Instrumenty wykorzystywane w Polsce do tworzenia korzystnego wizerunku Unii Europejskiej.

Prace nad dostosowaniem polskiego systemu gospodarczego prawnego i organizacyjnego do wymogów UE są coraz bardziej zaawansowane, a temat ten coraz częściej poruszany jest w mediach.
Szczególnie w okresie, gdy straciliśmy 3,4 mln ecu z funduszu bezzwrotnej pomocy Phare’98, przyznanego przez Unię Europejską, problem członkostwa Polski w Unii przez pewien czas należał do najczęściej omawianych wydarzeń. W wielu sondażach zapytano, co sądzą Polacy o tym problemie. Czy popierają, wejście Polski do Unii Europejskiej i czy orientują się, jakie skutki dla naszego kraju wynikają z itegracji Polski z Europą i co ten proces będzie oznaczał dla zwykłego obywatela?
Zapytano, więc respondentów, co sądzą o przystąpieniu do Unii Europejskiej.
Wejście do Unii popiera 70% Polaków. Z tego około 50% uważa, że powinniśmy dążyć do integracji bez zbytniego pośpiechu, a 20% optuje za szybkim wejściem do Unii. Natomiast 14% jest zdania, że Polska w ogóle nie powinna się starać o członkostwo. Wynika z tego, że mało jest euroentuzjastów w naszym kraju, a ludzie coraz sceptyczniej podchodzą do problemu szybkiej integracji z Unią Europejską. Poparcie dla struktur Europejskich powoli spada, porównując sondaże z lat poprzednich, jak wynika to z tabeli przedstawionej niżej


Czy zdaniem Pana(i) Polska I ‘97 II ‘98 VI ‘98 XII ‘99
powinna starać się o jak najszybsze wejście do UE 34% 29% 24% 20%
powinna starać się o wejście do UE, ale bez pośpiechu 54% 53% 56% 50%
w ogóle nie powinna się starać 3% 7% 9% 14%
trudno powiedzieć 9% 11% 11% 16%

Spadek poparcia dla integracji z Unią jest przede wszystkim wynikiem skandalicznego zachowania się klasy politycznej, nie wykazującej chęci przywództwa w tej sprawie. Zamiast tego politycy wysyłają społeczeństwu sygnał: „Nie wiadomo, co będzie, poczekajmy, zobaczymy.” Wielu ekspertów uważa, że postawę polskich biznesmenów wobec problemu integracji cechuje bierność i dezorientacja. Wynika ona nie tylko z niedoinformowania, ale też z faktu, że jedynie 100 tys. polskich firm eksportuje do UE.
Polscy przedsiębiorcy winią rząd za słabe przygotowanie do integracji. Twierdzą, że brakuje im informacji o wyzwaniach związanych z członkostwem, a same negocjacje są słabo „uspołecznione”. Oprócz administracji istnieje przecież wiele organizacji pozarządowych. Ich przedstawiciele mogliby publicznie podejmować i wyjaśniać wiele problemów. Tymczasem zamiast tego często obserwujemy straszenie ludzi.
Komunikację między rządem a przedsiębiorstwami utrudnia też brak jednolitych reprezentacji poszczególnych gałęzi przemysłu - na wzór działającej w UE organizacji Orgaline, skupiającej 100 tys. firm przemysłu maszynowego i elektrotechnicznego.
Z drugiej strony polscy biznesmeni sami powinni zdobywać ważne dla przebiegu negocjacji informacje, nie oglądając się na polityków. Szefowie przedsiębiorstw mają wręcz obowiązek sprawdzania, czy ich interesy są należycie bronione w Brukseli.
Niechęć do integracji najczęściej manifestują polscy rolnicy. „Eurolęki” rolników wynikają przede wszystkim z niewiedzy, czym jest Unia Europejska. Wielu z nich chciałoby osiągnąć dochód ze swoich gospodarstw, a po przystąpieniu do Unii będzie to po prostu niemożliwe. Bowiem tylko 30% gospodarstw zdolnych jest do efektywnego konkurowania. Fakt ten wykorzystują niektórzy politycy PSL czy Andrzej Lepper, strasząc Unią; przysparzając sobie głosów tanim eurosceptycyzmem. Być może zamiast krytykować i straszyć, działacze PSL - wzorem wielu zachodnich partii – powinni powołać chłopski think-tank, w którym wysokiej klasy specjaliści mogliby robić obliczenia i symulacje. Na to czekają nasi rolnicy, a nie na slogany.

Jak należy, zatem przekonać różne grupy społeczne do członkostwa w Unii?
Po pierwsze należy wybrać model kampanii: albo taki, w którym rządy posługują się propagandą w celu przekonania do członkostwa lub taki, w którym rząd ograniczy się do informacji.
Na razie żaden z tych modeli można stwierdzić nie jest realizowany.
Po drugie niezbędna jest szeroka dyskusja społeczna nad członkostwem w UE i jego różnorodnymi skutkami, obejmujące nie tylko fachowców, ale też i „przeciętnych” obywateli. Debata ta powinna być wiarygodna i uwzględniać szanse i zagrożenia, jakie będą stały przed Polską z chwilą przystąpienia do UE. Debata ta służyłaby przede wszystkim poszerzeniu wiedzy o zasadach i mechanizmach funkcjonowania Unii, jej strukturze instytucjonalnej i spodziewanych skutkach dla Polski.
Również proces negocjacji akcesyjnych powinien być maksymalnie uspołeczniony. Wynika to, co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze, realizacja i powodzenie wysiłku dostosowawczego będą w ogromnej mierze zależały od społecznej akceptacji warunków członkostwa; po drugie społeczne konsekwencje członkostwa będą bardzo duże, a koszty i korzyści nie będą równomiernie rozłożone między regiony i grupy społeczne. Nie należy dopuścić do odwrócenia się od integracji części społeczeństwa, która odczuje najboleśniej skutki członkostwa.
Istnieje również potrzeba przełamania pewnych stereotypów myślowych. Na przykład przyjęcie przez kraj członkowski wspólnej polityki handlowej interpretuje się zazwyczaj jako utratę kompetencji władz narodowych na rzecz instytucji wspólnotowych. A to niezupełnie tak. Każdy kraj członkowski mimo zrzeczenia się uprawnień dotyczących polityki handlowej i przekazania ich władzom Unii, nadal może w pewnym stopniu oddziaływać na tę politykę. Przede wszystkim bezpośrednio wpływa on na wszystkie decyzje podejmowane przez Radę Unii Europejskiej poprzez rozbudowany lobbying, a także poprzez komitety, które są włączone w proces przygotowania projektów aktów prawnych i różnych decyzji.
Kampanię informacyjną należy skierować do tych, którzy nie mają własnego zdania i jeszcze nie wiedzą czy powinni opowiedzieć się za Unią, czy przeciw niej. Nie można jednocześnie bagatelizować obaw rolników, bojących się o swoją przyszłość. Nie wolno ich straszyć, lecz przekonać, że integracja jest szansą na lepsze życie.
Jeśli politycy, rząd i organizacje pozarządowe nie wykorzystają najbliższych dwóch, trzech lat na merytoryczne propagowanie idei integracji, już dziś można obawiać się o wyniki referendum.
Mówiąc o instrumentach wykorzystywanych do kształtowania pozytywnej opinii o Unii Europejskiej, należy się zastanowić czy takie w ogóle istnieją, a jeśli istnieją to czy są należycie wykorzystywane. Praktycznie rzecz biorąc jedynym środkiem przekazu informacji jest telewizja publiczna. Transmituje ona dwa programy o Unii Europejskiej „Euroexpress” oraz „Ludzie tacy jak my”. Pierwsza jest audycją typowo informacyjną, dostarczającą aktualne wiadomości UE. Natomiast druga – poświęca sprawom członkostwa i dostosowania się do UE więcej uwagi. Obszerne części programu poświęca się na szczegółowe przedstawienie problemów z dziedzin takich jak: ekonomia, gospodarka, struktura instytucjonalna Unii, itp.
Informacje te podawane są językiem przystępnym dla przeciętnego człowieka, popartymi wieloma konkretnymi przykładami, uzupełnione o komentarze fachowców danych zagadnień. Niestety oba programy, jak na potrzeby ludzi państwa dostosowującego się do wymagań członkostwa w Unii, mają ograniczoną ilość emisji. Poza tym programy tego typu emitowane są o dość wczesnych bądź późnych porach dnia, co staje się powodem ich niskiej oglądalności. W innych programach podawane są wiadomości o UE przeważnie językiem niezrozumiałym. Nie ma też audycji typowej dla młodzieży czy osób starszych, dla których sprawy te nie są tak jasne, jak się wydaje. Przykładem może być niewłaściwie przeprowadzona kampania informacyjna odnośnie wprowadzenia nowej waluty Euro.
Jak pokazują sondaże osoby w podeszłym wieku dokonując obrachunku w walucie euro, a mając w świadomości jeszcze poprzednią walutę, poczuły się oszukane.
Myślały, że koszt wprowadzenia nowej waluty odbije się na ich rentach i emeryturach, przez co zostaną one pomniejszone.
Prasa jest drugim źródłem wiedzy o Unii Europejskiej. Gazety takie jak „Rzeczypospolita” czy „Gazeta Wyborcza” podają informacje gospodarcze, nie natomiast kulturalne czy strukturalne o Unii.
Czasopismem, które doskonale opisuje problemy przekrojowe o Unii jest „Wprost”. Praktycznie w każdym numerze pojawiają się artykuły dotyczące tego tematu. Są one rzeczowe i wiarygodne. Problemy w nich poruszane są dokładnie wyjaśniane. Opisują one szanse i zagrożenia, jakie będą istnieć w momencie przystąpienia do UE; polskie urzędy zajmujące się integracją z Unią; prace organów Unii Europejskiej czy poszczególne dziedziny życia gospodarczego (np. rolnictwo); politycznego (działalność komisarzy). Jest to jednak wydawnictwo kupowane przez niewielką grupę ludzi (w porównaniu np. z oglądalnością telewizji), przez co jest w pewnym stopniu elitarnym.
W zasadzie kampania informacyjna powinna opierać się też na rozprowadzaniu ulotek o Unii, dostępnych każdemu człowiekowi. Powinny znajdować się one w instytucjach państwowych typu Urzędy Miejskie, Urzędy Skarbowe; wówczas petenci stojąc w kolejce, mogliby je przeczytać. Niestety taka forma informacji nie jest spotykana.
Również Komitet Integracji Europejskiej powinien zajmować się kształtowaniem pozytywnego wizerunku o Unii, a nie tylko sprawami natury formalnej związanych z członkostwem Polski w Unii. Instytucje państwowe zajmują się bardzo rzadko organizowaniem sympozjów, na których spotykaliby się zwolennicy i przeciwnicy wejścia Polski do Unii Europejskiej.
A jeśli debaty takie są przeprowadzane, zwykle ci drudzy nie pojawiają się, gdyż nie potrafią merytorycznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego są przeciw. Łatwo powiedzieć, że integracja oznacza kolejny rozbiór Polski, ale trudniej merytorycznie uzasadnić to demagogiczne hasło. Tak, więc są one w zasadzie bezproduktywne, gdyż wypowiada się tylko jedna strona, poznajemy tylko zalety a nie wady Systemu Unijnego.

Podsumowując: rząd oraz inne instytucje pozarządowe nie zaczęły w zasadzie prawdziwej kampanii informacyjnej na temat Unii Europejskiej, a instrumenty, które do tej pory się wykorzystuje nie spełniają swojej roli. Chcąc akcesji do Unii Europejskiej w roku 2003 rząd musi najpierw przekonać wyborców, aby w referendum opowiedzieli się za przystąpieniem do Unii Europejskiej, co nie jest łatwym zadaniem, a czasu zostało tak niewiele.
Trzeba społeczeństwo przekonać, że Polska musi zlikwidować cywilizacyjne zaniedbania, a z pomocą Unii zrobimy to szybciej i lepiej, choć nikt nie zmusza nas do przystąpienia do niej.















Literatura:
Wprost, 5 grudnia 1999 - „Monolog przekonanych” Krzysztof Gołata
Wprost, 7 listopada1999 - „Eurofobia” Piotr Andrzejewski
Andrzej Szoszkiewicz

Dodaj swoją odpowiedź