Los prawdziwej sztuki i los prawdziwego artysty w literaturze: „i żyć jeno ze swymi tęsknotami i pragnieniami najwyższymi... mogą rzucać diamenty i perły najszczersze, nikt się po nie nie schyli, nikt ich nawet nie spostrzeże”
O sztuce napisano tomy książek, sklecono niezliczone ilości definicji, wysnuto kanony, które łamane popychały jej rozwój do przodu. Niezbywalna definicja sztuki, w maksymalnym uproszczeniu, jest jedna: Sztuka to medium przekazywania informacji, to sposób komunikacji z człowiekiem w sposób niemożliwy do naturalnego naśladownictwa. Sposoby tej komunikacji kreowane są z pokolenia na pokolenie, jedni prześcigają drugich, zbytnia kreatywność przynosi jednak, zamiast uznania, nieszczęście, niezrozumienie i obojętność. Pytanie, czym jest prawdziwa sztuka? Wydawać by się mogło, że idealnym przykładem, są „Sklepy cynamonowe”, w których artysta za pomocą symboliki i znaków z przeszłości idealnie teoretyzuje rzeczywistość, która go otacza. Jednak taka definicja nie jest wystarczająca.
Timothy Leary, znany niegdyś w Ameryce rewolucjonista, powiedział, że człowiek nie jest w stanie zrozumieć kim jest, i do czego zmierza, przez narzucone regulacje i zasady, będące dziełem autorytetów. Autorytety próbują zaspokoić nas, dając nam rozkazy, prawa, formując swój światopogląd w naszych umysłach. Aby myśleć za siebie, należy kwestionować autorytety, i uczyć się, polegając jedynie na języku własnej wolności. Timothy Leary wspomniał również, że w takim stanie, pozbawionym regulacji, człowiek jest w stanie tworzyć najdoskonalsze rzeczy.
Leary prawdopodobnie mimowolnie zdefiniował prawdziwego artystę. Prawdziwy artysta to człowiek, który tworzy prawdziwą sztukę. Prawdziwa sztuka, polega na negowaniu kanonów, negowaniu regulacji, które narzucane są przez innych. I to właśnie prawdziwa sztuka jest źródłem rozwoju, łamania stereotypów, i prawdziwej szczerości.
„I żyć jeno ze swymi tęsknotami i pragnieniami najwyższymi... mogą rzucać diamenty i perły najszczersze, nikt się po nie nie schyli, nikt ich nawet nie spostrzeże”- cytat ten odnosi się do smutnej prawdy, która towarzyszy prawdziwym artystom, prawdziwym indywidualnością w pozbawionym indywidualności świecie. Ignorancja i brak akceptacji dla zmian, jest, wydawać by się mogło, przyczyna rozdarcia duchowego artysty, jednak w rzeczywistości nie działa negatywnie na jego duszę- bo prawdziwy artysta nie potrzebuje poklasku, mimo niedoceniania, tworzy, wierząc w siłę i nieśmiertelność swoich dzieł.
Tego typu artystów, nie trzeba szukać daleko, jeden z naszych największych poetów, Cyprian Kamil Norwid, nadaje się do tematu idealnie. Był osobą, która w niezwykły sposób potrafiła wyrażać swoje uczucia i poglądy, jednak ta niezwykłość była dla niego przekleństwem, gdyż język i styl którym się posługiwał, swoim stopniem trudności, symboliką, formą wypowiedzi, nie był dla nikogo zrozumiały. Nikt nie rozumiał owej symboliki, konotacji, mowa Norwida była aż nadto śmiała, przez trudną do pojęcia metaforykę i paraboliczność. Norwid bawiąc się tym wszystkim, stale był przez to atakowany, przeciwnicy zarzucali mu, że jego mowa jest zbyt „ciemna” i niezrozumiała. Norwid nie zważał na ataki, stawiał sprawę jasno: nie może go krytykować ktoś, kto nie zdołał go zrozumieć, jak napisał w wierszu „Ciemność”: „Ty, skarżysz się na ciemność mojej mowy:- Czy też świecę zapaliłeś sam?”. Norwid nigdy za życia nie został doceniony, umarł jako niespełniony włóczęga. Sam niedoceniony, pisał również o niedocenianiu innych, o losie prawdziwej sztuki, jak w przepięknym wierszu „Fortepian Chopina”, gdzie Norwid stawia naszego wielkiego polskiego artystę w jednym rzędzie z największymi twórcami w dziejach ludzkości, jak Fidiasz czy Ajschylos, ubolewając nad bezmyślnością carskich żandarmów, dla których piękno muzyki nie istnieje, którzy wyrzucają fortepian Chopina przez okno na bruk, stąd bolesna ironia w słowach „ideał sięgnął bruku”. Norwid najbardziej uzmysłowił jednak coś innego, mianowicie to, jak istotny jest język, którym posługuje się artysta. Odpowiednia zdolność posługiwania się nim decyduje o możliwościach formy wypowiedzi oraz rozumienia przez odbiorcę. Prawdziwy artysta, niezważający na wszelkie normy wypowiedzi, często sam nieświadomie je kreuje. Sztuka w ten sposób się rozwija, stanowiąc dla jednych inspirację, a odpychając innych.
Przyczyną niedoceniania sztuki, bardzo często jest sytuacja polityczna, jak w powieści Michaiła Bułhakowa, „Mistrz i Małgorzata”. Książka przedstawia totalitarne komunistyczne realia, gdzie jakiekolwiek odchodzenie od normy, nie może znaleźć zrozumienia, o docenieniu nie wspominając. Mistrz, tytułowy bohater, napisał debiutancką powieść o Poncujszu Piłacie, którą następnie starał się wydać. Próba tworzenia literatury pięknej i przede wszystkim prawdziwej okazuje się pomyłką, gdyż główny redaktor, czytając ową powieść, uznał mistrza za człowieka niespełna rozumu, i o mało co nie wyśmiał go wprost. Książka nie została wydana, wydawcy wymigiwali się, wyśmiewając „bajki”, jakim wydawał się dla nich wprowadzony przez mistrza wątek biblijny. Wyśmiany mistrz popada w chorobę, pali prawie wszystkie rękopisy swojego dzieła. Krytyków nie obchodziła merytoryczna wartość powieści, odwaga pisarza, doskonałość którą doceniły nawet nadprzyrodzone siły. Mimo pozornej słabości wobec otaczającej rzeczywistości, przeznaczeniem mistrza jest nieśmiertelność swego dzieła, które opiera się nawet próbie ognia, o czym świadczy stwierdzenie Wolanda, samego szatana w ludzkiej skórze, że „Rękopisy nie płoną”(pisarz nawiązał do Gogola, który spalił swoją powieść „Martwe dusze”). Bułhakow, nawiązując do tego stwierdzenia, nie miał tylko na myśli nadprzyrodzonych mocy Wolanda, który zwraca mistrzowi spalone rękopisy powieści. Stwierdzenie to jest dowodem na nieśmiertelność dzieła, na jej szczególną moc. Rękopis ma w sobie o wiele więcej mocy, niż papier na którym został napisany, nie może odejść w zapomnienie przez sam fakt wrzucenia stron do ognia. Realia „Mistrza i Małgorzaty”, nie są tworem wyobraźni Bułhakowa. Rosja komunistyczna, która próbując wykorzenić religię narzucała na wszelkie artystyczne dzieła cenzurę, towarzyszyła pisarzowi podczas tworzenia powieści. Bułhakow wyśmiał niemalże materializm, co spowodowało, że w pełnej krasie powieść została wydana dopiero po 40 latach.
Do środowiska prawdziwych artystów, których twórczość nie jest rozumiana, nie możemy zaliczyć oczywiście tylko pisarzy. Na niezrozumienie, co najciekawsze, najbardziej narażeni są malarze. Malarstwo podobnie jak w literaturze, bazuje na określonym stylu, z tą tylko drobna różnicą, że o ile literatura z zainteresowaniem przyjmuje nowe formy, malarstwo przez bardzo wiele lat, nie mogło wymazać się z kanonów określonych przez króli, władców, wreszcie samych obywateli. Do dziś zresztą wielu ludzi nie akceptuje obrazów w których artysta przyłożył większa wagę na treść, barwę, czy dramatyczność. W dzisiejszych czasach, podobnie jak w muzyce, zachwyt budzą wszystkie możliwości twórcze artysty, oprócz tych treściowych.
Vincent van Gogh, to doskonały przykład artysty, który w swojej twórczości nie nawiązywał do trendów i szablonów innych artystów, tworzył sztukę szczerą, która nigdy za jego życia nie została uznana przez kogokolwiek, oprócz brata- Theo. Za swojego życia nie sprzedał ani jednego obrazu, i, co wydaje się niewiarygodne, zainteresowanie, jakie okazywano mu po śmierci było równie ogromne jak obojętność towarzysząca mu za życia. „Listy do Brata”, to chronologiczny zapis listów van Gogha przez które Gogh starał się wypełnić pustkę w swojej duszy, z których największą merytoryczną wartość mają te pisane do Theo, osoby, która najbardziej go doceniała i rozumiała, osoby której van Gogh mógł w pełni się zwierzać. Listy van Gogha do brata, to dokument niezwykłej wartości. Na jaw wychodzi obraz twórcy niedocenianego za życia, żyjącego w nędzy i naznaczonego piętnem szaleństwa, zawsze samotnego. Vincent zwierza się w nich ze wszystkich swych uczuć i myśli, zarówno wzniosłych, związanych z Bogiem i ludźmi, jak i banalnych, dotyczących spraw życia codziennego, oraz z tym, co interesuje nas najbardziej: ze sztuką. Niezwykła wrażliwość i indywidualność, bystrość, inteligencja, wiara, altruizm to wszystko wychodzi na wierzch przy głębokiej analizie wnętrza artysty, wyrażonego przez niego samego w tych listach. Vincent nie chce konweniować. Kiedy kuzyn Mauve kazał mu narysować głowę Apollina bazując na formie akademickiej, Vincent stanowczo zaprotestował i bez wahania oznajmił: „Jestem artystą!”. Vincent nie potrzebował wiedzy akademickiej, żeby samemu definiować sztukę, samemu rozumieć innych artystów, dostrzegać piękno wokół siebie. Jednak listy te dają z drugiej strony obraz człowieka przeklętego. Vincent, mimo niepowodzeń w życiu, oraz ogólnemu piętnu niedoceniania przez innych, borykał się z problemami natury psychicznej. Ataki depresji, wybuchowość, raz patos, raz kompletna niemoc, to wszystko powodowało nie tylko poczucie samotności, co przesadną, patetyczną chęć tworzenia ponad własne siły. Vincent powiedział zresztą, że za malarstwo płaci ryzykiem życia- ono zabrało mu połowę rozumu. Niestety ta część odpowiadająca za wybuchowość i chorobę psychiczną Vincenta, doprowadziła do tragedii. Nie udana próba samobójcza kończy się rzeczywistą powolną śmiercią Gogha, który nie chciał dłuższej męczarni ani obciążania swoją osoba rodziny. Przed śmiercią, Vincent powiedział, że zrobił to dla dobra wszystkich.
Zdecydowanie więcej szczęścia w życiu miał urodzony 14 lat po śmierci Gogha, jeden z najwybitniejszych zresztą malarzy XX wieku, najgłośniejszy z surrealistów: Salvador Dali. Był w pewnym sensie ewenementem, ponieważ potrafił zdobyć uznanie zarówno wśród krytyków, jak i skupić na sobie uwagę mediów, a co za tym idzie, zainteresowanie ze strony społeczeństwa. Dali przez ponad pół wieku zadziwiał, fascynował, ocierając się nierzadko o błazenadę ze swoimi niekonwencjonalnymi metodami artystycznych działań. Ten mistrz reklamy, malarz, rzeźbiarz, pisarz, poeta, filozof, mistyk, autor scenariuszy filmowych i teatralnych był w jednej osobie także scenografem i reżyserem, projektantem mody, wnętrz i przedmiotów użytkowych. Wypracował swój własny, niepowtarzalny styl, który zapewnił mu rozgłos i przysporzył fortuny. Został uznany. Dlaczego o nim piszę? Jest takie staropolskie przysłowie, które dzieli ludzi na trzy warstwy: na tych najwyższych, którzy mówią o ideologiach, na tych średnich, którzy mówią o rzeczach, i na tych najniższych, którzy mówią o bliźnich. Salvador Dali nie jest odbierany jako prawdziwy artysta, tylko jako najzwyklejszy w świecie wariat. Nikt nawet nie zwraca uwagi na treść jego dzieł: W twórczości Salvadora Dali liczy się najbardziej... sam Salvador Dali. Wprawdzie napisano o Dalim wiele książek, to jednak album Jessici Hodge oddaje w pewien sposób nastrój obrazów w połączeniu do odpowiednio dobranej biografii. W obrazach Salvador Dali, rysuje własne dojrzewanie, lęki, pragnienia, najwyższe pożądania, oraz najstraszniejsze winy. Najlepszą historie dla prawdziwego artysty napisało życie. Dali, który od dzieciństwa przejawiał skłonność do nakładania na siebie bariery własnej odmienności, chęci do osamotnienia, żeby zaraz potem próbować zwrócić na siebie uwagę prowokującym ekshibicjonizmem i szalonymi pomysłami, żyje do dziś w sercach oryginalnych, prawdziwych artystów. Prawdopodobnie najważniejszym, przełomowym w życiu Daliego momentem poczucia własnej indywidualności, było porzucenie Szkoły Sztuk Pięknych w Madrycie, kiedy to Dali mając kontakty z samym Picassem, stwierdził, że nikt z egzaminatorów nie jest kompetentny, żeby go oceniać. Salvador Dali, choć sam powiedział kiedyś, że jedyną rzeczą która różni go od wariata, jest to, że nim nie jest, niestety niechybnie został wrzucony do dokładnie tego samego worka z ludźmi chorymi. Opinia pozera i człowieka, który pozjadał wszystkie rozumy, nie pozwalała na dotarcie do niezwykłego umysłu Daliego i jego nieskazitelnego geniuszu, nawet przez większość środowisk artystycznych. Jednak to właśnie ta wyuczona od dziecka skłonność do autoreklamy sprawiła, że o Dalim mówi się do teraz. To Dali, w przeciwieństwie do innych, zaczął iść z duchem czasu, łącząc naukę i technologię z malarstwem, to właśnie Dali rzeczywiście wypromował surrealizm, choć został odrzucony przez dawnych towarzyszy. To właśnie Dali jest artystą, który zostawił dzieła rozwijające wyobraźnie, po które sięgał mało kto... Jednak najważniejsze odkrycie Daliego polega na czymś innym. Teraz wiemy, że sztuka ma marne szanse zaistnieć, jeśli nie będzie poprzedzona czymś, co niekoniecznie jest z nią związane: prowokacją, reklamą, czy wizerunkiem.
Ale właśnie przez to sztuka umiera. Przez to historia się zapętla, pozostawiając w skomercjalizowanym świecie prawdziwych artystów samym sobie, którzy bez odpowiedniej reklamy, nie są w stanie się wypromować. Zresztą, nawet jeśli zaczynają istnieć w świadomości publicznej, szybko znikają. Bo ludźmi owładnęła już dawno prostota i tandeta, czyli to, co jest sprawdzonym sposobem na pieniądze, które skutecznie niszczą w człowieku to co bezcenne- to co wyraża prawdziwa sztuka. Dlatego nigdy nie należy ograniczać swoich poglądów, zawsze trzeba mieć otwarty umysł, wrażliwość i wiedzę: bez tego będziemy mimowolnie niszczyć to, co w naszym życiu warte jest wspomnienia: w tym nieszczęsną sztukę.