Zmaganie się ze światem i sobą to trud, którego nie sposób w życiu uniknąć. Rozważ ten problem odwołując się do życia głównych bohaterów "Hamleta", "Kordiana", "Ludzi bezdomnych", "Lorda Jima".

Zmaganie się ze światem i samym sobą było, jest i będzie nieodzownym elementem ludzkiego życia. Nie istnieje, bowiem na świecie człowiek, który pozbawiony jest jakichkolwiek zmartwień. Każdy z nas jest z góry skazany na nieustanne zmaganie się ze sobą samym i otaczającym nas, jakże szybko zmieniającym się światem. Spowodowane to jest charakterem życia rasy ludzkiej, człowieka rozumnego, który dzięki swojej inteligencji ma możliwość świadomego podejmowania decyzji. Warto zwrócić także uwagę na to, że homo sapiens sapiens, czyli człowiek rozumny współczesny, nauczył się życia w społeczności. Codziennie więc nasze zachowania oceniane są przez innych ludzi, nieustannie musimy dokonywać wyborów, w każdej sytuacji i o każdej porze narażeni jesteśmy na popełnienie błędu, który mógłby zaważyć na naszym przyszłym życiu.

Przed koniecznością dokonywania bardzo trudnych wyborów postawiony został tytułowy bohater dramatu Williama Szekspira pt. „Hamlet”. Tego trzydziestokilkuletniego mężczyznę, gruntownie wykształconego dworzaninina poznajemy już na początku dramatu. Pogrążony on jest w żałobie po swoim ojcu Hamlecie, królu Danii. Ze smutkiem i z narastającym rozgoryczeniem obserwuje poczynania swojego stryja Klaudiusza i matki Gertrudy, którzy biorą ślub w dwa miesiące po tragicznej śmierci władcy. Pewnej nocy, Hamlet wraz z Horacjem i Marcellusem pełnią wartę na murach zamku. Ukazuje im się duch zmarłego Hamleta i odkrywa przed synem prawdziwe oblicze zbrodni. Okazuje się, że to Klaudiusz zabił swojego brata, wlewając mu truciznę do ucha. Duch prosi syna o pomszczenie swej śmierci i od tej pory wszystkie decyzje podejmowane przez młodego księcia podporządkowane są jednemu celowi - zemście. Dla Hamleta zadanie to miało bardzo duże znaczenie, nie traktował go tylko jako osobisty porachunek, lecz także chciał naprawić całe państwo, wyzwolić je z pogłębiającego się zepsucia i przez to przeżywał nieustannie głębokie rozterki wewnętrzne. Dowodem na to, jak bardzo Hamlet zmagał się ze sobą samym jest słynny monolog zaczynający się od słów: „Być albo nie być”, w którym zastanawia się nad samobójstwem, nad śmiercią i nad tym, jaką ulgę może ona przynieść zmęczonemu życiem człowiekowi. Nie poddaje się jednak i wytrwale dąży do zabicia Klaudiusza. Dla wrażliwego Hamleta przestaje się liczyć wszystko, co do tej pory było dla niego ważne. Staje się obojętny wobec miłości Ofelii, która z żalu rzuca się do rzeki. Odsuwa się od świata i udaje szaleńca, aby bez przeszkód móc zrealizować rozkaz ojca. Niepotrzebnie jednak stara się wyjaśnić wszelkie swoje wątpliwości, cała ta gra trwa zbyt długo. W końcu udaje mu się pomścić śmierć ojca, lecz ofiarami padają wszyscy bliscy mu ludzie, a na końcu także on sam.

Można powiedzieć, że Hamlet przegrał walkę z otaczającym go, bezwzględnym światem, w którym liczy się tylko władza i zatracone zostały wszystkie wartości moralne. Moim zdaniem nie pasował on do tego świata, był zbyt wrażliwy i cała ta sytuacja stanowiła dla niego ciężar ponad jego siły. Jest przykładem na to, że w życiu każdego człowieka może nastąpić taka sytuacja, z którą nie będziemy w stanie sobie poradzić. Nie posiadamy takiej mocy, która pozwalałaby nam unikać takich sytuacji, możemy tylko przygotować się odpowiednio na ich przyjście, ucząc się na błędach swoich lub innych. Postać Hamleta uczy nas również tego, że z niektórymi sprawami nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Niejednokrotnie oczekujemy pomocy, wsparcia i zrozumienia ze strony innych ludzi. Potrzebujemy rodziny i przyjaciół, aby przestrzegli nas przed niepowodzeniem, doradzili prawidłowe rozwiązanie lub pocieszyli w razie nieszczęścia.

Podobną postawę rozczarowanego idealisty, który nie mógł się zmobilizować do czynu prezentuje główny bohater dramatu Juliusza Słowackiego pt. „Kordian”. Już jako piętnastoletni, przedwcześnie dojrzały młodzieniec zmaga się z „bólem istnienia”, wciąż marzy o dokonaniu czegoś wielkiego, chce zapisać się w pamięci wszystkich ludzi, lecz nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Jest nieszczęśliwie zakochany w starszej od siebie Laurze. Stwierdza, że skoro jego miłość nie jest odwzajemniona, to nie ma po co żyć i podejmuje decyzję o samobójstwie. Decyzja ta świadczy o kruchej
i nadwrażliwej psychice młodego człowieka, pokazuje, jak trudno jest pogodzić swoje marzenia z brutalną rzeczywistością. Ostatecznie,

W następnym akcie dramatu Kordian decyduje się na podróż po Europie. W Londynie podczas rozmowy z dozorcą uczy się, że nie ideały rządzą światem, lecz pieniądze. Wszystkie stanowiska i zaszczyty można kupić, a prawo można oszukać. W drugiej scenie Kordian czyta fragment „Króla Leara” Williama Szekspira, którego uważa za wybitnego twórcę i którego podziwia. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że piękny świat stworzony przez literaturę jest bardzo wyidealizowany. Kolejne zmaganie się ze sobą samym Kordiana ma miejsce we Włoszech podczas spotkania z Wiolettą. Młodzieniec uświadamia sobie istnienie miłości za pieniądze, stwierdza, że wielbiona przez niego w młodości romantyczna miłość po prostu nie istnieje, że była tylko jego głupim wymysłem. Odwiedzając zaś następnie Watykan, rozmawia z Papieżem. Okazuje się, że głowa Kościoła wszystkie swoje decyzje podporządkowuje politykom i chwali cara. Po tej rozmowie Kordian całkowicie zaczyna rozumieć, że na świecie liczy się tylko chciwość i żądza pieniądza. Czuje, że nie ma takiego miejsca na świecie, w którym czułby się dobrze. Wie już, że postawa wrażliwego młodzieńca nie pasuje to tego świata i całe jego dotychczasowe życie jest totalną klęską:

„Uczucia po światowych opadały drogach...
Gorzkie pocałowania kobiety – kupiłem...
Wiara dziecinna padła na papieskich progach...”

Przełomowym momentem zmagań Kordiana jest scena na Mount Blanc. Początkowo nadal przeżywa rozterki dotyczące swojej słabości, jednak później, podsumowując swoje podróże i przykre doświadczenia postanawia działać. Budzi się w nim buntownik, chce walczyć za swoją ojczyznę, którą uważa za „Winkelrieda narodów”(szwajcarskiego bohatera, który poświęcił swoje życie w imię wolności). Jest przekonany o swojej sile, zdeterminowany do działania, gotów nawet poświęcić swoje życie.

W akcie III podtrzymywany przez pragnienie walki za ojczyznę, podejmuje się zabić cara. Lecz tuż przed drzwiami carskiej komnaty, pokonany zostaje przez swoje wewnętrzne głosy: Strach i Imaginację.
Scena ta obrazuje dokładnie bezsilność Kordiana wobec wyrzutów sumienia. Nasz bohater zdecydowanie przecenił swoje możliwości, zmagał się ze samym sobą, ze swoją wrażliwością, a także z ograniczeniami natury ludzkiej. Nawet, jeśli kierował się bardzo szlachetnymi pobudkami, takimi jak walka o wolność ojczyzny, to i tak nie mógł uniknąć wyrzutów sumienia, wewnętrznych rozterek, typowych dla każdego z nas. Nieważne jest bowiem czy w swoim postępowaniu kierujemy się tylko i wyłącznie rozumem, czy też tak jak w przypadku Kordiana nasze działanie dyktuje dusza romantyka, to w każdej sytuacji odzywa się w nas głęboko zakorzeniony system wartości, wyniesiony przede wszystkim z wiary, a także z domu rodzinnego.

Ów dom rodzinny, środowisko, w którym się wychowujemy, ludzie, z którymi mamy kontakt w dzieciństwie, mają bardzo duży wpływ na nasze życie. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy, że wspomnienia związane z młodością tak głęboko tkwią w naszych świadomościach. Niektórzy bohaterowie literaccy próbowali bezradnie przeciwdziałać temu problemowi, przepłacając to całym swoim życiem. Doskonałym przykładem jest postać Tomasza Judyma, głównego bohatera powieści Stefana Żeromskiego pt. „Ludzie bezdomni”, który całe swoje życie zmagał się z kompleksem człowieka ubogiego, wywodzącego się z biedoty. Mimo, że urodził się w ubogiej rodzinie robotniczej, że jego ojciec był szewcem – alkoholikiem, to dzięki własnej, bardzo ciężkiej pracy udało mu się wyrwać z tego świata i zdobyć wykształcenie. Po ukończeniu studiów medycznych w Paryżu, wraca do Warszawy jako świeżo upieczony lekarz, pełen młodzieńczego zapału, ze szlachetnymi marzeniami i planem poprawy sytuacji kraju. Jego kariera zapowiada się bardzo obiecująco. Jednak Judym bardzo szybko ponosi pierwszą porażkę, gdyż wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi: zwalczenia całkowicie warstwy biedoty. Chciał przez to zerwać ze swoją przeszłością, musiał „spłacić dług przeklęty” warstwie, z której pochodził. Podczas odczytu eseju na zebraniu z lekarzami daje się ponieść emocjom i nie jest traktowany poważnie. Przedstawiony przez niego program był bardzo utopijny: dotyczył między innymi leczenia biednych, stworzenia dla nich schronisk, polepszenia warunków panujących w szpitalach, ulepszania metod walki z chorobami zakaźnymi, a także zwracał uwagę na charakter pracy lekarza, na to, że nie powinno się czerpać korzyści majątkowych z wykonywania tego zawodu. Kolejnym niepowodzeniem kończy się również próba otwarcia własnej praktyki, zaś w Cisach nie może sobie poradzić z obojętnością i niechęcią współpracowników. Trzeba tutaj zauważyć, że Judym, podobnie jak Kordian wszystko stara się załatwić sam, nie szuka poparcia wśród innych ludzi, nie ma sojuszników. Gdyby tylko zyskał sobie poparcie Węglichowskiego lub Krzywosąda, jego plany nie przypominałaby już porywania się z „motyką na słońce”, lecz byłyby całkiem realne. Zamiast tego, dochodzi między nim a Krzywosądem do bójki, w wyniku której administrator Cisów ląduje w cuchnącym błocie, a Judym jeszcze tego samego wieczoru zostaje zwolniony z pracy. Po tej porażce nasz bohater w końcu rezygnuje z walki. Za namową swojego znajomego, towarzysza podróży po Szwajcarii, Korzeckiego, wyjeżdża do Zagłębia i zostaje lekarzem w kopalni. W tym rozdziale przekonujemy się również jak bardzo Judym oddany był swoim przekonaniom. Odrzuca szczerą miłość Joasi(podobnie jak Hamlet – Ofelii), gdyż sądzi, że odciągnęłaby go od niesienia pomocy ludziom. Podsumowując życie Judyma, można stwierdzić, że było nieustannym i raczej nieudolnym zmaganiem się z otaczającą rzeczywistością. Autor powieści wyraźnie pokazuje, że kraj bardzo boleśnie odczuwał skutki wczesnego kapitalizmu, a nasz bohater nie był w stanie poradzić sobie z powszechnością tego problemu. Podobnie jak Hamlet czy Kordian ostatecznie przegrywa swą walkę, ponosi klęskę, gdyż podporządkował swoje życie jednemu imperatywowi i stracił umiejętność trzeźwego podejmowania decyzji. Oczywiście trzeba przyznać, że Judym postępował w imię bardzo szlachetnej i pięknej idei, dawał z siebie wszystko, bez oglądania się za zapłatą, lecz z drugiej strony, przegrał całkowicie swoje życie i w dodatku zrujnował je kochającej go kobiecie. Moim zdaniem, postać doktora z powieści Stefana Żeromskiego może być więc dla nas przestrogą, abyśmy nie starali się osiągnąć wszystkiego za wszelką cenę, żebyśmy nie dążyli do celu „po trupach”, ponieważ przyjmując taką postawę, nie tylko nie osiągniemy w pełni swojego celu, lecz zdecydowanie więcej stracimy. Trzeba bowiem zawsze starać się oceniać trzeźwo sytuację lub też tak jak wcześniej wspomniałem, szukać oparcia i pomocy u innych ludzi, u rodziny czy przyjaciół. Według mnie, aby wygrać swoje życie, ogólnie osiągnąć szczęście w życiu potrzebna jest także dobra kondycja wewnętrzna, spokój ducha. Zauważmy, że żadna z do tej pory przedstawionych przeze mnie postaci nie miała dobrego kontaktu z Bogiem, nawet nie próbowali się z nim pojednać. Może gdyby tak się stało ich losy potoczyłyby się inaczej?

Kolejnym potwierdzeniem wcześniej przytoczonej przeze mnie tezy, że dzieciństwo ma bardzo duży wpływ na nasze przyszłe życie jest postać Jima, tytułowego bohatera powieści Józefa Konrada Korzeniowskiego pt. „Lord Jim”. Można powiedzieć, że Jim „był przyzwoitym, człowiekiem, który chciał zostać bohaterem”. Od małego wpajane mu były zasady zaczerpnięte z „kodeksu dżentelmena”. Jego ojciec, który był pastorem wychowywał syna w przekonaniu, że najważniejsze w życiu są ideały i powinno się starać je realizować, trzeba żyć w zgodzie ze samym sobą, pamiętać o najważniejszych zaletach dżentelmena: o honorze, męstwie i prawości. Marlow mówił o nim, że „pochodził z dobrego gniazda”. Duży wpływ na Jima miały również powieści marynistyczne, które niewątpliwie ukształtowały jego wyobraźnię, lecz także niepotrzebnie utwierdziły go w przekonianiu, że jest przeznaczony do pełnienia szlachetnych, bohaterskich czynów.
Pierwszy raz Jim skonfrontował swoje marzenia z rzeczywistością na statku szkoleniowym, gdzie nie zdążył przyłączyć się do ratowania rozbitków. Jednak nie przejął się tym zbytnio, tłumaczył sobie, że jest w stanie poradzić sobie w o wiele trudniejszej sytuacji. Jednak gdy znalazł się w kolejnej ekstremalnej sytuacji, podczas katastrofy Patny, nie potrafił się przełamać, a instynkt samozachowawczy zmusił go do wyskoczenia z tonącego statku. Przez wszystkie swoje kolejne dni zmagał się ze świadomością, że musi odkupić swoją winę wobec świata i innych ludzi. Podobnie jak poprzedni opisywani przeze mnie bohaterowie, swoje życie podporządkował imperatywowi, w jego przypadku była to chęć odkupienia swojej winy. Jego życie zmieniło się całkowicie dopiero, gdy znalazł się na Patusanie. Ta wyspa stała się dla niego miejscem ekspiacji, czyli oczyszczenia. Jim chciał znowu poczuć, że jest mężny, odważny, chciał odbudować swój wizerunek i zyskać szacunek dla samego siebie, chciał zrozumieć dlaczego tak się zachował na Patnie. Myślę, że słusznie postąpił idąc na pewną śmierć do Doramina. Zgodnie ze swoim systemem wartości, pokazał, że stać go na wielkie poświęcenie, dał dowód tego, że jest człowiekiem honoru i umarł szczęśliwie. Jego postać daje czytelnikowi do zrozumienia, jak dużą rolę w życiu człowieka odgrywają pojedyncze dezyzje, jak duże mogą być konsekwencje wyborów dokonywanych w sytuacjach ekstremalnych. Oczywiście nie jesteśmy przygotowani do takich sytuacji, nikt z nas nie wie jak zachowałby się w obliczu zagrożenia podobnego do tego, w którym znalazł się Jim, ale można jednego być pewnym: że wybory, których dokonujemy nieraz w ułamku sekundy mogą zaważyć na naszym przyszłym życiu.

Ludzie, podobnie jak bohaterowie literaccy, każdego dnia zmagają się z wieloma problemami, z którymi niejednokrotnie nie są w stanie sobie poradzić. Pewne jest to, że trudu zmagania się ze sobą samym i ze światem nie sposób uniknąć i dotyczy to każdego z nas. Często bardzo szybko podejmujemy decyzje, chociaż czasem nie jesteśmy przekonani o ich słuszności. Często także zatraceni w swoich postanowieniach, założeniach czy ideach gubimy prawdziwy sens naszego życia, ranimy bliskie nam osoby i niszczymy także przez to samych siebie. Oczywiście nie ma na świecie człowieka, który dokonywałby samych słusznych wyborów. Wiele osób popełnia błędy, lecz jednocześnie się na nich uczy. Uczymy się na błędach innych ludzi, a także na błędach poznanych przez nas bohaterów literackich. Z przytoczonych przeze mnie przykładów jasno wypływa kilka prawd, wskazówek, bardzo przydatnych w codziennym zmaganiu się ze światem lub ze samym sobą: nie powinniśmy zupełnie zatracać się i podporządkowywać swojego życia jednej idei. W razie problemu, nie bójmy się prosić o pomoc bliskie nam osoby. Pamiętajmy o wierze. Starajmy się panować nad własnymi emocjami. Nie kierujmy się w życiu fantastycznymi marzeniami, raczej starajmy się trzeźwo myśleć. Nauczmy się rozróżniać wagę poszczególnych decyzji, które podejmujemy w naszym życiu, aby było dla nas w miarę szczęśliwe i udane.

Dodaj swoją odpowiedź