"Większość ludzi utożsamia szczęście bardziej niż ze stanem ducha, ze stanem portfela" Czy zgadzasz się z tą myślą?

Tak, zgadzam się z tą przykrą myślą. Wielkość naszego majątku zazwyczaj przesądza o tym, czy czujemy się ludźmi szczęśliwymi. Mało kto ze współczesnych ludzi utożsamia prawdziwe szczęście z uczuciami, stanem ducha. Według nich trudno cieszyć się życiem nie mając samochodu, firmy i zestawu kina domowego. Często taki tok rozumowania jest spowodowany zazdrością. Podam prosty przykład: sąsiadka kupiła sobie wspaniałą i drogą suknię. Patrzymy na nią z zazdrością i rozmyślamy nad tym, dlaczego nie stać nas na taką kreację? Czy zagłębiając się w takiej zadumie możemy być szczęśliwi? Nie. Przypisujemy nasz negatywny stan małej ilości pieniędzy, nie zdając sobie sprawy, że to sami jesteśmy sobie winni. Przecież gdybyśmy pomyśleli, że w naszym skromniejszym ubraniu jest nam do twarzy, na pewno do złości by nie doszło.
Potwierdzając argumentami tezę postawioną w temacie rozprawki można przytoczyć taki przykład: koleżanka ( bogatsza ) mówi do biedniejszej – „Jak ty sobie radzisz bez pieniędzy moja droga? W dzisiejszych czasach bez gotówki trudno żyć. Może Cię wspomóc?” Gdy biedniejsza odmawia, mówiąc, że pomoc jest niepotrzebna i że jest naprawdę szczęśliwa, tamta uważa ją za strasznie głupią. Nigdy nie rozdzieliła tych dwóch pojęć-pieniądze i szczęście. W jej życiu zawsze szły one w parze, ponieważ szczęścia prawdziwego, biorącego się z uczuć nigdy nie doznała. Dlaczego? Bo nie dała mu szansy. Człowiek nie potrafiący cieszyć się chwilą, będzie szukał szczęścia gdzie indziej. W drogich sklepach, salonach mody i samochodowych, na bogaceniu się. Da mu to mylne poczucie satysfakcji – wzbogacił się, zyskał coś, więc się cieszy. Taki ktoś nie podzieli się z nikim, ponieważ utrata pieniędzy będzie kojarzyła mu się z utratą szczęścia.

Innym argumentem może być fakt, że człowiek nie posiadający dużego majątku, zostaje często odrzucony przez otoczenie. Tylko osoba pozbawiona przyzwoitości i uczuć wyśmiewa się z drugiej z powodu swojej przewagi majątkowej. Jednak poszkodowany może wziąć to sobie głęboko do serca. Kogo będzie obwiniał o swoje złe samopoczucie? Swoje otoczenie, „kolegów”? Nie. Pomyśli, że temu wszystkiemu jest winny jego „chudy trzos”. Głównym celem takiej osoby będzie odtąd pozyskanie gotówki, by odnaleźć się w towarzystwie. Pieniądze będą mu pozyskiwały „sztucznych” przyjaciół, a przecież kupiona przyjaźń jest nieprawdziwa. Ale jest. To dla niektórych znaczy więcej niż uczucia.

Odwołując się do doświadczeń lekturowych mogę przytoczyć „Kwiat kalafiora”, oraz inne książki z cyklu Małgorzaty Musierowicz. W świecie, gdzie większość ludzi utożsamiała szczęście ze stanem portfela ( a ponieważ nie było dużo pieniędzy ludzie zazwyczaj byli smutni ) rodzina Borejków – główni bohaterowie książki, żyli w szczęściu, mimo bardzo trudnej sytuacji finansowej. Ich znajomi, typowi ludzie uznający regułę „pieniądze dają szczęście” dziwili im się bardzo. Główna bronią Borejków był optymizm, cecha dość rzadko spotykana wśród społeczeństwa zajmującego się ciężką pracą na utrzymanie i rywalizacją o jak najlepsze stanowiska. Pieniądze potrafią „manipulować” człowiekiem. Chcemy ich mieć jak najwięcej. Potrafimy zrezygnować z przyjaźni, by się dorobić się majątku. Myśląc, że wszystko można za nie kupić. Szczęście wywołuje widok nowego samochodu, kolejnego domu, biżuterii. Myśl, że jesteśmy bogatsi od innych sprawia, że czujemy dumę i przez to radość. Wyciągając wnioski z powyższej wypowiedzi mogę stwierdzić, że wystarczy odrobina optymizmu, by „wyrwać się” z rąk pieniędzy i dostrzegać piękno duchowe.

Poruszając problem optymizmu można sformułować jeszcze jeden argument. Pesymiści, nie mający wiele wiary w siebie i świat myślą w ten sposób: „dlaczego jest źle? Bo nie mamy pieniędzy. Gdyby były, na pewno mielibyśmy godziwą pracę, przyjaciół, dobra materialne”. Wniosek jest prosty. Wielu ludzi załamuje ręce nad stanem swojego konta. Nie myślą jednak, że trochę pracy i wiary w siebie to najlepsza recepta na szczęście.

Argumentując temat mojej rozprawki nie mogę odwołać się do doświadczeń własnych. Nie zetknęłam się jeszcze z problemem zarabiania pieniędzy na życie, więc nie wiem, jaki wywarło by to na mnie wpływ. Jestem pewna, że każdy człowiek choć trochę przelicza szczęście na złotówki. Niektórzy mocniej, pozostali lżej. Sama nie jestem pewna, jak to będzie ze mną. Mam jednak nadzieję, że będę potrafiła cieszyć się radością bliskich, ładną pogodą, pracą. Radość z uczciwego zarobienia pieniędzy nie jest zła. Błędem jest tylko nieumiejętność cieszenia się innymi rzeczami.

„Niestety większość ludzi utożsamia szczęście bardziej niż ze stanem ducha, ze stanem portfela.” Myślę, że moimi argumentami i przykładami potwierdziłam tezę A. Majewskiego, oraz przybliżyłam choć trochę ten problem. Wyciągając wniosek z mojej pracy stwierdzam, iż to, czy przez szczęście rozumiemy ilość gotówki, czy radość biorącą się z uczuć wyższych, zależy od naszej silnej woli, podejścia do życia i w dużej mierze wpływu otoczenia. W naszym świecie, gdzie wszystko jest wycenione, także szcęście ma swoją cenę. Tylko nie musi być to wcale banknot 100 złotych.

Dodaj swoją odpowiedź