"Stara Baśń". Kiedy słońce było bogiem - superprodukcja czy totalna klapa ??

19 września 2003 roku w naszych kinach pojawił się kolejny film spod ręki Jerzego Hoffmana, noszący tytuł ”Stara Baśń – kiedy słońce było bogiem”, będący ekranizacją powieści J.I Kraszewskiego. Na ekranie możemy zobaczyć zarówno wspaniałych aktorów jak i „nowe twarze”. Niezwykle zapadająca w pamięć role Piastuna wykreował Daniel Olbrychski. W filmie możemy podziwiać także m.in.
Michała Żebrowskiego ( Ziemowit), Małgorzatę Foremniak (Księżna), Annę Dymną (Jaga) oraz Marinę Aleksandrową – urodziwą odtwórczynie roli Dziwy.

Jerzego Hoffmana, reżysera „Starej baśni”, znamy doskonale. Jest twórca tak wspaniałych filmów jak „Trędowata”, „Znachora”. Był odpowiedzialny także za powstanie kinowej wersji „Trylogii”. Ten 72 letni filmowiec tkwi w naszej podświadomości nie tylko jako ojciec polskiego filmu, ale przede wszystkim jako mistrz ekranizacji.
Czy Stara Baśń to kolejny sukces Hoffmana?. Nowy obraz odnosi się bowiem do czasów zgoła innych niż te, które znamy z powieści Sienkiewicza.

Akcja filmu „Stara baśń- kiedy słońce było bogiem” rozgrywa się w IX wieku, sto lat przed przyjęciem chrztu przez Polskę. W nadgoplańskim kraju rządy sprawuje „Krwawy Książe” Popiel ( Bohdan Stupka) który za namową swojej żony- niewolnicy ( Małgorzata Foremniak), wdaje się w niebezpieczną grę, pełna kłamstw i intryg. Pewny siebie, zabija kolejne osoby, by jego syn mógł objąć po nim władze. Przeciw takiemu postępowaniu występuje Piastun ,dotychczas dowódca wojsk Popiela. Od tego momentu akcja jest krwawą, zawiłą na pozór grą. Wydarzenia toczą się coraz szybciej, dotycząc dwóch wątków: miłosnego oraz walki o sprawiedliwość i władzę.

„Stara Baśń” jest z jednej strony opowieścią o początkach polskiej państwowości, a z drugiej niezwykle aktualnym komentarzem do współczesnej sytuacji społeczno politycznej. O tym ze będzie się mówić o polityce dowiadujemy się już z motta filmu za które posłużyły słowa Wincentego Kadłubka : Nie jest godny sprawowania władzy ten, kto tej władzy nadużywa. Wystarczy wspomnieć scenę wiecu w którym uczestniczą kmiecie. W trakcie dyskusji partykularne interesy poszczególnych rodów przysłaniają wspólny cel, którym jest obalenie Popiela.- Czyżbyśmy skądś to znali ??

Wszystko do tej pory prezentuje się całkiem dobrze, czas jednak na kilka słów krytyki. Jednym z najistotniejszych zarzutów pod adresem filmu Jerzego Hoffmana jest złudzenie iż adaptacja wydaje się zbyt prosta. Świetna scenografia, wiernie odwzorowana architektura epoki nie jest w stanie wypełnić luki w scenariuszu który stworzyli Jerzy Hoffmann oraz Józef Hen. Wiele wydarzeń, nawet bez znajomości książki Kraszewskiego, da się łatwo przewidzieć. Najbardziej jednak irytuje wątek miłosny, zbyt wyeksponowany, zagłusza w dużej mierze inne, często istotne wydarzenia.

W szczęku oręża pogubiło się gdzieś aktorstwo. Trudno wskazać, poza zapadającym w pamięć Danielem Olbrychskim w roli Piastuna, jakąś wybitna kreację. Rozczarowuje Marina Aleksandrowa, która pomimo iż ma więcej naturalnego wdzięku niż Izabella Scorupco w „Ogniem i Mieczem” jestem przekonana ze stać ją na wiele więcej. Małgorzata Foremniak jako Księżna w typie Lady Makbet jest trochę za mało demoniczna. Z kolei Ziemek w wykonaniu Michała Żebrowskiego nie jest z pewnością powtórka z Wiedźmina (czego obawiali się twórcy filmu). Zdecydowanie bliżej mu do angielskiego Robin Hooda.

Sceny batalistyczne, które są dość istotnym elementem filmu wypadły bardzo naturalnie i choć zabrzmi to dziwnie – bo krew się leje, a głowy toczą po ziemi- ogląda się je z dużą przyjemnością. Widać jednak, że twórcą zabrakło funduszy na zainscenizowanie ich ze znacznie większym rozmachem- prawie wszystkie potyczki obserwujemy w wąskich kadrach, co powoduje nieodparte wrażenie, ze w walce uczestniczą nie setki wojowników, ale ich pojedyncze sztuki. Reżyseria też nie należy do doskonałych. Postawiono na komercję przez co chyba minięto się z celem.

Ogólny obraz ratują zdjęcia autorstwa Pawła Lebieszewa i Jerzego Gościka. Świetnie oddają klimat epoki oraz wydarzenia, które w scenariuszu nie zostały zepsute. Dużym plusem jest także muzyka Krzesimira Dębskiego która wspaniale tworzy odpowiedni „klimat”. Dużą niedoróbka są z kolei efekty specjalne, blisko związane ze zdjęciami filmowymi. Wszelkie montaże komputerowe i animacje stoją na bardzo niskim poziomie. Nie dziwi więc ze nawet film o tak znaczącym nakładzie ( jak na polskie możliwości) i reklamie nie maja szans zaistnieć poza Polską.

Podsumowując, dochodzę do wniosku że dwie godziny spędzone w kinie, nie były może zupełną stratą czasu, ale nie okazały się one przeżyciem które by mnie dogłębnie poruszyło czy zachęciło do przemyśleń. Ze smutkiem musze przyznać, że nie jest to wielkie widowisko, a historia- mimo że nasza własna- zupełnie nie wciąga. Trudno martwic się o losy bohaterów, trudno przejmować, denerwować, zachwycać- a po co, jeśli nie by wywołać takie właśnie emocje, tworzy się baśń ?

Dodaj swoją odpowiedź