Pytanie o sens cierpienia w literaturze polskiej i obcej. Omów na wybranych przykładach
Pytanie o sens cierpienia można zadać matce, ojcu, mędrcowi, uczonemu, kapłanowi. Każdy będzie próbował na nie sformułować odpowiedź. To pytanie można zadać światu, losowi, nauce, historii, doświadczeniu ludzkiemu, lecz prawdziwym adresatem ludzkiego pytania o sens cierpienia jest zawsze – zarówno dla wierzących, jak i niewierzących – sam Bóg. To do niego człowiek kieruje pytanie „dlaczego”, ponieważ to On jest Stwórcą i Panem świata. Właśnie to pytanie powoduje najwięcej załamań, konfliktów w relacjach człowieka z Bogiem.. No bo jak wspaniały, nieogarniony, mądry, wszechmocny, wszechwiedzący Bóg może się zgadzać na istnienie cierpienia? Cierpienie jest nieodłącznym towarzyszem człowieka – swoistym synonimem człowieczeństwa - któż z nas bowiem nie zna jego smaku? Cierpimy, gdyż jesteśmy ludźmi, obdarzonymi uczuciami, które można zranić, i ciałem równie podatnym na ból. To właśnie dzięki niemu uczymy się patrzeć na świat z nowych perspektyw, lepiej rozumieć innych, stajemy się bogatsi o nowe doświadczenia i wartości. Wpisane w nasze życie cierpienie może nas uszlachetnić, może też nas złamać i zniszczyć. Literatura bywa często zapisem naszej codzienności, nic dziwnego, że motyw cierpienia jest w niej tak często przywoływany. Nie jest łatwy, mimo że obecny w każdej epoce. Samego słowa, jego przyczyn i skutków nie da się jednak jednoznacznie zdefiniować. Wielu ludzi twierdzi, że cierpienie jest karą za grzechy- ale czy na pewno?
Biblia daje nam dowód, że tak być nie musi. Księgi zawarte w Biblii są niezwykle ważne ze względu na prawdy moralne, jakie zawierają. Jedną z nich jest Księga Hioba. Opowiada ona o człowieku bogatym, uczciwym, sprawiedliwym i niezwykle bogobojnym. Został on powodem zakładu między Bogiem a Szatanem. Najwyższy wystawił go na próbę, próbę wiary. Po kolei odbierał mu wszystko, co posiadał najcenniejsze- majątek, ludzi, których kochał, w końcu zdrowie. Wszystko to maiło na celu wyrzeknięcie się przez Hioba Boga. Hiob jednak cierpliwie znosił swoje cierpienie. Jedyne na co narzekał to dzień, w którym się urodził. Często my- ludzie, jesteśmy Hiobem w naszym życiu. Los zrzuca nam różne niepowodzenia. Wiele rzeczy dzieje się bez naszej ingerencji, a przeciwko nam. Nie wiemy skąd, dlaczego? Ludzie wierzący zwracają się o pomoc do Boga. Trudno jest spotkać człowieka, który w gniewie za swe cierpienie nie złorzeczyłby Stwórcy. Tym bardziej trudno jest nam zrozumieć postępowanie Hioba, który pokornie zniósł utratę wszystkiego, co miał. Stracił, lecz dzięki silnej wierze i nie poddaniu się pokus przyjaciół, którzy za tą całą sytuację obwiniali Boga, Stwórca zwrócił mu wszystko, a majątek podwoił.
Historia Hioba jest więc przykładem cierpienia niczym niezawinionego. Jednak w literaturze pojawiają się postaci takie jak święty Aleksy, który sam, z własnej woli chciał cierpieć. Opuścił niedawno poślubioną żonę, rozdał ubogim wszystkie swoje kosztowności, nawet swą odzież. Sam żył z jałmużny, modląc się i rozmyślając o Bogu. W krótkim czasie z ustatkowanego chrześcijanina przeistoczył się w biedaka i w tym stanie żył aż 16 lat. Znosił wszelkie upokorzenia ze strony służby. Powiedziałabym nawet, że później nie zwracał już na nie uwagi. To kolejny przykład poddania się woli Boga, cierpieniu i godne jego znoszenie. Św. Aleksy podobnie jak Hiob był bardzo wierzący, lecz w przeciwieństwie do niego sam zrezygnował z luksusu, w jakim wcześniej żył. Wolał podzielić się swoim majątkiem z innymi. Dla niego nie były ważne pieniądze, lecz na pierwszym miejscu stawiał Boga, jego moc i miłość. Wiara w Stwórcę przepełniała jego życie. Sofokles powiedział „Największe bóle to te, których my sami byliśmy przyczyną”, lecz Św. Aleksy jest przykładem osoby, która żywi się swoim cierpieniem i jest ono sposobem życia.
Wielu bohaterów literackich późniejszych epok jest zupełnym przeciwieństwem ascety. W odróżnieniu od Aleksego starają się unikać wszelkiego zła i bólu. Swoją tragiczną sytuację opisuje nam Jan Kochanowski w Trenach adresowanych do utraconej córeczki. Urszulki. W utworach dominuje smutek i żal po śmierci ukochanego dziecka. Autor rozpacza nad jej zbyt szybkim odejściem, pustką, którą po sobie zostawiła. Niegdyś śpiew Urszulki, jej radość przepełniały cały dom. Teraz czuć tylko martwą ciszę. Nie będzie mogła się stroić w swoje ubranka. Jedyne, co go teraz zastanawia, to miejsce pobytu córki. Prosi ją, by się pojawiła choć na chwilę, czy to we śnie, czy w cieniu. Ma żal do Urszulki, że roznieciła w jego sercu miłość, nadzieję i odchodząc zabrała połowę jego duszy. Będąc miesiąc temu na pogrzebie mojego ojca, usłyszałam od Księdza, że to dzieci powinny płakać za rodzicami a nie rodzice za dziećmi. Taka powinna być normalna kolej rzeczy, tym bardziej bolesna jest śmierć zaledwie kilkuletniego dziecka, gdyż Kochanowski nie miał możliwości żyć u boku Urszulki do końca swoich a nie jej dni, nie zdążył zobaczyć jak dorasta, przeżywa pierwszą miłość. Śmierć przekreśliła wszystkie marzenia i plany na przyszłość. Kilka lat z upragnionym potomkiem nie jest zapewne wystarczającym czasem by ojciec tak naprawdę poznał ją, jej rozwijającą się osobowość. Los nie dał mu i Urszulce szansy na większe zaciśnięcie się więzów rodzinnych.
„Straszliwą jest rzeczą, kiedy dusza zmęczy się życiem szybciej niż ciało”. Słowa Marka Aureliusza idealnie obrazują sytuację, w jakiej znalazł i żył romantyczny bohater- Werter. Jest inteligentnym, pogodnym i wrażliwym młodzieńcem. Jego życie zmieniło sens, gdy poznaje Lottę, zwyczajną dziewczynę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. Wszystko w niej go zachwycało i miłość, która ją darzył wzmagała się z każdym dniem. Listy, które pisał do swojego przyjaciela były przepełnione radością i nadzieją, że Lotta odwzajemni jego uczucia. Jednak z czasem Werter uświadamia sobie, że to nie jest realne, gdyż jego ukochana ma zamiar poślubić swojego narzeczonego a jego samego traktuje tylko i wyłącznie jak przyjaciela. Miłość do Lotty powoli męczy i niszczy głównego bohatera. Nie widzi on sensu dalszej egzystencji bez niej. Żali się na swój los, chce uciec od tego uczucia, zapomnieć, lecz po krótkim czasie wraca i ponownie przechodzi zawód. Nie może znaleźć sobie miejsca i nikogo, kto byłby w stanie ulżyć jego cierpieniu. Nie widząc w tej sytuacji żadnego rozwiązania, posuwa się do samobójstwa. "W wyobraźni mej nie zjawia się żadna inna postać prócz niej i wszystkie wkoło widzę w związku z nią.(...) Gdy tak przy niej posiedzę dwie, trzy godziny i upajam się jej postacią, jej obejściem, niebiańskim urokiem jej słów i stopniowo rozpalają się wszystkie me zmysły, w oczach robi mi się ciemno, ledwo co słyszę i coś mnie chwyta za gardło jak skrytobójca (...) Nie widzę cierpieniu temu kresu prócz grobu", czym kończy swój ból i rozpacz.
Literatura powojenna przedstawia zupełnie inny rodzaj cierpienia od wcześniej przeze mnie opisanych. Bohaterowie „Innego świata” zostali skazani na ciężkie życie bez swojej ingerencji. Gustaw Herling-Grudziński ukazuje w jak okropnych warunkach żył i pracował podobnie jak setki tysięcy innych, niewinnych ludzi. Bezustanne mrozy, ciężka praca, nikłe porcje żywnościowe. Przyznawali się do najbardziej absurdalnych zarzutów, tylko po to, by dać kres maltretowaniu i znaleźć się w końcu w obozie. Gdy się tam znaleźli, odliczali każdy dzień do skończenia wyroku. Niestety większość z obozowiczów już nigdy nie przekroczyła murów tego piekła na ziemi, gdyż sowieci przedłużali im czas skazania. W obozach pracy ludzie byli wyniszczani fizycznie jak i psychicznie. Wartość życia ludzkiego nie była nic warta. Segregowani byli na różne kategorie, w zależności od przydatności. Osoby chore lub mało odporne były pozostawione samym sobą i w trupiarni oczekiwali na powolną śmierć, która była jedynym sposobem opuszczenia innego świata. Gwałty, rozboje, kradzieże jak i donosy na współwięźniów były tam na porządku dziennym. Sowieci jednak na zewnątrz starali się zachowywać wszystkie pozory normalności. Napoleon Bonaparte powiedział: „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć” lecz dla ludzi w sowieckich łagrach nie była ważna odwaga, natomiast śmierć stała się, że tak powiem, mniejszym złem, lepszym rozwiązaniem niż kilka czy kilkanaście lat katorżniczej pracy i cierpienia.
Śmierć stała się jedynym rozwiązaniem również dla bohaterki Paula Coelha, Weroniki. Dwudziesto paroletnia dziewczyna osiągnęła w swym życiu wszystko, co chciała. Do niczego już nie dążyła. Każdy jej dzień wyglądał tak samo. Jej życie było monotonne i bezcelowe. Kiedy po nie udanej próbie samobójstwa trafiła do szpitala dla umysłowo chorych, dowiedziała się, że jej dni są policzone. Na początku nie robiło to na niej żadnego wrażenia bo i tak chciała umrzeć, lecz z każdym dniem odkrywała uroki życia i z każdą sekunda cierpiała coraz bardziej, że będzie musiała opuścić ten świat. Obok niej występują takie postaci jak Edward, Maria i Zedka, których życie również przepełnione jest cierpieniem. Edward nie mógł tworzyć, jego przyszłość miała być taka, jaką upatrzyli dla niego rodzice. Stworzył więc swój odrębny świat. Życie Marii podobnie jak Weroniki, było przewidywalne i poukładane. Gdy został zakłócony jej porządek wpadła w depresję. Zedka natomiast cierpiała z miłości. Gdy znudziła ją rola kochanki, postanowiła związać się ze swym ukochanym, lecz ten wyjechał i nie dawał znaku życia. Weronika większość dni spędzała właśnie z nimi. Zakochała się w Edwardzie, dzięki którym odkryła tajniki miłości. Cierpiała, że tak późno się poznali, że nie odbyło się to w innych okolicznościach. Czytelnik na końcu tej książki dowiaduje się, że cała ta historia z martwą częścią jej serca jest tylko mistyfikacją. Dalszych losów odrodzonej Weroniki nie poznajemy lecz ważniejszy jest fakt, że mimo wyroku, potrafiła się podnieść i walczyć.
Wszystkie powyższe przykłady to jedynie niewielka cząstka z olbrzymiego morza ludzkiego cierpienia zawartego w literaturze. Licznych pozostałych nie sposób wymienić. Mimo iż zwykliśmy uważać je za najgorszą z możliwych sytuacji i w swoim życiu staramy się go unikać, musimy uzmysłowić sobie, iż czasami cierpienie (to płynące z naszych codziennych doświadczeń) niesie z sobą wartości, które czynią z nas ludzi. Pozwala nam lepiej zrozumieć tych dotkniętych nieszczęściem, uczy nas współczucia i życiowej mądrości. Dzięki cierpieniu jesteśmy też w stanie cieszyć się chwilami szczęścia i beztroski. Najtrudniejszą sztuką jest wyciągnięcie odpowiednich wniosków.
Zrozumienie sensu cierpienia jest dla nas ludzi niemożliwe, tak, więc powinniśmy zaakceptować je jako część naszej egzystencji. Problem cierpienia jest obecny i towarzyszy nam przez całe życie. Nie ma, więc sensu buntować się przeciwko niemu. Jedynie, co możemy zrobić to nabrać siły i godnie przejść przez życie z wiarą i nadzieją.