Narkomania w oczach społeczeństwa. Stereotypy
O tym, że narkomania jest poważnym problemem nie trzeba nikogo przekonywać. Narkomania jest problemem nie tylko jednostki, dotyczy każdego człowieka, całego społeczeństwa. Nawet, jeśli nie dotyka nas ona bezpośrednio, to, na co dzień się z nią stykamy w szkole, w pracy, na ulicy. Problem narkotyków jest bardzo medialny, dlatego środki masowego przekazu na każdym kroku atakują nas informacjami dotyczącymi tego problemu. Świadczy to również o tym, że problem jest duży. W 2002 roku w Polsce skonfiskowano 3 tony słomy makowej, 422,2 kg kokainy, 495 kg marihuany i 161,5 kg amfetaminy; a 200 osób w Polsce umiera w ciągu roku z przedawkowania narkotyków. Dane te częściowo obrazują skalę problemu, który ma jedna dużo więcej poważnych aspektów aspektów jednym z nich jest społeczeństwo. Społeczeństwo wobec problemu narkomanii. Wróćmy na chwilę do mediów, to one kształtują w znacznym stopniu gusta masowe, światopogląd, nasze zdanie na poszczególne ważne i mniej ważne tematy. Media pokazują spektakularne akcje policji przeciw dealerom czy poruszające marsze milczenia przeciw narkotykom. Media mają bardzo duży wpływ na sposób myślenia społeczeństwa, to one w dużym stopniu tworzą stereotypy, ale jednocześnie coraz częściej je łamią pokazując problemy z obiektywnej strony. Człowiek, który nigdy nie zetknął się z problemem narkomanii swoją wiedzę na ten temat czerpie właśnie z mediów oraz z własnej obserwacji świata. Tak rodzą się stereotypy i właśnie na stereotypach dotyczących narkomanii skupię się w niniejszej pracy. Stereotypów w kwestii narkomanii jest mnóstwo, a przecież każdy człowiek ma na ten temat jakieś poglądy, jedni głębsze i bliższe rzeczywistości, inni bardziej powierzchowne. W tej drugiej grupie znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że ich to nie dotyczy, więc nie jest to ich sprawa. Takie podejście rodzi znieczulicę wśród ludzi, widok zaćpanego człowieka nie wzbudza większych emocji w społeczeństwie. Bo niby, dlaczego ktoś miałby do niego podejść i zapytać, co się stało. Ludzie boją się podać rękę staruszce usiłującej wejść do tramwaju, a co dopiero dotknąć niejednokrotnie brudnego ćpuna.
Mimo coraz mocniejszej akcji propagandowej i organizowania licznych happeningów społeczeństwo pozostaje nieporuszone. Wszyscy mówią, że problem jest straszny, że przykro patrzeć na tych biednych ludzi, że trzeba pomagać, ale… nie pomagają, są obojętni. Choćby niedawny przykład jednej z podwrocławskich miejscowości, w której to MONAR zamierzał stworzyć ośrodek dla dzieci z rodzin dotkniętych narkomanią. Miejscowa społeczność stanowczo się temu sprzeciwiła z powodów, które na dobrą sprawę trudno zrozumieć. Z powodu stereotypów. O ile można zrozumieć, że mieszkańcy małej miejscowości chcą mieć spokój w miejscu swojego zamieszkania, o tyle trudno zgodzić się z tym, że argumenty tych ludzi są słuszne. Owszem, każdy ma prawo do życia wg własnych zasad, do zaspokajania swoich potrzeb i do własnego zdania jakiekolwiek by ono nie było. Bo czy rzeczywiście obecność we wsi kilkunastu dzieci z rodzin narkomańskich (nie samych narkomanów!) zburzy spokój jej mieszkańców? Wydaje mi się, że nie, zresztą gdyby byli to leczący się narkomanii też by raczej nikomu nie zagrażali. Stanowisko bohaterów opisanej tu sytuacji wiąże się z kolejnym, ważnym aspektem problemu. Chodzi o ogólnie przyjęty stereotyp, że narkomani to ludzie gorsi, niższej kategorii, przez dużą część społeczeństwa są oni postrzegani jako: „brudni menele, którzy chcą tylko dać sobie w żyłę, mają HIV, AIDS i inne groźne choroby i mogą roznosić zarazę”. A przecież jest to choroba. Narkomania jak inne uzależnienia to patologia, ale przede wszystkim poważna choroba, która swoje podstawy ma nie w złej woli chorego, raczej w kwestii psychologicznej. Ludzie sięgają po narkotyki, dlatego że zgubili się w rzeczywistości, mają problemy psychologiczno-osobiste, niektórzy z ciekawości i wielu jeszcze innych przyczyn, ale nie, dlatego, że są z natury źli i wymyślili sobie taki właśnie sposób na życie. Zresztą różnego rodzaju statystyki pokazują, że gro spośród osób sięgających po narkotyki to nie jak sądzi większość ludzie z marginesu, rodzin patologicznych, ale osoby z tzw. Dobrych domów, o wysokiej pozycji społecznej, wykształceni. Dzisiejszy narkoman jest czysty, dobrze ubrany, niewyróżniający się w grupie. Może to być student, młody naukowiec, biznesmen, pracownik znanej firmy. Potrafi się doskonale maskować, najbliższe otoczenie często nie zdaje sobie nawet sprawy, że jest uzależniony. Powody sięgania po narkotyki są różne, nie ma jednej przyczyny dotyczącej wszystkich uzależnionych. Narkotyki mają być podobnie ja alkohol ucieczką od problemów, jednak nie zawsze tak jest. Wielu ludzi próbuje narkotyków z ciekawości, niektórzy tak dążą do akceptacji w grupie, że robią to, aby zaimponować innym lub boją się odmówić, aby nie zostać odrzuconym. Takim ludziom wydaje się, że kontrolują zażywanie i nie grozi im uzależnienie, a jest to bardzo złudne, gdyż uzależnić jest się bardzo łatwo i nawet nie zauważają kiedy przekraczają granicę uzależnienia. Jeszcze wczoraj mogli przestać brać, a dziś już nie mogą, dziś już organizm poza świadomością decyduje o potrzebie obecności w nim narkotyku, organizm nie potrafi bez niego funkcjonować i zaczyna się problem, często tragedia. Stereotypowy podział na narkotyki miękkie i twarde, który funkcjonuje w społeczeństwie prowadzi do zguby. Marihuana postrzegana jako narkotyk miękki jest chętnie używana przez młodych ludzi dla rozluźnienia się na imprezie, wycieczce, także w szkole. Młody człowiek twierdzi, że nie jest uzależniony i nie będzie bo bierze tylko raz w tygodniu na imprezie, ale przychodzi taki moment że nie potrafi on już na tej imprezie bawić się na trzeźwo, a to oznacza, że jest psychicznie od marihuany uzależniony. Marihuana podobnie jak inne narkotyki uzależnia. Rzeczywiście objawy uzależnienia są mniej chaotyczne niż np.: w przypadku heroiny i potrzeba więcej czasu, żeby wpaść w nałóg, jednak bez wątpienia uzależnia i powinna być traktowana jako tak samo silny i niebezpieczny narkotyk jak inne. Podobnie rzecz ma się w przypadku amfetaminy „dodającej siły i rozjaśniającej umysł”. Świetna sprawa, gdy mamy dużo materiału do nauczenia się, gdy czka nas duży wysiłek intelektualny czy fizyczny. Dlatego jest to bardzo popularny narkotyk wśród uczniów, studentów, czy pracowników firm gdzie obowiązuje tzw. „wyścig szczurów”. Prawda jest taka, że jeżeli dany człowiek trzy razy skorzysta z takiej pomocy w nauce, to za czwartym razem nie będzie się już mógł bez niej obyć. Widać, więc, że taki podział narkotyków na miękkie i twarde jest zupełnie bezpodstawny, a co więcej jest także niebezpieczny. Jeżeli podział taki jest ogólnie przyjęty i akceptowany przez społeczeństwo, to jednostki będą sięgały bez obaw i oporów po narkotyki zaliczone do miękkich, uważając, że jest to poprawne, normalne i nic im nie grozi, bo przecież używki są dla ludzi a marihuana nie uzależnia, więc nic złego się stać nie może. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że człowiek sięgający po narkotyki miękkie kiedyś sięgnie po twarde.
Narkomani w oczach społeczeństwa to ludzie bez ambicji, ludzie nic nie warci, których należy spisa na straty, izolować od społeczeństwa. Dla większości słowo narkoman kojarzy się nieodzownie z patologią, marginesem społecznym, dnem, brakiem godności. W latach 80-tych większość z tych cech moglibyśmy rzeczywiście przypisać narkomanom, ale dziś jest inaczej. Nowoczesny narkoman w przeciwieństwie do „starego” może mieć cel w życiu, który chce osiągnąć i do którego dąży właśnie za pomocą narkotyków, na przykład amfetaminy. Kolejnym mitem jest to, że dobry dom, dobra rodzina ustrzegają przed niebezpieczeństwem. To zgubne złudzenie. Jednakże często rodzice nie zdają sobie sprawy, że ich grzeczne dziecko przynosi do domu piątki zdobyte dzięki amfetaminie a potem idzie na prywatkę do koleżanki gdzie pali marihuanę. Jak wynika z ostatnich badań przeprowadzonych przez CBOS ponad połowa uzależnionych pochodzi z zamożnych rodzin, niejednokrotnie chodzą do dobrego liceum, studiują na renomowanych uczelniach. Ukochana jedynaczka, wyczekiwany synek, oni także biorą. W wyobrażeniu większości Polaków narkomanami mogą zostać ludzie z rodzin patologicznych, bez perspektywy na lepsze życie, na wyjście z rynsztoka. Dlatego nikt nawet nie przypuszcza, że narkomanem może być ich własne dziecko lub inne dzieci z dobrych domów. Podobnie jest w przypadku szkół. Rodzice nie dopuszczają d siebie myśli że w szkole, do której chodzi ich dziecko mogą być narkotyki. Tak samo jest z nauczycielami czy dyrektorami szkół, którzy mówią „ w mojej szkole na pewno taki problem nie istnieje”, a jest to totalna bzdura. Narkotyki i problem narkomanii istnieją w każdej szkole, w różnym stopniu, ale w każdej, a dyrektor szkoły, który twierdzi, że jest inaczej nie zdaje sobie z tego sprawy albo kłamie, przy czym częściej jest to kłamstwo niż nie dostrzeganie problemu a wiąże się to z bagatelizowaniem sprawy. Takie podejście pedagogów jest bardzo niebezpieczne i szkodliwe społecznie, ponieważ jednym z zadań szkoły jest wychowywanie, bardzo ważne w procesie uświadamiania uczniom skali problemu i jego likwidacji czy zapobiegania. Takich grup zawodowych jak nauczyciele, czyli związanych z problemem narkotyków i mających wpływ zarówno na skalę zjawiska jak również na jego odbiór przez społeczeństwo jest więcej, przykładem mogą być policjanci. Instytucja policji bezpośrednio związana jest z narkomanią choćby przez akcje prewencyjne mające na celu zapobieganie, a także dlatego, że zadaniem jej jest przeciwdziałać narkomanii przez zwalczanie przestępstw narkotykowych. W tej kwestii skupię się na dealerach, dlatego że z nimi wiąże się kolejny stereotyp. Chodzi tu o osoby handlujące narkotykami i zorganizowane grupy przestępcze przemycające i rozprowadzające „towar”. Podejście społeczeństwa do szkolnych dealerów jak i do „bosów narkotykowych” jest co najmniej zatrważające. Większość ludzi bagatelizuje fakt, że to właśnie tacy ludzie są w dużym stopniu odpowiedzialni za tak ogromną skalę zjawiska. Również prawo w Polsce traktuje takie osoby ulgowo. Gdy policja zatrzyma głośnego mordercę, gwałciciela, pedofila etc. etc., społeczeństwo podnosi raban, jest zbulwersowane i „żąda” surowej kary z dożywociem, a nawet karą śmierci włącznie. Z kolei ludzi handlujących narkotykami traktuje się ulgowo, nikogo to nie bulwersuje, a rodzaj popełnianego przez nich przestępstwa jest powszechnie uważany za mało szkodliwy społecznie. Tymczasem ludzie od narkotyków umierają, tracą zdrowie i choć jest tak, że każdy ma wolną wolę i nikt nikogo do brania nie zmusza, to trudno nie zgodzić się z tezą, że dealerzy w znacznym stopniu do tych tragedii się przyczyniają. Pojawiła się, więc tu kwestia etyki, bo czy etyczne jest zbijanie pieniędzy na cudzym nieszczęściu, kosztem czyjegoś zdrowia lub życia? Nie jest, a tak właśnie to wygląda – dealerzy są jednym z głównych kół napędowych w mechanizmie narkobiznesu. Gdyby postawić obok siebie dwoje ludzi: człowieka uzależnionego i człowieka handlującego narkotykami to dużo większe piętno społeczeństwo odciśnie na tym uzależnionym, bo przecież dealer jest normalnym, zdrowym człowiekiem, on tylko sprzedaje, nie bierze a narkoman „jest zły, jest z marginesu”. Tymczasem obiektywnie rzecz biorąc to dealer jest zły, żeruje na cudzym nieszczęściu, wpędza ludzi w bagno – jakim niewątpliwie jest uzależnienie od narkotyków. Narkomania to choroba i bez względu na to, z jakiego powodu narkoman zaczął brać narkotyki to on jest ofiarą i na pewno nie zasługuje na potępienie ze strony społeczeństwa. Należy mu raczej współczuć, pomóc, ale w dzisiejszych czasach łatwiej jest kogoś potępić powiedzieć „to nie moja sprawa” niż wyciągnąć pomocną dłoń.
Podobnie jest w przypadku STREETWORKERÓW, ludzi, którzy poświęcają się i pomagają narkomanom wyjść z nałogu, wspierają ich w codziennym życiu starając się by ich podopieczni nie stracili resztek godności. Praca streetworkerów odbierana jest jako brudna robota. Ludzie tacy zasługują na szacunek, a nawet podziw ze strony innych osób, jednak nie są szanowane gdyż sam fakt, że kontaktują się z „brudnymi ćpunami” nie pozwala wielu ludziom spojrzeć na nich pozytywnie. Niewiedz powoduje, że ludzie nie mający zupełnie złych intencji – wręcz przeciwnie – są postrzegani negatywnie. Przykładem może być w tym przypadku choroba. Skoro streetworkerzy kontaktują się bezpośrednio z osobami uzależnionymi to sami też mogą być zarażeni. Bo przecież każdy narkoman jest chory, jeśli nie ma HIV to z pewnością ma inne groźne zarazy. I znowu przyczyna takiego stanu rzeczy jest niewiedza, przecież przez tego typu kontakty pomagającego z chorym, ten pierwszy się nie zarazi, a poza tym nie każdy narkoman jest poważnie chory. Choroba to jeden z głównych stereotypów stereotypów problemie uzależnienia, najczęściej sądzi się że większość narkomanów ma HIV, tymczasem nie od dziś wiadomo że absolutna większość nosicieli wirusa HIV to osoby niedomknięte tego rodzaju patologią i heteroseksualna. Jest to oczywiste, a jednak wciąż w świadomości społeczeństwa pokutuje pogląd, że ktoś zarażony wirusem HIV to na pewno narkoman, homoseksualista czy prostytutka.
Pomaganie dzieciom, ubogim, schroniskom czy domom dziecka jest bardzo popularne, a narkomanom ciągle nie. Wyjątkiem jest jedynie postać nieżyjącego już niestety MARKA KOTAŃSKIEGO, który naprawdę bardzo wiele zrobił dla ludzi cierpiących z powodu uzależnienia. I znowu powraca siła mediów, sukces Kotańskiego wiązał się bez wątpienia z jego niesamowitą charyzmą i osobowością, ale czy bez pomocy mediów poradziłby sobie i odniósł sukces na tak wielką skalę? Tego nie wiadomo. Jedno jest pewne, że twórca MONARU był osobą bardzo zaangażowaną ale też bardzo medialną, a ludzie wierzą mediom często bardziej niż sobie samym, dlatego zaufali Kotańskiemui jego projektom.
W niektórych środowiskach pokutują jeszcze bardziej zaściankowe stereotypy, dla wielu osób już sam sposób ubierania się chorej osoby jest wskaźnikiem, że na pewno bierze. Innym przykładem takiego podejścia do sprawy może być przypisywanie narkotyków do muzyki; „na imprezach techn. Zawsze obecna jest amfetamina”, „na PRZYSTANKU WOODSTOCK wszyscy ćpają”, „każdy hip-hopowiec pali Wandzię” – owszem to prawda, że narkotyki są w tych subkulturach obecne, ale nie można generalizować, nie każdy hip-hopowiec pali i nie wszyscy uczestnicy PRZYSTANKU WOODSTOCK chodzą zaćpani od rana do wieczora. To stereotypy. Co ciekawe w przypadku PRZYSTANKU WOODSTOCK tak mocno kojarzonego z narkotykami, autorami takich twierdzeń są przedstawiciele kościoła katolickiego, który przecież również wiele robi by zwalczać narkomanię, pomaga, prowadzi ośrodki dla uzależnionych. Tym bardziej to dziwi, z jednej strony pomagają a z drugiej sami wpajają ludziom negatywny stosunek do narkomanów, narkomanów trzeba pamiętać, że obok mediów kościół katolicki ma bardzo duży wpływ na kształtowanie postaw społeczeństwa.
Jak już pisałem stereotypów w problemie uzależnienia jest bardzo wiele. Jedno jest pewne, nałóg taki jest bardzo niebezpieczny, ale osoby uzależnione mają swoją godność i prawa, wciąż pozostają ludźmi, dlatego ostatnią rzeczą, jakiej oczekują jest potępienie i niezrozumienie ze strony społeczeństwa. Potrzebują oni pomocy i wsparcia, dlatego należy uświadamiać społeczeństwo, że jest ono władne by przeciwdziałać temu problemowi, bo jest to problem społeczny i każdego może dotknąć. Trzeba działać, uświadamiać, uczyć – łamiąc stereotypy. Ludzie, którzy nie maja pojęcia o problemie przyjmują stereotypy jako pewnik. Łatwiej jest im uznać taki czarno-biały obraz rzeczywistości za fakt, jeśli o sprawie rzeczywiście niewiele wiedzą, więc torba ograniczać niewiedzę. Niewiedza rodzi stereotypy.
BIBLIOGRAFIA:
Literatura:
1. Frieske Kazimierz, Sobiecha Robert, „Narkomania. Interpretacje problemu społecznego”, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1987 r.
2. Malewska Moneta Maria, „Narkotyki w szkole i w domu. Zagrożenie.”, Towarzystwo Wydawnicze i Literackie, Warszawa 1995 r.
3. Wanet Wojciech, „Odlot donikąd”, Iskry, Warszawa 1997 r.
Prasa:
1. Newsweek Polska nr 46/2003, „Katalog”,
2. Polityka nr 46/2003, „Polak na zielonej trawce”,
3. Przegląd nr 9/2002, „Terapeuci z ulicy”,
4. Przegląd nr 24/2002, „Ćpun w każdej szkole”.