Prawa autorskie, ACTA i cenzura.
Kilkaset lat temu społeczeństwo nie miało problemów związanych z łamaniem praw autorskich. Artystów było niewielu, tworzyli enkalwę twórczą, więc nie było miejsca na podrabianie, czy przypisywanie sobie czyjś dzieł. XIX-sto wieczny postęp technologiczny, gwałtowny rozwój nauki, oraz rozpowszechnienie informacji, wykreował w ludziach potrzebe sformalizowania, oraz utworzenia praw chroniących artystę i jego dzieła. Dzieło jako kreatywny, uzewnętrzniony pomysł, wyrażony za pomocą np. zapisu na kartce. Wraz z rozwojem przekazu informacji, zaczynając od gazety poprzez telewizje i internet, związany był z coraz szybszym i większym przepływie danych. Powstała swego rodzaju potrzeba ścisłego określenia praw autorskich. W realiach internetowych granica pomiędzy użytkowaniem własnym a powielaniem czyjegoś dzieła jest bardzo wąska i należy stosownie ją rozdzielać. Musimy pamiętać, że istniały takie czasy, gdzie nawet artysta nie miał pełnych praw do publikacji swojego dzieła.
W dzisiejszych czasach, gdzie środki masowego przekazu, rozwinięte są do takiego stopnia, że każda osoba za pomoca jednego kilknięcia, może wysłać na drugi koniec ziemi, mase informacji, może równierz nielegalnie nabyć praktycznie wszystko. Potrzeba regulacji prawnych, wydaje się rzeczą osobistą. Pomijając fakt istnienia internetu, sprawa ulega znacznemu uproszczeniu. ‘Ojcowie’ utworu mają względem swojego dzieła liczne przywileje, które objemują okres życia twórcy, oraz 72 lata po jego śmierci. Gdy autor poprzez przejaw działalności o charakterze indywidualnym, uzewnętrznia swój pomysł, np. w postaci utworu audio-wizualnego lub plastycznego. Dodatkowo sygnując je swoim nazwiskiem, ma do tego dzieła pewne prawa. Przysługuje mu ochrona danego utworu, jego nie naruszalność, czy też decyduje on o jego upublikowaniu. Może również przekazać komuś prawa autorskie tego dzieła. Ujmując prościej, ma całkowite prawo do decydowania o swojej własności. Nie trzeba być Miłoszem, aby tworzyć dzieła, wszystko co nie powstaje z wiernego odwzrowania rzeczywistości podlega ochronie prawnej. Powracając do realiów internetowych, napotykamy się z problemem rozróżnienia osobistego użytku, a łamaniem praw autorskich. Wiele konwencji, paktów i umów międzynarodowych, próbuje rozwiązać ten palący problem. Pierwszą wzmianką o ochornie praw autorskich, był fakt spisania (z inicjatywy Vicotra Hugo) konwencji Berneńskiej w roku 1886. Konwencja ta dotyczyć miała przede wszystkim respektowania praw autorów literackich. Gdy dzieła chronione były wyłącznie w ojczystym kraju autora. W Bernie ustalono dwie podstawowe zasady. Mianowicie, każdy kraj musiał zapewnić minimum ochrony praw autorskich, za pomocą sądownictwa wewnętrznego. Druga zasada dotyczyła ochrony praw własności intelektualnych artysty z innego kraju na równi z twórcą krajowym. Te dwie zasady, czyli „minimum prawa”, oraz „zasada asymilacji”, były fundamentalnymi prawami własności autorskiej. Dość ciekawy może być fakt, iż utwór nie wymaga specjalnej rejestracji. W momencie ukończenia podelga on automatycznie ochronie prawnej. Konwencja Berneńska na przestrzeni lat ulegała licznym nowelizacją. Polska stała się sygnotariuszem w roku 1935. Obecnie dokument obowiązuje 143 państwa. Kolejnym aktem prawnym regulującym prawa autorskie jest konwencja powszechna UCC, ustanowiona w Genewie w roku 1952. Dokumenty te dość precyzyjnie stanowią litere prawa autorskiego, wyłączając jednak z tej listy takie twory jak: akty normatywne, czy proste informacje prasowe. Kolejną kwestią powiązaną z prawami własnościowymi, mogą być patenty i licencje. Z założenia mają one chronić prawo majątkowe artysty, lecz w praktyce coraz częściej wykorzysywane są do manipulowania rynkiem przez wielkie koncerny. Które, wykupują patenty, mogące w przyszłości stanowić jakąkolwiek formę konkurencji. Po czasie dochodzimy do niezgrabnych wniosków, że dofinansowania badań naukowych, a raczej ich brak, spowodowany jest monopolizacją rynku. Kto wie ile innowacyjnych projektów utkwiło w ‘koszu’ urzędów patentowych. Nasuwa się pytanie, czy prawa autorskie naprawdę chronią artystów, czy tez są matorem napędowym wielkich korporacji. Nie należy lecz snuć takich czarnych scenariuszy. Wiadomo każdy medal ma dwie strony. Jedno jest pewne, prawa autorskie są dośc skuteczne. Spowodowało to liczny wysyp, firm próbujących wzbogacić się na cudzym wizerunku. Dzięki czemu na śwaiatowym rynku powstały pracownie o bardzo podobnych, wręcz trudnych do odróżnienia znakach towarowych. Firmy nie posiadające koncesji, nie mogą prezentować się pod prywatnym logiem, lecz nie wolno im zabraniać tworzenia nowych nazw, nawet tych bardzo podobnych. Próbą podjęcia walki z podrubkami, przynajmniej z założenia, miała zająć się ACTA. Pomimo swojej nazwy [Umowa Handlowa Dotycząca Zwalczania Obrotu Towarów Podrobionych] w znacznym stopniu wpływa na realia internetowe. Przedmiotami podlegającymi regulacji, miały być również kwestie handlu lekami generycznymi. Dokument przedstawia szereg przepisów prawnych o zasięgu globalnym. Pomysł międzynarodowego porozumienia, rozwijany był przez Japonię, USA od roku 2006. Po wstępnych negocjacjach przystąpiło większość państw europejskich, oraz niektóre z kontynentu azjatyckiego. Rozmowy na początku były tajne, co nie zapobiegało licznym przecięką np. wikileaks. Już pierwotna wersja robocza dokumentu ACTA, wzbudzała niepokój wśród mediów. Podczas konferencji w Washington Collage Of Law, czynni prawnicy wydali oświadczenie, w którym określili, że bieżąca wersja tego dokumentu zagraża licznym aspektom interesu publicznego. W roku 2011 dokument podpisało kilka największych państw świata, lecz UE, tymczasowo wstrzymała się od podjęcia jednogłośnej decyzji. Brak przejrzystości dokumentów i niedostępność materiałów stała się przyczyną licznej krytyki ze stronu Euro-Parlamentu. Pomimo wielu sprzeciwów, wstepna wersja dokumentu została podpisana w roku 2012 przez 22 kraje członkoskie UE. Znaczne niejasności dokumentu jak i brak sprecyzowania wielu kwestii, zezwalający na dowolną interpretację, spotkał się z wieloma sprzeciwami w kręgu org. Pozarządowych. Demonstracje zaczeły się w Sztokholmie, wiele org. Non-profit, trudniących się w ochronie praw człowieka w cyberprzestrzeni (Public Knowladge, EFF) domagło się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z ACTA. Powoływali się na niesprecyzowane porozumienie, w znacznym stopniu dotykające prawa internautów. Gdy sprawa mabrała medialnego rozgłosu, deputowani EuroParlamentu wielokrotnie zgłaszali swój niepokój związany z kierunkiem dot. spraw ACTY. Nie tylko środowiska internetowe dopatrywały się licznych nieprawidłowości, lecz także org medyczne (Essential Medicness ) wystosowały list otwarty w tej sprawie. Twierdzą oni (Lekarze bez Granic ), że ACTA poprzez wprowadzanie nadmiernych kontroli i wymogów patentowych, stwarza problem dostępności leków. Rząd Australijski wystosował podobny wniosek. Z trudnościami w uzyskaniu odpowiedzi na temat ACTY naptokało się również stowarzyszenie NGO z Nowej Zelandi. Największe kontrowersje wywołały przepisy dotyczące wykroczeń w środowisku cyfrowym. Wiele instytucji społecznych (Free Knowladge), wyraża opinie, że przepisy godzą w konstytucyjne wolności dot, prawa do informacji, oraz wolności słowa. Twierdzą również, że prawo korzystne jest dla korporacji, posiadająych prawa do znanych marek. W Polsce z początku sprzeciw wobec ACTA odbywał się wyłącznie w internecie, podczas gdy nieuwzięty rząd dążył do realizacji swoich postanowień, zaczeły się ataki hakerskie na strony rządowe.Gdy informacje trafiły do mediów, ludzie wyszli na ulicę w geście obywatelskiego nieposłuszeństwa. Liczne powiązania ACTY z cenzurą w internecie, upadabniane były do cenzurą prewencyjną w czasach PRL-u.
Polska Reczpospolita Ludowa, nafaszerowana byłą propagandą, oraz osaczona była licznymi filtrami cenzurującymi niekorzystne dla obecnej władzy informację. W roku 46’ utworzono Głowny Urząd Kontroli Prasy, który do roku 89’ był głównym organem cenzury. W niedługim czasie urząd swoimi mackami, za pomocą tysiąca cenzorów, zaczął kontrolować każdą informację podawaną do szerszych mas. Kontrola doszła do takiego stopnia, że sprawdzano nawet instrukcję sprzętowe, pod kątem treści niezgodnych z oficjalną propagandą. Oprócz nadmiernej cenzury, stosowana była zakłamana propaganda. Na umór przedstawiającą ustrój socjalistyczny jako ustrój doskonały. Robotnik z uśmiechniętą twarzą, poważny polityk czy też zadowolony rolnik na nowym traktorze. Propaganda jest powszechnie stosowaną formą kreowania opinii publicznej w krajach totalitarnych. Gdzie rząd, próbuje narzucić każdemu obywatelowi dany ład publiczny, światopoglądowy jako jego własny. Cenzura przestrzegana była do takiego stopnia, że powstały specjalne wykazy co, gdzie i jak wolno pisać. [Książka Zapisów i Zaleceń]. Trzeba uświadomić sobie, że do lat 80-tych, organy cenzury były tak rozwinięte, że nie dawały zwykłemu obywatelowi do zrozumienia, że środki masowego przekazu przepuszczane są przez sito cenzorów. Elity polityczne [opozycja], dwoiły się i troiły, aby w ocenzurowanych tekstach, ukryć jakiś przekaz. Po latach 90’ na świecie za triumfowała wolność słowa, lecz nadal istnieje wiele państw, gdzie podstawowe prawo człowieka – do wolnych informacji, jest łamane. Za jeden z takich przypadków można uznać Chiny. Najludniejsze państwo na świecie, z pozoru najtrudniejsze do kontrolowania. W Chinach powszechnie stosowana jest blokada internetu. Oczywiście jest on powszechnie dostępny, lecz odpowiednio ocenzurowany, dąży do usuwania treści ‘niewygodnych’ dla rządu. Istnieją tak zwani internetowi policjanci, którzy usuwają z chińskich przeglądarek hasła, zagadnienia, dotyczące krytyki rządu. Zastanawiający jest fakt, że w kraju który jest członkiem ONZ [ ochrona praw człowieka ] nie można w przeglądarce wyszukać hasła „demokracja” czy „dyktatura”, ponieważ są one automatyczynie blokowane. Kolejnym przykładem, może być państwo Białoruś. Nie dziwne jest, że w kraju gdzie jeszcze nie dawno za szerzenie opozycyjnych poglądadów można było dostać ‘kulkę w łeb’, nie są respektowane prawa człowieka. Zaczeło się od aresztowania poetów, pozbywanie się niewygodnych dziennikarzy. Takie nazwisko jak Antol Majsien czy Dimitr Zawalski, są jasnym dowodem na potwierdzenie dziłalnośći totalitarnego reżimu Łukaszenki. Nie ma tutaj mowy o opozycyjnych mediach, skutecznie blokowanych przez ‘ojca’ narodu. Polska odgrywa bardzo ważną rolę w demokratyzacji Białoruśi. Wielu intelektualistów znajduje schronienie w naszych granicach. W Białymstoku znajduje się niezależna rozgłośnia radiowa propagująca wolnośc słowa – de facto finansowana przez Poslkę. Kolejnym, wręcz sztandarowym przykładem, może być państwo Korei Północnej, gdzie ranga cenzury sięga najwyższego stopnia [ Raport, Reporterów Bez Granic ], lecz ciężko mówić tu o cenzurze, gdy nie ma jakiejkolwiek wolnośći. Cenzura zazwyczaj tuszuję prawdę i wolnośc, ale jak nazwać zjawisko gdzie szerzący się glód, zsyłki do obozów pracy za brak zdjęcia Kim Ir Sen’a, lub też mordy całych 2,3-ech pokoleniowych rodzin za to, że jeden członek rodziny uciekł z kraju. Totalitarne rządy komunistycznych dyktatorów wykształciły do perfekcji technikę manipulowania ludem. Smutno, śmiem twierdzić, że połowa mieszkańców Koreii Połnocnej, nawet nie ma poczucia świadomości co to jest wolność, gdy od najmłodszych lat, otępiane jest propagandą. Oczywiście wszystko pod przykrywką dobra dla narodu. Telewizory i radia odpowiednio wcześniej ‘splombowane’ odbierają tylko oficjalne media, gdzie na potęge wysławiany jest „Umiłowany przywódca”. W kraju podzielonym na warstwy społeczne, gdzie propaganda sięga takiego stopnia, nie ma jakiegokolwiek poszanowania praw człowieka. W Singapurze sprawa wygląda zupełnie inaczej, państwo-miasto leżące na archipelagu malajskim, nader rozwinięte i postępowe techno-logicznie, oplecione jest siecią cenzury. Odnosząca się do mediów, oraz internetu. Partyjni ludzi obsadzenie w radach nadzorczych firm medialnych, odpowiednio kierują przepływem informacji. Może się wydawać, że tak rozwinięte państwo, musi być wolne, oraz żadna cenzura nie miała by w nim racji bytu, lecz Reporterzy Bez Granic, lokują ją na 140 z 167 miejscu pod względem nie poszanowania praw wolności słowa.
Podsumowując, prawa autorskie powinny być szanowane, lecz sądzę, że należy wyjść naprzeciw internetowemu postępowi, ułatwić dostęp do plików (szybkie ściąganie – za niewielką opłatę). Kilku artystów muzycznych zaryzykowało i wystawiło swoje albumy muzyczne do internetu, dając możliwość każdemu z osobna, o zadecydowaniu za jaką sumę chce ten album wykupić. Doświadczenie zakończyło się sukcesem, lekkim żartem daje to do myślenia. W innym przypadku, wciąż rozwijające się prawa autorskie, będą dążyły do nadmiernej kontroli, a w wyniku do powstania globalnej cenzury.