Felieton o manipulacji w reklamie
Sternicy świadomości. Rób tak, jak Ci mówię, przecież wiem, co jest dla Ciebie najlepsze. Nie Twoją rzeczą jest myśleć, zrobię to za Ciebie. Ty tylko działaj pod moje dyktando.
Doktryna technokratów? Na pierwszy rzut oka, owszem, można tak pomyśleć. Technokraci przekonani byli o wiodącej roli klasy specjalistów (inżynierów, menedżerów, intelektualistów) w społeczeństwie. Technokraci pany. Motłoch słucha i robi. Motłoch jest głupi, nic nie rozumie, więc trzeba nim odpowiednio pokierować. Sterować. A w tym sterowaniu niewątpliwie pomocne są psychologia i socjologia. Drogą manipulacji można bardzo łatwo opanować umysły tłumu. I sterować według własnego upodobania.
Choć doktryna, której twórcą był hrabia de Saint-Simon, wielu wydaje się dziś śmieszna i nierealna, trudno oprzeć się wrażeniu, że reklama jest jej żywym ucieleśnieniem. Jest bowiem wprost naszpikowana od początku do końca rozmaitymi formami manipulacji. Wciąż chce nam się coś wmówić, do czegoś przekonać. Reklama jest mądrzejsza od nas – widzów, radiosłuchaczy, czytelników. Bo skąd niby my – przeciętniacy – mielibyśmy wiedzieć, że ten a ten proszek jest najskuteczniejszy, ten a ten jogurt ma wyjątkowy smak? Reklamodawcy to sprawdzili. Podają nam gotową wiedzę na tacy. Ba! Na podaniu się nie kończy – naszym zadaniem nie jest bierny odbiór, ale aktywne przetrawienie wszystkich informacji. Szybkie przetrawienie. A to ni mniej, ni więcej, oznacza, iż nie ma czasu na zastanowienie się nad treścią, na bezproduktywne gdybanie.
Myśleniu mówimy: NIE!
Bo przecież – czy jest sens myśleć nad jedną rzeczą dwa razy? Skoro raz już ktoś to zrobił – świetnie. My już nie musimy. Korzystamy z tzw. wiedzy przetworzonej. Taki mały skrypcik.
To, zresztą, bardzo odpowiada obecnej cywilizacji. Nie ma czasu na zastanawianie się, na rozważanie wszystkich ‘za’ i ‘przeciw’. Kto dziś będzie empirycznie ( czyt. doświadczalnie) sprawdzał, który proszek usuwa plamy lepiej? Genialna rzecz te reklamy. One wszystko nam powiedzą. Esencja wiedzy.
Technokraci reklamowi to jednak porządni ludzie. Dbają o nasze dobro, o to, by żyło nam się lepiej. Szkoda tylko, że musimy za to płacić. Ale cóż, pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Zresztą, chyba warto. Te wszystkie wspaniałe, nowe, wyjątkowe i pyszne towary warte są z pewnością swojej ceny. Tym bardziej, że dzięki nim nasze życie nabierze barw. Co prawda, nigdy nie uważałam się za daltonistkę i sądziłam, iż świat jest wielokolorowy, ale może po zakupie owych specyfików mój zmysł wzroku się wyostrzy?... Nigdy nie wiadomo.
Należałoby także podziwiać naszych technokratów za to, że tak świetnie potrafią czytać w ludzkich myślach. Zawsze wiedzą, czego potrzebujemy i o czym marzymy. I to indywidualistyczne podejście! Specjalnie dla Ciebie i z myślą o Tobie – takie stwierdzenia można napotkać niemal w każdej reklamie – czasem są wypowiadane wprost, czasem kryją się gdzieś między wierszami, zmuszjąc nas do pewnego niezbyt skomplikowanego zabiegu, jakim jest wnioskowanie logiczne. Bez obaw! Na szczęście wspomniana dedukcja jest bardzo prosta w swej konstrukcji, dzięki czemu nasze mózgi nie są nazbyt obciążone myśleniem, nie przegrzeją się. Ach, ta dbałość o naszą kondycję! Rozczulająca. Dobroczynność w każdym calu.
A że wypada dobrem za dobro odpłacać – musimy się zrewanżować. Nie możemy zawieść reklamodawców. Najprościej jest się odwdzięczyć poprzez skorzystanie z proponowanej usługi. Presja? Nigdy w życiu! Takie nieczyste zagrania nie imają się naszych sterowników. Chodzi w końcu o nasze dobro, o to, by żyło nam się coraz lepiej i wygodniej. Nie ma w tym nic z wyrafinowanej gry. Ci, którzy tak myślą, mają chyba sami coś na sumieniu.
Żyjemy szybko. Czas magicznie się kurczy, jest go coraz mniej. Dlatego trzeba z czegoś zrezygnować. Najprościej chyba ograniczyć myślenie. Działać automatycznie. Jak robot. Przyjmować bezkrytycznie podtykane nam pod nos rozwiązania. Oni wiedzą, że tego oczekujemy. Podoba im się to. Wykorzystują. Sterują. Technokraci reklamowi opanowują nasze umysły.