Singielstwo - współczesny kierunek w sztuce relacji międzyludzkich

CZYM JEST SINGIELSTWO?
Zgodnie z definicją singlem jest osoba żyjąca w pojedynkę, należą więc do tej grupy także wdowy i wdowcy, osoby rozwiedzione. W potocznej opinii singiel oznacza pozytywne określenie kogoś, kto kiedyś był pogardliwie nazywany starą panną czy starym kawalerem. Sądzi się, że singiel jest „z natury” niedojrzały, hedonistyczny i musi być materialistą... Singielstwo jako termin jest niezwykle rzadko używane przez fachowców. Osobiście zdefiniowałabym je jako zjawisko społeczne rozpowszechniające się wśród ludzi, którzy celowo i z pełną premedytacją wybierają „pojedynczy” (nie mylić z „samotny”) styl życia, a także jako zjawisko odchodzenia od idealnego, ogólnie przyjętego modelu rodziny. Niektórzy psychologowie definiują singielstwo jak stan emocjonalny subiektywnie odczuwanej frustracji, wynikłej najczęściej z niezaspokojenia rozmaitych potrzeb kontaktów międzyludzkich. Jednakże to ujęcie - być może nieadekwatnie - zakłada, że człowiek żyjący
w pojedynkę może być w pełni zadowolony, cieszyć się życiem i nie ponosić żadnych negatywnych konsekwencji. W powyższym ujęciu zjawisko to jest stanem subiektywnym psychiki singla, wynika z błędów w higienie psychicznej, a nie warunków obiektywnych. Podejście takie wydaje się być nieuprawnione w świetle zgromadzonego materiału medycznego i psychiatrycznego. Osoby żyjące w pojedynkę, niezależnie czy mają znajomych, przyjaciół, krewnych, czy żyją w całkowitym odosobnieniu, ponoszą rozmaite konsekwencje natury biologicznej i psychicznej. Single – co do tego socjologowie są zgodni – urośli do rangi nowej grupy społecznej. Inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu, taki styl życia jest opcją. Według danych ze spisu powszechnego w roku 2004, liczba kawalerów wzrosła w porównaniu z rokiem 1998 o 32 proc. Panien przybyło o 38%. Singiel rozgościł się w popkulturze. Stał się bohaterem kultowych seriali i reklam. Wzorcem. Tyle że wymarzony przez marketing singiel – świetnie zarabiający, prowadzący lekkie życie pełne imprez i konsumpcji – to singiel wirtualny. Może i istnieje, ale znika wśród prawdziwych.

DLACZEGO SINGIELSTWO? KORZYŚCI BYCIA SAMYM
Przyczyn zjawiska singielstwa jest wiele, ale najczęściej poruszaną kwestią jest przekładanie lub całkowite odrzucenie zakładania rodziny na rzecz kariery zawodowej. Taki singiel uważa, że „rodzina nie zając – nie ucieknie” i skupiają się głownie na pracy, awansach zawodowych, ciągłym doskonaleniu się. Z jednej strony jest to o tyle pozytywne, że rośnie liczba ludzi ambitnych, dążących do samorealizacji. Z drugiej jednak dzieje się to kosztem zakładania podstawowej grupy społecznej, jaką jest rodzina. Coraz częściej zatem konwencja „wybudowania domu, zasadzenia drzewa i spłodzenia dzieci” zmienia się w „praca, praca, praca”. Jest to postawa negowana przez większość społeczeństwa. Szczęśliwi małżonkowie i rodzice traktują singli jako osoby egoistyczne, zamknięte we własnym świecie, nieotwarte na to, co proponuje im życie. Wszak chyba wiedzą najlepiej, że można pogodzić karierę z życiem prywatnym, małżeństwem czy wychowaniem dzieci. Ale czy nie jest to trudniejsze? I tu pojawia się kolejna przyczyna singielstwa – łatwiej żyć w pojedynkę, brać odpowiedzialność tylko za własne życie, kierować się brakiem obowiązków wobec bliskich. Singiel pracuje i zarabia dla siebie. Jego dziećmi są owoce jego pracy. On sam kreuje swoje życie, rozporządza swoim czasem, finansami, oddaje się przyjemnością i rozrywkom, których nie musi dzielić z nikim innym. To znaczy, że swoje problemy także musi rozwiązywać na własną rękę. I tu często single uzmysławiają sobie, że przydałby się ktoś do wsparcia. Utarł się pewien stereotyp singla jako osoby pewnej siebie, dobrze zorganizowanej, zwalczającej kłopoty bez oczekiwania na wsparcie czy najmniejszej prośby o pomoc. Zazwyczaj tak się dzieje, ale czy w naturze człowieka nie leży współpraca? Dla wielu osób atrakcyjne jest poczucie niezależności, samostanowienia. Dzięki możliwości decydowania czują się one bardziej odpowiedzialne za swoje życie, co przeczy przekonaniu, że są płytkie, ulegając bezmyślnie obietnicom wygody. Pozostaje pytanie o odpowiedzialność za innych: bywa, że jest nadmierna. Jest w nich lęk przed emocjonalnym uwikłaniem, skrzywdzeniem siebie lub kogoś drugiego, niepowodzeniem w relacjach.
Demografowie nie mają wątpliwości, że spora część tych, którzy decydują się na samotne życie, robi to z powódek o podłożu czysto ekonomicznym. Ludzie wybierają samotność, bo nie mają perspektyw na utrzymanie rodziny. Po co, ich zdaniem, zakładać rodzinę, której nie można zapewnić odpowiedniej przyszłości. Dotyczy to zwłaszcza singli z regionów wiejskich; ich liczba rośnie w Polsce w zatrważającym tempie. Jednak w przypadku singli miejskich bywa inaczej. Odpowiedzi na pytanie, dlaczego są sami, nie znajdziemy w portfelu. Trzeba zajrzeć do ich duszy. W pogoni za karierą ludzie młodzi stracili umiejętność budowania intymności z drugą osobą.

Zasadniczo powiązane z coraz częściej występującym zjawiskiem singielstwa są niskie płace. I tu warto przytoczyć kilka danych statystycznych. Zarobki prawie 2/3 Polaków nie przekraczają średniej płacy, a co dziesiąta pracująca osoba otrzymuje wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej. Z danych GUS wynika, że 65,6 proc. zatrudnionych otrzymuje pensję nie wyższą niż wynosi przeciętne wynagrodzenie (2654,13 zł). Tylko co trzeci Polak zarabia powyżej tej kwoty. Większość otrzymuje pensję w wysokości niespełna 1,5 tys. zł miesięcznie. A przecież ceny towarów i usług w Polsce rosną, często z dnia na dzień. W takiej sytuacji dużo prościej jest utrzymywać samego siebie i nawet od czasu do czasu pozwolić sobie na odrobinę luksusu – tylko dla własnych korzyści.
Kolejnym powodem, dla którego ludzie postanawiają żyć w pojedynkę jest bycie atrakcyjniejszym pracownikiem dla większości zakładów i firm. Nie chodzi tu oczywiście
o atrakcyjny wygląd, lecz o brak dodatkowych zobowiązań, jakimi są w tym przypadku rodzina czy dzieci. Otóż w dzisiejszych czasach idealnym pracownikiem korporacji jest właśnie singiel. Pracodawca nie mu-si martwić się, że podwładny nie przyj-dzie pewnego dnia do pracy z powodu choroby współmałżonka czy dziecka. Pracownik-singiel pracuje często wydajniej, można na niego liczyć w każdej sytuacji. Co więcej – często bierze nadgodziny w pracy, bo przecież po co siedzieć bezczynnie
i samotnie w domu? Zwłaszcza atrakcyjnymi pracownikami są… singielki (jakkolwiek to brzmi). Nie ma obawy, że taka kobieta zapragnie ni stąd, ni z owąd urlopu macierzyńskiego. Działa to w obie strony. Kobieta w trakcie robienia kariery zawodowej często nie może pozwolić sobie na takie zobowiązania, jakimi są dzieci. Nie wiadomo przecież, czy po powrocie z urlopu macierzyńskiego jej posada będzie jeszcze na nią czekać…

OFERTY DLA SINGLA
Czy warto być i żyć samemu? Rynek szybko dostrzegł i zareagował na popyt ze strony ludzi samotnych. Warsztaty, kursy, szkoły mnożą się jak grzyby po deszczu. Nauka gotowania dla jednej osoby, porady prawne - separacja, rozwody, adopcje. Handel szybko odnalazł niszę dla ludzi samotnych. Niektóre oferty uderzają prostotą ("Wanny dla singli"). Pojawiają się oferty biur podróży, które mają propozycje dla singli - "gwarantujemy ci podróż w towarzystwie ludzi takich jak ty" - głosi oferta jednego z biur. „Jesteś młody, dynamiczny i podróżujesz w pojedynkę? Wybraliśmy dla Ciebie hotele z pokojami jednoosobowymi” – takich ogłoszeń można znaleźć więcej…
Chętnych nie brakuje, samotny zapłaci znacznie więcej, byle tylko poczuć, że - choć ma te trzydzieści parę lat i wciąż nie ma partnera czy partnerki - ma jednak na Ziemi swoje miejsce.

Ostatnio coraz większym powodzeniem cieszą się tzw. święta singli. Swoje własne święto mają kobiety i mężczyźni, dorośli i dzieci, przedstawiciele zawodów i bezrobotni, zakochani i ci, którzy nie dzielą swojego szczęścia na dwoje. Ci ostatni też chcą mieć bowiem swój własny powód do świętowania i zaznaczenia swojego miejsca w społeczeństwie. Dlatego ostatni tydzień września to Tydzień Singla. To „święto” po raz pierwszy obchodzono w 1980 r. w stanie Ohio, w USA. Wtedy było to święto wszystkich, którzy prowadzili życie w pojedynkę i mieli ochotę zademonstrować ten fakt innym. Współcześnie do celebrowanego tam - podobnie jak w Polsce - w ostatnim tygodniu września święta singli, dołączyły osoby niezamężne, ale też nieidentyfikujące się z nazwą "singiel". To ludzie, którzy żyją w nieformalnych związkach, mający dzieci lub owdowiali. Takich osób jest już około 90 milionów, co stanowi 43% obywateli Ameryki Północnej. Swój Dzień Singla obchodzą także Chińczycy. Dzień Singla celebrowany jest tu dopiero od 1990 r. Dzień Singla obchodzą głównie studenci dużych miast (Pekinu, Szanghaju), którzy wraz ze znajomymi świętują do białego rana w barach i dyskotekach. Kwestia coraz większej liczby singli w Chinach powoli przestaje być tematem tabu. Co dziwne: chińscy single wybrali na swój dzień datę 11 listopada. Cztery jedynki (11.11) są tu symbolem zwiastującym pecha i nieszczęście. Przesądni Chińczycy obawiają się czwórki do tego stopnia, że pomijana jest w numerowaniu mieszkań, a czwarte piętra bloków często pozostają puste. Czyżby chińscy single
w rzeczywistości nie byli zadowoleni ze swojego położenia?

SINGIELSTWO A SAMOTNOŚĆ
Większość ludzi posiada często mylne wyobrażenie na temat singla, uważając, że jest to osoba samotna, która nie potrafi ukształtować w sobie równowagi emocjonalnej. Otóż występuje zasadnicza różnica między singlem a samotnikiem. Singiel to osoba samotna, ale z wyboru. Lepiej pasuje tu określenie – żyjąca w pojedynkę. Natomiast samotnik to ktoś, kto nie potrafi lub nie może znaleźć dla siebie odpowiedniego partnera. Singiel jest zazwyczaj zadowolony ze swojego życia, a nawet dumny z położenia, w jakim się znajduje. Człowieka samotnego raczej określa się jako niestabilnego uczuciowo, niepotrafiącego odnaleźć siebie w relacjach międzyludzkich. Singiel mówi: „jestem sam i jest mi z tym dobrze”, natomiast samotny po wypowiedzeniu słów „jestem sam” wpada w płacz. Samotnik nie odnajduje korzyści i pozytywnych skutków bycia samotnym. Owa samotność przytłacza go często do tego stopnia, że zaczyna popadać w desperację, wiążąc się z kimś, na kogo nie zasługuje. Warto dodać także, że samobójstwa najczęściej popełniają ludzie samotni. W spo-sób nieco umowny i uproszczony można by więc podzielić samotność na dwie kategorie: samotność jako los i samotność jako wybór. Powstaje przy tym pytanie, czy w ramach samotności jako wyboru można mówić o powołaniu do życia w samotności. Od razu należy zrobić zastrzeżenie, że nie chodzi o powołanie do życia zakonnego, które w końcu jest powołaniem do życia we wspólnocie, ale o powołanie do życia w realnej samotności – do życia „samotniczego”.

MODA CZY KONIECZNOŚĆ?
Singielstwo staje się coraz popularniejszym zjawiskiem na całym świecie. W Europie jest już ich ponad 160 mln, w Polsce około 5 mln, a według prognoz GUS-u - liczba ta w już najbliższych trzech - czterech latach wzrośnie do ponad 7 mln! Polski spis powszechny pokazał, że ilość ich rośnie i nadal będzie rosła. Spis powszechny z roku 2002 wykazał, że w porównaniu z poprzednim z 1988 roku liczba kawalerów zwiększyła się u nas o 32%. Panien mamy więcej aż o 38%. W większości w tych grupach są ludzie młodzi. Single tworzą dużą społeczność, to jednoosobowe gospodarstwa domowe które stanowią 26 % wszystkich. Są idealnym celem dla działań marketingowych, dlatego nic dziwnego, że zaczęli się organizować: mają swoje kluby, fora internetowe. Czy zatem można określać singielstwo jako zjawisko społeczne czy bardziej jako modę? Myślę, że jedno napędza drugie. Potencjalny singiel, widząc jak wielu jego znajomych żyje w pojedynkę i jak dobrze im z tym, zaczyna żyć podobnie lub tak samo. Ale nie tylko znajomi mają ba to wpływ. Pomaga też niemożność znalezienia partnera/partnerki „na poziomie”, kuszą wspomniane wcześniej korzyści finansowe i brak zobowiązań. Bycie singlem pozwala na niezobowiązujący flirt z innym singlem lub nawet „coś więcej”. Single najczęściej dobierają się w pary tylko na jedną noc, jeden spędzony razem miło wieczór i nie znają często uczucia zauroczenia, lecz tylko fascynacji drugą osobą. Według nich, tak jest bezpieczniej, a nawet racjonalniej. Oczywiście, nie wszyscy tak myślą. Niektórzy na przykład regularnie pojawiają się na imprezach zorganizowanych wyłącznie dla singli po to tylko, żeby znaleźć wreszcie swoją drugą połówkę. Tylko co zrobić, kiedy potencjalny partner lub partnerka nie zechce związać się na stałe?

KOŚCIÓŁ KONTRA SINGLE
Kościół ułatwił sobie sytuację, formułując uproszczoną alternatywę: małżeństwo albo zakon. Nie wziął pod uwagę prostego społecznie faktu, że wytworzył się odrębny stan ludzi żyjących w samotności, którzy ani nie zawierają związku małżeńskiego, ani nie wstępują do zakonu. Kościół zatem jest zobowiązany liczyć się z rzeczywistością. Ma szukać w Objawieniu teologicznych podstaw do istnienia i funkcjonowania takiego stanu i otoczyć go odpowiednią troską duszpasterską. W rozmowie z Jezusem uczony w Piśmie przytacza fundamentalną prawdę o Bogu: „On jest Jeden i nie ma innego prócz Niego”. I właśnie Bóg jako Jeden i Jedyny jest Nieskończoną Samotnością. Z jednej strony Bóg jako Trójca Osób jest Wspólnotą, lecz z drugiej strony w swojej istocie, w swojej naturze, jako Jeden i Jedyny, jest Boską Samotnością. I może właśnie dlatego stwarza człowieka, który stworzony „na obraz Boży” jest istotą samotną – jedyną, odrębną, jest „osobą”, Adamem, „samotnym stworzeniem”. Dopiero potem, w wyniku Boskiej refleksji, że „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”, Bóg stwarza „odpowiednią dla niego pomoc”. Ale potem Jezus wraca do tej antropologicznej sytuacji i formułuje naukę o tych, którzy „dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni”.
Rada Jezusa o samotności „dla królestwa niebieskiego” została w historii Kościoła zinterpretowana w sposób skrajnie zawężony, a poprzez rozwój życia monastycznego zradykalizowana i zastosowana wyłącznie do stanu zakonnego. Tymczasem jest wręcz odwrotnie: to jest rada do życia w samotności, a dopiero jedną z form tej realizacji jest zakon, chociaż – jak mówiliśmy poprzednio – życie zakonne jest w końcu życiem we wspólnocie.
Sobór Watykański II, nauczając o apostolstwie ludzi świeckich, wspomniał o ludziach samotnych i podkreślił, że „niezwiązani małżeństwem także w niemałym stopniu mogą się przyczyniać do świętości i pracy w Kościele”. To sformułowanie z jednej strony należy przyjąć z satysfakcją, że w ogóle Ojcowie Soboru zwrócili uwagę na udział ludzi samotnych w życiu Kościoła, ale z drugiej strony jest ono wyrazem tej postawy, którą zarzucał Jezus swoim rozmówcom: „Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie?”.
Przedstawiono tu raczej pozytywne poglądy Kościoła na temat singielstwa. Jednakże często można się też spotkać z krytyką w stronę singli czy konkubentów. Niektórzy księża bowiem twierdzą, że każdy powołany jest przez Boga do życia we wspólnocie jaką jest rodzina. Czy zatem życie w pojedynkę jest grzechem?

KONKUBINAT
Pośrednio łączący się ze zjawiskiem singielstwa jest konkubinat. We współczesnym świecie coraz częściej ludzie decydują się na wspólne życie bez ślubu, bez prawnego czy religijnego sformalizowania związku. Jest to o tyle podobne do singielstwa, że nie występuje tu także jakakolwiek forma rodziny. Przysłowiowe „życie na kocią łapę” spotyka się z podobnymi negacjami ze strony większości społeczeństwa. Watro wiedzieć, jak konkubinat wygląda od strony prawnej i ekonomicznej.
Konkubinat to popularna instytucja społeczna, która różni się jednak od małżeństwa pod względem prawnym przy zachowaniu wszelkich cech faktycznych - duchowej, fizycznej i ekonomicznej więzi łączącej kobietę i mężczyznę. Według Sądu Najwyższego, to wspólne pożycie analogiczne do małżeńskiego, ale pozbawione legalnego węzła. W Europie Zachod-niej żyjących "na kocią łapę" najwięcej jest wśród ludzi młodych. W Polsce oprócz młodych na życie w nieformalnym związku decydują się także rozwodnicy lub ludzie starsi, których małżonkowie nie żyją. Czasem przyczyną braku ślubu są we-wnętrzne przekonania, czasem w dalszym ciągu istniejące zobowiązania prawne czy ekonomiczne z poprzedniego związku.
Chociaż wspólne życie ze ślubem czy bez jest bardzo podobne, to jednak pod względem prawnym sytuacja partnerów w związku nieformal-nym jest dużo gorsza. Nie mogą po sobie dziedziczyć (ustawowo), wspólnie rozliczać się z urzędem skarbowym (przy równoczesnej solidarnej odpowiedzialności za zobowiązania podatkowe jednego z partnerów z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej), ani otrzymywać informacji o stanie zdrowia partnera, gdyż przysługuje to tyko rodzinie pacjenta, trzeba wylegitymować się pisemnym oświadczeniem, że nasz partner zgadza się na udzielenie nam informacji o stanie jego zdrowia).
Czasem partnerzy po wielu latach wspólnego życia postanawiają się rozstać, a co dzieje się wtedy z wypracowanym majątkiem zależy od tego, czy i jak strony ukształtowały między sobą sytuację finansową. Mogą dowolnie zawierać między sobą umowy cywilnoprawne co do wzajemnych rozliczeń finansowych. Jeśli z tego nie skorzystają, to najlepiej, aby każde z nich miało dokumenty potwierdzające ich wkład we wspólny majątek: dowody zakupu, faktury. Przy poważnych zakupach jak dom czy samochód oboje powinni figurować w dokumentach notarialnych czy dowodzie rejestracyjnym jako współwłaściciele, najlepiej według wkładu finansowego we wspólną własność.
Takich różnic prawnych między wolnym związkiem a związkiem małżeńskim można wymieniać wiele. Chcę tylko zaznaczyć, że choć zdaniem niektórych łatwiej żyć „na kocią łapę”, to z drugiej strony, ze strony prawnej właśnie, wcale tak nie jest. Lepiej zatem zastanowić się, co jest dla nas lepsze…

WPŁYW SINGIELSTWA NA EKONOMIĘ
Poprzez rozprzestrzenianie się zjawiska singielstwa można zauważyć kilka zależności ekonomicznych. Z jednej strony zmniejsza się procent bezrobocia (nie tylko w Polsce), ponieważ, jak już wspominałam, im więcej singli, tym więcej potencjalnych poszukiwanych „idealnych pracowników”. Single mają też wpływ na podaż towarów, na które małżeństwa nie mogą sobie często pozwolić. To właśnie są m. in. wyjazdy na wczasy dla jednej osoby, mniejsze mieszkania lub też inne usługi przeznaczone głównie dla samotnych. Wzmaga to konkurencyjność wśród biur podróży czy innych firm, które chcą przystosować swoje produkty także dla singli.
Jednakże istnieje wiele negatywnych skutków coraz powszechniejszego zjawiska singielstwa. Demografowie zwracają uwagę, że w górę zaczyna się piąć wskaźnik ważny dla oceny procesu "singlizacji społeczeństwa" - średni wiek zawarcia małżeństwa. W Polsce nie jest z nim tak źle, większość małżeństw zawierają ludzie mający 20 – 24 lata, ale ta większość topnieje, a rośnie grupa samotnych w wieku 35 lat. Według danych Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, nie wyklucza się, że jeszcze w XXI wieku średni wiek wstąpienia w związek małżeński wyniesie w Polsce 28 lat, czyli wróci do poziomu z XVII wieku. Trzysta lat temu - u schyłku epoki agrarnej - młodzi ludzie czekali ze ślubem, aż rodzice przekażą im gospodarstwo i pozwolą samodzielnie stanowić o swoim losie. Rewolucja przemysłowa i perspektywa znacznie szybszego uzyskiwania dochodów przesunęła średni wiek zawierania małżeństw o dziesięć lat w dół. Teraz jednak czasy są inne, a niechęć do zawierania małżeństw wynika z subiektywnego postrzegania instytucji małżeństwa przez singli właśnie.
Ze spadkiem liczebności małżeństw wiąże się ściśle spadek przyrostu naturalnego. Dla utrzymania równowagi liczebnej społeczeństwa konieczne jest, aby w skali kraju tak zwany współczynnik dzietności (tj. średnia urodzeń przez kobietę) wynosił 2,1. Jest to wartość graniczna. Poniżej zaznacza się wyraźny spadek demograficzny (u nas od 1995 r.). W Polsce jeszcze w 1983 r. wynosił on 3,0 a w 2003 r. już 1,3, w 2006 r. nawet 1,267. W 2006 r. na 1000 mieszkańców przypadło w Polsce 5,0 małżeństw i 1,5 rozwodów. Dla porównania przedstawiam spadek wskaźnika przyrostu naturalnego w innych krajach:
•Azerbejdżan 7,5 – 0,8,
•Austria 4,7 – 2,4,
•Belgia 4,2 – 3,0,
•Niemcy 4,8 – 2,6,
•Francja 4,3 – 2,1,
•Rosja 6,8 – 4,4,
•Szwecja 4,8 – 2,2,
•W. Brytania 5,1 – 2,7,
•Włochy 4,3 – 0,7,
•Ukraina 5,9 – 3,7,
•Chiny 6,3 – 1,0,
•Izrael 6,7 – 1,3.

Kolejnym aspektem ściśle związanym ze spadkiem dzietności oraz zmniejszającą się liczbą małżeństw, a pośrednio związanym ze zjawiskiem singielstwa jest problem wypłacania emerytur. Niestety, nie znalazłam żadnych danych statystycznych w tym konkretnym przypadku, jednakże uważam, że dobrze byłoby, gdyby GUS lub inny instytut zainteresował się tą kwestią.

Na koniec chciałabym przytoczyć jeszcze jedną statystykę. Otóż na zadane pytanie „Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze?” około 3/4 Polaków odpowiada „MIŁOŚĆ”. Wiadomo, że może tu chodzić o różne kategorie miłości – partnerską, rodzicielską, miłość dziecka do matki i ojca… Jednakże najczęściej myśli się o tej jedynej, upragnionej miłości do drugiej połówki. I tu mnie osobiście nasuwa się pewne pytanie – ilu wśród tych 3/4 ankietowanych było singli?

Dodaj swoją odpowiedź