Człowiek we wspólnocie.Jeden z najistotniejszych sądów sformułowanych przez Arystotelesa dotyczy człowieka, którego rozwój uwarunkowany jest przez społeczność. Rozwiń tę myśl greckiego filozofa.
‘Pełna wspólnota (…) jest państwem; powstaje ona dla umożliwienia życia, a istnieje by życie dobrze ukształtować’ (Arystoteles, Polityka)
Życie we wspólnocie jest podstawowym sposobem bytu ludzkiego. Byt ten potrzebuje wiec wspólnoty żeby istnieć.
Człowiek rodzi się całkowicie bezbronny, niezaradny, zdany na łaskę i niełaskę innych.
Z tego właśnie powodu jednostka ludzka przychodzi na świat w rodzinie, podstawowej i pierwszej instytucji, na bazie której budowane są kolejne pietra struktury społecznej.
Proces socjalizacji pierwotnej realizowany jest przede wszystkim w rodzinie . To właśnie dzięki niej organizm ludzki ma szanse przeistoczenia w ludzka osobę, zdolna do samodzielnego (aczkolwiek połączonego ze wspólnotą) życia , myślenia i tworzenia.
Człowiek poza wspólnotą nie może się narodzić, nie ma szansy przetrwania (wyjątkiem są tu oczywiście ‘wilcze dzieci’), a już na pewno nie możliwy jest jego intelektualny i duchowy rozwój.
Dzisiejsza psychologia wyróżnia dwa czynniki rozwoju jednostki ludzkiej - biologiczny i społeczny. Podział ten wydaje się być niezwykle ostry, biorąc jednak pod uwagę fakt, iż żaden z czynników rozwoju biologicznego nie mógłby zaistnieć poza wspólnotowa egzystencja jednostki - można dojść do wniosku, iż oba te punkty są de facto czynnikami opartymi na bazie społecznej.
Całościowy rozwój człowieka przebiega w społeczeństwie i dzięki społeczeństwu. Rozwój społeczny natomiast implikują przede wszystkim z działania procesów socjalizacyjnych i internalizacyjnych.
Socjalizacja będąca transmisja kultury ma zapewnić człowiekowi osiągnięcie celu jakim jest harmonijna współpraca jego samego z otaczającym go społeczeństwem, to z kolei doprowadzić ma do stworzenia idealnego gruntu możliwościowego, na którym tak jednostka jak i cale społeczeństwo znaleźć powinno drogę do samodoskonalenia i wzrostu.
Zawężając jednak działanie omawianego procesu do płaszczyzny jednostkowej, indywidualnej obserwujemy proces nie tylko uspołeczniania, ale także uczłowieczania osoby ludzkiej, istniejącej poza strukturami społecznymi jedynie jako zbiór możliwości gotowych do zrealizowania w społeczeństwie i nie ujawniających się poza nim. (Narzuca mi się w tym miejscu skojarzenie z programem komputerowym, który nie zadziała bez odpowiedniego środowiska operacyjnego).
Samodoskonalenie i rozwój są wiec tym dobrem, do którego, wg Arystotelesa, dążą wspólnoty. Nie można jednak zapominać, ze to pojedynczy, wielcy i mali ludzie owe wspólnoty tworzą, nie można zapominać, ze to oni są podmiotami wszelkich działań i zmian, ze to dla nich, przez nich i dzięki nim społeczeństwo istnieje trwa i rozwija się. Dobro, do którego zmierza wspólnota ma wiec być przede wszystkim dobrem jednostek, a jej celem powinien być rozwój uczestników interakcji, które ja tworzą.
Zgodzę się z Arystotelesem co do tezy, iż ‘państwo jest pierwej aniżeli rodzina i każdy z nas, całość bowiem musi być pierwej od jednostki’ skoro bowiem rozwój człowieka uwarunkowany jest przez społeczeństwo, nie możliwe jest nasze istnienie przed zaistnieniem wspólnoty.
Jak jednak wytłumaczyć paradoks, iż na linii czasu to właśnie człowiek ( a nie społeczeństwo) pojawił się wcześniej? W odpowiedzi pomoc nam może antropologia. Powszechnie znane są stadia historycznego rozwoju organizmu ludzkiego, tłumaczone przede wszystkim ewolucja naszego gatunku, nie pozostanę jednak w sprzeczności do tej teorii mówiąc, iż to właśnie dzięki rozkwitowi życia wspólnotowego następował rozwój jednostki ludzkiej.
Najdoskonalsza forma wspólnoty jest wg Arystotelesa wspólnota państwowa. Pisze on, iż człowiek jest z natury stworzony do życia w państwie. To z kolei wyjaśnia jego (państwa)genezę.
Człowiek ulegając naturalnemu popędowi stawia pierwszy krok w procesie tworzenia tej najdoskonalszej wspólnoty ;zakłada rodzinę, rodzina ta staje się następnie częścią większej gminy, by wreszcie przeistoczyć się w samowystarczalna wszechstronność - państwo.
Każde z wymienionych stadiów tego złożonego i niezwykle rozciągłego w czasie procesu wywołane jest narastającymi potrzebami rozwijających się jednostek. Coraz większa liczba osobników stwarza zagrożenie nieharmonijności pod względem nie tylko kooperacji, ale przede wszystkim egzystencji. Wielość jednostek rodzi niebezpieczeństwo chaosu, implikujące regres w procesie rozwojowym. Jedynym rozwiązaniem sytuacji okazuje się być wprowadzenie norm i praw gwarantujących utrzymanie w społeczności tendencji rozwojowych zapewniających trwałość i skuteczność.
Arystoteles wskazuje na takie atrybuty państwa jak moralność, czy sprawiedliwość; teoretycznie wszelkie normy i obyczaje w nim panujące powinny podporządkować się tym cnotom, wiemy jednak, ze w realnej wspólnocie państwowej tak nie jest.
Pomimo tego człowiek podporządkowuje się działającej w państwie kulturze żądając w zamian bezpieczeństwa i spokoju.
O tym właśnie zjawisku pisał Erich From w swojej ‘Ucieczce od wolności’.
Ród ludzki przez długie wieki starał się stworzyć wspólnotę, która chronić go będzie od niebezpieczeństw ( podobnie jak to było u samego jej zarania), pozwoli na spokojna egzystencje zapewniającą nieskrępowany rozwój. W miarę komplikacji stosunków społecznych jednostka ludzka zmuszana była do oddawania coraz większej części swojej wolności, w zmian za co zaspakajane były ( i są ) wszelkie potrzeby przynależności i bezpieczeństwa. (O których tak często mówimy i myślimy).
Tym co wg Arystotelesa wyróżnia człowieka spośród innych istot żyjących jest właśnie jego mowa, a także zdolność odróżniania dobra i zła..
Mówimy. Wyrażamy myśli, uczucia, sady. Wartościujemy, dyskutujemy, tworzymy. Dzięki mowie wykonujemy tysiące czynności pozwalających nazwać nas osobami.
To właśnie dzięki mowie istnieje w naszej rzeczywistości niezwykle skaplikowana siec wzajemnych oddziaływań i zależności tworząca dzisiejsze zinstytucjonalizowane społeczeństwo.
Pozbawieni tego społeczeństwa nie jesteśmy jednak w stanie owej mowy używać ani tez rozwijać.
Tak jak i inne aspekty naszego jestestwa -istniejące w nas co prawda niezależnie- także i mowa staje się naszym ludzkim atrybutem dopiero w tedy, kiedy pozwolimy jej na zetkniecie ze społeczną rzeczywistością wspólnoty.
Wspólnota ta nie jest wiec jakimś odrębnym organizmem, nie jest tworem samym w sobie i istniejącym jedynie dla siebie. Wspólnota jest jedynie miejscem, przestrzenia, gruntem i podłożem, którą w wyniku wielorakich aktywności tworzą pokolenia ludzi, mająca zapewnić im samym pole na którym będą mogli się rozwijać i doskonalić.
Rozwój człowieka uwarunkowany jest wiec przez społeczeństwo, bez którego niemożliwa byłaby nie tylko jego realizacja, ale także i życie.