„Sprawa mistrza Polikarpa”- Ojciec Eliasz i Polikarp powoli podnieśli się z krzeseł... OPOWIADANIE

– Pamiętaj – rzekł Eliasz – ja tu jestem od gadania. Dopiero, gdy On zezwoli będziesz mógł się bronić. – Dobrze... – Szepnął niepewny dalszego losu Polikarp - Aha! I jeszcze jedno, gdy już będziesz mówił to mów tak by Go przekonać, że jesteś niewinny – Dodał Ojciec. Pierwszy na salę wszedł zmarły mistrz, następnie zaraz za nim jego adwokat, który jak zawsze w takich sytuacjach pewny siebie kroczył z głową podniesioną, pokazując wszystkim jakby już wygrał rozprawę. Na środku sali stał potężny tron, na którym zasiadała istota mająca władzę skazywania dusz na wieczne męki lub dająca im życie wieczne pełne radości i szczęścia. Nie było widać ani jej twarzy, ani postury – tylko jasne światło bijące z jej strony. Po bokach znajdowały się rzędy ławek, na których zasiadali przysięgli, po prawej – uskrzydlone, anielskie istoty, po lewej – szkaradne i straszne demony. Wreszcie kilka metrów przed tronem wszechmogącego stała mała ławeczka, w której lada moment miał zasiąść oskarżony. Polikarp i Eliasz podeszli do owej ławki i oddali pokłon Panu Bogu. – Proszę usiąść – odezwał się potężny, niski głos. Polikarp pełen obaw natychmiast usiadł. Na środek wyszedł uskrzydlony anioł i zaczął odczytywać listę grzechów i dobrych uczynków zmarłego. Zaczął od uczynków dobrych – oskarżony ucieszył się, gdyż było ich całkiem dużo – pomagał przecież ubogim, starał się przestrzegać przykazań i dogmatów, unikał zła i wierzył w Boga. Doszedł do wniosku, że chyba sprawa będzie wygrana – nie przypominał sobie, bowiem żadnych poważniejszych grzechów, które przyćmiłyby jego dobroć. Po jakimś czasie anioł przeszedł do czynów złych. Polikarp spuścił głowę wstydząc się swych grzechów i słuchał uważnie – od tego w końcu zależała jego dalsza egzystencja. Anioł czytał powoli i wyraźnie, czytał, czytał, ciągle czytał. Wtedy dopiero zmarły przypomniał sobie o tym, co złego uczynił na Ziemi – przecież tyle razy bluźnił przeciw stwórcy, tyle razy oskarżał innych o złe czyny, tyle razy kłamał, oszukiwał... Lista grzechów okazała się dłuższa niż lista czynów dobrych. Anioł skończył wreszcie czytać i odleciał z sali na swych złocistych skrzydłach. Polikarp chwycił się za głowę płacząc jak dziecko. Zapomniał, bowiem o tym, co złego uczynił za swego życia. Pamiętał sytuacje, gdy był dobry i uczynny, lecz zapomniał chwil, gdy jego serce przepełnione było grzechem. Eliasz wstał i podszedł pod tron. Oddał jeszcze raz pokłon, po czym odwrócił się w stronę ławników – Wszechmogący sądzie, drodzy przysięgli – wysłuchaliśmy przed chwilą wszystkiego, co za życia dokonał oskarżony... Znam go osobiście i muszę przyznać, że wszystko, co usłyszeliście to czysta prawda. Jak każdy człowiek ten tutaj siedzący popełnił w życiu dużo złego, ale także i dobrego, moim zdaniem jego dobroć wymazuje wszelkie zło które popełnił – Sprzeciw! Wrzasnęły istoty zgromadzone po lewej stronie. – Oskarżony grzeszył na Ziemi bardziej niż ktokolwiek inny! Zasługuje na wieczne męki w ogniach piekielnych! – Rozwścieczeni krzyczeli do Wszechmogącego – Proszę o ciszę – odezwał się sędzia Jego głos był tak surowy i głośny, że lewa strona całkowicie ucichła - Proszę kontynuować. Eliasz nabrał powietrza do płuc i ciągnął dalej – uważam, że oskarżony wszystkie grzechy popełnił nieświadomie, nie wiedząc, co robi, jestem przekonany, że zasługuje tylko i wyłącznie na życie wieczne. Nie wyobrażam sobie by człowiek tak prawy i dobry zginął jak zwykli grzesznicy. Dziękuję i nie mam nic więcej do powiedzenia – Zakończył pewny, że już wkrótce Polikarp dołączy do świętych w Niebie – A co do powiedzenia ma sam oskarżony? Tylko proszę nie krzyczeć tak jak pański poprzednik... – Odezwał się wszechmogący. Eliasz dał znać mistrzowi, że teraz pora by się bronił. Polikarp nieśmiało powstał i spojrzał na tron – Nie mam nic do powiedzenia. Wszystko przecież wiesz Boże, dlatego nic swoją przemową nie zmienię – Po tych krótkich słowach usiadł na miejsce. Myślał o tym, co teraz się stanie. Eliasz szepnął mu na ucho – Ty ośle! Miałeś się bronić! Miałeś opowiedzieć o swych zaletach, przekonać Go, że jesteś niewinny! Zmarły spuścił głowę. Pomyślał, że to już koniec, że wszystko popsuł, że czeka go niego los, jaki spotyka każdego grzesznika. W sali panowała cisza. Nagle po krótkiej naradzie lewa strona zaczęła krzyczeć – do piekła! Grzesznik! Na śmierć! Prawa strona natomiast zaczęła wznosić ręce do wszechmogącego śpiewając – los jego w rękach Twoich leży, daj mu to, na co zasługuje. Pan Bóg zamyślił się, po czym spytał – Polikarpie, powiedz mi – Dlaczego gdy umierałeś na twojej twarzy malował się uśmiech? Mistrz powstał i odpowiedział cicho – wierzyłem, że zasługuję na życie wieczne... Po czym spuścił głowę i dodał – ale chyba przed chwilą, gdy miałem się bronić zepsułem wszystko... Lewa strona ciągle wrzeszczała, że nie ma dla niego innego losu niż śmierć, prawa szeptała coś niewyraźnie. Eliasz teraz już pozbawiony pewności siebie, którą miał na początku odparł – to prawda, zepsułeś... Nagle odezwał się potężny głos trąb, uciszyli się zarówno aniołowie jak i diabły. Eliasz i Polikarp siedzieli obok siebie czekając na wyrok. Wszechmogący zszedł z tronu i stanął przed oskarżonym. – Witaj w Niebie Polikarpie – odezwał się tym razem miłym, pełnym ciepła głosem. Co? – Wrzasnęły diabły z lewej strony. – Dlaczego? Przecież zrobił tyle złego! Nie powiedział nawet nic w swej obronie! Pan Bóg spojrzał na nich i odparł. – Zrobił wiele złego, jak każdy inny człowiek, jednak wierzył... Z uśmiechem na ustach umierał, bo wierzył, że będzie zbawiony. Wiara, bowiem czyni cuda i tutaj, w Niebie jest szczególnie potrzebna. Gdy ktoś wierzy we mnie będzie miał życie wieczne. Polikarp spojrzał na Eliasza i rzekł – Dziękuje, że mnie broniłeś. – Oj mistrzu, chyba cię nie doceniłem – odparł Eliasz. – Po Twojej przemowie zwątpiłem, że wygramy tą sprawę. Nie wierzyłem, że tak się to skończy i do teraz nie wiem, co cię ocaliło... Dwaj aniołowie podeszli do Polikarpa, ubrali go w niebiańskie szaty i unieśli w górę prowadząc do Nieba. – Wiara... To wiara go ocaliła – rzekł z uśmiechem na ustach Bóg.





Dodaj swoją odpowiedź