Recenzja "Tronu we krwi" A. Kurosawy na podstawie dramatu W. Szekspira "Makbet".

Wiele dzieł literatury polskiej i obcej przenoszonych jest na duży ekran. Kilkunastu ekranizacji doczekały się utwory m.in. Williama Szekspira. Filmową wersją „Makbeta”, dramatu o ambitnym szlachcicu szkockim, którego nieokiełznana żądza władzy popycha do kolejnych zbrodni, jest produkcja pt. „Tron we krwi”, którą zrealizował zmarły we wrześniu 1998 roku japoński reżyser Ahiro Kurosawa. Ta japońska realizacja podkreśla uniwersalizm dzieła. W filmie „Tron we krwi” grają znani japońscy aktorzy m.in. Toshiro Mifune (w roli Washizu) czy Isuzu Yamada (w roli Asaji, żony Washizu). Na uwagę zasługują także: Minoru Chiaki, Akira Kubo czy Takamaru Sasaki. Warto dodać, iż dramat ten został sfilmowany także przez polskiego reżysera – Andrzeja Wajdę w filmie pt. „Powiatowa Lady Makbet”.

„Tron we krwi” jest adaptacją „Makbeta” Williama Szekspira. Jednak treść pierwowzoru przeniesiona jest do japońskich realiów i głównymi bohaterami są samuraje. Pomysł ten uważam, za bardzo oryginalny i ciekawy. Tak jak w „Makbecie”, główny bohater staje przed, prorokowanym przez wiedźmę, tokiem niezwykłych i na pierwszy rzut oka niemożliwych wydarzeń. Jednak po spełnieniu się pierwszej części przepowiedni, Washizu musi dokonać wyborów, które nie przystoją honorowemu żołnierzowi. Dochodzi do zbrodni, która pociąga za sobą kolejne. W końcu, dzięki pomocy żony, udaje mu się dobrnąć do wymarzonego celu, który jest drugą częścią wróżby. Ostatecznie spełnia się ona całkowicie, co wpływa niekorzystne na plan strategiczny głównego bohatera i równa się z poniesieniem przez niego klęski.

Produkcja ta posiada liczne zalety. Tak jak już wcześniej wspomniałam na największe laury zasługuje sam pomysł na przedstawienie dramatu. Jest on nietypowy i przez to intrygujący. W filmie dużą rolę odgrywają aktorzy, którzy posiadają ogromną siłę wyrazu. Powoduje to, że wczuwamy się w ich uczucia. Ich mimika, szczególnie Washizu, wywołała we mnie silne emocje.

Niestety w utworze tym znalazłam wiele wad. Przede wszystkim wystąpiły liczne dłużyzny, przez które tak dużo czasu trzeba mu poświęcić. Spowodowało to, iż film wydał mi się nużący i nieciekawy. Sceny zrealizowane były w sposób schematyczny, ich realizacja niczym nas nie zaskakiwała. Uważam także, iż stosunkowo nieliczne zmiany w treści dramatu, wpłynęły niekorzystnie na efekt końcowy. Muzyka była monotonna i niekiedy nie pasowała do akcji filmu.

Podsumowując stwierdzam, że film „Tron we krwi” nie należy do czołówki najznakomitszych produkcji filmowych, niemniej jednak zasługuje na uwagę. Pokazuje bowiem, że mimo przeniesienia treści utworu do tak innego „świata” nie traci on podstawowych wartości i powoduje, że patrzymy pod innym kątem na ukazywaną w nim tematykę.

Dodaj swoją odpowiedź