Echa zbrodni katyńskiej w Polsce i świecie.

Echa zbrodni katyńskiej w Polsce i świecie


Mianem zbrodni katyńskiej- najokrutniejszego mordu II wojny światowej, określa się zamordowanie strzałami w tył głowy w Lesie Katyńskim (w okolicy Smoleńska) 4410 polskich oficerów, których internowano w końcu września 1939 r. i osadzono w obozie w Kozielsku. Zbrodnia ta, od chwili ujawnienia, budzi liczne kontrowersje. Sprawa Katynia nabrała znaczenia ogólnonarodowego, gdyż zaangażowały się w nią, oprócz oczywiście Polski, ZSRR i Trzeciej Rzeszy, Wielka Brytania i USA. Do odkrycia prawdy przyczyniło się także wielu historyków i naukowców z innych państw- m.in. z Francji. Zbrodnia katyńska wpłynęła w znacznym stopniu na wydarzenia o charakterze ogólnonarodowym, dlatego też odbiła się ona głośnym echem nie tylko w Polsce, ale i w państwach całego świata. Potwierdzają to słowa Premiera Polski Jerzego Buzka: „Na całe pokolenia słowo Katyń w Polsce i na całym świecie pozostanie znakiem ludobójstwa i zbrodni wojennej.” Droga do poznania całkowitej prawdy o tej zbrodni była jednak bardzo trudna (NKWD i Wehrmacht wzajemnie oskarżały się i przedstawiały opinii światowej dowody na winę wroga) i trwała bez mała pięćdziesiąt lat. Wpływ na tak opieszale przebiegające badania miała z pewnością niekorzystna sytuacja wewnętrzna Polski i polityka międzynarodowa innych krajów. Ostatecznie historia przypisuje tę zbrodnię NKWD, które wykonywało rozkaz zatwierdzony przez Stalina, a wydany przez Ławrientija Berię 5 marca 1940r., zawierający polecenie bezzwłocznego rozstrzelania 25700 oficerów i osób cywilnych polskiego pochodzenia. W mojej pracy chcę przedstawić echa zbrodni katyńskiej, wszelkie działania mające na celu odkrycie utajnionej prawdy i wydarzenia, które z nich bezpośrednio wynikały. Nie skupię się tylko i wyłącznie na stanowisku Polski w tej sprawie, lecz przedstawię także opinie innych państw- ZSRR, Niemiec, Wielkiej Brytanii i USA.

Śledztwo w sprawie zaginionych 14 tysięcy oficerów polskich trwało jeszcze przed odkryciem zbiorowych mogił w Katyniu. Z relacji ocalonych sporządzono listę zawierającą ponad 4 tys. nazwisk i przedstawiono ją władzom ZSRR. Zaczęto przypuszczać, że jeńcy polscy są trzymani w obozach na dalekiej Północy, na Kołymie czy wręcz Ziemi Franciszka Józefa. Władze radzieckie jednak temu zaprzeczyły i twierdziły, że wszystkich jeńców polskich już zwolniono i w żadnych obozach ich nie ma. 3 grudnia 1941 r. Sikorski i Anders poruszyli sprawę zaginionych oficerów w czasie audiencji u Stalina. Na pytanie, co mogło się z nimi stać, dyktator ZSRR odpowiedział: „Uciekli.- Dokąd? – No, może do Mandżurii”. Wypowiedź ta pokazuje jak lekceważąco i z jakim cynizmem odnosił się Stalin do zabiegów Polaków w celu odkrycia prawdy o losach polskich jeńców. Zdawał sobie z pewnością sprawę, że Polacy nie dysponują żadnym, najsłabszym nawet dowodem, który mógłby w jakikolwiek sposób zagrozić interesom ZSRR. Niemałym precedensem okazał się jednak powrót prof. Stanisława Swianiewicza, który okazał się być jedynym oficerem polskim uratowanym przed zbrodnią katyńską, który nie trafił do Pawliszczew Bora (niewielkiego łagru, w którym umieszczono ok. 450 oficerów polskich z Ostaszkowa, Kozielska i Starobielska). Znalazł się on w czasie egzekucji zaledwie o 3 km od miejsca mordu i był jedynym naocznym świadkiem tych wydarzeń. Najdziwniejsze jest jednak to, że rząd RP całkowicie zignorował raport Swianiewicza, nie chcąc jeszcze pogarszać stosunków dyplomatycznych z ZSRR. Niemożliwe byłoby jednak zlekceważenie niezwykłego odkrycia dokonanego jesienią 1942 r. przez Polaków zatrudnionych w niemieckich oddziałach robotniczych Todta. W pierwszej chwili te szokujące informacje mogły wydawać się tylko częścią goebbelsowskiej propagandy, ale gdy zestawiono je z tajemniczym zaginięciem tysięcy polskich oficerów z radzieckich obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, zaczęto domyślać się prawdziwych sprawców tej zbrodni. Sprawa wyszła na jaw 13 kwietnia 1943 r., kiedy to władze Trzeciej Rzeszy poinformowały oficjalnie opinię publiczną o odkryciu grobów w Katyniu. Według „Historii Polski 1864-1948” z 1984r., a więc z okresu, kiedy nawet historia musiała być „poprawna politycznie”: „Niemcy hitlerowskie [...] z wielką ostentacją ogłosiły o odkryciu w miejscowości Katyń k. Smoleńska masowych grobów pomordowanych oficerów polskich [...], twierdząc, że są to ofiary radzieckich organów bezpieczeństwa.” W dwa dni po ogłoszeniu przez niemiecką prasę wiadomości o odkryciu masowych grobów w Katyniu, radio moskiewskie nadało komunikat informujący, że „Niemcy chcą zrzucić tę winę na czysty i znany z humanitaryzmu rząd radziecki” oraz że zbrodni dokonali Niemcy w 1941 r., którzy zajmując okolice Smoleńska przejęli polskich jeńców, po czym brutalnie ich zamordowali. Sugestia ta była zupełnie nieprawdopodobna wobec powszechnie znanego faktu, że wycofując się pod naciskiem wojsk niemieckich Rosjanie albo mordowali wszystkich zatrzymanych w więzieniach i obozach, albo w brutalny sposób pędzili ich na wschód. Stalin, jak widać, wtedy jeszcze czuł się pewnie i wierzył, że po jakimś czasie sprawa ucichnie. Tak się jednak nie stało- dzięki zabiegom Polaków, a przede wszystkim Niemców, chcących w sposób nie budzący jakichkolwiek wątpliwości dowieść winy ZSRR.

Sam rząd polski był zagubiony w niejasnej i trudnej dla niego sytuacji- wszelkie jego posunięcia wymagały znacznej rozwagi i zdecydowania, gdyż każdy niefortunny ruch mógł zniweczyć sojusz aliantów. Rząd polski zdecydował, jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem przez radio Berlin odkrycia zwłok oficerów, o wysłaniu na miejsce zbrodni kilkunastoosobowej delegacji, w której skład wchodzili reprezentanci stolicy i Krakowa- w tym lekarze, artyści i dziennikarze oraz kilku robotników z warszawskich zakładów pracy. Ze strony niemieckiej towarzyszyli polskiej delegacji: W. Ohlenbusch (kierownik Wydziału Głównego Propagandy w rządzie Generalnego Gubernatorstwa) i kilku operatorów radiowych. Delegacji, która znalazła się w Katyniu 11 kwietnia, pokazano wyniki prac ekshumacyjnych i identyfikacyjnych. Po powrocie do Warszawy grupa delegatów złożyła raport przedstawicielom Delegatury Rządu i Komendy Głównej AK, Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi i Radzie Głównej Opiekuńczej. Według B. Krolla: „złożone Radzie sprawozdanie z pobytu w Katyniu były wyważone i powściągliwe, dowodziło dużego i odważnego w ówczesnych warunkach dystansowania się do niemieckich ocen i twierdzeń.” Te „oceny i twierdzenia” musiały być poddane krytyce, gdyż według propagandy niemieckiej liczba ciał znajdujących się w mogiłach katyńskich wynosiła ponad 10 tysięcy (a nie zgodnie z prawdą- ponad 4 tysiące); liczba ta została jeszcze później podniesiona do 12 tysięcy. Wynikało to oczywiście z potrzeb propagandowych- Niemcy chcieli udowodnić, że w Katyniu znajdują się ciała oficerów ze wszystkich trzech obozów dla polskich oficerów, a nie tylko z Kozielska. Rząd RP w Londynie, gdy tylko dotarły do niego informacje o potwierdzeniu odkrycia miejsca egzekucji polskich oficerów, postanowił 15 kwietnia zwrócić się z prośbą o zbadanie całej sprawy do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, gdyż „pozostaje konieczność, aby zbadane zostały odkryte zbiorowe mogiły i aby fakty ustalone zostały przez odpowiednie czynniki międzynarodowe”. Niestety, tym samym rząd polski na obczyźnie naraził się rządowi Wielkiej Brytanii, którego priorytetowym celem było zachowanie jak najlepszych stosunków wśród aliantów. Prośba polska została jednak wystosowana zbyt późno- ubiegło ją podanie pochodzące z Trzeciej Rzeszy domagającej się, podobnie jak rząd polski, wyjaśnienia i zbadania sprawy zbrodni w Katyniu. Polska zupełnie przypadkowo została wtedy postawiona w niekorzystnym świetle, gdyż tu i ówdzie zaczęły padać głosy o współpracy Polaków z hitlerowcami. 20 kwietnia minister Edward Raczyński wystosował notę do ambasadora ZSRR w Londynie- Bogomołowa, domagając się wyjaśnienia „istoty sprawy” i ustosunkowania się do tragicznych wydarzeń. Strona radziecka nie udzieliła jednak żadnej odpowiedzi. Tego samego dnia zabrał głos w sprawie Katynia generalny gubernator H. Frank, który zaapelował o intensywniejszy udział w pracach „dla wspólnej sprawy europejskiej w służbie wojny”. Natomiast dzień później- 21 kwietnia Stalin wysłał dwie, podobne depesze do Churchilla i Roosevelta, w których określił postępowanie rządu polskiego jako „całkowicie nienormalne” i naruszające „wszelkie zasady i normy przyjęte w stosunkach między dwoma państwami sojuszniczymi” oraz oskarżył Polaków o kolaborację z wrogimi Niemcami. Wtedy też zainterweniował rząd brytyjski, stojący na straży równowagi we wzajemnych stosunkach między aliantami, zarzucając Sikorskiemu zbytni pośpiech, który i tak „nie wskrzesi zmarłych” oraz apelując do Stalina (wraz z Rooseveltem) o ostrożne podejmowanie decyzji związanych z ewentualnym zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Polską. Najbardziej wstrząsający jest fakt, że oba zachodnie mocarstwa nic nie robiły sobie z jednoznacznej wymowy faktów i naruszyły prawo Polski do poznania prawdziwych wydarzeń, które zaszły w Lasku Katyńskim, jednocześnie starając się przypodobać radzieckiemu zbrodniarzowi. Tym samym prezydent Roosevelt złamał prawo obowiązujące w jego kraju, które uznawało za winnego tego, kto uniemożliwia lub przeszkadza w poznaniu prawdy dotyczącej przestępstwa.

Usilne zabiegi zachowania pozorów przyjaznych stosunków polsko- radzieckich rządu brytyjskiego i amerykańskiego spełzły jednakże na niczym, gdyż w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. Mołotow zawiadomił ambasadora Polski w ZSRR- Romera o zerwaniu przez Kreml stosunków dyplomatycznych z rządem RP. Jako powód, bezczelnie zarzucił on Sikorskiemu, że „nie uważał za stosowne zwrócić się do rządu radzieckiego z jakimkolwiek zapytaniem” , co było oczywistym kłamstwem, gdyż rząd polski wielokrotnie nalegał o wyjaśnienie okoliczności tajemniczego morderstwa polskich oficerów. Romer wraz z ambasadą musiał jednakże opuścić terytorium ZSRR (reprezentowania interesów polskich w ZSRR po długich namowach podjęła się Australia), a władze brytyjskie nałożyły na Polskę zakaz dalszych zabiegów dotyczących sprawy Katynia oraz na prasę polską ukazującą się w Wielkiej Brytanii zakaz wszelkich oświadczeń antyradzieckich. Zadowolony z takiego biegu sprawy był niewątpliwie Goebbels, któremu udało się w końcu poróżnić sprzymierzonych aliantów. Po otrzymaniu wiadomości o zerwaniu polsko- radzieckich stosunków dyplomatycznych, Churchill nie mógł pozwolić na dalsze pogorszenie stosunków z ZSRR. Dlatego też zaapelował do Sikorskiego, by ten starał się polepszyć wzajemne kontakty z Rosją Radziecką i do Stalina, by zrewidował swoją decyzję. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych od początku nie wątpiły w prawdziwość komunikatu niemieckiego (zbyt dobrze znano wydarzenia w ZSRR lat poprzednich), a mimo to starały się wszelkimi możliwymi sposobami nie dopuścić do ujawnienia niewygodnej prawdy- czegóż jednak nie robi się dla polityki? Odrzucono więc moralny aspekt sprawy i ukrywano nawet raporty i dokumentację poświadczającą odpowiedzialność Rosjan za największą zbrodnię II wojny światowej: administracja waszyngtońska nakazała jak najstaranniejsze ukrycie raportu płk Henry’ego J. Szymańskiego dowodzącego winy NKWD, a rząd brytyjski utajnił raport sir Owena O’Malleya, w którym ten doszedł do wniosku, że sprawcami zbrodni są Rosjanie, a nie Niemcy. Jednocześnie oba rządy apelowały o oficjalne przyjęcie wersji radzieckiej i skutecznie wprowadzały w błąd opinię publiczną swoich państw. Świadczy o tym oświadczenie A. Edena złożone 4 maja Izbie Gmin: „Chciałbym jedynie zwrócić uwagę [...] na cynizm, pozwalający hitlerowcom, którzy zamordowali setki tysięcy niewinnych Polaków i Rosjan, na korzystanie z opowieści o morderstwie masowym dla próby zakłócenia jedności Sprzymierzonych.”

Pod koniec kwietnia wznowiono w Katyniu prace ekshumacyjne i identyfikacyjne. 27 kwietnia 1943 r. Polski Czerwony Krzyż (za zgodą władz hitlerowskich) skierował na miejsce zbrodni własną komisję składającą się z przedstawicieli kilkunastu państw, głównie okupowanych przez Rzeszę lub satelickich (m.in. Danii, Finlandii, Belgii i Holandii), co stało się później dla Stalina podstawą do podważenia wyników ich prac. Raport komisji jednoznacznie stwierdzał winę Rosjan i przedstawił na nią szereg dowodów. Po pierwsze, konkluzja specjalistów była jednomyślna- zwłoki leżały w mogiłach od około 3 lat, czyli od 1940 r. (świadczył o tym stopień rozkładu ciał, wiek zadrzewienia mogił, ślady listowia w ziemi), co przekreślało główny kontrargument Rosjan, jakoby to Niemcy dokonali zbrodni w 1941 r. Badania komisji potwierdzały rodziny zamordowanych oficerów, które doniosły, że korespondencja z internowanymi urwała się po Wielkanocy (25 marca), a najpóźniej z początkiem maja 1940 r. Kolejnym dowodem był układ zwłok odpowiadający kolejności transportów z Kozielska. Winę NKWD potwierdzały także zeznania ocalałego Swianiewicza oraz dezinformowanie rządu polskiego przez władze radzieckie o losie internowanych oficerów. Poza tym, rany kłute na zwłokach pochodziły od bagnetów czworokątnych używanych przez NKWD, a nie od podłużnych niemieckich. Władze rosyjskie nie dały jednak za wygraną i 26 września powołały „Komisję Specjalną do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie katyńskim jeńców wojennych- oficerów polskich”, która ponownie ekshumowała i zbadała zwłoki. 24 stycznia komisja oficjalnie zakomunikowała, że Polacy zostali rozstrzelani przez okupantów niemieckich. Jako dowód podano wyniki ekspertyzy amunicji użytej do uśmiercenia Polaków, która wykazała, że ma ona kaliber 7,65 i 6,35 mm (czyli taki, jaki posiadała amunicja niemiecka)- „zapomniano” jednak dodać, że w latach trzydziestych taka amunicja była importowana z Niemiec przez Polskę, ZSRR i kraje nadbałtyckie. Kolejnym argumentem potwierdzającym winę Wehrmachtu miała być metoda uśmiercenia jeńców- strzał w potylicę, charakterystyczna dla nazistów, która jednak (ten fakt także „umknął uwadze” Sowietów) później była stosowana także przez członków radzieckich organów bezpieczeństwa. Wobec silnych dowodów strony niemieckiej, poszlaki przedstawione przez radziecką „Komisję Specjalną” w zasadzie nie miały racji bytu, a prace PCK jednoznacznie wskazały na NKWD jako na winnego masowego mordu polskich oficerów. Jak na ironię, na cmentarzu katyńskim władze radzieckie wzniosły później nagrobek z napisem (w dosłownym brzmieniu, stąd błędy): „Tu są pogrzebani niewolnicy oficerowie wojska polskiego w straszych meczeniach zamordowanych przez niemiecko- faszystkich okupantów jesienią 1941r.” Wydawałoby się, że sprawa zbrodni katyńskiej jest już zakończona, jednak do końca II wojny światowej trwała gra pozorów i udawanie wiary w niewinność Związku Radzieckiego. Kwestia ta została ponownie poruszona przez Rosjan na procesie norymberskim, którzy domagali się wyroku uznającego Niemców winnymi zbrodni. Po przesłuchaniu tylko trzech świadków, okazało się, że całe postępowanie niespodziewanie obróciło się przeciwko oskarżycielowi, czyli Rosji. Sprawę nakazano czym prędzej wyciszyć, a Niemców uniewinniono (nie protestował nawet radziecki członek trybunału). Pozostało więc nurtujące wszystkich (chyba głównie Amerykanów i Anglików, od dawna karmionych informacjami o niezaprzeczalnej winie Niemiec), kto rzeczywiście dokonał tej przerażającej zbrodni. Koniec wojny i początek zimnej wojny, która w ty okresie charakteryzowała się głównie walką psychologiczną, doprowadziły do tego, że 18 września 1951 roku Izba Reprezentantów USA powołała komisję w celu wyjaśnienia sprawy Katynia. Po ponad rocznej pracy komisja ogłosiła ostateczny wniosek stwierdzający, że „dowody związane z pierwszą fazą dochodzeń potwierdzają definitywnie i nieodparcie, że sowiecki NKWD dokonał masakry oficerów polskiej armii (...)” . Ameryka otworzyła w końcu oczy na prawdę. Na opinię światową wpłynęły także rewelacyjne odkrycia szwedzkiego dziennika „Dagens Nyheter”, który 19 lutego 1948 r. ogłosił kilka nazwisk funkcjonariuszy mińskiego oddziału NKWD odpowiedzialnych za wykonanie egzekucji.

O ile więc świat w końcu poznał prawdę, o tyle Polska Ludowa coraz głośniej popierała racje braterskiego ZSRR. Rozpętano akcję agitacyjną, mającą za cel oskarżenie Stanów Zjednoczonych i zdyskredytowanie ich w oczach opinii światowej, a przynajmniej coraz bardziej zagubionych i zdezorientowanych Polaków. Obawy, co do prawdziwości radzieckiej wersji wydarzeń w Katyniu, stały się jeszcze częstsze po słynnym przemówieniu Nikity Chruszczowa z 1956 r na XX zjeździe KPZR. Nie wspomniał on w nim ani słowem o sprawie Katynia, jednakże ujawnił zbrodnie stalinizmu wobec tysięcy obywateli ZSRR- jak więc można było nadal wierzyć w wyjątkowe poszanowanie życia polskich oficerów przez radzieckie organy bezpieczeństwa? Pojawiające się jednak publikacje chcące w końcu wyłożyć narodowi polskiemu prawdziwy przebieg wydarzeń z 1940 r., były starannie poddawane cenzurze, by nie mogły zaszkodzić wzajemnym stosunkom PRL i ZSRR. Przez wiele lat prawda była w naszym kraju skrzętnie ukrywana, a słowo: Katyń (także jako miejsce rzekomej zbrodni niemieckiej) starano się całkowicie wymazać z pamięci Polaków.

Podczas gdy w Polsce skutecznie działała „antykatyńska” cenzura, o tyle emigracja polska i historycy innych krajów starali się dotrzeć do całkowitej prawdy o sprawie katyńskiej. 7 lipca 1957 r. zachodnioniemiecki tygodnik „7 Tage” przedstawił fotokopię dokumentu datowanego na 10 czerwca 1940 r. informującego o zakończeniu likwidacji obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Raport wskazywał na Burianowa jako na odpowiedzialnego za zbrodnię i stwierdzał, że zamordowanie jeńców z Kozielska nastąpiło pod Smoleńskiem i zostało dokonane przez organa NKWD z Mińska pod osłoną 190 pułku piechoty. Ten, być może przełomowy dla wyjaśnienia całkowitej prawdy, dokument został na wiele lat zapomniany. Zajął się nim po latach angielski historyk Louis Fitzgibbon, który uznał jego autentyczność. Jego prace w znacznym stopniu wpłynęły na stopień uświadomienia opinii angielskiej o tragedii Katynia, wobec której rządy USA i Wielkiej Brytanii w czasie wojny zachowały się tak haniebnie. Rozpoczęły się dyskusje w Izbie Gmin i Izbie Lordów dotyczące przekazania sprawy Katynia ONZ i tego, czy ta organizacja rzeczywiście podejmie w tym celu jakiekolwiek środki. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych prof. Janusz Kazimierz Zawodny- polski historyk zamieszkały w USA prowadził serię badań mających na celu wyjaśnienie okoliczności zbrodni katyńskiej. Jego prace zaowocowały wydaniem w 1962 r. działa „Death in the Forest” („Śmierć w lesie”). Cztery lata później francuski historyk Henri de Montfort wydał pracę „La Massacre de Katyń” („Masakra w Katyniu”). W Paryżu w 1976 r. ukazała się książka prof. Stanisława Swianiewicza (o którym wspominałam już wcześniej) pt. „W cieniu Katynia”. Jest to pamiętnik z lat 1939- 1944, w którym autor zawarł swoje wspomnienia i jeszcze raz wskazał na winę NKWD. Od tego momentu sprawa Katynia nabrała w świecie znacznego rozgłosu, tylko w PRL i ZSRR ta kwestia w ogóle nie mogła być poruszana. Dowody na winę NKWD były niezaprzeczalne, czekano więc tylko na moment, kiedy władze polskie i sowieckie przestaną całą sprawę bagatelizować i lekceważyć. Dalszy postęp badań mógł być możliwy tylko dzięki ujawnieniu dokumentów radzieckich. Najpierw jednak o winie swego kraju musiał być poinformowany zmanipulowany i okłamywany naród ZSRR. Przyczyniło się do tego w znacznym stopniu pojawienie się w Rosji Radzieckiej i wśród nowej emigracji na Zachodzie coraz liczniejszych wystąpień żądających ujawnienia prawdy o Katyniu. We wrześniu 1969 r. publicysta ukraiński Swiatosław Karawańsky skierował do władz sowieckich wniosek o wszczęcie postępowania śledczego wyjaśniającego sprawę Katynia, który oczywiście został odrzucony. W kwietniu 1980 r. liczne grono radzieckich demokratów na Zachodzie wydało oświadczenie, o treści: „(...) Jesteśmy przekonani, że bliski jest już dzień, w którym nasz naród odda to, co im należne, wszystkim uczestnikom tej tragedii, zarówno katom, jak i ofiarom: jednym w miarę ich zbrodni, drugim w miarę ich męczeństwa.” Presja opinii publicznej była, jak widać, coraz silniejsza, ale władze ZSRR jeszcze przez dziesięć lat skutecznie pomijały ten problem.

Władze PRL do 1956 r. publicznie całkowicie akceptowały sowiecką wersję wydarzeń w Katyniu. Później, nie zajmując jednoznacznego oficjalnego stanowiska, podejmowanie tematu zbrodni uznawały za „działanie antypaństwowe o charakterze opozycyjnym”. Pamięć o ofiarach Katynia, jak już wspominałam wcześniej była jednakże jawnie kultywowana wśród polskiej emigracji, szczególnie po fali książek i artykułów w zachodniej prasie dotyczących zbrodni katyńskiej. Masowo zaczęły powstawać pomniki upamiętniające ofiary masakry: w Londynie (1976 r.), w Toronto (1980 r.), w Johannesburgu (1981 r.) i w New Brighton w USA. W końcu staraniem tajnego komitetu obywatelskiego podobny pomnik stanął 31 lipca 1981 r. na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Mimo że został on szybko rozebrany, tzw. „miejsce katyńskie” (miejsce, gdzie stał krzyż) stało się symbolicznym grobem katyńskim i tam przy okazji świąt narodowych składane są po dziś dzień kwiaty. W latach dziewięćdziesiątych powstała tam także tzw. Dolinka Katyńska, w której znajduje się symboliczny kamienny krzyż z napisem: „KATYŃ 1940 Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk”. Na miejsce zbrodni, do Katynia już od 1988 r. podążały niewielkie pielgrzymki z Polski. W końcu, staraniem Prymasa Polski Józefa Glempa 2 września 1988 r. w Lesie Katyńskim stanął wielki, dębowy krzyż. Odbyła się także uroczysta msza święta, którą odprawił ks. Zdzisław J. Peszkowski. Presja opinii zagranicznej, inteligencji polskiej i rosyjskiej była już zbyt silna, by sprawę zbrodni katyńskiej spychać na dalszy plan- ostateczne wyjaśnienie okoliczności zbrodni miało nastąpić już niedługo.

13 kwietnia 1990 roku, po niemal pięćdziesięciu latach od samej zbrodni, Michaił Gorbaczow na Kremlu w obecności prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego oficjalnie potwierdził odpowiedzialność radzieckich tajnych służb bezpieczeństwa za śmierć kilkunastu tysięcy oficerów Wojska Polskiego i Policji Państwowej oraz urzędników państwowych RP. Mordowano metodycznie, według planu. Sowieci przeprowadzali na Polsce (już od jesieni 1939 r.) operację "obezhołowienia", czyli "odcięcia głowy". Chodziło o wymordowanie członków polskich elit: oficerów, lekarzy i nauczycieli, by pozbawić Polaków przywództwa i łatwiej ich sobie podporządkować. Zbrodnią obciążeni zostali Stalin i ludzie z nim związani, Kreml nie przyjął jednak za nią odpowiedzialności w oparciu o tezę: „Nie ma ZSRR- nie ma odpowiedzialności”. 14 października 1992 r. prezydent Rosji Borys Jelcyn ujawnił tajny rozkaz Berii zaaprobowany przez Stalina wydany NKWD 5 marca 1940 r. w sprawie egzekucji 25 tysięcy polskich jeńców wojennych, przebywających w obozach sowieckich. W dokumencie NKWD, wzywającym Komitet Centralny partii bolszewików do podjęcia decyzji o likwidacji jeńców, czytamy: „wszyscy oni [jeńcy wojenni] są wrogami sowieckiej władzy, przepełnieni nienawiścią do sowieckiego ustroju” . Celem wykrycia i ustalenia wszystkich okoliczności zbrodni zostało podjęte śledztwo przez prokuraturę Polski, Rosji i Ukrainy. Ustalono miejsca zbiorowych mogił. Rok 1995 został ogłoszony przez prezydenta Lecha Wałęsę w 55 rocznicę zbrodni Międzynarodowym Rokiem Katyńskim. W czerwcu tegoż roku w obecności Prezydenta RP w Katyniu wmurowany został kamień węgielny pod przyszły cmentarz. Pięć lat później- 28 lipca odbyło się uroczyste otwarcie Państwowego Pomnika Cmentarza "Katyń", pierwszego w Rosji międzynarodowego pomnika ofiar represji totalitarnych. Organizatorami przedsięwzięcia i inwestorami budowy były: rosyjskie Ministerstwo Kultury i Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W Polsce w większości miast wojewódzkich powstały Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich, skupiające żyjących członków rodzin ofiar Katynia. Na cmentarzach stawiane są pomniki dla upamiętnienia ich śmierci, w kościołach wmurowywane są tablice pamiątkowe. Także w moim mieście, w Olsztynie, działa organizacja Rodzin Katyńskich, której staraniem 7 grudnia 1992 r. na Cmentarzu Komunalnym stanął Krzyż Katyński, a 17 września 1995 r. odsłonięto Pomnik Katyński. Na sześciu granitowych tablicach, ustawionych po obu stronach głazu umieszczono nazwiska 89 poległych. W końcu, po tylu latach, zamordowanym oficerom ich rodacy mogli oddać należny im hołd, dokonać zadośćuczynienia, a miejsce ich śmierci uczynić pomnikiem męczeństwa zamordowanych Polaków oraz symbolem okrucieństwa i bestialstwa systemu totalitarnego. Dobiegł także kres cierpienia tysięcy polskich rodzin poległych w Katyniu, które w końcu mogli odwiedzić symboliczne groby swoich ojców, synów i braci. Jak napisał Jerzy Wielebnowski, syn zamordowanego w Katyniu oficera: „Miałem wrażenie, że uczestniczę w pogrzebie ojca i oddaję należną mu cześć. [...] Po 52 latach byłem na grobie ojca.”

Mord katyński miał być zbrodnią doskonałą. Zabijano w miejscach odosobnionych, nocą. Na mogiłach posadzono las, który miał na zawsze ukryć najokrutniejszą zbrodnię stalinizmu. Kiedy jednak prawda o losie polskich jeńców wyszła na jaw, zbrodnia stała się wielokrotnie używaną bronią- najpierw przez Niemców oskarżających o zbrodnię Rosjan, później przez Rosję Radziecką, która wykorzystała dochodzenie Polaków do prawdy o Katyniu jako pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych oraz na procesie norymberskim winiąc za mord katyński Niemców, wreszcie przez państwa Zachodu w okresie zimnej wojny w tzw. wojnie psychologicznej. Wzajemne oskarżanie się o zbrodnie i manipulowanie faktami były z pewnością niesprzyjającymi okolicznościami do poznania sprawcy i szczegółów zbrodni, mimo to dążono do wykrycia winnych i wymierzenia sprawiedliwości należnej zamordowanym. O tym właśnie mówi wiersz, autorstwa Jacka Kaczmarskiego: „Katyń”
Ciśnie się do światła niczym warstwy skóry/ Tłok patrzących twarzy spod ruchomej darni./Spoglądają jedna znad drugiej- do góry-/ Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły./
Raz odkryte- krzyczą zatęchłymi suty,/Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środku/ W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty-/ Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków./
Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy,/Po miskach czerepów- robaków gonitwy,/Zgniłe zdjęcia, pieczątki, mapy miast i wsi-/Ale nie ma broni. To nie pole bitwy./
Może wszyscy byli na to samo chorzy?/Te same nad karkiem okrągłe urazy/Przez które do ziemi odpłynął dar boży-/Ale nie ma znaków, że to grób zarazy./
Jeszcze rosną drzewa, które to widziały,/Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi./Niebo zna język, w którym komendy padały,/Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi./
Ale to świadkowie żywi- więc stronniczy./Zresztą, by ich słuchać- trzeba wejść do zony./Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć-/Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych./
Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu,/Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu./Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,/Świat Boga bez imienia, imienia- bez losu./
Jest tylko jedna taka świata strona,/Gdzie coś, co nie istnieje- wciąż o pomstę woła./Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona,/Dół nieominięty- dla orła, sokoła./

„O pewnym brzasku w katyńskim lasku
Strzelali do nas Sowieci...”29 VIII 1985 r.

Wiersz ten potwierdza, że nawet w czasach PRL byli ludzie, którzy domagali się ujawnienia prawdy, nie chcieli wierzyć w „rozkaz bez głosu”, wiedzieli, że ktoś stał za tą okrutną zbrodnią. Także teraz, kiedy znamy już wszystkie szczegóły tego bestialskiego mordu, nadal uderza bezsensowność śmierci polskich oficerów, której przecież można było uniknąć- nie była to śmierć (tak jak mówi Kaczmarski) wywołana zarazą, starością czy też walką na polu bitwy. Była to śmierć wywołana jednym rozkazem innego człowieka. To jest właśnie to, co poraża w zbrodni katyńskiej najbardziej- to, że (tu zacytuję motto „Medalionów” Zofii Nałkowskiej) „Ludzie ludziom zgotowali ten los”; zwykły człowiek zwykłemu człowiekowi. Jakże trzeba być okrutnym i nieczułym, by tak po prostu odebrać życie tysiącom ludzi, a potem żyć dalej, ukrywając przed światem prawdę, wymyślając własną wersję wydarzeń, winiąc wroga i wymazując siłą te tragiczne wydarzenia z pamięci rodaków i nie tylko. Należy współczuć tym ludziom upodlenia, zdehumanizowania i całkowitego braku honoru. Nie możemy zapomnieć im tego, co zrobili, ale powinniśmy im wybaczyć. Jak powiedział premier Buzek w trakcie uroczystości otwarcia Cmentarza „Katyń”: „Mamy dziś wielką szansę stworzenia wspólnej historii bez nienawiści i bez kłamstwa. Nasz wspólny nauczyciel Jezus Chrystus zapytany, ile razy powinien człowiek przebaczać odpowiedział, że 77 razy. Tu w Katyniu warto przypomnieć te słowa i uczyć się trudnej sztuki odpuszczania winy.” Najwyższy już czas na to, by przestać myśleć o Katyniu jako zbrodni dokonanej przez naród rosyjski- zacznijmy myśleć o niej jak o zbrodni dokonanej przez bezwzględny i bestialski totalitaryzm, pamiętając, że także wielu Rosjan padło jego ofiarą. Nie zapomnijmy nigdy tej okrutnej zbrodni, ale nie róbmy tego pałając chęcią zemsty, lecz z poczucia sprawiedliwości i obowiązku wobec poległych tragiczną śmiercią rodaków.


Pełna praca w załączniku.

Dodaj swoją odpowiedź