Totalitaryzm w literaturze, terroryzm we współczesnym świecie w nawiązaniu do literatury.
"Dokoła czarna i dusza noc. W jej czeluściach człowiek. Niby wolny, a zniewolony, jak wielka mucha spowita w siatkę pajęczą, tak on wtłoczony we własne ciało, uwięziony we wzniesionej ze strug łez twierdzy, nad którą gwiaździste niebo, a na nim jakaś potężna siła drwi z jego prób zrozumienia, z groteskowego protestu przeciw sztucznemu bytowaniu. Trwa tak ów człowiek we własnym boju, idąc przez wieki potyka się i wstaje. W jutrze szuka przeznaczenia, o dniu dzisiejszym nie pamięta. Sam dla siebie będąc zagrożeniem..."
Człowieka otaczał i otacza totalitaryzm, system rządów oparty na uznaniu wyższości państwa nad jednostką. Podporządkowuje sobie ludzi za pomocą rozbudowanego aparatu władzy, propagandy i terroru. Ingeruje w osobiste życie człowieka i podporządkowuje je odgórnym prawom. To system rządów dyktatorskich. Oto definicja. Za nią kryją się tragedie jednostek i całego społeczeństwa. Przemoc i strach, tortury, eksterminacje, obozy koncentracyjne i łagry. System, który w teorii ma przynieść szczęście, okazuje się zbrodniczy. Ludzie w takim ustroju są bezwolni, żyją w kłamstwie i obłudzie. Człowiek nie stanowi żadnej wartości, przestaje być człowiekiem.
Proces dehumanizacji świata i istoty ludzkiej doskonale ilustruje "Pożegnanie z Marią" Tadeusza Borowskiego. Utwór ten zawiera dwa opisy Marii - narzeczonej głównego bohatera vorarbeitera Tadka. Pierwszy z nich jest pełen liryzmu, ciepła, efektów świetlnych. Tadeusz wydobywa niezwykłą kruchość Marii, która kojarzy mu się z poezją, religią, miłością. Drugi opis uderza oschłością i cynizmem. Maria uosabiająca wcześniej wszystko co najlepsze, delikatne i piękne, w ostatniej relacji bohatera - narratora, staje się jedynie surowcem na mydło. W ten sposób Borowski pokazuje, jak rzeczywistość okupacji hitlerowskiej niszczy wszelkie wartości. Podobnie jest w następnych opowiadaniach, które ukazują vorarbeitera Tadka jako zdeprawowanego, wynaturzonego, odartego z uczuć człowieka, który wędruje "do kresu pewnej moralności". Na uwagę zasługuje również osoba autora opowiadań. Tadeusz Borowski wyzwolony z obozu koncentracyjnego wstąpił do PPR i zaangażował się w socrealizm. W 1951 roku popełnił samobójstwo. Czy zniszczył go system? Dlaczego człowiek, który miał za sobą tyle złych doświadczeń zabrnął w to samo zło, z którego ledwie uszedł z życiem? Nie każdy potrafi pojąć zjawisko, które nie służy temu, aby zrozumieli je wszyscy. Nie wszyscy walczą i nie wszyscy się buntują.
"Gdzieś tam na trzęsawiskach, na rojstach małej jak atom ziemi, umierają ludzie i konają przedwcześnie nieszczęśliwie narody... Serce kosmosu bije na alarm" pisał Tadeusz Konwicki w powieści pt. "Mała apokalipsa". Bohater dzieła - everman wędrujący po socjalistycznej Warszawie widzi miasto w stanie degradacji moralnej. Nikt się już nie buntuje. Bez protestu ludzie poddają się manipulacjom, biorą udział w pochodach, cierpliwie stają w kolejkach. Przyzwyczaili się do zatrzymań, przesłuchań, do tego że od czasu do czasu ktoś znika. Mają tylko jedno pragnienie - napić się wódki i zdobyć coś do jedzenia. Bohater ma wystąpić przeciwko złu, otępiającej władzy zrujnowanego świata, przez akt samospalenia. Znów nasuwa się pytanie - czy dzieło to przyniesie zwycięskie skutki, czy raczej symbolizuje klęskę wobec tych sił?
Człowiek poświęca swe życie w imię idei, wolności i wartości często nieakceptowanych przez społeczeństwo. Reżim swym wpływem ogarnia człowieka niczym trąd, powoli, początkowo bezboleśnie przebija cienką warstwę ochroną by dotrzeć do źródeł myśli i sumienia. Wtedy niszczy je wprowadzając jad zgubnych przekonań. Na nikim nie robi już wrażenia śmierć jednostki, umrzeć muszą tysiące by terror został zauważony. Zaatakowana musi być "świętość", ale z jej określeniem człowiek ma najwięcej problemów. Co bardziej oddziałuje na opinię publiczną - atak na Światowe Centrum Handlu, czy ostrzeliwana Bazylika Narodzenia Pańskiego?
Uciec, uciec gdziekolwiek... Sam na sam z własnymi refleksjami, dążeniami, upadkiem, a w końcu śmiercią. Człowiek zabija człowieka powoli i namiętnie, z pewnym wyrafinowaniem, boleśnie i nad wyraz skutecznie. W zamkniętym kręgu pokoleń dzieci mordują Ojców by same stać się Ojcami morderców. Stanisław Ignacy Witkiewicz, wychodząc z przekonania, że świat ogarnia wielki kryzys, zanika religia, filozofia i sztuka, wartości od wieków stanowiące o postępie i rozwoju cywilizacji, świat zmierza do uniformizacji, czyli ujednolicenia wszystkich ludzi, odebrania jednostce prawa wyboru, głosu, niezależności i intymności, czyni swoich bohaterów rewolucjonistami - przykładem są "Szewcy", których przeklęty brak idei doprowadza do rozpaczy. Niestety bez buntu i walki nie da się powstrzymać cywilizacji, kryzysu kultury redukującego do minimum uczucia metafizyczne oraz przejawy indywidualizmu. Świat pozbawiony sacrum odbiera ludzkości wszelką nadzieję na lepsze jutro, na bezpieczeństwo, przyjaźń, miłość, na życie.
Przynależność do gatunku homo sapiens zobowiązuje człowieka do buntu przeciwko złu, przyjęcia za życiową dewizę horacjańskiego "carpe diem" i bezustannego dążenia do wyzwolenia. Żaden z nas nie może sobie pozwolić na przyjęcie postawy Józefa K, bohatera "Procesu" Franza Kafki, na bierne oczekiwanie na ostatnie tchnienie. Istotę ludzkiej egzystencji stanowi wewnętrzna sprzeczność, świadomość własnej niemocy, bezsilność wobec otaczającego świata i na przeciwległym biegunie - bezustanna walka. Artur Schopenhauer za ideę życia uznał wiecznie funkcjonującą wolę, która nigdy nie zostanie zaspokojona, ponieważ człowiek ciągle odbiera nowe ideały i każdorazowo staje wobec nich rozczarowany. Owe rozczarowanie przychodzi w momentach ostatecznych, gdy jest już za późno. Wtedy pojawiają się nowe "mamidła", która chłoniemy jak wyschnięta pustynia życiodajną wodę.
Jaki będzie kres cywilizacji, czy wywoła go terroryzm, czy też jest on kolejną próbą, sprawdzianem, który minie, ustąpi miejsce nowej pladze? Czy zostaniemy umieszczeni w kubłach na śmieci jak Nagg i Nell z "Końcówki" Becketta, zapatrzeni w horyzont, z którego nic nie nadjedzie? Kto będzie ostatnim człowiekiem? Czy ten, który będzie miał na sumieniu całą ludzkość? Gdzie szukać odpowiedzi? W człowieku.
"Księżyc świeci, człowiek zgasł" - i to niejeden w chwili tej mojej szarej refleksji, niejeden pokochał, niejeden znienawidził, niejeden się narodził i niejeden zamordował. Jeżeli nie byli świadomi, niewiele warte było ich przeżycie. Egzystencja pozbawiona indywidualności, sumienia i wolnej woli służy złu. Gdzie zatem szukać rozwiązania, odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości. Kto zwycięży terror? "Człowiek nosi w sobie większego od siebie" powiedział Exupry, w chwili klęski potrafi podnieść głowę i iść dalej, pokonać własne demony w imię lepszego jutra.