"Henri, czy my jesteśmy ludzie dobrzy?" Literatura obozowa Tadeusza Borowskiego.

Proza obozowa niesie istotne znaczenia. Rzecz w tym, iż dla całej literatury dwudziestego wieku istnieje problem upadku tradycyjnych wartości europejskiej kultury. Wokół niego przecież koncentruje się literatura dwudziestolecia międzywojennego (Witkacy. Schulz, Gombrowicz, Czechowicz, Miłosz itd.), wokół niego krążą również utwory literatury powojennej (np. Różewicz, Herbert). Zatroskanie o wartości łączy więc te dwie epoki literackie. A że nie ma dzieł bardziej dogłębnie drążących problematykę zniszczenia wartości niż dzieła obozowe - można śmiało uznać, iż proza Borowskiego jak i innych jemu podobnych, jest skoncentrowanym wyrazem niepokojów egzystencjalno-filozoficznych charakterystycznych dla myśli i literatury europejskiej od przełomu XIX i XX wieku począwszy na latach trzydziestych skończywszy, oraz że zapowiada powojenny "ciąg dalszy" tychże niepokojów.

Tadeusz Borowski należy do najwybitniejszych odtwórców czasów okupacji hitlerowskiej. Rzeczywistość przedstawionych przez niego obrazów faszyzmu jest wiarygodna, gdyż pisarz sam przeżył i osobiście "skosztował" goryczy obozów koncentracyjnych. W opowiadaniu "Proszę państwa do gazu", wprowadza nas w świat zagłady, w którym przetrwa tylko ten, który ulegnie prawom odwróconego dekalogu, a więc ten, kto kradnie, zabija, kłamie pozbawia godności innych w imię własnego dobra.

Walka o przetrwanie w warunkach ekstremalnych jest u Borowskiego równoznaczna z kryzysem wszelkich wartości moralnych. Dla człowieka traktowanego jak zwierzę, dobro i zło stają się pojęciami jednoznacznymi. Nawet tym, którzy przetrwali trudno jest wrócić do normalnego życia. Wyzwolenie z rąk okupanta w odczuciu narratora opowiadań Borowskiego, nie oznacza końca zmagań o egzystencję.
Sam jednak narrator, czyli Tadeusz, nie ma też łatwego życia w obozie, musi zmagać się z przeciwnościami losu, tak jak to robią jego współwięźniowie, mimo, że należy on do swego rodzaju „elity” obozu. Jednak Vorarbeiter Tadek, dzięki swej podrzędnej funkcji obozowego mistrza, stoi w hierarchii wyżej od przeciętnego więźnia.


W opowiadaniu „Dzień na Harmenzach” jego pozycja i spryt powodują, że żyje mu się o wiele lepiej od innych. Potrafi kombinować tak, żeby wyszło na jego i często mu to wychodzi, chociaż naraża się tym innym aresztantom. Natomiast w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu” Tadeusz na propozycję kolegi przyłącza się do komanda zwanego Kanadą, zajmującego się nowo przybyłymi transportami, co sprawiało, że pracujący przy wyładunku ludzie czerpali z tego duże korzyści materialne. Częste transporty ludności z terenów okupowanych przybywały do Harmeznach, gdzie ludzi traktowano jak zwierzęta. Obraz, jaki przedstawia nam narrator jest okrutny. Obóz jest innym światem, przebywający tam człowiek uczy się, że panują w nim inne zasady, zachwiane są pojęcia etyki i moralności, poddając się procesowi lagrowania człowiek zmienia się, musi się dostosować, ponieważ chce przetrwać, kierując się instynktem samozachowawczym. Człowiek zlagrowany, bezsilny wobec śmierci i otaczającego zła, obojętny na ból i rozpacz, upadły moralnie i fizycznie, ogarnięty znieczulicą, egoistyczny w walce o swoje życie. Taki też stał się Tadeusz. Nie był on jednak wyjątkiem, ponieważ każdy chciał przeżyć. Niektórzy ludzie wydają się nie być jeszcze do końca zlagrowani, ich świadomość wykracza poza obóz. Rzeczywistość obozową oglądamy tu oczyma "ludzi zlagrowanych" i tylko czasem w ich rozmowach pojawia się jakieś echo niezależnej myśli, oceny rzeczywistości, w której są zanurzeni. Otóż socjologiczne zacięcie Borowskiego uwidacznia też "Proszę państwa do gazu", gdzie Tadek na własnej skórze poznaje drugi po „moralności wyłączonej” przejaw XX-wiecznej patologii instytucji społecznych: manipulację, tj. taki sposób kierowania ludźmi, który świadomie wykorzystuje naturalne a nawet moralnie słuszne reakcje bezpośrednich wykonawców dla osiągnięcia dowolnie przez manipulatora dobranego celu. Cel ten może być nie tylko naganny, jest nieznany wykonawcy. Teorię tę objaśnia Marsylczyk, odpowiadając na pytanie zadane przez Tadeusza: "Słuchaj, Henri, czy my jesteśmy ludzie dobrzy?". To pytanie wydaje się być zadane w chwili wątpliwości bohatera. Otóż równie wiele jest argumentów za, jak i przeciw.

Podstawowym problemem jest głód. Ciężka praca i głodowe racje żywnościowe prowadziły więźniów do wykończenia. Jednak z przeciwnej strony stoi kodeks moralny, który nie pozwala na zachowanie prowadzące do upodlenia drugiego człowieka, czy też okradania zwłok lub transportów. Faktem jest, że czynią źle, jednak zmusza ich do tego sytuacja, w jakiej się obecnie znajdują. Duży wpływ, bowiem na psychikę człowieka miała wojna i pozbyła ona ludzi wszelkich, humanitarnych zasad funkcjonowania. Natomiast odpowiedź Marsylczyka nie budzi wątpliwości, że jemu to nawet odpowiada i nie widzi on w tym nic złego. Kiedy Tadeusz wyjaśnia, że „wzbiera we mnie zupełnie niezrozumiała złość na tych ludzi, że przez nich muszę tu być. Nie współczuję im wcale, że idą do gazu. Żeby się ziemia pod nimi wszystkimi rozstąpiła. Rzuciłbym się na nich z pięściami. Przecież to jest patologiczne chyba, nie mogę zrozumieć”, nie jest w stanie pojąć, dlaczego pała on nienawiścią do współwięźniów. W końcu to ludzie dzielący z nim niedolę i upokorzenie, a mimo to ich nienawidzi. Na owe pytanie Henri odpowiada w sposób nieodpowiedni dla człowieka moralnie normalnego, „Och, wprost przeciwnie, to normalne, przewidziane, obliczone. Męczy cię rampa, buntujesz się, a złość najłatwiej wyładować na słabszym. Pożądane jest nawet, abyś ją wyładował”. Wszystko to można różnie interpretować, jednak moje zdanie jest podobne do samego autora utworu, który uważa, że ci, którzy przeżyli nie są bez winy. Bohaterami można uznać tylko tych, którzy świadomie idą z transportu na śmierć. Człowiek zlagrowany jest poza dobrem i złem. Obóz był organizacją kastową - ci, którzy się ustawili mieli większe prawa. Świat jest pesymistyczny, a przedstawienie obozu jest ironiczne. Właściwie obóz jest światem zupełnie zamkniętym. Wewnątrz nie można mówić o kategoriach moralnych - są one zupełnie inne, niż na zewnątrz. Nie można ich z zewnątrz oceniać.

Wiara staje się jedyną nadzieją na przetrwanie - wiara w życie pozagrobowe trzyma ludzi przy życiu i paradoksalnie również w obozie. Kobieta wypiera się swojego dziecka, aby przeżyć. Taki obraz stwarza wrażenie, że są to ludzie biologiczni - kierujący się pierwotnym instynktem przetrwania. Cały świat jest rzeczywistością obozową. Od wieków jesteśmy w obozie, żyjemy w jego atmosferze. Rzeczywistość w opowiadaniach Borowskiego jest wielką paranoją, pomieszaniem i rozdźwiękiem między ludźmi w ich spojrzeniach na świat. Lecz to właśnie wojna dokonała takich spustoszeń w psychice ludzi, podważyła prawo do egzystencji i wartości duchowej. To ona sprawiła, że stali się właśnie tacy i nie można ich za to winić. Tak samo jest w przypadku Tadeusza, który sam jest ofiarą manipulacji i upodlenia.

Borowski zwraca jednocześnie uwagę, że nie można zwyczajnie uciec od przeszłości. Czy można poddać się hierarchii, która nie stara się zrozumieć istoty ludobójstwa, czy faszyzmu? Należałoby raczej zwrócić ludziom ich prawdziwe oblicze, "ściągnąć maski" bólu. Wtedy i Grunwald odzyska swą historyczną wartość, przestanie tylko towarzyszyć bitwie o puste wartości, którą toczą ludzie głęboko dotknięci i doświadczeni prawdą o obozach zagłady.

Dodaj swoją odpowiedź