Recenzja książki o Marku Kotańskim
„Marek Kotański. Człowiek i jego dzieło”
praca zbiorowa pod redakcją Pawła Karpowicza
Książka ta została wydana w rok po śmierci Marka Kotańskiego. Miała być ona, w zamierzeniu autorów, podziękowaniem Markowi za jego dobro, które niósł innym. Stanowi także pewien rodzaj bogatej dokumentacji i wszechstronnej wiedzy o działalności twórcy MONAR-u. Marek Kotański należy bez wątpienia do grona postaci symbolicznych, których pełne znaczenie ukazuje się wraz z ich odejściem.
Książka jest napisana w sposób bardzo przystępny, nawet dla osób zupełnie nie obeznanych z tematem działalności Marka. Składa się z pięciu konkretnie rozwiniętych rozdziałów oraz z dodatku dotyczącego historii powstania i używania narkotyków.
Zacznijmy od rysu biograficznego postaci. Marek Kotański urodził się 3 marca 1942 roku w Warszawie. Jego ojciec, Wiesław był profesorem i twórcą wydziału japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. A z zamiłowania psychologiem. W rodzinie Marka można znaleźć jeszcze kilka osób zajmujących się psychologią, w przeciwieństwie do ojca stosowaną. Jego wuj był psychologiem przemysłowym, a ciotka- Sabina Kosmala- pracowała w poradni zdrowia psychicznego jako psycholog dziecięcy. Atmosfera domu rodzinnego otwartego na pomoc wszystkim bliźnim wpłynęła bardzo pozytywnie na niego i kształtowała jego altruistyczna postawę. W roku 1960 Marek skończył Liceum Ogólnokształcące w Warszawie, na Żoliborzu, a następnie podjął studia psychologiczne w ramach Wydziału Pedagogicznego na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie studiów opiekunem Marka był profesor Janusz Reykowski specjalizujący się w psychologii osobowości. Równolegle ze studiami rozpoczął pracę jako wolontariusz w szpitalu psychiatrycznym przy ulicy Dolnej. Poznawał tam świat pacjentów cierpiących na zaburzenia i choroby psychiczne. Poznawał również pracę oddziału alkoholików przy ul. Kolskiej. Studia Marek ukończył z bardzo dobrymi ocenami.
W 1974 r. Marek Kotański podjął swoją pierwszą pracę jako psycholog-terapeuta w Szpitalu Psychiatrycznym w Garwolinie koło Warszawy. Tam spotkał się z narkomanami. Szpital starał się leczyć osoby uzależnione w sposób tradycyjny- czyli farmakologicznie, co jednak nie przynosiło oczekiwanych efektów. Marek poszukując nowej metody leczenia natrafił na opis działania amerykańskiej wspólnoty „ Synanon”. Opierając się na tym wzorcu postanowił stworzyć nowe miejsce leczenia dla osób uzależnionych od narkotyków.
15 października 1978 r. otworzono pierwszy ośrodek w Głoskowie na Mazowszu. Marek wraz z grupą terapeutów jeszcze ze szpitala w Garwolinie pracował nad stworzeniem nowego modelu leczenia narkomanii, który nosi nazwę społeczności terapeutycznej. Metoda przyniosła dość szybko zauważalne rezultaty. Narkomania- choroba dotychczas uważana za nieuleczalną- została powstrzymana. Część pacjentów ukończyła dwuletni cykl terapeutyczny i utrzymała abstynencję. Po tym sukcesie Marek zaczął dążyć do stworzenia stowarzyszenia na rzecz przeciwdziałania narkomanii. W ten sposób powstał MONAR. Ruch MONAR został zarejestrowany w grudniu 1981 r. Lata 70-te i 80-te przyniosły lawinowy wzrost liczny osób uzależnionych od środków psychoaktywnych, przez co wzrosło zapotrzebowanie na ośrodki pomocy dla nich. Drugi ośrodek MONAR-u został założony w Zaczerlanach koło Białegostoku już w lutym 1982, po czym kolejno powstawały ośrodki w Sokolnikach koło Łodzi, Zbicku koło Opola, w Rożnowicach koło Poznania, we Wrocławiu, w Gdańsku-Matarni, w Zapowiedniku koło Gdańska, w Ostrołęce. Równolegle tworzono Punkty Konsultacyjne MONAR- poradnie dla osób uzależnionych.
W 1985 r. Marek zainicjował Ruch Czystych Serc, który skupiał młodzież szkolną, inspirując ją do podejmowania działań na rzecz innych, do kształtowania pozytywnych wzorców życia w wolności od używek.
Marek Kotański zajmował się również problemem osób zarażonych wirusem HIV ( wraz z Zofią Kuratowską oraz Mikołajem Kozakiewiczem powołał Stowarzyszenie „Solidarni PLUS”)
Kolejnym problemem którym zajął się Kotański był problem bezdomności ( stworzono sieć placówek o nazwie MONAR-MARKOT, które rozwijały się w latach 90 równie szybko jak dziesięć lat wcześniej ośrodki dla narkomanów)
W życiowej filozofii Marek zbliżał się coraz bardziej do wartości religijnych, co było wyraźnie widoczne w jego publicznych wystąpieniach ( np. w słowach „daję siebie innym” czy sławne „ Ja postawiłem na Jezusa”). Jego wartości duchowe odzwierciedlały się również w jego ośrodkach.
Marek zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym 19 sierpnia 2002 roku. Marek Kotański był postacią wielokrotnie wyróżnianą i nagradzaną wśród jego odznaczeń znajdują się m. in. : Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Order Uśmiechu, Medal Brata Alberta, Nagroda Świętego Jerzego, Tęczowy Laur, Kryształowe Zwierciadło, Nagroda Wiktora (dwukrotnie), pośmiertnie przyznany Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Tyle względem biografii. A z mojej strony musze przyznać, że książka mnie zdziwiła. Może nie zszokowała, bo jakieś blade pojęcie o działalności i samej osobie Marka miałam już wcześniej. Dopiero jednak w tej lekturze spotkałam się z osobistymi opiniami osób, które znały „Kotana”. I dopiero teraz dowiedziałam się, że Marek Kotański to wcale nie był dojrzały, opanowany, pełen dystansu facet wrażliwy na krzywdę innych osób. To był człowiek z krwi i kości, miał swoje chwile słabości i jemu puszczały nerwy, i on potrafił puścić wiązankę przekleństw tak, że uszy usychały. Największą zaletą tej publikacji jest fakt, że opinie były wyrażane przez kilka różnych osób, z czego żadna z opinii nie była dopracowywana przez jednego głównego autora. Pozwalało to stworzyć wielowymiarowy obraz tej wybitnej osoby. Jedne z artykułów zaczynały się od krytyki sposobu myślenia i działania Kotana, a inne prawie, że wyrażały się w sposób gloryfikujący jego postać. Ta różnorodność kątów patrzenia oraz żywy język jakim są napisane poszczególne artykuły sprawiły że książkę czyta się szybko i przyjemnie. Może z wyjątkiem dwóch. Czyta się je szybko, jednak w żaden sposób nie można powiedzieć, że przyjemnie. Mam tu na myśli dwa artykuły z rozdziału IV zatytułowanego „Głos uratowanych”. Są to relacje osób którym udało się ukończyć leczenie i trwać w abstynencji, choć nie jest to wcale proste. Zwróciłam szczególną uwagę właśnie na nie, bo w przeciwieństwie do reszty książki nie są napisane językiem fachowym, ale zwykłym, prostym i niesamowicie sugestywnym językiem dzięki któremu czytelnik ma wrażenie, że on również mógł się znaleźć na miejscu Michała czy Mai, i nie jest to wcale takie nieprawdopodobne jak do tej pory to się wydawało. Ta książka jest wręcz nasiąknięta takimi bardzo osobistymi historiami ludzi, przez co jest wzruszająca. Teofrast powiedział kiedyś: „Człowieka należy oceniać nie po słowach, lecz po czynach”, w przypadku Marka Kotańskiego ta ksiązka zdecydowanie ułatwia nam ocenę. Jej treść nie kręci się wyłącznie wokół człowieka, tak zaczyna się początek i tak się kończy, jednak sam środek właściwie tylko zahacza o Marka. Książka naświetla proces tworzenia się stowarzyszenia i organizacji założonych przez „Kotana”, to jak powstawały i z jakimi trudnościami się stykały. Pokazana jest mentalność ludzi okresu, kiedy pomoc narkomanom była najpotrzebniejsza, jak kamieniami i widłami przeganiano osoby uzależnione i zarażone wirusem HIV z ośrodków w okolicy Głoskowa, Kawęczyn, Rembertowa, to jak w tym szczególnie okresie zdarzały się słowne i fizyczne napaście na Marka, o on nic nie mówił, i próbował gdzie indziej założyć kolejny ośrodek. Lektura ukazuje również jak ówczesna polityka naigrywała się z idei pomocy, „ofiarowane” Kotańskiemu budynki znajdowały się najczęściej w stanie tak złym, że doprowadzenie ich do stanu używalności zajmowało przynajmniej rok, nawet do dwóch lat.
W życiu Kotańskiego ważna była religia, i w książce tego nie pominięto, wręcz aż nazbyt zaznaczono ten fakt. Każdy rozdział rozpoczyna się cytatem Pisma Świętego. Ostatni rozdział bardzo wiele mówi o postawach religijnych i religijności, jak również zahacza o pedagogikę historię i właściwie odniosłam wrażenie, że jest to rozdział zupełnie zbędny dla wartości merytorycznych książki. Większość informacji owszem jest ciekawa, jednak nie w formie cząstkowej jak zostało to zrobione. Tak naprawdę tematy poruszone w ostatnim rozdziale ściśnięte w piętnastu stronach powinny być rozwinięte przynajmniej na druga książkę. Całe zakończenie autorstwa Pawła Karpowicza jest cytatami postaci duchownych, niekoniecznie chrześcijańskich, oraz tekstem medytacji. Osoby, które znają podstawy medytacji na pewno odebrały by to lepiej niż ja która niestety w tych tematach nie jest biegła, i wydawało mi się zdecydowanie nie na miejscu. Dodatek ściśle, konkretnie i historycznie opisany bardzo mi się podobał. Są to faktyczne ciekawostki, historia, to skąd i dlaczego w starożytności używano środków psychoaktywnych. Dlaczego zaczęła rozwijać się ta gałąź przemysłu. Było to zdecydowanie interesujące i w moim guście.
Jednoznaczna ocena książki „Marek Kotański. Człowiek i jego dzieło.” jest trudna. Ja podzieliłam ją na dwie części. Początek, czyli pierwsze cztery rozdziały z dodatkiem, oraz ostatni rozdział z zakończeniem. Tematy o podłożu religijnym są dla mnie trudne do zrozumienia, i w porównaniu z lwią częścią książki pisanej w zupełnie innym guście wypadła ta część bardzo źle. Może właśnie dlatego tą pierwszą część odbieram bardziej pozytywnie w kontraście do tej gorszej. Styl książki jest żywy, płynny, łatwo jest się wczuć czytając, dlatego uważam że niewiele osób może mieć problemy z przeczytaniem tej pozycji, a nawet warto byłoby ja mieć na swojej półce w biblioteczce. Książkę polecam wszystkim, którzy w jakiś sposób interesują się narkomanią i przeciwdziałaniu jej, oraz tym którzy chcą się dowiedzieć skąd się wzięła ta choroba i jak wyniszcza organizm. Relacje w niej zamieszczone są również przestrogą dla wszystkich. Zniszczyć sobie życie można bardzo łatwo. Ale żeby później znów poczuć się człowiekiem trzeba bardzo długo i ciężko na to pracować. Do tego nie wystarczy sama silna wola, potrzeba kogoś kto poda rękę, powie ciepłe słowo, wspomoże. Marek Kotański to właśnie robił. Niby niewiele, a całe tłumy osób tylko dzięki temu „niewiele” żyje.
Dla pamięci religijności Marka skończę cytatem:
„ Rzekł mu Jezus: Idź i ty czyń podobnie.”
(Ewangelia według świętego Łukasza 10,37)