesem. Spacerując po ulicach Warszawy ogląda Powiśle. Widzi nędzne, parterowe domki, brudne szyby mieszkań, cuchnące śmietniki, zbiorniki wody i kalekich ludzi żyjących jak szczury, rozmyśla o tym co by się stało gdyby tu przyszedł nocą wie, że mógłby zginąć. Wokulski myśli jak mógłby zmienić te tereny na lepsze.
W Wielką Sobotę idzie do kościoła św. Józefa na Krakowskim Przedmieściu, by spotkać tam Izabelę, pomagającą zbierać datki na ubogich. Składa hojną ofiarę dla ubogich, którą specjalnie wysuwa na pierwsze miejsce. Robi to aby przypodobać się Izabeli. Tu zauważa biedną kobietę z dzieckiem i młodą czternastoletnia kobietę, która ze łzami w oczach modli się przy krzyżu. Wokulski postanawia jej pomóc, pyta ją po wyjściu z kościoła dlaczego, aż tak ochoczo się modliła, uzyskuje odpowiedź, że jest prostytutką i jest zmuszona do tego przez starą kobietę u której mieszka. Młoda dziewczyna modliła się o rychłą i jak najgorszą śmierć dla swojej ciemiężycielki. Wokulski w rozmowie dowiaduje się, że chciałaby zmienić zawód (Wokulski daje jej wybór – może szyć ubrania dla sióstr zakonnych albo nadal być prostytutką). Dziewczyna przyjmuje propozycję Wokulskiego i otrzymuje od niego kartkę z adresem zakonnic zaś Wokulski załatwia jej mieszkanie u Wysockiego. Pomaga też Wysockiemu, którego brat został przeniesiony do miejscowości oddalonej od jego ziemi, zaś Wysockiemu zdechł koń, Wokulski daje mu kartkę i pieniądze na nowego konia a bratu obiecuje pomóc.
W Niedzielę Wielkanocną udaje się na przyjęcie do hrabiny, ciotki Izabeli, która jeszcze kilka dni temu namawiała Izabelę do małżeństwa i mówiła o kupnie zastawy przez Wokulskiego (oburzyło to Izabelę, która poczuła, iż jej świat się rozpada jak budowla z kart). Na przyjęciu spotyka Łęckich i inne osobistości, poznaje prezesową Zasławską, która opowiada mu o swoje miłości i uczuci, jakie ją niegdyś łączyło z jego stryjem, lecz nierówność majątkowa i bariera przesądów stanowych nie pozwoliła im się połączyć w małżeństwie. Wiadomość o śmierci stryja Wokulskiego rozczula Zasławską a dodatkowa wiadomość o tym, że nie ma on nagrobka (zawstydza to Wokulskiego, widzi to Zasławska i prosi aby naprawił ten stan rzeczy, obiecuje, że odda mu pieniądze za tą usługę). Zauważa uczucie którym darzy Wokulski Izabelę i wypowiada słowa: „Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić miłość” i obiecuje mu pomóc. Zaczyna płakać co powoduje wielkie zdziwienie wśród arystokracji, która zaczyna rozmawiać tylko o Wokulskim, a sam obiekt zainteresowania próbuje odnaleźć Izabelę zanim odejdzie do domu. Znajduje ją w towarzystwie Juliana Ochockiego, który wychodzi z Wokulskim na spacer do łazienek gdzie obydwaj rozmawiają o miłości i nauce. Julian twierdzi, że najważniejsza dla niego jest nauka, jest zaabsorbowany osobą Wokulskiego – wie o jego wynalazku i sam wyraża chęć skonstruowania maszyny latającej, mówi, iż przyprawi ludzkości skrzydła.
Wokulski rozszerza sklep i przenosi go do pięciosalonowego lokalu, urządza uroczyste poświęcenie sklepu połączone z wystawnym przyjęciem dla stu pięćdziesięciu osób. Broni Żyda Szlangbauma, który jest atakowany przez innych subiektów. Dowiedziawszy się o zaplanowanej licytacji kamienicy Łęckich, Wokulski zleca jej kupno swojemu adwokatowi Szlangbaumowi, prosząc go, by wywindował cenę na sześćdziesiąt dziewięć tysięcy rubli i by dokonał kupna na swoje nazwisko. Dziwi to adwokata lecz zgadza się na to. Mówi, iż za kilka rubli może podbić cenę jeszcze wyżej.
Pragnąc być bliżej ukochanej Wokulski pnie się do arystokracji i przejmuje jej maniery oraz sposób bycia. Kupuje powóz i konie oraz klacz wyścigową, którą Krzeszowski musiał wystawić na licytację (żona nie chciała dać mu pieniędzy). Krzeszowski chce ją odkupić lecz to się mu nie udaje. Wokulski wie, że o tym, iż gdy zagra na nosie Krzeszowskiemu przypodoba się Izabeli. Wokulski wystawia klacz na wyścigach i wygrywa. Przed wyścigiem dał pieniądze dżokejowi, któremu kazał wgrać wyścig choćby klacz padła i a także stajennemu aby się nią odpowiednia zaopiekował. Przed wyścigiem Wokulski kazał podjechać pod powóz Łęckich, gdyż zauważył, iż nikt nie stanął przy nim. Podczas wyścigu Wokulski na przemian obserwował przez lornetkę rozradowaną twarz Izabeli i przebieg wyścigu. Po wyścigu otrzymawszy 300 rubli nagrody i 800 za sprzedaną od razu klacz oddaje całą sumę pannie Izabeli na cele dobroczynne. Podczas rozmowy z panną Izabelą podchodzi do nich wściekły Krzeszowski, który obraża pannę Łęcką a specjalnie potrącający hrabiego Krzeszowskiego Stanisław Wokulski żąda satysfakcji.
Natomiast otrzymuje bilecki. A uradowana Izabela dziękuje mu po francusku „merci”. Krzeszowski nie chcąc zaprzepaścić szansy wzbogacenia się i rozmyślając, że jeśli zabije Wokulskiego to będzie wyśmiany za to, iż pojedynkował się z chłopem a jeśli ten chłop wygra za to, że przegrał, proponuje ugodę lecz Wokulski po przez osobę Rzeckiego i przyjaciela doktora biologii nie zgadza się na to, choć proponuje mu żeby zgodził się na przeprosiny Krzeszowskiego. Jego szczery przyjaciel wybitny naukowiec, zapytany o to co to jest miłość odpowiada w sposób naukowy, stwierdzając, że błędem jest myśleć o miłości a Wokulski popełnił już wszystkie łącznie zakochując się.
Baron gra w karty gdy przychodzi do niego lokaj i prosi aby poszedł spać, czyni to o godzinie trzeciej rano. Następnego dnia wszyscy drżą o życie Wokulskiego nawet Izabela rozmyśla kim jest ten człowiek o tym jak powiedział jej gdy dowiedziawszy się o zakupieniu przez niego zastawy przybyła pełna obaw do sklepu i flirtowała z Marczewskim przy zakupie rękawiczek rozmiaru trzy i trzy czwarte. Jak zapytała się o powód kupna zastawy i otrzymała suchą odpowiedź, że powodem są cele handlowe (zysk). O tym jak sucho powiedziała do swojej przyjaciółki wskazując Wokulskiego „zapłać temu panu” pomimo, że dobrze wiedziała, iż należność powinna uregulować w kasie. Potem sięgnęła pamięcią do wydarzeń Wielkiej Soboty, kiedy to poprosiła Wokulskiego aby pomógł zwolnionemu Marczewskiemu, który po jej wyjściu żartował, że jeszcze dziś otrzyma od niej bilecik, co uraziło Wokulskiego – poczuł się oszukany i pokonany. A po jej tylko prośbie podniósł Marczewskiemu pensję i przeniósł do Moskwy razem z matką. O tym jak zapytany wówczas o to czy zmienia zdanie odpowiedział iż nigdy tego nie robi a jako powód wyrzucenia podał poglądy polityczne (Marczewski nie był socjalistą) i obronę damy. W jej oczach Wokulski urósł do rangi arystokraty. Kochał ją bowiem, pomimo iż nie posiadała majątku o czym dobrze wiedział, pomimo upokorzeń (Izabela podczas kwesty dobroczynnej na którą, czekała prawie myśląc już, że nie zostanie zaproszona rozmawiała o Wokulskim z ciotką po angielsku).
Tymczasem na pojedynku pierwszy wystrzelił Krzeszowski któremu opadające okulary przesłoniły widok i chybił, lecz jego przerażenie wzrosło, gdy mający wystrzelić Wokulski celował w jego głowę przysłonił więc pistoletem część głowy, Wokulski wystrzelił i trafił w zamek, który wybił ząb przeciwnikowi. Zapytany przez Krzeszowskiego Wokulski o powód pojedynku odpowiedział, że Krzeszowski obraził damę. Na wieść o tym, iż Wokulski i Krzeszowski żyją całą arystokracja odetchnęła z ulgą. Krzeszowski na znak przebaczenia wysyła Izabeli wybity ząb.
Wokulski uczy się angielskiego o czym nie wie nikt – gdyż jest to język modny wówczas na salonach warszawskich. Stanisław wreszcie otrzymuje od pana Łęckiego list z zaproszeniem na obiad w którym pan Tomasz donosi mu, że Izabela chce go poznać bliżej. Po owym obiedzie Wokulski zostaje sam na sam z Izabelą, a później do rozmowy dołącza się jej ojciec i oboje zachęcają go do składania im częstszych wizyt, proponują nawet wspólny wyjazd do Paryża, który to wyjazd sfinansować ma Wokulski. Izabela uświadamia Wokulskiego w przekonaniu, że traktuje go jako kandydata do jej ręki a Tomasz informuje Izabelę, że Wokulskiego może traktować jak opiekuna, gdyż wie on, że na pewno jej pomoże. Odtąd Wokulski chodzi do teatru na wszystkie sztuki w których występuje uwielbiany przez Izabelę włoski aktor Rossi, by zrobić jej przyjemność, przesyła Rossiemu przez różnych ludzi prezenty i kwiaty. Wysyła nawet do teatru Rzeckiego, który ma wręczyć aktorowi po trzecim akcie Makbeta album za pięćdziesiąt rubli. Rzecki obserwuje w teatrze zachowanie Stacha wpatrzonego w Izabelę oraz pannę Łęcką wpatrzoną takim samym wzrokiem w Rossiego, na koniec stwierdza: „Przewidzenia! […] Stach przecie nie byłby aż tak głupi..”.
Bogaty kupie rosyjski Suzin proponuje Wokulskiemu korzystny wyjazd do Paryża (zysk szacowany na pięćdziesiąt tysięcy rubli), lecz Wokulski odmawia, myśląc o wspólnym wyjeździe z panną Izabelą. Podczas licytacji kamienicy Łęckich Szlangbaum kupuje ją za dziewięćdziesiąt tysięcy rubli (co budzi zdziwienie Rzeckiego obserwującego licytację), sprawiając zawód zarówno baronowej Krzeszowskiej, które oferowała siedemdziesiąt tysięcy rubli jak i panu Tomaszowi liczącemu na 120 tysięcy rubli, który nawet po wylicytowaniu jej za dziewięćdziesiąt tysięcy kłócił się, że jest warta więcej. Pan Tomasz oddaje Wokulskiemu trzydzieści tysięcy rubli w depozyt, w zamian za wyjątkowo korzystny procent (10%), który umożliwi mu dość wygodne życie. O małżeństwie Wokulskiego z Izabelą państwo Łęccy w ogóle nie myślą, uważając, że może być on tylko ich doradcą i opiekunem. Jeden z arystokratycznych prawników który wszedł do spółki z Wokulskim ostrzega, że zakup kamienicy jest krokiem nieostrożnym na co Wokulski odpowiada, że to on poszedł na rękę arystokracji i bez ich kapitału też może sobie poradzić.
Tymczasem Izabela dowiaduje się od Szlangbauma o wielkości długów ojca. Gdy następnego dnia zjawiają się wierzyciele, Łęccy wzywają Wokulskiego, by uregulował rachunki, co pan Stanisław czyni. A uspokojony i zmęczony kłótnią pan Tomasz rozmawia z Stanisławem, który zauważa, że jego plan działania zaczyna odnosić powoli skutki.
Pewnego razu podczas wizyty u Łęckich, Wokulski jest mimowolnym świadkiem rozmowy Izabeli z nadskakującym jej kuzynem, Starskim. Rozmowa toczy się po angielsku a Izabela wyraża się o Wokulskim jako o plenipotencie ojca. Zdenerwowany i rozczarowany panną Wokulski postanawia uciec od Izabeli i przyjmuje zaproszenie Suzina – wyjeżdża do Paryża. Na peron odprowadza Wokulskiego Szuman i Rzecki, który po drodze dowiaduje się, że Wokulski kupił kamienice i ze to jego plan zdobycia uczucia Izabeli. Ignacy postanawia pomóc Wokulskiemu jak umie najlepiej. Ojciec Izabeli jest na nią zły za to jak potraktowała Wokulskiego.
Rzecki wraz z administratorem Wirskim robią przegląd kamienicy zakupionej przez Wokulskiego na nazwisko Szlangbauma. Odwiedzają studentów, panią Stawską i jej córkę (Rzecki myśli o tym jak połączyć Stawską z Wokulskim), panią baronową Krzeszowską.
Tymczasem w Paryżu Wokulski, pracuje dla Suzina, spotyka się z Geistem – naukowcem, chemikiem, który uważając go za desperata, naprowadza go na wybór nowej drogi życia. Eksperymenty które prowadzi Geist mogą potrwać wiele lat, są niebezpieczne i wymagają sporo pieniędzy, doprowadzić mają do uzyskania materiału lżejszego od powietrza i skonstruowania machiny latającej. Oferując Wokulskiemu współpracę, radzi mu by ten zakończył najpierw swoje porachunki ze światem. Wokulski w swym hotelowym pokoju wykonuje znamienny gest rzuca w kąt tomik poezji Mickiewicza, od którego nauczył się romantycznej miłości. Wkrótce otrzymuje jednak list od prezesowej Pasławskiej wzywający go do powrotu do kraju i do Izabeli. Pod wpływem listu Wokulski wraca do Warszawy, a stąd jedzie do Zastawka, gdzie wkrótce przybywa również panna Łęcka.
Pani prezesowa dobrze obchodzi się z chłopami na terenie swojego majątku, troszczy się o ich los, wybudowała domy dla parobków, ochronkę dla dzieci, przytułek dla starców, a trzysta tysięcy rubli przeznaczyła w testamencie na cele dobroczynne. W pałacu przebywa wielu gości m.in. pani Wąsowska, która postanawia pomóc Wokulskiemu w zdobyciu Izabeli, gdyż sama go pokochała i pragnie jego szczęścia. Odbywa się wiele wspólnych wycieczek do lasu na rydze, później do Zasławia, gdzie spoczywa stryj Wokulskiego. Tam Wokulski poleca miejscowemu rzemieślnikowi, Węgiełkowi – na prośbę prezesowej wyryć na kamieniu ruin zamku czterowiersz, cytat z Mickiewicza. Stanisław i Izabela słuchają opowieści Węgiełka o uśpionej pod ziemią królewnie, której kowal wyciągnął na wpół złotą szpilkę a teraz płacze bo nie uratuje jej już nikt, gdyż jego ząb który wbiły mu strachy na wieczność zamknął wejście do groty. Wokulski pyta pannę: „Obudzisz się, ty moja królewno ?” a ona odpowiada: „Nie wiem może”.
Baronowa Krzeszowska odkupuje kamienicę Wokulskiego, chce pozbyć się niewygodnych sąsiadów – studentów, którzy płatają jej figle (leją wodę na głowę, rzucają śledzie). Wokulski przebywając w zasłaniu pokazuje Julianowi sześcienny pojemnik napełniony helem i obaj obserwują unoszący się pojemnik. Następnie opowiada mu o locie balonem, który dla niego był czymś przygnębiającym.
Pani Stawska przyjmuje propozycje baronowej i podejmuje u niej pracę, cerując za niewielkie wynagrodzenie bieliznę, pani baronowa pogodzona z mężem spodziewa się jego przybycia i próbuje uporządkować dom. Stawska zabiera do baronowej swoją córeczkę. Wkrótce zostaje posądzona o kradzież lalki z pokoju zmarłego dziecka baronowej. Odbywa się w tej sprawie proces sądowy, który baronowa przegrywa, gdy okazuje się, że „skradziona” a wcześniej dawana córce Stawskiej do zabawy lalka została stłuczona przez służącą a lalka, którą posiada Stawska pochodzi ze sklepu Wokulskiego, zaś lalka baronowej pochodziła z innego sklepu. Przy okazji procesu Wokulski poznaje bliżej panią Stawską i pomaga jej odnaleźć męża, który przebywał w Algierii. Izabela za namową ojca, ciotki i księcia, zaczyna uważać Wokulskiego za kandydata do swej ręki.
Wkrótce Wokulski wraz z Łęckimi i Starskim jedzie do Krakowa. W pociągu Starski zaleca się do Izabeli, rozmawiają po angielsku, sądząc, że Wokulski nie zrozumie treści rozmowy. Wokulski nie mogąc znieść tego dłużej prosi o kieliszek wódki i kartkę papieru na której pisze treść telegramu (widzi w szybie wagonu jak odbijają się bezwstydne umizgi pary kochanków). Wysiada w Skierniewicach, gdzie płaci Wysockiemu (brat Wysockiego z Warszawy) za to aby krzyczał, że ma dla niego telegram. Odbiera go i powiadamia Starskiego i Izabelę, że musi wracać do Warszawy, wcześniej jednak wyciąga Starskiego z wagonu i naprzemiennie po angielsku i polsku uświadamia mu co o nim sądzi. Następnie do odjeżdżającej Izabeli wypowiada słowa ostatniego pożegnania. Usiłuje popełnić samobójstwo, kładąc się na torach kolejowych. Ratuje go w ostatniej chwili dróżnik Wysocki do którego wypowiada słowa: „Kiedy kto chce dobrowolnie stanąć ze swoją krzywdą przed boskim sądem, nie zatrzymuj go”.
Po powrocie do Warszawy Wokulski popada w apatie, wycofuje się ze spółki do handlu ze Wschodem , dużo czyta, wyleczony ze swojej szalonej miłości do Izabeli. Oznajmia Rzeckiemu, że wyjeżdża do Moskwy. Ściąga od Suzina pół miliona rubli, gromadzi swój majątek w gotówce, wyprzedaje wszystko po kolei. Wkrótce umiera na apopleksję pan Łęcki, dowiedziawszy się, że zaręczony z Izabelą Marszałek, ostatni pretendent do jej ręki wyjechał do Zasławia, zniecierpliwiony lekceważeniem przez pannę jego uczuć. Krążą pogłoski, że Wokulskiego widziano na Śląsku, gdzie kupował u górników dynamit, a później w Zasłaniu, gdzie wysadził w powietrze ruiny zamku. Po pewnym czasie zostaje ujawniony jego testament, w którym prosi, by obdarowani przyjęli pieniądze jak od zmarłego. Ochocki przypuszcza, że Wokulski pojechał do Geista, zaś doktor Szuman mówi odwiedzając Rzeckiego, że Wokulski: „Umarł przywalony resztkami feudalizmu”. Panna Izabela decyduje się na wyjazd z kraju i wstąpienie do klasztoru. Rzecki umiera widząc jak jego ukochany sklep dostał się w ręce Szlangbauma. Ochocki wyjeżdża z pieniędzmi otrzymanymi od Wokulskiego. Spotyka Wokulskiego, który pije z nim wódkę i opowiada historie dwóch przyjaciół którzy mineli się w drodze. Pozostają Maruszewicz i Szlangbaum.
EPIZOD: Dumania Izabeli
Kiedy do Izabeli przybył posłaniec z listem w którym hrabina powiadamia o wystawieniu sreber na licytację zrozpaczona Izabela zaczyna wątpić w to, iż zostanie zaproszona na aukcje dobroczynną. Pociesza się myślą, że jest aniołem i obiektem wzdychań mężczyzn. Jej świat jest dla niej rajem a wspominając ludzi pracujących w fabryce w której wytapia się stal uważa, że to piekło gdzie winne dusze ludzi pracują aby odpracować swoje grzechy.
EPIZOD: Ataku na Szlangbauma
Szlangbaum jest pracowity czego nie mogą znieść inni subiekci, pytają się czy tu przypadkiem nie pachnie cebulą na co Wokulski bierze na słówko Lisieckiego i informuje go aby się uspokoił gdyż prędzej on wyleci z pracy niż młody żyd.