Współczesna rodzina wobec kryzysu wartości w Polsce.
Każdy z nas pragnie być wychowywany w zdrowej i kochającej rodzinie, na którą będzie mógł liczyć w razie swoich niepowodzeń lub różnych innych życiowych problemów.
W ostatnich latach w życiu rodziny nastąpiły poważne zmiany, spowodowane wieloma czynnikami m.in. takimi jak niepewność gospodarcza, nowe nośniki informacji, nowe obyczaje, moda oraz niestety, trzeba to przyznać znaczny upadek autorytetów oraz ludzi i instytucji odpowiedzialnych za wychowanie i kształtowanie młodego pokolenia. Nie bez winy są tu także mass-media, które troszcząc się o oglądalność, słuchalność oraz poczytność nie zważają na szkodliwe treści, które niosą młodemu i nie tylko człowiekowi, który w coraz bardziej zwariowanym świecie zaczyna czuć się coraz bardziej odepchnięty i zagubiony. „Od wielu już lat przyszłość małżeństwa i rodziny w Polsce przedstawiana jest w apokaliptycznej perspektywie: powszechność przemocy, molestowanie seksualne, plaga rozwodów, narkomania młodzieży, różne formy patologii rodzinnej, utrata autorytetu rodzicielskiego, itd. Wielu rzeczników życia rodzinnego twierdzi, że jedynie oparcie go na fundamencie religii może być ratunkiem. Z kolei terapeuci i doradcy rodzinni twierdzą, że ratunkiem jest oparcie życia rodzinnego na partnerstwie, miłości, odpowiedzialności, dojrzałości, systemie wartości prorodzinnych i dlatego należy tworzyć sieć poradnictwa małżeńskiego i rodzinnego. Eksperci są przekonani, że ich pomoc pomoże w powstrzymaniu rozwoju patologii rodzinnej i małżeńskiej. Czy apokaliptyczna wizja przyszłości małżeństwa i rodziny w XXI wieku jest uzasadniona? Jako dowód przytacza się wyniki badań statystycznych, z których wynika, że w wielu krajach rozpada się większość małżeństw, coraz więcej jest związków nieformalnych, dzieci wychowują się w rozbitych rodzinach. Zakłada się w ten sposób, że tego typu zjawiska są przyczyną kryzysu małżeństwa i rodziny a ich zwiastuny pojawiają się również w Polsce.” Rodzina, która dotychczas była bezpiecznym i pewnym schronieniem znalazła się w fazie kryzysu, który moim zdaniem pogłębia się nadal i to coraz bardziej. Postaram się w niniejszej pracy zwrócić uwagę na największe zagrożenia oraz możliwe środki zaradcze i zapobiegawcze.
Wedle katolickiej nauki społecznej rodzina jest podstawową komórką społeczną, w której powinna panować wzajemna życzliwość, zgoda i przebaczenie oraz miłość, której zadaniem jest rozpalanie i podtrzymywanie tego ogniska domowego. „Kościół uważa w swojej nauce rodzinę za najcenniejsze dobro ludzkości i pragnie nieść swoją naukę, ofiarując pomoc tym, którzy znając wartość małżeństwa i rodziny starają się pozostać im wierni; tym, którzy w niepewności i niepokoju poszukują prawdy; i tym, którzy niesłusznie napotykają na przeszkody w realizowaniu własnej wizji rodziny. Problemy małżeństwa i rodziny podnosi często w swoich wypowiedziach i dokumentach Jan Paweł II. Całościowo ujmuje je również ogłoszona przez Stolicę Apostolską Karta Praw Rodziny z 22 października 1983 r. W świetle oficjalnie głoszonej doktryny katolickiej rodzina powinna razem z państwem współdziałać w tworzeniu dobra wspólnego, rodzice mają niezbywalne prawo do wychowania dzieci (w tym także religijnego), a macierzyństwo jest podstawową rolą kobiety, co oznacza, że pełnienie przez nią innych ról poza rodziną nie powinno jej przeszkadzać w pełnieniu jej podstawowych ról, tj. matki i żony.” Jak wiemy definicje są formułowane w tzw. warunkach laboratoryjnych, czyli przy założeniu jak najbardziej sprzyjających okoliczności i warunków funkcjonowania. Życie często koryguje nasze plany i zamierzenia, czego polem doświadczalnym jest bardzo często rodzina, która staje się w wielu przypadkach ofiarą ludzkich słabości i niedociągnięć oraz braku przygotowania do dojrzałego życia we wspólnocie rodzinnej. „Wychowanie dzieci jest sztuką ogromnie trudną. Niewątpliwie pasjonującą i dającą satysfakcje tym rodzicom, którzy kochają swoje dzieci mądrą miłością.
Mądra miłość rodzicielska jest gwarantem powodzenia w wychowaniu. Wydaje mi się, że gdyby każdy z nas miał świadomość czym charakteryzuje się dobra rodzina , w sensie psychologicznym - nie byłoby tylu przypadków krzywdzenia własnych dzieci. Błędy są rzeczą ludzką. Wszyscy je popełniamy. Błędy w dziedzinie wychowania popełniają nawet specjaliści od wychowania, czyli pedagodzy. Ważne jest jednak, abyśmy mieli świadomość , że niektóre nasze zachowania, reakcje czy brak reakcji mogą mieć konsekwencje wychowawcze. Powinniśmy wiedzieć co jest błędem a co nim nie jest. Wiedza ta z kolei powinna nieść za sobą refleksję, czy mogę postępować unikając błędów wychowawczych, choć pierwsze pytanie powinno chyba brzmieć - czy chcę?” Skąd się bierze w tylu rodzinach tyle zła, kłótni, zawiści a nieraz przemocy. Skąd między ludźmi, którzy powinni się kochać i szanować występują takie nieporozumienia a co gorsza brak woli do ich przezwyciężania, bo przecież same nieporozumienia nie są złe, uczą nas nieraz kompromisu, pokory, zrozumienia czyichś racji, rozmów na argumenty? Przyjrzeć się należy z bliska panującym stosunkom w rodzinie, sposobom spędzania czasu, wzajemnym relacjom aby zrozumieć i poznać przyczyny tak złej kondycji wielu rodzin. Pierwszą rzeczą która jest według mnie fundamentalna to ilość oraz jakość wspólnie spędzanego czasu.
Jak wynika z wielu badań spędzamy z sobą coraz mniej czasu, jesteśmy coraz bardziej zagonieni, zestresowani i nie potrafimy dostrzegać symptomów zbliżającego się zagrożenia. Stawiamy nasze dzieci przed telewizorem lub komputerem mając je z głowy. „Telewizja, opanowując czas wolny dziecka, wyparła inne sposoby wykorzystania tego czasu. Atakując najważniejsze zmysły człowieka (wzrok i słuch), zaciera różnice między wyobraźnią odbiorcy a rzeczywistością. Telewizyjny obraz nie zostawia miejsca dla dziecięcej wyobraźni, która powinna być ukierunkowana na rzeczywistość i fakty, a nie na gotowe skonstruowane obrazy Telewizja, dążąc do zwiększenia swej oglądalności, stara się pokazywać wydarzenia spektakularne, wstrząsające, niezwykłe. Współczesny telewidz z trudem odnajduje program o przyjaźni, miłości, i bezinteresowności. Udowodniono, że obserwowanie scen przemocy, gwałtu, brutalności rodzi agresywne zachowania u telewidza. Szczególnie narażone są dzieci, które każdą scenę z szybką akcją i wzrostem napięcia chłoną i doskonale zapamiętują.” „Statystyczny Polak spędza bardzo wiele godzin przed telewizorem a niektóre dzieci - rekordziści nawet 50 godzin tygodniowo. Czasami rodzice celowo włączają dzieciom telewizor - aby się nie nudziły. Telewizor zastępuje tym dzieciom kontakt z rodzicami. Każdy zajmuje się sobą, nawet jeśli przebywają w tym samym pomieszczeniu. Rodzice nie rozmawiają z dzieckiem i często nie rozmawiają też z sobą .” Technika, której wytworem jest telewizja nie jest zła i nie powinno się w ten sposób myśleć, tylko racjonalnie i odpowiedzialnie z niej korzystać. Telewizja jest obecnie najpopularniejszym środkiem masowego przekazu, a jej oglądanie najczęstszym sposobem spędzania czasu wolnego. Warto więc zastanowić się nad świadomym wykorzystaniem jej w procesie wychowania dzieci. Z dotychczasowych badań wynika, że ze względu na dużą plastyczność i tempo rozwoju dzieci telewizja może mieć znaczny wpływ na wzmocnienie zachowań zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Jednak obserwacje i praktyka, zwłaszcza ostatniej dekady wskazują, że tych drugich jest o wiele więcej. Dlatego trzeba bacznie obserwować to, na co patrzą nasze dzieci i nie popadać w skrajności, polegające na całkowitym odizolowaniu najmłodszych od telewizji. Należy tylko z bogactw, które daje nam technika i nasza współczesna cywilizacja odpowiednio i mądrze korzystać. Wielu niestety nie potrafi. Często słyszy się krytyczne głosy na temat telewizji: że źle wpływa na charakter, na wolę, poczucie wartości, wyobraźnię i życie rodzinne. I trudno się z tymi poglądami nie zgodzić, zwłaszcza, jeśli dzieci pozostawione same sobie, bez opieki i nadzoru rodziców, oglądają telewizję prawie non stop. Telewizja zawładnęła życiem nie tylko wielu dzieci, ale i ich rodziców. Jako integralna część życia rodzinnego, towarzyszy stale rodzicom i ich dzieciom w chwilach odpoczynku, relaksu, podczas zajęć domowych, potrafi podporządkować sobie rozkład zajęć w ciągu dnia, burząc niejednokrotnie jego strukturę. „Coraz więcej rodzin ma możliwość oglądania programów emitowanych przez telewizję krajową, publiczną, prywatną, lokalną, satelitarną, i kasety video. Przybliża nam świat, umożliwiając poznanie różnych kultur, zwyczajów innych ludzi. Pokazuje życie roślin, zwierząt, a także inne zjawiska przyrodnicze. Dodatkowo programy edukacyjne rozwijają zainteresowania, wzbogacają wiedzę, ułatwiają naukę języków obcych. Jednak nie mogą nam zastępować rzeczywistości. Zagadnienia oddziaływania telewizji na dziecko, na jego rozwój psychiczny, emocjonalny, a nawet fizyczny, doczekało się wielu naukowych opracowań. We wszystkich odnajdujemy to samo stwierdzenie: telewizja jest niezmiernie ważnym środkiem oddziaływania na psychikę i emocje dziecka; jest jednym z bardzo ważnych czynników jego wychowania. Zetknięcie dziecka z programem telewizyjnym następuje bardzo wcześnie. Niektórzy nazywają nawet telewizor “ nianią idealną”. Włączamy odbiornik kiedy musimy coś zrobić, porozmawiać ze spokojem. gdy przyjdą znajomi. Jest też środkiem zaradczym na takie rodzicielskie zmartwienia , jak brak apetytu, zły humor, płaczliwość, popularnym sposobem nagradzania lub karania. W taki sposób dążymy do zaniku dialogu i umiejętności rozmawiania ze sobą” . Masa ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że krzywdzą własne dzieci, wychowując ich w tzw. duchu bezstresowym, ponieważ dziecko nie odczuwa różnicy miedzy dobrym a złym, bo za zło nie ponosi jakiejkolwiek kary ani konsekwencji, nawet najmniejszej, słownego upomnienia. Podobnie jest z komputerem, który jest nawet bardziej niebezpieczny niż telewizja, ponieważ wprowadza młodego człowieka w świat całkowicie od niego zależny (gry komputerowe) i może spowodować wypaczenie psychiki człowieka, jeśli się nie będzie zachowało odpowiednich proporcji z korzystania z komputera i dobrodziejstw jakie daje. Po pierwsze rodzice nie kontrolują ilości spędzanego czasu przez ich dzieci przed komputerem, ponieważ jest to prosty sposób ich pozbycia się. Następnie niewielu rodziców wie, jak ich pociecha korzysta z komputera, internetu, jakie posiada gry itd. Dziecko bardzo często nie zdaje sobie sprawy z tego, że się uzależnia od telewizji czy komputera, bo jest to coś przyjemnego, odprężającego i nie rozumie dlaczego nie można poświęcać temu tyle czasu ile by ono chciało. Dlatego bardzo ważną rzeczą jest według mnie, a na co rzadko się zwraca uwagę umiejętne wytłumaczenie młodemu człowiekowi swoich decyzji w stosunku do niego a szczególnie tych ograniczających czy karzących. Następnym czynnikiem, którego skutkiem m.in. jest właśnie brak czasu są problemy ekonomiczne i związane z tym zagadnienia. Jeśli rodzina jest zamożna, to czy i ile dawać dziecku kieszonkowego? Jeśli rodzina boryka się z brakiem pieniędzy, to jak wpływa to na jej funkcjonowanie i relacje między poszczególnymi jej członkami? Odpowiedzi na te pytania wcale nie są łatwe ani proste i nie można ich lekceważyć. Dziś, w czasach, gdy zapewnienie rodzinie odpowiedniego zabezpieczenia materialnego stało się niezwykle trudnym zadaniem, rola pieniędzy i ich podziału stała się kością niezgody w niejednej rodzinie. Zauważamy, że czas poświęcany pracy jest coraz dłuższy, a rodzina schodzi na plan dalszy, choć to przecież dla niej tyle pracujemy, jeśli oczywiście tę pracę posiadamy. Coraz powszechniejszą praktyką jest „dokańczanie” pracy w domu; dotyczy to zwłaszcza pracujących w biznesie i zachodnich koncernach, gdzie rodzina jest symbolem ograniczenia dyspozycyjności pracownika. Niestety to właśnie ona jest pierwszą ofiarą takiego sposobu pracy. Jedno zagrożenie, to brak pracy a drugie to przepracowanie rodziców, którzy dla dobra dzieci jeśli mogą pracują bez wytchnienia. W naszym kraju występuje zjawisko, które w minionej epoce było czymś nieznanym i uważanym za skazę kapitalistycznego świata – zjawisko bezrobocia, które jest wielka tragedią wszystkich nim dotkniętych. Chyba nie ma rodziny w Polsce, która nie miałaby wśród swoich członków osoby bezrobotnej. Jest to największa porażka ostatniej dekady w naszym kraju oraz elit rządzących naszym państwem. Wśród różnych zagrożeń dla funkcjonowania rodziny, to najbardziej oddziałuje na patogenne zjawiska w rodzinie występujące. Niejednokrotnie jest ich przyczyną i skutki bezrobocia są bardzo rozległe, powodujące bezrobocie wtórne. Najbardziej cierpią jednak najmłodsi, którzy często nie potrafią zrozumieć, że nie jest to ich winą, iż maja gorszy status materialny. Wielką szkodę w psychice małego człowieka dokonują złośliwe uwagi rówieśników dotyczące zamożności swych rodzin. Myślę że jest tu bardzo szerokie pole do działań dla szkolnych pedagogów i nauczycieli, zwłaszcza klas młodszych aby wytłumaczyć dzieciom, iż to nie grubość portfela albo posiadanie komputera decyduje o ich wartości. Niestety coraz częściej przechodząc koło szkół, słyszę jaką nową grę dostało to czy tamto dziecko i niedowierzanie, że tamten kolega jeszcze nie ma komputera!!! Z powodu biedy, niedostatku, życiowych niepowodzeń i zawiedzionych nadziei i być może niespełnionych pragnień lub planów coraz więcej rodziców wyładowuje swoje emocje na dzieciach, które – nie łudźmy się zapamiętają to bardzo dobrze, a doskonale wiemy, że dziecko się nie postawi i najczęściej nic nam nie odpowie.
Jednak czy wszystko można wytłumaczyć biedą, telewizja i szkołą? Więcej pokory w stosunku do siebie, przydałoby się niejednemu dorosłemu. Jedną z przyczyn kryzysu rodziny jest według mnie to, iż sami nie chcemy uczyć się na własnych błędach, bo nie mamy odwagi się do nich przyznać. Patologiczne zjawiska w rodzinach występują i w tych zamożnych i w tych biedniejszych, w tych uważających się za katolickie i w tych laickich. Kilka miesięcy temu czytałem w tygodniku „Polityka” reportaż o dwóch wielodzietnych rodzinach. Byłem niesamowicie zaskoczony panującą tam dyscypliną, porządkiem, i tym, że każdy wiedział jakie ma obowiązki a także to, że każdy z nich zdawał sobie sprawę z tego, że sytuacja w jakiej się znaleźli nie może mieć wpływu na ich relacje wzajemne. Moim zdaniem te trudne doświadczenie, jakim jest niedostatek spowodował, że byli w stanie się nauczyć, a raczej nauczyli ich rodzice dzielenie się tym co mają i takiej zwykłej ludzkiej solidarności, a także odpowiedzialności za drugiego. Na Zachodzie Europy problemy ekonomiczne są znacznie mniejsze a mimo to, właśnie tam rodzina jest zagrożona szczególnie, ponieważ przywiązuje się zbyt dużą wagę do roli pieniądza w życiu, a zbyt mało do wartości duchowych. Przede wszystkim za mało z sobą rozmawiamy. Nie rozmawiamy o problemach, bo uważamy, że te nas nie dotyczą, przecież nasza rodzina jest idealna. Nie mówimy dzieciom (lub zbyt rzadko), że są mądre, piękne, kochane, świetnie coś robią itp. Niektórzy tego nie potrafią - nie słyszeli tego od swoich rodziców, a niektórym wydaje się, że "zepsują dziecko". Uwagi krytyczne przekazujemy zaś zbyt szybko i chętnie. Wydaje nam się, że to jest dobra metoda wychowawcza - wskazywanie błędów. I tak jest - na pewno, ale skuteczna będzie tylko wtedy, gdy pochwał będzie 2 razy więcej niż uwag krytycznych. Przecież dziecko - też człowiek, a który człowiek lubi słuchać krytyki? Spotkałam się z nazwą, tej techniki przekazywania krytyki - "sandwicz", albo po polsku "kanapka". Tylko wtedy jesteśmy przyjąć gorzką przecież i niesmaczną część (uwagi), jeśli obłożymy je umiejętnie w coś przyjemniejszego i smaczniejszego (informacje pozytywne). Zamiast więc mówić "Krzysiek, znowu zostawiłeś bałagan w swoim pokoju" - powiedzmy "Krzysiu, cieszę się, że tak fajnie bawiłeś się z kolegami, chyba muszą Cię bardzo lubić. Posprzątaj teraz swój pokój. Następnym razem zaproponuj kolegom wspólne sprzątanie - pójdzie wam szybciej". Używamy drażniących zwrotów (jak w przykładzie powyżej) - zawsze, nigdy.. Są one zwykle krzywdzące, bo to nieprawda, że coś dziecko robi zawsze (źle), albo nigdy (dobrze). Może dzieje się tak często, wg nas pewnie zbyt często i stąd chcemy podkreślić jak bardzo nas to denerwuje - niestety efekt jest zupełnie inny. Atak zwykle wywołuje obronę, czasem w postaci również ataku. Nie mówimy (lub zbyt rzadko) - kocham cię, cieszę się, że jesteś, że mam ciebie itp. I znowu, jak w punkcie pierwszym albo nie umiemy tak mówić, albo wydaje nam się to tak oczywiste, że nie potrzebne są deklaracje słowne. A jednak - są potrzebne. Nie oglądamy z dziećmi bajek. Włączamy im telewizor, magnetowid i mamy "je z głowy". Nie rozmawiamy więc z dzieckiem o bohaterach i wydarzeniach, bo ich nie znamy. Nie wyjaśnimy więc, że w bajce jest fikcja, nie uspokoimy , gdy dziecko się boi, bo nie rozumie akcji i co najważniejsze nie wiemy czy to co ogląda nasze dziecko to dobra, wartościowa bajka, czy animowany filmik o wątpliwych walorach. Niektóre bajki nie tylko nic nie wnoszą w życie dziecka, niczego nie uczą, nie dają pozytywnych wzruszeń, ale nawet są szkodliwe. To ważny aspekt w życiu rodziny, myślę, że temu zagadnieniu poświęciłem wystarczająca ilość miejsca. Następna sprawą jest stwarzanie dzieciom „sterylnych” warunków, w których dziecko ma wszystko, a często więcej aniżeli powinno się mieć, bez żadnych obowiązków w stosunku do rodziny. Taki proces wychowania powoduje zahamowanie procesu społecznego dojrzewania, harmonijnego dorastania do zadań, które czekają dorosłego człowieka. Rodzice nie zdają sobie sprawy, że taka „rodzinna cieplarnia” jest spowodowana źle rozumianą troską o dziecko i mogą w ten sposób wyrządzić mu sporą szkodę w życiu. Młody człowiek przyzwyczajony do tego, że przez kilkanaście lat ktoś inny troszczył się o zaspokajanie jego potrzeb, może okazać się w małżeństwie osobą zupełnie nie przygotowaną do pełnienia roli męża i ojca czy też żony i matki. W przygotowaniu do małżeństwa szczególne znaczenie ma dojrzałość młodego człowieka do jego zawarcia. Analizując dojrzałość do małżeństwa (które ma bezpośredni związek z rodziną, ponieważ jest zwykle jej początkiem) należy brać pod uwagę dojrzałość fizyczną, prawną, psychiczną i socjalną partnerów. Małżeństwo, a więc wkrótce też i rodzina stanie się szczęśliwa, jeśli partnerzy będą wzajemnie wczuwać się w swoją sytuację, wyczuwać potrzeby współmałżonka, będą zdolni do aktywnego i odpowiedzialnego działania dla jego dobra. Wielu współczesnym rodzinom zabrakło dobrego przygotowania do życia w rodzinie, być może część zbyt szybko podjęła role, do których nie była jeszcze przygotowana. Dlatego jestem zwolennikiem tak edukacji seksualnej w szkole, jak i porządnego przygotowania do zadań wynikających z założenia rodziny i wynikających z tego obowiązku powinności. To są w największym skrócie najważniejsze przyczyny kryzysu rodziny, które według mnie są najistotniejsze i kluczowe, aby ten problem zrozumieć i spróbować mu przeciwdziałać. Jest jeszcze jeden istotny problem, którego źródłem są m.in. nasze rodziny. To brak poczucia własnej wartości. Pisałem o tym już wyżej, natomiast teraz chciałbym zwrócić uwagę na skutki takiego sposobu wychowywania, w którym rodzice uważają, że nie trzeba dziecka chwalić i dowartościowywać. .Jest to przestępczość. Osoby wchodzące w konflikt z prawem nie wzięły się z kosmosu. Wychowywały się w naszych domach, chodziły z nami do szkół, biegały z nami po podwórku, wreszcie to my nie zwracaliśmy uwagi na ich gorszące zachowania, ponieważ uważaliśmy, że mają od tego rodziców. Słusznie ale i nierozsądnie, ponieważ jako społeczeństwo jesteśmy wspólnotą i każdy z nas jest odpowiedzialny nie tylko za siebie ale i za najbliższe otoczenie z którym się stykamy na co dzień. Kiedy byłem młodszy, niejednokrotnie zwracano mi uwagę na niewłaściwe zachowanie, chociaż wtedy uważałem to za wielki nietakt, aby mnie ktoś upominał. Dziś, kiedy sam jestem świadkiem sytuacji szkodliwych społecznie, nie waham się zareagować. Żeby nie być gołosłownym, podam przykład: W czasie referendum europejskiego w czerwcu zeszłego roku, gdy uczyłem się do obrony pracy dyplomowej a był już solidny wieczór, prawie że noc, niedaleko od mojego domu rozlokowała się grupa mocno hałasującej młodzieży, bynajmniej nie będącej pod wpływem soku pomarańczowego. Myślę, że byli to zapewne moi rówieśnicy ale oni naukę już dawno skończyli. Wziąłem komórkę i zadzwoniłem na policję, z informacją, na temat zaistniałego wydarzenia. Dzisiaj gdy mówi się o znieczulicy społecznej tym bardziej trzeba pokazywać, że nie na wszystko można sobie pozwalać, że pewne (chociaż i tak już mocno rozluźnione) normy jeszcze funkcjonują w naszym przecież tak bardzo katolickim kraju. To następna kwestia, która łączy się ze sprawą rodziny. Przeważająca większość małżeństw zawierana jest w obrządku rzymsko-katolickim. Ponad 90% z nas deklaruje się jako osoby wierzące, lecz deklaracje te, to w wielu przypadkach tylko deklaracje i nic poza tym. Lecz to już jest temat na inną pracę. Chodzi mi tylko o to, że uważając się za wierzących, nie praktykujemy i nie pogłębiamy znajomości naszej wiary. Także w sferze małżeństwa i rodziny Kościół katolicki posiada jasną wykładnię, lecz my uważamy, że nam takiej wiedzy nie potrzeba, bo po co? I nawet jeśli papież napisze jeszcze z dwieście encyklik na temat rodziny, to niczego to nie zmieni, bo nikt z uważających się za wierzących, czyli nas do nich nie zajrzy, uważając to za przyznanie się do braków i błędów, a do tego nikt nie lubi się przyznawać. Jest to pewna hipokryzja, w której żyjemy a każda krytyka dobiegająca z zachodu odbierana jest jako zamach na nasz ostentacyjny i obrzędowy katolicyzm. Oczywiście są ludzie, którzy są dowodem żywej i dojrzałej wiary, życia małżeńskiego i rodzinnego według przykazań. Są małżeństwa które nie tylko deklarują życie zgodne z zasadami chrześcijańskimi ale i takowe życie praktykują. A przecież każdy niemal brał ślub w kościele i ślubował życie zgodne z nakazami ewangelii i nauczaniem kościoła. Dlaczego tak jest, że w tylu domach, gdzie zdjęcie ślubne wisi nad drzwiami, gdzie rodziny chodzą do kościoła co tydzień, gdzie kolęda jest wpuszczana co roku, życie rodzinne ulega rozkładowi? Odpowiedź jest mniej więcej taka: „Kiedy mają wypowiedzieć się na temat sakramentalności małżeństwa, narzeczeni często zdradzają zakłopotanie. Z ich wypowiedzi wynika, że jedni sprowadzają bogactwo treści sakramentu małżeństwa do błogosławieństwa otrzymywanego z rąk kapłana na zakończenie obrzędu ślubu. Inni widzą w sakramencie małżeństwa jeszcze mniej. Uważają, że polega on na uroczystym obrzędzie kościelnym. A przecież sakramentu małżeństwa nie można sprowadzić ani do błogosławieństwa kapłana, ani do uroczystej ceremonii kościelnej. Gdyby takie rozumienie oddawało jego istotę, małżeństwo kościelne nie różniłoby się wewnętrznie od związku cywilnego. Sakrament małżeństwa nadaje naturalnej miłości małżeńskiej znaczenie głęboko religijne, dlatego ma wartość sakralną.” Ale i tak mało która rodzina zdaje sobie z tego sprawę i wie o co chodzi. Ludzie nie są świadomi i odpowiednio przygotowani do sakramentalnego przyjęcia ślubu. Kryzys rodziny to kryzys zaangażowania i kryzys myślenia. W wielu rodzinach nikt nie chce zgłębić przyczyn kryzysu lub uważa, że go nie ma.
Ale ogólnie rzecz biorąc myślę, że rodzina przetrwa. Przetrwała hitleryzm, stalinizm, przetrwa i liberałów. Tylko od nas zależy jaka będzie współczesna rodzina. Jakie będzie wyznawała wartości, jaka będzie jej struktura i jakie będą relacje między jej poszczególnymi członkami. Czy będziemy pielęgnować te zasady i wartości, które scalały dotychczas rodzinę? Czy będziemy potrafili ustąpić i pójść na kompromis z żoną, mężem, dzieckiem? Czy w ogóle będziemy potrafili z sobą rozmawiać albo umiejętnie się pokłócić, tak, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość? Czy właściwie potrafimy ocenić sytuację w której się znaleźliśmy? Czy wreszcie znamy wartość rodziny i czy potrafimy dostrzec jej walory? Jeśli tylko udzielimy mądrych odpowiedzi na powyższe pytania, nasza rodzina będzie miała szansę być rodziną dobrą, mądrą i taką, której niejedni nam pozazdroszczą. Tylko czy chcemy o te ideały rodziny zawalczyć?
Bibliografia
1 .Zbigniew Lew – Starowicz. Przesłanie dla małżeństw i rodzin na początku XXI wieku.
2. Jan Paweł II. Adhortacja apostolska „Familiaris Consortio” Wrocław 1998
3 .Zdrowa rodzina. http://republika.pl/problemywychowawcze/index.htm
4 .Urszula Parnicka. Niebezpieczeństwo szklanego ekranu. Wychowawca. (107) 2001. nr1
5. Dziecko przed telewizorem. http://republika.pl/problemywychowawcze/index.htm
6. Aleksandra Skorupka. Telewizja a wychowanie dziecka. http://www.sp5.gostyn.pl/publikacje/tv/tv.htm
7. Problemy wychowawcze http://republika.pl/problemywychowawcze/index.htm
8. Maria Ryś. Konflikty w rodzinie. Niszczą czy budują? Warszawa 1994 Centrum metodyczne pomocy psychologiczno-pedagogicznej Ministerstwa Edukacji Narodowej. Str.42.
9. Jerzy Laskowski. Małżeństwo i rodzina w świetle nauki Soboru Watykańskiego II. Instytut Wydawniczy Pax , Warszawa 1985 str.130