Kara śmierci - przeciw zabijaniu.
Kara śmierci… Jak potwornie brzmią te słowa… Kiedy o tym myślę, widzę krzesło na środku pustej sali, a na nim związanego człowieka z „kaskiem” na głowie. Wiem, że pod nim znajduje się mokra gąbka, która ma ukrócić cierpienia skazańcowi. Śmierć, która zaraz zostanie mu zadana nie będzie ani łatwa ani bezbolesna. Od wielu miesięcy skazaniec czekał na nią, wiedział, jak będzie wyglądała. Miał dużo czasu, aby o tym myśleć, aby zdać sobie sprawę z jej nieuchronności, aby pożałować swojego czynu. Jednak to już koniec. Nic ani nikt mu nie pomoże… Nie ma nic gorszego niż świadomość, oczekiwanie na śmierć. Zastanawiam się cały czas czy można zabić w ten lub inny sposób nawet najgorszego zbrodniarza, wielokrotnego mordercę-psychopatę, sadystę… Czy wtedy nie stajemy się podobni do niego, mniej ludzcy? Która zasada jest prawdziwa, „oko za oko” czy „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”… Na czym polega humanizm w tym przypadku? Czy możemy usprawiedliwiać się tym, że przecież nie skazujemy go na cierpienia? Chcemy by skończył życie jak najmniej okrutnie, a on sam wcale nie postarał się o to dla swojej ofiary… Chodzi nam przecież tylko o to, by już nigdy nie zagroził społeczeństwu… A co, jeśli człowiek został skazany niesłusznie? Wtedy ludzie, którzy przyczynili się do jego śmierci, pozbawili życia niewinnego człowieka. Jest jeszcze wiele pytań i wiele różnych odpowiedzi.
„To sąd jest od wykonywania wyroków, a nie pokrzywdzeni, ale jak mają się czuć, kiedy oprawca za bestialskie zabójstwo dostaje tylko dożywocie?!”- dość przekonujące, ale proszę zwrócić uwagę na słowa „tylko dożywocie”. Nie sądzę, że słowo dożywocie można poprzedzić słowem tylko! Ktoś, kto tak napisał nie zdaje sobie nawet sprawy, czym jest dożywocie. To przecież pozbawienie wolności do końca swoich dni! Trudno to sobie wyobrazić, dlatego tak łatwo jest powiedzieć „tylko”. Wszystkie pokolenia i jednocześnie każdy osobno od zawsze walczy o wolność, szuka wolności, pragnie wolności. A kiedy przychodzi, co, do czego, mówimy: „tylko dożywocie”! Moim zdaniem to straszliwa kara. Może w naszym kraju nie jest to takie złe jak powinno być, o czym bardzo dobitnie świadczy ironiczne zdanie zamieszczone w pewnym tekście osoby popierającej karę śmierci: "...Więc może Pan umieścić na drzwiach swojego domu słowa: kto wejdzie do mojego mieszkania, zabije mnie i okradnie, pójdzie do cieplutkiego więzienia i będzie miał wszystko czego potrzebuje..." Myślę, że właśnie z tego powodu ponad połowa Polaków opowiada się za ustanowieniem kary śmierci w naszym kraju. Nikt nie chce przecież karmić przestępców swoimi pieniędzmi, które płacimy państwu. Jednak ja uważam, że to nie jest rozwiązanie. Zabicie to po prostu pozbycie się problemu w najmniejszej linii oporu. Tak postępowali ludzie w średniowieczu! Palono kobiety na stosie za to, że zdechła krowa sąsiadki. Publicznie wieszano tych, którzy mieli poglądy odmienne od pozostałych, po to, by nikt nie odważył się popełnić tego samego czynu. Być może jest to jakieś rozwiązanie. Pewnie nawet skuteczne, ale teraz mamy XXI wiek i powinniśmy rozumieć prawa każdego człowieka, a takim prawem jest prawo do życia. Morderca złamał to prawo, a my skazując go na śmierć robimy dokładnie to, co on, z tą różnicą, że wydaje nam się, że jest to słuszne. Tak można bez końca. Jak można karać za złamanie prawa łamiąc je. Czy to nie jest bez sensu?? Czy ludzie nie są na tyle inteligentni, aby wymyślić lepszy sposób?? Nikt nie może odebrać nikomu życia bezkarnie. Co do tego nie ma wątpliwości. Ale kara dożywocia może być nawet straszniejsza niż śmierć. To, co należy zmienić w polskim prawie to ilość pieniędzy przeznaczanych na więźniów. Mało się o tym mówi, ale więzienia są czasem lepiej wyposażone niż Domy Dziecka! Oto, co trzeba zmienić! Życie więźnia powinno być koszmarem, a nie sielanką. Jeżeli naprawdę chcemy, aby ludzie, którzy zrobili coś strasznego, zostali odpowiednio ukarani, niech ciężko pracują, niech dręczą ich wyrzuty sumienia, niech znoszą złe warunki życia, niech będą pozbawieni wszystkiego tego, co umila życie współczesnemu człowiekowi, a bez czego można się obyć. Mówię tu o telewizorze, komputerze, magnetofonie. Do końca swojego życia niech siedzą w czterech pustych ścianach, śpią na twardych pryczach, jedzą ohydne papki i gapią się w sufit. Do tego jeszcze ciężka praca fizyczna. Śmierć jest zawsze najgorsza, ale takie życie jest naprawdę niewiele lepsze. To mogłoby odstraszać równie dobrze jak kara śmierci i miałoby to dużo więcej sensu. Nie rozumiem, dlaczego tyle ludzi uważa, że powinno się zabijać. Zastanawiam się czy taki zwolennik kary śmierci zdecydowałby się sam wykonać wyrok… Wątpię. A, co mają powiedzieć ludzie, którzy naciskają ten uśmiercający przycisk. Co wtedy myślą, co czują… To przecież nie jest takie proste powiedzieć sobie : „zabijam tego człowieka, bo takie jest prawo, zasłużył na to, to moja powinność, nic złego przecież nie robię.” A jednak. Ja bym nie potrafiła. Nie potrafiłabym zabić, nawet mając świadomość, że to słuszna kara.
A teraz zadajmy sobie istotne pytanie o następną przyczynę takiego poparcia dla kary śmierci: czy kara śmierci jest po prostu ustrzeganiem siebie i swoich bliskich przed kolejnymi morderstwami czy jest niepohamowaną żądzą zemsty? Platon w "Protagorasie" pisał: "Nikt, bowiem nie karze przestępcy [...] za to, że on źle zrobił, chyba że się ktoś mści bezrozumnie, jak dzikie zwierzę. Ale kto rozumnie karę myśli wymierzać, ten się nie będzie mścił za występek miniony - przecież czynu już dokonanego wymazać z przeszłości ni potrafi - tylko ze względu na czyn przyszły, aby występku drugi raz nie popełnił, ani ten sam przestępca, ani ktoś inny, kto jego karę zobaczy." Jak widać Platon należał do ludzi, którzy karę śmierci odbierali, jako formę ochrony innych ludzi przed przestępcą. Jednak tak naprawdę ludzie są bardzo mściwi, zabijają dla zemsty od zawsze, dlatego sądzę, że kara śmierci jest bardziej zemstą niż zabezpieczeniem na przyszłość. Wszyscy dobrze znamy swoje reakcje na bestialskie zabójstwa, o których tak często słyszymy. Wolelibyśmy, aby takich ludzi po prosu nie było, a jeżeli są to chcemy ich zgładzić. Zrozumiała jest złość i nienawiść, jaka nas przepełnia, kiedy słyszymy o ciałach noworodków w beczce do kapusty, ale przecież nie myślimy wtedy: „Nie chcę, aby to spotkało mnie, chcę się czuć bezpiecznie, dlatego powinno się zabić winnych, aby nigdy już czegoś takiego nie zrobili”. Nasze myśli wyrażają raczej oburzenie niż strach. Mówimy nawet, że ci ludzie nie są godni, by nosić miano człowieka: „morderca to już nie prawdziwy „ktoś”, ale bezwartościowe „nic” warte tylko pogrzebania wśród innych mu podobnych”. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: morderstwo to morderstwo, a kara śmierci to po prostu inne określenie wymyślone przez ludzi, aby mogli się spokojnie wymierzać swoją sprawiedliwość czy mścić się. Mimo że mam takie zdanie na temat kary śmierci, staram się zrozumieć, co czują rodziny ofiar. Na pewno pragną zemsty. Nic w tym dziwnego. Nawet się zastanawiam, czy nie zmieniłabym zdania, gdyby taki koszmar spotkał mnie. To bardzo możliwe, bo w takich sytuacjach żądzą człowiekiem silne uczucia i emocje, które zdecydowanie górują nad umysłem. Wtedy nie pomogłyby żadne słowa, odwoływanie się do humanizmu, do religii, która mówi „Nie zabijaj”.
Nie mogę jednak zostawić tak mojego poglądu na temat zemsty, gdyż ktoś mógłby pomyśleć, że moim zdaniem istnienie w kodeksach karnych niektórych krajów kary śmierci sprowadza się tylko i wyłącznie do pomsty. Platon nie był jedynym człowiekiem, który uważał, że stosowanie kary śmierci jest ochroną społeczeństwa. To prawda. Skazując mordercę na dożywocie nie możemy mieć pewności, że pewnego dnia nie przyłoży nam noża do gardła w bramie naszego własnego domu. W dodatku nawet w więzieniu przestępcy stanowią zagrożenie np. dla strażników więziennych. Tylko zabicie pozwala nam pozbyć się człowieka raz na zawsze. Ale przestępca to przecież nie Hannibal z „Milczenia Owiec”! Nie mam zamiaru odwoływać się do wyrzutów sumienia, żalu za popełnione zło, bo sama dobrze wiem, że nie każdy człowiek posiada te „zdolności”, ale uważam, że mimo to powinniśmy się starać zrobić wszystko, żeby zmienić człowieka, dać mu drugą szansę, nawet nie po to, by mógł wyjść na wolność i zacząć wszystko od nowa, bo osobiście nie uważam, żeby możliwość odwoływania się od kary dożywotniego więzienia była czymś odpowiednim (jako najwyższy wymiar kary, dożywocie powinno być bezapelacyjne, nie powinno być mowy o wychodzeniu z więzienia za „dobre sprawowanie”), ale po to by miał szansę stać się innym człowiekiem sam dla siebie. Jeśli nic się już nie da z tą osobą zrobić to, chociaż miejmy świadomość, że my jesteśmy inni niż on, my potrafimy dać szansę, potrafimy być ludzcy.
Znalazłam w Internecie przykłady, że kara śmierci, nawet publiczna, może czasem nie spełniać swojego zadania polegającego na odstraszaniu. Gdy swego czasu w Anglii kradzieże masowo karano karą śmierci, zdarzały się wypadki, że podczas publicznej egzekucji kompani skazanego spokojnie wykonywali swój proceder, okradając gapiów, przyglądających się wieszaniu złodzieja. W prawdzie dziś już nie wykonuje się kary śmierci publicznie, by „nie wzbudzać złych instynktów”, ale nikt przecież nie musi patrzeć na czyjś wyrok, by wiedzieć, jakie to straszne. Poza tym wskaźniki w różnych krajach przeczą temu, że stosowanie kary śmierci zapobiega popełnianiu przestępstw (ludzkie namiętności przezwyciężają strach przed śmiercią; ludzie oswajają się z surowością kar ).
Jednak najistotniejszym dla mnie argumentem przeciw karze śmierci jest jej nieodwracalność, niehumanitarność, okrucieństwo oraz brak moralnego prawa państwa do jej stosowania. Sędziami są ludzie, a pomyłki są ludzką rzeczą, ponieważ, ze swej natury człowiek to istota ułomna, więc nie można ich wykluczyć. Ale z drugiej strony zwolennicy kary śmierci mają równie mocne argumenty - tu odwołuje się do poczucia sprawiedliwości społecznej (jej odbiciem są organizowane w związku z bestialskimi mordercami "marsze milczenia"). Współczesna rzeczywistość nie szczędzi nam niemal każdego dnia informacji na temat bestialskich zbrodni mających miejsce w naszym kraju. Jakiś czas temu cała opinia publiczna była poruszona serią zabójstw na taksówkarzach, jak również głośno mówiło się o procesie przeciw zabójcom maturzysty Tomka Jaworskiego. Morderstwo to było wyjątkowo brutalne, wskazuje na całkowitą degradację zabójców, szczególnie Moniki Sz. Nie stać jej było nawet, w czasie procesu, na odrobinę skruchy, choćby jednego gestu wskazującego na to, że rozumie swój potworny czyn i że żałuje. Nic, więc dziwnego, że rodzice Tomka Jaworskiego uważają, że powinna wobec zabójców ich syna zostać orzeczona kara śmierci. Dożywocie ich nie satysfakcjonuje, a przecież to, co najmniej 25 lat izolacji. Dzieje się tak, dlatego że kara dożywotniego więzienia brzmi groźnie jedynie w chwili ogłoszenia wyroku. Jak wykazują statystyki z dziesięciu wyroków dożywotniego więzienia po apelacji nie utrzymał się ani jeden. A do tego obrońcy oskarżonych mają do dyspozycji nie tylko sądy apelacyjne, ale także kasację. O ile sprawy apelacyjne odbywają się w miarę szybko i poszkodowani mogą w nich uczestniczyć, to do spraw kasacyjnych dochodzi zwykle po kilku latach, kiedy ludzie, nawet bliscy ofiar, zapominają już powoli o tym, co się zdarzyło. Rozprawy kasacyjne toczą się właściwie w tajemnicy, bez kontroli społecznej. W tej sytuacji nie jesteśmy w stanie śledzić dalszych losów przestępców, czy rzeczywiście zostali ukarani zgodnie i sprawiedliwie do czynu, jakiego się dopuścili. Właśnie, dlatego jestem przeciwna odwoływaniu się od wyroku dożywocia. Jak poczuliby się rodzice zamordowanego Tomka, gdyby po kilku czy kilkunastu latach morderczyni ich dziecka wyszła na wolność? W więzieniu powinna pozostać do końca życia, tak jak orzekł sąd na rozprawie. Wcale nie musimy zabijać, żeby czuć się bezpieczni. Wystarczy, że naprawimy kilka spraw w naszym kodeksie karnym, a już będziemy mogli całkiem humanitarnie karać przestępców.
To wszystko jest koszmarnie trudne to pogodzenia, do zrozumienia. Trudno się czasem zdecydować, które argumenty są ważniejsze, które powinny wygrać. Ale bądźmy ludźmi, bądźmy lepsi od tych, których nazywamy bezwartościowym „nic”. Nie proszę nawet, abyśmy nauczyli się przebaczać. Aż taką idealistką nie jestem. Zresztą takie przebaczanie mogłoby doprowadzić do zagłady świata. Jestem jak najbardziej za surowymi karami dla zbrodniarzy, z tym, że trochę inaczej rozumiem pojęcie surowej kary…