Narodziny zbrodniarza. Na podstawie przytoczonych fragmentów „Makbeta” Wiliama Shakespeare’a i znajomości całego utworu ukaż proces przemiany głównego bohatera, rozważ jej przyczyny i następstwa.
NARODZINY ZBRODNIARZA
„O zacny mężu, waleczny Makbecie!” – Tak właśnie zwrócił się swego podwładnego i członka rodziny, Duncan, król Szkocji w pierwszym akcie sceny drugiej jednego ze słynniejszych jeśli nie najsłynniejszego dramatu znakomitego twórcy gatunku, Wiliama Shakespeare’a. Nie byłoby w tym zwrocie nic zastanawiającego, gdyby nie fakt, że zaledwie parę dób później ten sam człowiek pozbawił Duncana korony... wraz z głową. Właśnie Makbet i jego przypadki są przedmiotem owej sztuki, osnutej na kanwie historycznej (Szekspir motyw Makbeta zaczerpnął z historii Szkocji z połowy XI wieku). Dramat z pozornie prostej historii prawego, dzielnego i szanowanego wojownika wraz z rozwojem wypadków zamienia się w tragiczną opowieść o sromotnym upadku czci. Dlaczego jednak honorowy rycerz, któremu wszak nie brakowało sławy, ziemi i dóbr doczesnych już w niedługi czas później zboczył z drogi cnoty wchodząc na ścieżkę zbrodni, z której nie ma powrotu?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie należy uprzednio bardziej szczegółowo zapoznać się z historią rzeczonego wojownika. Otóż Makbet zanim wkroczył na arenę polityczną, która doprowadziła go do szeregu zbrodni był cnotliwym i honorowym rycerzem walczącym w imię swej ojczyzny. Sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót, gdy wojownik w walce zabija zdrajcę kraju – Sinela. W nagrodę za szlachetny czyn Makbet szybko przejmuje powierzoną tanowi Glamis ziemię. Ale na tym nie kończy się jego „kariera”. Otóż chwilę później trzy upiorne wiedźmy na wrzosowiskach przepowiadają mu przyszłość – oto Makbetowi pisane jest zostać tanem Kawdor i królem Szkocji.
Sama ta perspektywa przeraża niedoświadczonego w rządzeniu rycerza (który wszak dopiero co objął jedno odpowiedzialne stanowisko). Niemożliwe są też wszelkie próby zdobycia informacji od czarownic, które po zasianiu wątpliwości w duszy prawego do tej pory szlachcica, znikają. Powód zakłopotania jest oczywisty: Makbet nie może zostać tanem Kawdor, a tym bardziej władcą swego kraju – obie funkcje są od dawna zajęte, a osoby które piastują owe stanowiska znakomicie wypełniają swe obowiązki i mają się świetnie.
I dobrze byłoby, gdyby na tym zakończyły się rozmyślania bohatera sztuki. Jednak owa dziwna przepowiednia kompletnie miesza rycerzowi w głowie. „Proroctwo złym być nie może, nie może także być dobrym” – myśli rycerz. I choć jego zaufany przyjaciel przestrzega bohatera przed zgubnymi następstwami wieszczby podejrzanych „narzędzi piekieł”, Makbet zaczyna główkować. Co prawda nie do końca wierzy w prawdziwość słów wiedźm, ale poddaje taką ewentualność pod rozwagę. Idąc dalej: jeśli czarownice miały rację, to jak może być złym coś, co zapowiedziało mu sukces, o jakim wcześniej nawet nie śnił?
Sceptycyzm Makbeta co do przepowiedni mija zupełnie, gdy król Dunkan mianuje go panem zdobytych na wojnie terenów, a tym samym spełnia się pierwsza część wróżby. Makbet podbudowany tym faktem zaczyna wierzyć, że ma szansę zostać królem tych wspaniałych ziem. Według Makbeta w tym wypadku kwestią czasu jest dalszy rozwój wydarzeń. Tą myślą świeżo upieczony tan Kawdor dzieli się ze swoją małżonką, Lady Makbet. Niecierpliwa kobieta uważa jednak, że nie wystarczy z założonymi rękami czekać na to, co się wydarzy. Boi się, że wrodzona dobrotliwość i prawość stawiają jej męża na przegranej pozycji. W tym momencie budzą się w nim prymitywne instynkty – żądza władzy i dążenia do upatrzonego celu za wszelką cenę. Zaczyna sobie zdawać sprawę z faktu, że trzeba zacząć działać radykalnie. Dodatkowo w tym postanowieniu wspiera go żona. Od tej pory już nic nie miało być takie jak przedtem.
Owym działaniem jest bowiem pierwsza zbrodnia popełniona przez bohatera szekspirowskiego dramatu. Z pełni jej okrucieństwa sam Makbet nie zda sobie nigdy sprawy. Oto pod osłoną nocy morduje Dunkana, który przyjechał doń w odwiedziny. Łamie wszelkie prawa na czele z kodeksem rycerskim, któremu do tej pory był wierny oraz świętym prawem gościnności. Pozbawia życia swego seniora, gościa i członka rodziny, który zawsze darzył go szacunkiem i zaufaniem. Aby zaś ukryć swą winę, Makbet zabija strażników, którzy strzegli komnaty śpiącego władcy i ich posądza o zbrodnię. Tym samym z prawego, cnotliwego, acz prostego rycerza przeistacza się w mrocznego, dwulicowego bandytę.
Oczywiście ma z tego powodu wyrzuty sumienia i obawia się „dalszych następstw” tego, co się stało. Ale wraz z kolejnymi coraz to bardziej nikczemnymi występkami wyzbywa się ich zupełnie. Pierwszy haniebny wyczyn był bowiem zaledwie początkiem procesu upadku moralnego Makbeta. Chore ambicje oraz chęć zatajenia swoich przewinień popychają go do coraz to nowych mordów. Makbet przestaje widzieć różnicę pomiędzy honorową walką w polu i zabijaniem wrogów narodu a skrytobójstwem dla własnych korzyści, które z honorem nie ma nic wspólnego. Stopniowo cięciami miecza i sztyletu zawęża krąg swoich znajomych, przyjaciół i krewnych (w tym ich żony i dzieci). Powód jest oczywisty: każdy kto spędza czas z nowym władcą, może wydać upiorną tajemnicę tyrana.
Cały kraj cierpi – nikt nie wie, co tak naprawdę dzieje się w twierdzy króla. Prawda jest natomiast taka, że Makbet zabił dobrego, poczciwego i sprawiedliwego pana, by zająć jego miejsce jako potwór i łotr, a tym samym wyrządzić krzywdę całej Szkocji. Najbardziej bulwersujący jest fakt, że sam Makbet nie zdaje sobie sprawy z krzywdy jaką wyrządził sobie i innym, nie żałuje tego, co zrobił (nawet pod koniec swego życia), uważając że jest bezkarny. Czas pokazał, jak bardzo się mylił: Lady Makbet popełnia samobójstwo, zaś sam Makbet ginie z ręki mściciela, Macduffa.
W swym dziele Wiliam Shakespeare ukazał mroki duszy ludzkiej, zauważając że nawet najbardziej niewinne z nich pod wpływem pozornie niegroźnych podszeptów potrafią zmienić się nie do poznania. Zbrodni, które popełnił nie da się w racjonalny sposób usprawiedliwić. Nie był wynaturzonym szaleńcem – w jego umyśle pozostały resztki sumienia. Fakt, że uległ swojej żonie tylko go deprymuje – oznacza to bowiem, że Makbet nie był wystarczająco silny psychicznie, by odmówić kobiecie. Nie był też głupcem – wszystko czego się podjął było dokładnie przemyślane z uwzględnieniem wszelkich ewentualności. Makbet w swych działaniach zapomniał jedynie o najważniejszej rzeczy: dokonując niewłaściwych, niezgodnych z wszelkimi prawidłami moralnymi, acz stuprocentowo świadomych wyborów, nikt nie ma szans na ucieczkę przed konsekwencjami swych czynów i wyrzutami sumienia. A tego sam zbrodniarz był od początku do końca świadom. Mógł z godnością uniknąć całej skandalizującej historii, czego nie zrobił, skazując siebie tym samym z gruntu na ostateczną i nieodwołalną klęskę.