Życie jako labirynt, teatr, sen... Przedstaw różne sposoby kreacji ludzkiej egzystencji w literaturze.

Plan pracy:

Wstęp:

Różne koncepcje ludzkiego życia.

Rozwinięcie:

1. Życie jako teatr:
- Platon – jeden z głównych twórców idei życia jako teatru.
- Erazm z Rotterdamu – renesansowy filozof, który zdaje sobie sprawę z ludzkich ograniczeń.
- Makbet – człowiek jako marionetka w rękach losu, czy może świadomy morderca?
- Kochanowski – renesansowy poeta, który wie, że bierze udział w wielkim przedstawieniu
- Gombrowicz – upupienie człowieka, jako forma roli, w którą wtłaczany jest człowiek.

2. Życie jako labirynt

- nawiązanie do mitologii – Tezeusz, który pokonał Minotaura.
- labirynt w Procesie – metaforyczny labirynt miasta, bezsilność jednostki wobec systemu.

3. Życie jako sen:
Przeżywanie snu jako życia:
- nawiązanie do romantyków: Coledridge’a i Novalisa
- nawiązanie do Jana Kochanowskiego

Zakończenie

Podsumowanie wniosków. Człowiek jest słabą istotą, który nie pokona całego systemu, świata i absolutu. Jest skazany na niepowodzenie, czyli na śmierć.

Życie jako labirynt, teatr, sen. Przedstaw różne sposoby kreacji ludzkiej egzystencji w literaturze.

Czym jest życie ludzkie? Czy tylko czasem, w którym człowiek, to najdoskonalsze dzieło ewolucji ma przeżyć. A może nasze życie jest nierozerwalnie związane z siłą wyższą?
Każdy z nas postrzega otaczający go świat na inny, odrębny sposób. Stąd też na przestrzeni wieków widzimy najróżniejsze metody ogarnięcia tego ziemskiego bytu. Niektórzy w życiu dopatrują się istnienia Boga, Absolutu, siły wyższej, która swym działaniem kieruje nami. Inni próbują wszystko racjonalnie wyjaśnić. Jednak wydaje się, że wiara o odgórnym sterowaniu naszym życiem wyjątkowo przekonywała ludzi.
Życie człowieka od dawna inspirowało ludzkość do najróżniejszych przemyśleń. Próbowano uporządkować życie człowieka według pewnych reguł i zasad, a potem na ich podstawie określać właściwe i niewłaściwe postawy jednostek. Platon, jako jeden z pierwszych stworzył ideę teatru świata. Zakładała ona, że rzeczywistość jest stworzona przez istotę najwyższą, która jednocześnie jest reżyserem wszystkich zdarzeń, które dzieją się na ziemi. Ludzie, w tym „ziemskim teatrze” przypominają marionetki lub aktorów, którzy odgrywają z góry wyznaczone dla nich role. Rezultatem takiego stwierdzenia było przekonanie o znikomej roli człowieka w świecie, jego bierności wobec losu i niechęci dokonania zmian w swoim życiu. Człowiek często trwa w złudnym przekonaniu, że dokonał czegoś wielkiego i zmienił porządek rzeczy, to jednak czas pokazuje zamierzoną celowość tego biegu wydarzeń: Marionetkami są bowiem ludzie z większości upadków i rzadko kiedy tylko mają coś wspólnego z prawdą. Platonowska zasada „ teatru mundi” wydaje się być całkiem słuszna, ponieważ ujmuje świat we właściwych proporcjach: człowiek w porównaniu do kosmosu, jest nikim, maluczkim.
Zainteresowanie tą koncepcją świata stało się niezwykle popularne w renesansie, zwłaszcza wśród filozofów. Erazm z Rotterdamu , który w swoim dziele Pochwała głupoty, twierdził , ze świat przypomina teatr, w którym każdemu z nas przyszło odegrać jakąś rolę. Według filozofa nie wchodzimy w nasze role na zawsze, wręcz przeciwnie:
Ten , kto niedawno w purpurze grał króla, teraz odgrywa służkę odzianego w gałgany.
Wydaje się, że pisanie o człowieku w ten sposób, nie było przejawem humanistycznego optymizmu, ale to stąd wzięły się podstawy renesansowych postaw życiowych. Jeżeli w teatrze świata wszystko jest przez kogoś zaplanowane , nie należy martwić się przyszłością ani zagłębiać tajemnic losu, bowiem i tak nie zmieni to z góry zaplanowanego widowiska. Rezultatem takich przekonań stała się filozofia epikurejska, a przede wszystkim stoicka. Epikureizm to materialistyczna i ateistyczna doktryna w etyce uznająca jedynie dobra doczesne, a jako cel najwyższy szczęście człowieka, za które on sam jest odpowiedzialny. Utożsamiane z dobrem negatywnym (brak cierpienia będącego wytworem ograniczonej, ciemnej umysłowości) i wskazaniami duchowymi, jakie daje światły umysł. Była to postawa życiowa polegająca na dążeniu do niczym nie skrępowanego używania życia.
Teorię „teatru świata” możemy odczytać w wielu dramatach, jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury światowej, Williama Szekspira. Szczególnie widoczne jest to w bodaj jego najsłynniejszej sztuce, Makbecie. Główny bohater, tytułowy Makbet był wodzem wojsk szkockich, a zarazem kuzynem króla Dunkana. Ten mężny i dzielny wódz, cieszył się opinią honorowego i szlachetnego rycerza. Jednak była to tylko jedna strona osobowości Makbeta. Druga ujawnia się po przepowiedniach czarownic, które traktowane wieloznacznie, mogły być interpretowane w różny sposób. Czarownice przepowiadają Makbetowi ogromną władzę, wtedy właśnie ukazuje się drugie „ja” bohatera. Okazuje się, że szlachetny wódz jest ogarnięty żądzą władzy, bardzo chce zostać królem, a jego marzenia o tronie podsyca żona, Lady Makbet. Nakłaniany przez żonę do kolejnych zbrodni, nie cofnie się przed zabójstwem własnego króla, najważniejszego człowieka w państwie. Mimo to, Makbet nie jest w stanie pohamować swojej żądzy, jedna zbrodnia rodzi kolejną, a bohater coraz głębiej zanurza się w szaleństwie. A jednak morderca króla dysponuje wolną wolą i to od niego zależy, jaką decyzję podejmie:
Mógłbym go sprzątnąć otwarcie
Mocą jedynie władzy mej i woli,
Lecz wzgląd na pewnych wspólnych nam przyjaciół,
Których życzliwość jest mi pożądaną,
Wstrzymuj mnie od tego: muszę raczej
Udawać boleść nad upadkiem tego
Kogo stracę.
Makbet jak „rasowy aktor” musi udawać, oszukiwać i tworzyć iluzję, czegoś, co tak naprawdę nie istnieje. Chociaż chce pozbyć się kolejnego przeciwnika, musi grać zbolałego stratą króla, podwładnego. Jedna z najsłynniejszych kwestii, które wypowiada Makbet, dowiedziawszy się o śmierci żony:
Życie jest cieniem ruchomym jedynie,
Nędznym aktorem, który przez godzinę
Pyszni i miota się po scenie, aby
Umilknąć później na zawsze: jest bajką
Opowiedzianą przez głupca, pełnego
Furii i wrzasków, które nic nie znaczą.
Czyny Makbeta nie pozostają bez wpływu na jego psychikę. Bohater popada w obłęd, ma halucynacje i wraz z zaszczytami rośnie jego przerażenie. Przemyśleniom Makbeta przeczy jego zachowanie. Uważa człowieka za mary cień w teatrze świata, a mimo to pragnie władzy, potęgi i splendoru. Myśli o życiu, jako o chwili istnienia, a tymczasem zabija, aby utrzymać się w czasie tej chwili na tronie.
Potwierdza to niejako teorię, że człowiek jest bezwolny wobec świata, ale i wobec własnych instynktów. Nad jednymi i drugimi nie potrafi zapanować.
Także nasz czołowy poeta renesansowy, Jan Kochanowski zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy bierzemy udział w wielkim przedstawieniu. Ten skądinąd optymistyczny poeta, zauważył fatalizm naszego losu. Być może Kochanowski jako propagator twierdzenia carpe diem, chwytaj dzień, próbował przekonać ludzi, że z życiem należy się pogodzić, cieszyć się chwilą, bo przecież człowiek i tak nie będzie miał wpływu na koleje swojego losu. Takie przemyślenia widać we fraszkach, O żywocie ludzkim. Jedna z nich, zaczynająca się od słów: Fraszki to wszystko, cokolwiek myślimy, Kochanowski opisał niepewność losu, jego nieustającą zmienność, z którymi człowiek powinien się pogodzić. Człowiek to mizerna lalka, kukiełka, marionetka, która po odegrania swojego spektaklu, chowana jest do worka:
Fraszki to wszystko, cokolwiek myślimy,
Fraszki to wszystko, cokolwiek czynimy.
Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa.
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom
Wszystko, co człowiekowi wydaje się niezbędne w życiu doczesnym, po jego śmierci okazuje się zupełnie bezwartościowe. Życie jest fraszką, ulotną chwilą, przystankiem do lepszego życia. Dlatego, mówi Kochanowski, nie warto przez cały czas skupiać się na materialnych aspektach życia, bo wszystko i tak jest z góry ustalone.
Druga fraszka motyw ten formułuje jeszcze wyraźniej. Ludzie porównani są do mizernych marionetek, którzy nieświadomie lecz przecież wypełniają to wszystko, co zamierzył główny reżyser spektaklu . Życie ich ukazane w taki sposób przypomina więc widowisko teatralne:
Wieczna Myśli, któraś jest dalej niż od wieka,
Jesli cię też to rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci,
W taki treter, że z sobą wyniesiem i śmieci.
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci;
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci.
Na koniec niefortuna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nierad, czacz porzuci snadnie.
Panie, godno li, niech tę rozkosz z Tobą czuję:
Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję.
Koniec każdego ludzkiego życia jest zawsze taki sam. U kresu wędrówki czeka na nas śmierć, co tylko potwierdza marność naszej egzystencji.
Artur Schopenhauer, XIX- wieczny filozof, także podjął temat teatru świata:
Kto przeżył dwa lub zgoła trzy pokolenia, temu tak jest na duszy, jak widzowi, który przypatrując się różnym popisom kuglarzy w jarmarcznych budach, pozostaje na widowni i ogląda ten sam numer dwa lub trzy razy z kolei.
Koncepcja życia jako teatru została także poruszona w okresie międzywojennym przez Witolda Gombrowicza w powieści Ferdydurke. Józio, główny bohater powieści, jest trzydziestoletnim mężczyzną, który pewnego dnia budzi się nad ranem i nagle uświadamia sobie całą bezwolność i nieokreśloność własnej sytuacji życiowej. Józio w trakcie swojego życia napotyka ludzi, którzy odgrywają przed innymi, a nawet przed samymi sobą sceny, które rzekomo miałby mówić cokolwiek o ich życiu. Dzieje się tak w szkole, do której Józio trafia na nowo. Tam nakazuje się uczniom, by udawali tylko dojrzałość i ukrywali swoją ignorancję. Przez to tłumi się spontaniczność uczniów i narzuca im z góry założony schemat. Uczeń może słuchać nauczyciela i uczyć się lub grać rolę błazna przed resztą klasy w celu zwrócenia na siebie uwagi. Człowiek powinien wybierać swoją rolę stosownie do otoczenia w którym się znajduje, bo skrzętne odgrywanie jednej wybranej lub narzuconej przez kogoś roli może spowodować upupienie człowieka, przez co będzie on traktowany poniżej swej intelektualnej wartości, a potem wejdzie w tę narzuconą sobie rolę i nie będzie umiał się z niej uwolnić. Należy więc inteligentnie wybierać dla siebie rolę, a nawet gdy wymaga tego sytuacja należy być spontanicznym aby nie zatracić swej indywidualności. Gombrowicz mówi, że życie jest satyrą, której sami jesteśmy twórcami.
Życie ludzkie określane było także jako labirynt. Miało to oznaczać ciągłe szukanie odpowiedzi na trapiące ludzkość problemy. Motyw labiryntu znany jest już z mitologii. W nim to mieszkał odrażający Minotaur, który pożerał ludzi. Zabić go miał śmiałek, Tezeusz, któremu udało się przebrnąć przez siatkę krętych korytarzy. Pomocą w tej wędrówce miała być nić księżniczki Ariadny, która pozwoliła trafić do wyjścia. Podobnie można interpretować życie ludzkie. Każdego dnia, błądząc po meandrach życia, uczymy się czegoś nowego. Nowe doświadczenia pozwalają nam na zdobycie wiedzy, która w ostatecznym rozrachunku pozwoli nam bezbłędnie trafić do końca labiryntu.
Motyw życia jako labiryntu, doskonale widać w Procesie, Franza Kafki. Główny bohater tej powieści, Józef K. zostaje pewnego dnia aresztowany. Żaden z funkcjonariuszy prawa nie jest w stanie odpowiedzieć mu dlaczego właściwie został aresztowany i co mu tak naprawdę grozi. Okazuje się, że jego sprawa to nieustające poszukiwanie sprawiedliwości. A przecież dotarcie do najwyższego sędziego i ukazanie swej niewinności jest prawie niemożliwe. Józef K. błądzi, nie wie, dokąd powinien pójść. Najgorsze jest też to, że K. nie otrzymuje pomocy z zewnątrz, jest w swej walce całkowicie osamotniony. Adwokaci, którzy mieli go bronić, nic w jego sprawie nie robią, więc K. jest zdany sam na siebie. Gdy idzie do malarza, czuje obcość miasta:
Pojechał natychmiast do malarza, który mieszkał na przedmieściu położonym w całkiem przeciwnej część miasta aniżeli kancelarie sądowe. Była to jeszcze biedniejsza dzielnica, domy były tu jeszcze ciemniejsze, ulice pełne brudu, który zlewał się z topniejącym śniegiem. W domu, w którym malarz mieszkał, było otwarte tylko jedno skrzydło wielkiej bramy, w drugim zaś znajdował się u dołu wyłom, którędy, w chwili gdy K. się zbliżył, wytoczyła się raptem żółta, dymiąca, smrodliwa ciecz. Kilka szczurów, przestraszonych tym. czmychnęło do pobliskiego kanału. Przed schodami leżało dziecko na brzuchu i płakało, ale nikt go nie słyszał w hałasie pochodzącym z warsztatu blacharskiego po drugiej stronie sieni. Drzwi warsztatu były otwarte, trzej czeladnicy stali w półkolu dookoła jakiegoś kawałka żelaza, które obrabiali młotami. Wielki arkusz blachy cynkowej, wiszący na ścianie, rzucał blady refleks, który oświecał twarze i fartuchy robotników.
Czuje się brud, ohydę, smród i szczury, to wszystko nakłada się na wizerunek miasta – wrogiego, pełnego tajemnic, niespodzianek i dramatów.
Innym labiryntem w Procesie, jest budynek sądu, który posiada wiele korytarzy. K. nie potrafi z niego wyjść, prosi więc pracującego tam woźnego, by ten wskazał mu drogę. Woźny odmawia. Człowiek mieszkający w mieście, żyje w natłoku instytucji, które mają mu pomóc w życiu. Jednak te prowadzą tylko do dezorientacji obywateli, a ci boją się funkcjonować. Na dodatek człowiek jest samotny i nie ma do kogo się zwrócić. Elementy te budują atmosferę napięcia. Bohater czuje się bezradny, zagubiony, ma poczucie zagrożenia, czuje się osaczony. K. chce za wszelką cenę udowodnić swoją niewinność, ale nie udaje mu się to. Zostaje potajemnie uprowadzony i skrytobójczo zamordowany.
Życie człowieka jako sen? Tak naprawdę nie wiadomo, czy to właśnie w snach nie przeżywamy naszego życia. Bo jednak niezaprzeczalną prawdą jest to, że w naszych snach dzieją się sprawy nieco oderwane od ziemskiego bytu. Dwóch niezwykle popularnych romantycznych poetów, podjęło ten właśnie wątek. Pierwszy z nich, niemiecki romantyk Novalis pisał: świat staje się snem, sen staje się rzeczywistości. Poeta zaczyna wątpić, co jest snem, a co jawą. Inny romantyk, Coledridge pisał:
Gdyby człowiek mógł we śnie przejść przez raj i dostałby kwiat na dowód, że jego dusza rzeczywiście tam była, i gdyby przebudziwszy się, dostrzegł kwiat w swojej dłoni, ach, co wtedy?
Człowiek musi cierpliwie czekać odpowiedzi na nurtujące go pytania, a wtedy z pewnością jej się doczeka. Ale także musimy bacznie uważać, by nie przegapić tego wydarzenia. Sny w naszym życiu są niezwykle ważne, nadają mu pewną nieokreśloność, niepewność, wprowadzają element zagadki.
Każdy sen jest intymnym przeżyciem człowieka.
Znaczenie snu docenił wspomniany już wcześniej Jan Kochanowski. W Trenie XIX, poeta opowiada o swoim śnie, w którym spotyka się ze swoją zmarłą matką. Poeta stara się spojrzeć na życie bardziej trzeźwo, stara się znaleźć ukojenie bólu po stracie ukochanej córeczki. W omawianym trenie, w śnie poety zjawia się jego matka z Urszulką na ręku, z wiadomością, że jego córeczka zaznaje już wiecznej szczęśliwości w niebie, a jej przedwczesna śmierć oddaliła ją od wielu trosk, cierpień i smutków, które zapewne spotkałyby ją w życiu doczesnym. Matka poety apeluje do jego rozsądku przypominając synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni i każdy ma wyznaczony czas swego życia i śmierci:
Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego uspokoić ciała.
Ledwie mię na godzinę przed świtaniem swemi
Sen leniwy obłapia skrzydły czarnawemi.
Na ten czas się matka właśnie ukazała,
A na ręku Orszulę moje wdzięczna miała,
Z krain barzo dalekich, a łzy gorzkie twoje
Przeszły aż i umarłych tajemne pokoje.
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
Abyś ją mógł oglądać jeszcze, a tę swoję
Serdeczną żałość ujął, która tak ujmuje
Sił twoich i tak zdrowie nieznacznie twe psuje,
Tu zniknęła. Jam się też ocknął. Aczciem prawie
Niepewien, jeslim przez sen słuchał czy na jawie.
Zatem poeta sam nie wiedział, czy spotkanie ze zmarłą matką było naprawdę, czy to tylko jego przywidzenie. Dość jednak, że tym trenem kończy on cykl poetycki, w którym opłakiwał zmarłą Urszulkę. Wydaje się, że po spotkaniu z matką, był na tyle pocieszony i uspokojony, że przerwał swą żałobę.
Reasumując, życie ludzkie może być ujmowane wielorako. Jako teatr mundi, o którym słynny filozof Michel de Montaigne w swoich Próbach, napisał:
Próżno wszelako wspinać się na szczudła i na szczudłach trzeba nam chodzić swoimi nogami, na najwyższym tronie świata i tak siedzimy jeno na własnym zadku.
Życie może być labiryntem, pełnym niespodzianek, zagadek, ale i odpowiedzi na trapiące nas pytania.
Ale i możemy na nasze ziemskie bytowanie patrzeć z perspektywy snu. Każda z tych koncepcji ma swoje racje, jednak mnie najbardziej przekonuje platonowska koncepcja teatru świata. Warto przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia w Tajlandii. Podczas zabójczego tsunami zginęło kilkaset tysięcy ludzi. Okazało się, że w obliczu żywiołu, ludzie są bezradni i z łatwością można ich pokonać. Dlatego, człowiek – myśląca trzcina powinien wykazywać więcej pokory w życiu i być przygotowanym na każdą niespodziankę.


Bibliografia:

Literatura podmiotu:

1. Platon, Dzieła
2. Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty
3. William Szekspir, Makbet
4. Jan Kochanowski, Fraszki
5. Franz Kafka, Proces
6. Witold Gombrowicz, Ferdydurke


Literatura przedmiotu:

1. Artur Schopenhauer, Dzieła.
2. Wybór romantycznej poezji europejskiej, zawierające poezje Coledridga i Novalisa.
3. Mirosław Korloko, Kochanowskiego żywot i sprawy.

Dodaj swoją odpowiedź