W co wierzono na podbeskidziu. O czarownicach, strzygach i upiorach - praca maturalna.

O CZAROWNICACH, STRZYGACH I UTOPCACH,
CZYLI W CO WIERZONO
NA
PODBESKIDZIU


„Dawniej, kiedy jeszcze świateł elektrycznych nie było, noce były ciemne i straszne, a najbardziej wtedy, kiedy na niebie nie było miesiączka albo gwiazd. No i było się czego bać. Choćby i miesiączek świecił, to na dole była ćma. A w tej ćmie straszyło wszystko. A najgorzej było przed Wszystkimi Świętymi albo w Dzień Zaduszny. Kaś chciał, toś ducha widział, a już prawie zawsze kole cmentarza.
Chadzywały se wtedy spokojnie utopce, mory i nocnice. Siadywały nad wodami i na krzyżowych drogach.
Świat był taki, jako dziś. Jedni chcieli żyć po to żeby robić, drudzy – po to aby jeść. Dzieci rosły też do góry jako i dziś, ale dużo więcej o strachach, jako dzisiejsze smyki wiedziały, co się po nocach nie boją łazić, no a w strachy to już całkiem nie wierzą.”

1.Wstęp
Kultura ludowa, wraz ze wszystkimi zwyczajami, zarówno tymi codziennymi jak i świątecznymi, określana mianem folkloru, stanowi dla ludzi współczesnych nie byle jaki fenomen. Okazała się bowiem niezwykle odporna na działanie zarówno czasu jak i wpływów cywilizacyjnych – jest zjawiskiem uniwersalnym i wyjątkowo odpowiadającym psychice ludzkiej.
Termin folklor został po raz pierwszy użyty przez Williama Thomsa w 1846r. i miał według niego obejmować swym zakresem zwyczaje, obrzędy (sposób życia), zabobony, ballady, przysłowia i tym podobne zjawiska. W koncepcji Thomsa pojęcie ”folk” (z ang. lud) odnosiło się do zwyczajnych ludzi, a nie do jakiejś konkretnej warstwy społecznej – folklor bowiem odnosić się może do każdej grupy ludzkiej, którą łączy jeden wspólny czynnik – tradycja. Daje ona członkom grupy poczucie odrębności i wspólnych korzeni.
W folklorze zawiera się stworzona przez daną grupę odrębna wizja świata i człowieka, stworzona dla własnych potrzeb grupy. Bowiem każdy człowiek, nawet ten nieuczony, ma potrzebę posiadania sensownego obrazu świata.
Istnienie zjawiska folkloru uwarunkowane jest więc przede wszystkim naturalną potrzebą człowieka do pokazania swej odrębności, a także potrzebą własnego rozumienia ładu na ziemi. Jej realizacja następuje nieświadomie. w mniejszych lub większych grupach etnicznych poprzez folklor.
Jedną z części składowych folkloru są ludowe wierzenia. Sięgają one swymi korzeniami bardzo daleko w przeszłość rodzaju ludzkiego i wykazują zadziwiającą żywotność, nawet na gruncie europejskim. Bezskutecznie próbował rozprawić się z nimi chrystianizm. Głosząc wiarę zarówno w Boga jak i w szatana, nie tylko nie przekonywał do odejścia od wierzeń pogańskich, ale jeszcze zachęcał i utwierdzał lud w przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych. Ogień, który rozpalano na stosie by wytępić szatańskie wpływy, wywierał wręcz odwrotny skutek. W utrzymywaniu się wierzeń ludowych na Podbeskidziu wpływał także niski stopień rozwoju cywilizacyjnego w tym rejonie. Warto przypomnieć, że jeszcze w bieżącym stuleciu, na obszarze byłego województwa bielskiego, a zwłaszcza w jego galicyjskiej części, korzystanie z pomocy lekarza należało do niezwykłej rzadkości; w razie potrzeby zwracano się do znachorów lub naprawiaczy.
Szczególną rolę w wierzeniach górali beskidzkich odgrywała demonologia. Stanowi ona integralną część folkloru; różni się od innych jego tworów tym, że warunkiem jej społecznego obiegu jest element wiary w prawdziwość relacjonowanych wydarzeń. O ile bowiem np. bajka, pełni funkcję artystyczną i ma na celu pouczać nas, zadaniem wierzenia jest podtrzymywanie wiary w istnienie ”tamtego świata” i dostarczanie praktycznych wskazówek postępowania w razie spotkanie jakiejś istoty nadprzyrodzonej. W bajkach miejscem relacjonowanych wydarzeń jest abstrakcyjna wioska ”za siedmioma górami i za siedmioma rzekami”. Opowieści wierzeniowe mówią natomiast o wydarzeniach mających konkretne miejsce akcji, określony jej czas, opowiadają relacje naocznych świadków.
Źródła demonologii sięgają okresu przedchrześcijańskiego i wiążą się z kulturą i religiami starożytnych Słowian, o których informacje zachowały się niestety w stanie szczątkowym. W mniejszym także stopniu, z kulturą starożytnej Grecji i starożytnego Rzymu. Z czasów bardziej nowożytnych, na rozwój demonologii w rejonie Beskidów wpływ wywarła na pewno kultura chrześcijańska. Oprócz tego, demonologia w omawianym rejonie, nosi ślady wierzeń z Bliskiego Wschodu, a poniekąd także kultury romańskiej, germańskiej, i wielu innych.

Wierzenia demonologiczne obejmują trzy podstawowe grup tematyczne:
 wierzenia o strachach
 wierzenia o istotach półdemonicznych
 wierzenia o demonach


II. Strachy
Wierzenia w strachy lub inaczej mówiąc duchy, od dawien dawna towarzyszyły beskidzkim góralom. Do strachów należą:
 duchy ludzi gwałtownie zmarłych (duch samobójców lub ludzi, którzy zostali zamordowani).
 duchy ludzi zmarłych śmiercią naturalną, które odwiedzają bliskich w różnym celu
 duchy, których nie da się określić, czyli tzw. zjawiska paranormalne.
Strachy, które zginęły nagłą śmiercią, pokazywały się ludziom najczęściej w porach nocnych. Mogło się jednak zdarzyć, że ktoś zobaczył ducha wcześnie rano. Dążąc do zbawienia, pojawiały się wśród żywych gdyż, jak wierzono, tylko tacy mogli im owe zbawienie zapewnić. Widywano je w miejscach swego tragicznego zgonu lub na cmentarzach.
Duchem mógł być chłop bez głowy czy
kobieta chodząca po lesie w którym się
powiesiła. Mógł to być także np. ogromny
pies, biała gęś lub kot wielkości psa, ze
świecącymi oczami.
Zdarzało się często, że duchy były
niewidzialne – ich obecność mógł wyczuć jedynie pies, jeśli przypadkiem znalazł się w pobliżu. ”Nikogo nie było, a patrzył jak na człowieka. Pies coś widział!”- relacjonują świadkowie takich wydarzeń. Według nich, zdarzało się także, że strach nawoływał jakąś osobę po imieniu lub wydawał dziwne dźwięki.
Wierząc, że owe duchy były tylko pokutującymi istotami, znano odpowiednie sposoby zachowania - w przypadku spotkania stracha należało zapytać go czego żąda. Mógł odpowiedzieć, że Słowa Bożego, mógł też zażądać odprawienia za niego pokuty. W drugim wypadku należało spełnić jego żądanie, a już więcej się nie pokazywał.
Jeżeli spotkano samobójcę, najczęściej dawano datki na msze św., aby duch takiego człowieka nie pokutował więcej. Wierzono też, że gdy zabije się ktoś inny, duch tego pierwszego przestaje się już na zawsze pokazywać.
W kategorii strachów występuje także grupa, która pojawia się na ziemi, aby dokończyć sprawy, których nie udało im się zrealizować za życia. Może to być:
 matka – aby kontynuować swe obowiązki wobec osieroconych dzieci
 ojciec – aby wymierzyć karę, której za życia nie zdążył zrealizować
 mąż – aby przeprosić np. za cierpienie, którego był mimowolnym sprawcą.
Jak z tego jasno wynika, na obszarze Podbeskidzia, mocno rozpowszechniona była wiara w możliwość ingerencji świata duchów w świat ludzi żywych. Obawy przed pojawieniem się stracha były tak duże, że każdy starał się żyć zgodnie ze Słowem Bożym. Bardzo często wynikiem tej obawy była również codzienna modlitwa w intencji pokutujących.

III. Istoty półdemoniczne
1.Czarownica






Czarownice, w wierzeniach ludowych, jawią jako istoty złe i złośliwe, najchętniej czyniące ludziom szkodę, budzące strach i grozę. Najbardziej rozpowszechnione w Beskidach wierzenia o czarownicach pochodzą ze wsi Milówka i Sól, gdzie podobno takowe żyją do dziś, czyniąc jednak znacznie mniejsze szkody niż dawniej. Kiedyś każda wieś miała swoją czarownicę.Niekiedy mogło ich być więcej. Tak jak na przykład we wsi Sól, gdzie do dziś mają żyć jeszcze trzy.
Czarownicę przedstawiano jako kobietę, najczęściej starą, o odrażającej fizjonomii. Z tej racji, czarownice nazywano też zamiennie Ropuchą. Wg beskidzkich wierzeń czarownica najbardziej lubi szkodzić bydłu: pozbawia je mleka lub sprawia, że staje się ono niezdatne do robieni masła.

” W noc świętego Jana czarownica wychodzi naga na cudze pole i ciągnie za sodą dzichtę . Tą dzichtą zbiera rosę. Gdy wróci do domu, to wykręci ją do żłobu aby ją krowy spiły. Potem krowy mają dużo dobrego mleka, zaś krowy tego gospodarza, od którego czarownica ściągała rosę z pola, nie mają żadnego. Gdy ktoś kupi od czarownicy kozę albo krowę, to bydło doi się krwią i nie chce jeść, tylko ryczy za czarownicą i muszą ją odprowadzać z powrotem.”

Oprócz zbierania rosy, czarownice praktykowały zrywanie z pól sąsiadów trawy i dodawanie jej do paszy swoich krów. Czarownica hodowała też korzenie rośliny zwanej przestępem, podlewała je świeżo wydojonym mlekiem i następnie dawała swoim krowom do jedzenia.
Wszystko to powodowało że:
 krowy traciły mleko
 mleko mieszało się z krwią
 mleko było śmierdzące i ciągnęło się
 z mleka nie można było zrobić masła
W związku z wiarą w czarownice i ich szkody
względem ludzi i bydła, stosowano najróżniejsze
metody profilaktyczno – odwracające, a także
praktykowano specjalne zabiegi magiczne, mające na celu wykrycie i ukaranie szkodzącej czarownicy.
Pod żadnym pozorem nie wolno było np. wypożyczać czegoś z domu w pierwsze piątki miesiąca, jako że wtedy czarownice szkodziły najbardziej.
Kadzono również krowy, które po raz pierwszy w roku wypędzano na pastwiska, kropiono je święconą wodą, na drzwiach stajni kreślono znak krzyża św.
Nie zawsze jednak wyżej wymienione praktyki zdołały uchronić bydło przed złym wpływem czarownicy. Zdarzało się, że trzeba się było uciec do tzw. zabiegów odwracających – znała je prawie każda kobieta.
Czasem okadzano daną krowę dymem z tlących się ziół, z gniazda os i wosku lub samymi ziołami. Głównie jednak wykonywano zabiegi, których efektem było sprowadzenie czarownicy i zmuszenie ją do naprawienia szkód. Używano do tego żelaznych przedmiotów takich jak: pogrzebacz, podkowa, gwoździe, szpilki czy łańcuch.
Do nie nadającego się do spożycia mleka, wkładano rozżarzony do czerwoności pogrzebacz lub podkowę. Łańcuch służył natomiast do ściskania maselnicy. Czasem razem z mlekiem gotowano gwoździe i szpilki, następnie przelewano do maselnicy i strzelano do niej. Za każdym razem efekt był ten sam: w momencie gdy do mleka wkładano rozżarzony metalowy przedmiot, czarownica doznawała bólu fizycznego, tak dotkliwego, że zmuszona buła przyjść do poszkodowanych i naprawić szkodę.
Innym sposobem było wykopanie z ogrodzenia jednego z palików. W powstały w ten sposób dołek wlewano mleko, a następnie w dziurę wbijano palik odwrotną, ostrą stroną. Podobno im głębiej się wbijało, tym bardziej czarownice bolało.

”Było to parę roków temu, we wsi niedaleko Żywca. Jedna baba miała chałupę i jedną krowę. A tyle nosiła zawsze masła do miasta, że nie mogła go usmyczyć . Ludzie mówili, że to musi być isto czarownica, bo choćby ta jej krowa mlekiem scała, to by go tyle nie miała.
Parę kroków od tej baby było piękne gospodarstwo. Było w nim pięć krów. Zdało by się, że tamta gaździna miała by mieć masła i sera dość, ale tak nie było. Krowy dawały mleko ledwo do kocura. O maśle nie było co myśleć.
Raz gaździna zbierała śmietanką przez tydzień i zaczęła robić masło. Robiła do północy, a nic nie zrobiła. Na drugi dzień było to samo. Jak na trzeci dzień zaczęła robić, przyszedł jakiś chłop z flintą. Ten jej tak powiedział: „zacznijcie, gaździno, robić masło o północy, a ja przyjdę do was. Jak się nie będzie chciało skrupczyć, to ja strzelę, o czarownica, co wam czaruje, będzie miała znak do śmierci”. No i baba zaczęła robić to masło o północy, ale bez skutku. Przyszedł chłop, postawił maśniczkę na próg i bęc. Z maśniczki wiele nie zostało. Za chwilę przyleciała z okropnym lamentem sąsiadka, ta czarownica. Miała wystrzelone oko i krzyczała strasznie: „coście mi to zrobili”!
Od tego czasu gaździna miała masła pod dostatkiem, a czarownica mleka ledwo bo kocura. Niedługo umrzyła.”

IV. Istoty demoniczne
1. Diabeł
Nie zawsze zmagania z diabłem są straszne. Często ogranicza się on tylko do igrania z rodzajem ludzkim, do psot i psikusów. Czasem przykryje zgubę ogonem, czasem zrobi w worku dziurę, śpiochowi spać nie daje, pijanych wykąpie czasem w błocie lub przestraszy dwie dziewczyny kąpiące się w rzece.
Beskidzki diabeł, zamieszkujący lasy i urwiska, w zasadzie nie był groźny dla ludzi. Płatał ludziom figle i psoty, czasem straszył. Mógł zmieniać postać. Czasem występował jako zwykły chłop, czasem jako bardzo elegancki mężczyzna, ale nigdy nie mógł pozbyć się rogów, kopyt i ogona. Rogi chował pod kapeluszem, kopyta w butach, a ogon w spodniach. Czasem przemieniał się w czarnego kota.
Zazwyczaj spotykano go nocą, ale mógł pojawić się też wczesnymi godzinami. Jakiś mężczyzna zobaczył go kiedyś, jak rano ostrzył na drzewie kosę. Czasem pokazywał się także przy cmentarzach – tam zobaczyć go mogli
ludzie nie bierzmowani lub nie wierzący.
Wierzenia, że diabeł może spełnić
ludzkie życzenie w zamian za oddanie mu duszy, utrzymywały się w wielu podgórskich wsiach.
Diabła w zasadzie nie można było unicestwić. Jedynym sposobem było złapanie go w postaci kota i przebicie go drewnianym kołkiem. Dowodem na unieszkodliwienie diabła miała być czarna, niezmywalna maż, powstająca po zabiciu zwierzęcia.

” Chłop upił się i szedł przez błota pijany. Diabeł, chcąc się zabawić, krzykną naśladując głos ptaka:
- He, he, he...
A ten chłop:
- A ty psie – bo myślał, że się z niego śmieje.
Ale jak drugi raz usłyszał, to pomyślał, że się diabeł topi i że trzeba go ratować, a chłop dobre serce miał, jak się upił. Po trochu, po trochu do naga się rozebrał, bo krzyk słyszał coraz dalej i szedł coraz głębiej, bo diabeł go wciągał. Jak spostrzegł się, że tonie, to strach go obleciał, przeżegnał się, jakoś się wygramolił, ale w nocy nie mógł niczego z ubrania poznajdować, bo ciemno.
Cały umazany błotem dowlókł się do wsi i puka, puka. Nie chcieli mu otworzyć, bo myśleli, że diabeł. Kazali mu pacierz mówić, ledwo go poznali.
Rano cała rodzina poszła szukać ubrania, ale wszystko gdzie indziej było, i koszula, i buty, i portki. Takiego mu diabeł figla spłatał.”

2. Nocnica
Nocami gonią nocnice. Górale wierzą, że jak się na nie zagwizda, to one prędko przylecą. Najczęściej pokazują się w czasie adwentu. Podobno ze swych kryjówek wychodzą też jak dzwony biją w kościele. Nocnice ubrane są w białe płachty i czarne suknie, tak, że w nocy widać tylko ich światełka. Chodzą one wszędzie i napastują ludzi, zwłaszcza dzieci i pijaków. Kto się dostanie w ręce nocnicy, czasem nawet w ducha może go przemienić, jeśli nie będzie się umiał obronić.
Nocnica to rodzaj szatana nocnego, złego ducha, który
sprowadza ludzi na manowce i utrudnia
znalezienie drogi. Najczęściej opisywano
nonicę jako światełko podobne do palącej
się świeczki. Mogło ono być niebieskiego,
czerwonego, lub białego koloru. Gasło ono
i zapalało się na przemian, zmieniało też swoje
miejsce.

” Już parę roków temu szedł chłop z roboty, a było już koło północy. Chłop uwidział światełko, co migało i szło ku niemu. Chłop zszedł kanś na oraczynę i zaczął błądzić, a światełko, czy raczej nocnica, cały czas do niego szeptała. Chłop nic nie prawił, bo bał się, że go nocnica po wodzie posmyka i może utopić. I tak go ta potwora smykała aż do rana. Jak się zaczęło widnić, to się chłop spamiętał i obrócił się ku chałupie.”

Rozpowszechnieniu wierzeń o nocnicach sprzyjały różne zjawiska: świecące fosforycznym blaskiem próchno, robaczki świętojańskie, a nade wszystko wódka – najłatwiej bowiem winę zrzucić na nocnicę, gdy nogi się plączą i odmawiają posłuszeństwa.
Oczywiście można uniknąć nieprzyjemnego spotkania z nocnicami, jeżeli przestrzega się pewnych zasad. Po pierwsze pod żadnym pozorem nie wolno gwizdać, bo to je przywołuje, a po drugie, pod żadnym pozorem nie wolno ulegać namowom i podszeptom nocnicy i nie opuszczać domu.
W sytuacji gdy ktoś niespodziewanie natchnąłby się na nocnicę, powinien położyć się na ziemi i udawać nieżywego lub usiąść nieruchomo i przeczekać. Z opresji może uratować głos dzwonka lub ludzki który wyrwie ofiarę spod czaru nocnicy. Widząc zbliżające się światełka w ogóle najlepiej skryć się w domu i szczelnie zamknąć za sobą drzwi.

”Jesienną porą zawsze z padołu wychodziły światełka. Raz umówił się syn gazdy z kamratem, wyszli o północy przed chałupę i jak nocnice się pokazały to zaczęli na nie wołać. One zaczęły się zbliżać do chaty, ale gazda przed czasem zawrzył dźwierze... Za chwilę przyleciał zdyszany syn z kamratem. A że dźwierze już były zawrzyte, wywalili ich, ale z wielkiego strachu zostali już na nich leżeć. Światełka zaś złączyły się w jedno wielkie światło i goniło koło chałupy. Gazda wtedy zaczął rzekać , potem kropić chatę święconą wodą i po godzinie światło zniknęło. Syncy przyrzekli sobie, że już nigdy nocnic nie będą nawoływać.”

3. Śmierć
Śmierć tradycyjnie przedstawiana była jako bardzo chuda postać kobiety, o ludzkiej twarzy, dużych zębach, ubranej na biało, która posiadała zdolność dowolnego zmieniania wymiarów swojej postawy. Czasem widywano ją jako kościotrupa. Niezależnie jednak w której występowała postaci, nieodłącznym jej rekwizytem była kosa – stąd wymienna nazwa śmierci: kostucha. Czasem śmierć pokazywała się ludziom pod postacią białej gęsi lub białej myszy.
Kostucha objawiała się najczęściej ciężko chorym, konającym ale czasami również ludziom zupełnie zdrowym. Widzenie śmierci przez osobę ciężko chorą było dla niej sygnałem do odejścia z tego świata. Gdy ktoś zobaczył śmierć koło czyjegoś domu, pewne było, że jedna osoba z owej chałupy umrze.
Czasem śmierć pojawiała się by rzekomo prosić o pomoc, a czasami chciała by jakaś staruszka poniosła ją na plecach – o dziwo, niosąca kobieta nic w tedy nie czuła.

Pewnego dnia chora kobieta, leżąc w łóżku, zobaczyła wieczorem, na tle zegara bardzo wysoką, ubraną na biało kobietę. Była to śmierć. Powiedziała, że przyszła zabrać ową chorą ze sobą. Kobieta prosiła kostuchę o zmianę decyzji – by zostawiła ją przy dzieciach, którymi musi się zajmować. Gdy nie doczekała się reakcji, w złości nazwała śmierć bestią. Ledwo wymówiła te słowa, poczuła jak przeszedł ją dreszcz i jak zaczęło jej język wciągać do środka. Nagle chora usłyszała wołanie młodszego synka i gdy odwróciła się w jego kierunku, łzy popłynęły jej po twarzy. Śmierć wzruszona do głębi powiedziała, że chorą zostawi i zniknęła.

4. Utopce
Siadają nad wodami, na kamieniach, nogi moczą w wodzie, z rękawów im się leje. Wielki strach od nich idzie. Bywa, że utopiec siada na środku ławki i z fajki mu się kurzy. Czasem siedzi jeden, czasem jest ich więcej. Wtedy ani koń, ani krowa nie wejdzie do wody, tylko ucieknie do stajni ze zjeżoną sierścią.
Utopiec zamieszkiwał bagna, stawy i rzeki. Była to istota pochodząca od duszy człowieka utopionego. W zależności kim był utopiony, utopiec mógł być mężczyzną, kobietą, dzieckiem lub dorosłym. Często widywano go ponoć w postaci małego chłopca. Czasami była to też syrena bądź coś bez głowy którą trzymało pod pachą.
Utopiec wciągał ludzi w zasadzki i topił ich w głębokiej otchłani. Bardzo ułatwiał mu to fakt, że do niedawna sztuka pływania rzadka była wśród beskidzkich górali. Czynił to w celu wybawienia własnej duszy – mógł tego dokonać wciągając do wody swojego następcę. Przypisywano mu także pewne złośliwości. Np. we wsi Sól, co roku rozrzucał kupki siana po całym polu tak, że rano wszystko trzeba było zbierać jeszcze raz.
Często widywano utopca rozmawiającego
z księżycem, z którym bardzo silnie był
związany. Wierzono, że złoty satelita jest
opiekunem utopca i w pewien sposób
„otacza go swoją opieką”.

”Pod góreckim mostem był utopiec. Ludzie
mówili, że to wielka ryba, i chcieli żeby ją kto
schwycił, bo gdzie ona była, tam zawsze, a zawsze straszyło. Dwaj wojacy wybrali się na to miejsce. Jeden uwiązał powróz u nogi i dał go trzymać temu drugiemu i powiedział, że jak z pod wody skubnie powrozem, niech go zaraz wyciąga. Skoczył do wody i zniknął zaraz pod brzegiem. Po chwili skubną, ten drugi wyciągną, ala już był uduszony przez utopca. Od tego czasu przestało straszyć na tym miejscu.”

5. Mora
Bardzo dokuczliwe były mory. Jak człowieka zaskoczyły podczas spania to nie było ratunku. Szczęście miał, jak ktoś usłyszał, że jęczy. Wtedy ludzie szybko chwytali wodę święconą i lali gdzie popadło. Czasem mogli zobaczyć okropnego kota, jak zeskakiwał z łóżka. Nikt go jednak nie gonił, bo trzeba było chorego potrząsnąć, żeby się obudził. Niejednego zmora udusiła, kiedy nikogo nie było przy nim.
Zmora to duch nieczysty, pochodzący od duszy człowieka żyjącego.
Wierząc, że każdy człowiek posiada po dwie dusze, uwarzano, że morą
staje się jeden z dwóch nie ochrzczonych lub nie bierzmowanych
duchów. Brak jednego z wyżej wymienionych sakramentów
powodować miał uaktywnienie się drugiej, nie ujarzmionej
sakramentami duszy. Wychodziła ona podobno z ciała śpiącego człowieka, by jako mora w rozmaity sposób dręczyć ludzi. Duch przybierał wówczas jakąś bliżej nie określoną postać, „kawał jakiegoś cielska”, albo przemieniał się w źdźbło słomki. Czasem bywał niewidzialny.
Działalność mory ograniczała się do szkodzenia dorosłym, zdarzało się jednak, że napastowała nie ochrzczone dzieci, ssając im piersi. Dorosłych dusiła siadając im na klatce piersiowej i przygniatając własnym, ogromnym ciężarem lub tak jak dzieciom, ssając piersi. Dowodem na to były opuchnięte rano brodawki.
Tym, którzy uważali morę za istotę demoniczną, nie obce były najróżniejsze środki profilaktyczne i obronne w postaci zabiegów magicznych.
Należały do tego wszelkie reakcje ruchowe, mające na celu przebudzenie śpiącego człowieka. Co prawda, jak powtarzano, nie było to łatwe ze względu na bardzo mocny wówczas sen, nie mniej jednak czasem się to udawało. Wtedy napastowany powinien jak najszybciej poruszyć dużym palcem u prawej, przewrócić się na bok, skoczyć na równe nogi lub chwycić to, co spoczywało na jego piersiach. Najczęściej była to słomka, w którą zamieniała się mora, a którą należało niezwłocznie spalić w piecu.
Morę mogło przepłoszyć szpetne przekleństwo, modlitwa lub krzyk. Zalecano również nie zasypiać na wznak, co podobno zniechęcało morę raz na zawsze do takiego człowieka. Można również było wkładać pod poduszkę religijne akcesoria, np. obrazki świętych, krzyżyki, różańce. Również gwarantowana skuteczność, była podobno po włożeniu pod poduszkę jakiegoś przedmiotu żelaznego. Można było także próbować zmylić morę. Jako przynętę mogła posłużyć szmaciana lalka, położona obok dziecka lub dorosłego. Wierzono bowiem, że mora nie jest w stanie odróżnić lalki od człowieka.

”Dawniej straszywało w wielu miejscach. Istniało takie wierzenie, że położnicy nie idzie zostawić samej w domu, bo przyjdzie mora, zabierze jej dziecko, a podrzuci podciepa.
Opowiadali, że jedna baba była sama w domu, w połogu, naraz przyszło jakieś chude, oszkliwe babsko i chce się pakować do łóżka. To była mora. Ta baba chciała uciec, poleciała na strych, mora za nią. I jak przyszli domownicy, toż znaleźli tę matkę wciśniętą do jakiegoś kąteczka na poddaszu. To dziecko miała przyciśnięte do siebie, ale ona już była martwa.”



Niestety, wszystkie te wspaniałe opowieści i wierzenia zaczynają zanikać. Obecne czasy i towarzyszący im postęp oświaty i kultury, z upowszechnionym racjonalistycznym poglądem na świat, najwyraźniej im nie służą. Cywilizacja, przesiąkając powoli w wiejskie kręgi kulturowe, niszczy wiele niesamowitych wręcz zwyczajów i tradycji. Obumieraniu starych wątków towarzyszy rodzenie się nowych: opowieści o UFO, yeti, o trójkącie bermudzkim czy o potworze z Loch Ness. Mam jednak szczerą nadzieję, że folklor nadal okaże się silniejszy od napływu zewnętrznej cywilizacji. Nie chciałabym bowiem, aby odcinki „Z archiwum X” całkowicie zastąpiły nam ludowe opowieści. Czy świat byłby taki sam bez strachów, czarownic, utopców, nocnic, diabłów i mór? Na pewno nie. Kto bowiem straszyłby wędrowców, płatał ludziom figle, odbierał krowom mleko, kto czyhałby na pijaków żeby ich zwieść na manowce, przed kim kryć by się miały dzieci? Pozostaje mieć nadzieję, że postępująca cywilizacja nie zniszczy całkowicie tego, co o wieków nam towarzyszyło – folkloru.

Dodaj swoją odpowiedź