Ernan McMullin „Ewolucja i stworzenie” - streszczenie
Ernan McMullin „Ewolucja i stworzenie” - streszczenie
Od zarania cywilizacji ludzkość nurtuje pytanie o pochodzenie świata, a zwłaszcza najbardziej niezwykłego fenomenu jaki na nim występuje, czyli życia.
Mimo wielości różnorakich koncepcji, wszystkie je można podzielić między teorie ewolucyjne i kreacjonistyczne.
W książce „Ewolucja i stworzenie” zawarte są rozważania, jakie na ten temat mieli różni myśliciele na przestrzeni wieków. Chociaż wydaje się, że problem podziałów między zwolennikami kreacjonizmu a ewolucjonistami narodził sie dopiero kilka wieków temu za sprawą Darvina, to Ernan McMullin pokazuje, że jak podstaw większości rzeczy tak i tej możemy dopatrywać się w starożytnej Grecji. W oparciu o greckie wierzenia mitologiczne ówcześni myśliciele snuli domysły, że świat powstał wyłaniając się z pierwotnego, prostego chaosu, a więc dokonał pewnego rodzaju ewolucji, zwiększając w jej wyniku swoją złożoność. Empedoksos jako pierwszy określił zasady ewolucji jako selekcji struktur lepiej przystosowanych. Taka koncepcja wynikająca z czysto mechanicystycznego odbierania świata już wówczas została przeciwstawiona kreacjonistycznej, a właściwie eternalistycznej proponowanej przez Platona i Arystotelesa. W przeciwieństwie do filozofów jońskich przyjmowali oni istnienie bytów niematerialnych (nie złożonych z podstawowych elementów materii), a ponadto w ich koncepcjach istniała istota odpowiedzialna za stworzenie świata. Świat nie ewoluował więc z pierwotnego chaosu samoistnie ale był z niego tworzony za pomocą platońskiego demiurga lub odwieczny, poruszany przez arystotelesowski motor immobilis. Zarówno Platon jak i Arystoteles nie dopuszczali możliwość kreacji ex nihilo, czyli prawdziwemu tworzeniu, a nie jedynie przetwarzaniu czegoś już istniejącego. Takie koncepcje rozpowszechniły się nad Morzem Śródziemnym dopiero wraz z wiarą chrześcijańską.
Koncepcja kosmogeniczna przedstawiona w Księdze Rodzaju, choć zdecydowanie nie jest wolna od wpływów kulturowych z innych (niejudaistyczniych) krajów wprowadza tę właśnie nowość, że Bóg tworzy świat samym jedynie nakazem, a nie kształtując z gotowego już materiału. Żydzi nie posiadali jednak żadną doktryną stworzenia. Przyjmowali poprostu opis biblijny. Opis stworzenia został więc rozpatrzony pod kątem filozoficznym dopiero, gdy zawędrował wraz z chrześcijaństwem na inne tereny okalające basen Morza Śródziemnego.
Zwłaszcza jednemu spośród filozofów wczesnego chrześcijaństwa Ernan McMullin poświęca sporo uwagi w swojej książce. Mowa oczywiście o Św. Augustynie, którego tendencje do godzenia obu stanowisk bardzo pasują do ogólnego klimatu książki „Ewolucja i stworzenie”. Głównymi stwierdzeniami do jakich doszedł Augustyn to między innymi to, że świat nie mógł powstać w czasie, gdyż czas również jest stworzeniem. Nakaz Boży, dzięki któremu świat istnieje ma więc charakter nie punktowy (wyznaczający moment powołania świata do istnienia), a ciągły. W takim ujęciu świat jest więc ciągle utrzymywany przez rozkaz Boży. Jest on więc odpowiedzialny za wszystko co dzieje się na świecie.
Najciekawszym jednak pomysłem Augustyna były jednak przyczyny zalążkowe, które spajały w jego ujęciu dwa opisy stworzenia jakich doszukiwał się w Księdze Rodzaju. Wedle tej teorii Bóg na początku Świata stworzyć jedynie „przyczyny zalążkowe”, czyli coś na kształt nasion dla każdej formy, z których później ewolucyjnie, ale na zawarty w „nasionku” sposób rozwijał się ten Świat.
Kilka wieków później Św. Tomasz starał się wypełnić lukę jaka w kwestii genezy Świata istniała między koncepcją Arystotelesa i Augustyna. Według akwinisty biblijny opis stworzenia należy rozumieć jako trzy etapowe. Pierwszym etapem byłoby więc stworzenie i nadanie kształtu materiałowi Świata. Było to chwilowe. Kolejnym, „3-dniowym” etapem byłoby oddzielenie królestw wody, ziemi i nieba. Po nim nastąpiło dekorowanie, będące wyodrębnieniem osobnych drobnych form (zwierząt, roślin i ludzi), trwające kolejne „3 dni”. Opisu biblijnego niemożna wg. Tomasza rozumieć dosłownie, gdyż teks ten posiada taką, a nie inną formę z powodu niewykształcenia ludzi do których jest kierowany. Te próby pogodzenia tekstów oświeconych z wiedzą przyrodniczą niewiele dały i od tamtych czasów narastał konflikt miedzy nauką i wiarą.
Pierwszy z nowożytnych filozofów, Kartezjusz twierdził, że wszystko można wyjaśnić na gruncie fizyki, a naturę wszystkiego można poznać poprzez procesy naturalne. Pierwszy naukowy opis ewolucji dotyczył świata fizycznego a nie biologicznego, ponieważ fizyka była prostsza, pierwotniejsza od biologii. Ten opis fizyczny (mechanistyczny) był wg. Decartesa wystarczający jako jedyny do opisywania przyrody. Tym właśnie różniła się jego koncepcja od augustyńskich przyczyn zalążkowych, które były oparte na pojęciach ze świata organicznego.
W XVIII wieku do głosu doszły geologiczne koncepcje powstania świata. Wulkaniczna i naptuniczna wersja geologii. Pierwsza określała ziemię nam znana jako efekt procesu wulkanicznego, bardzo długiej sekwencji zmian naturalnych. Neptuniści upatrtują niezwykle istotnej roli w wód w procesach geologicznych. Uważają oni wulkanistów za ateistów i próbują uzasadnić biblijny opis potopu. Takie katastrofy gwałtownie kształtujące powierzchnię Ziemi są argumentem dla fizykoteologii, gdyż ich wystąpienie przypisywane jest interwencji Boga. Jest to praktyka „łatająca” Bogiem niedostatki wiedzy przyrodniczej i luki poznawcze. Upadek fizykoteologii w XIX wieku był cena za quasi-naukowe przesłanki gromadzone na potrzeby wiary.
Wydawało się, że teoria ewolucja Darwina uczyniła całkowicie zbędną chrześcijańską hipotezę Stwórcy, jednak obecnie, gdyż zaczęli pojawiać się uczeni widzący możliwość racjonalnego podważenia wiary w Boga. Nadal jednak niektórzy próbują pogodzić ze sobą obie teorie.