Bohater zadomowiony i bohater drogi - ESEJ
Bohater zadomowiony w przestrzeni i bohater drogi. Odwołując się do wybranych postaci literackich (i ewentualnie filmowych) odpowiedz, który z nich najbardziej odpowiada twoim oczekiwaniom czytelniczym.
„Pytanie to, w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało” pisał kiedyś pan Gałczyński. Mimo komizmu zrozpaczonego ogórka zadomowionego w przestrzeni swojego słoja, cytat ten pasuje do trudności, z jakimi przyjdzie mi się zmierzyć próbując znaleźć odpowiedź na pytanie zawarte w temacie.
Każda książka jest tajemnicą, czeka na półce lub stoliku przy łóżku na swoją kolej. Oglądam okładkę, staram się uchwycić ulotny zapach kartek, dotykam stron, wreszcie zaczynam czytać. Traci dla mnie znaczenie teraźniejszość, ważna jest tylko treść nowej powieści, opowiadania, noweli... Bohaterowie, ich świat, czas i miejsce, w którym żyją. Codzienne czynności nowych przyjaciół, marzenia i sny, radości i smutki, problemy i sposoby ich rozwiązywania stają się moimi czynnościami, marzeniami i radościami. Dawniej razem z Oleńką Billewiczówną płakałam czytając list Jana Kazimierza wychwalający imć Andrzeja Kmicica, kochałam Borejków, bohaterów „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz, marzyłam z Anią z Zielonego Wzgórza. Teraz u boku Alchemika z zapartym tchem poznaję tajemnicę wiatru, tańczę na moskiewskim balu u Wolanda i szukam szklanych domów w polskich wsiach siedem lat po uzyskaniu niepodległości.
Człowiek drogi czy ten zadomowiony w przestrzeni? Arystoteles już pisał o koncepcji bohatera. Powinien on być podobny do nas, „ani szczególnie niegodziwy, ani szczególnie szlachetny”. Cechy upodabniające go do „zwykłych” ludzi musiały być wiarygodne, aby widzowie tragedii, średniowiecznego moralitetu czy czytelnicy wszystkich dzieł na przestrzeni wieków potrafili się z nim utożsamić, naśladować jego prawidłowe zachowania, zrozumieć przesłania utworów i móc zmienić się na lepsze. Najczęściej bohaterami tak zwanych mądrych książek są ludzie poszukujący celu w życiu, dążący do spełnienia marzeń, wypełnienia zadań lub stateczni, którzy ów cel osiągnęli, żyją spokojnie, zgodnie z moralnością i obyczajami.
Poszukiwanie swojego miejsca na świecie dotyczy każdego z nas. Podróżując palcem po mapie wyobraźni staramy się znaleźć miejsce, w którym zamieszkamy. Wsiadamy do pociągu nie byle jakiego, samochodu, samolotu i wyjeżdżamy, uciekamy, opuszczamy i porzucamy. Z błahych i głupich powodów, żeby pozostawić kłopoty, odpowiedzialność, by odnaleźć nową drogę. Sami, z przyjaciółmi, z ukochanym lub ukochaną, z rodziną. Bo szukamy nowości, pracy, pieniędzy, sukcesu, spokoju, bezpieczeństwa, akceptacji, miłości, anonimowości w szarym tłumie.
Z bohaterem drogi często kojarzy się zarośnięty amerykański były policjant czy żołnierz uciekający przed rosyjską mafią w dużej ciężarówce lub na motocyklu. Popularne amerykańskie seriale nadawane w czasie obiadu i kolacji kreują wizerunek umięśnionego Supermana przemierzającego kraj w poszukiwaniu złoczyńców zagrażających niewinnym kobietom i dzieciom. Jednak bohater drogi to nie tylko „połykający” kilometry podróżnik, marynarz czy kosmonauta. Możemy tak nazwać romantycznego Giaura i współczesnego Santiago – obaj podróżowali po świecie, aby spełnić Wielką Legendę – swoje życie.
„Kto tam grzmi konno po skalistej drodze?” Gwiazdy rozświetlają ciemne niebo nad pustynią, na ogromnym karym rumaku pędzi nieznajomy. Podobno jest Wenecjaninem, kochankiem pięknej Leili, mścicielem. Nikt nie wie, skąd pochodzi i jak naprawdę się nazywa. „Giaur” znaczy niewierny, „miecz ma prosty, miecz to chrześcijański”, Giaur jest więc Europejczykiem, musi być szlachetnie urodzony i bogaty, skoro ubiera się w drogie „suknie” i podróżuje po całym świecie. „Umarł – nie doszedł nikt po jego zgonie, jak się nazywał, w jakiej świata stronie jego ojczyzna (…)” – do końca pozostaje dla nas zagadką.
Krwawo pomścił na Hassanie śmierć ukochanej Leili. Tułał się po świecie szukając ukojenia, jednak nie potrafił go zaznać nawet w klasztornych murach. Czemu opuścił Wenecję i swojego przyjaciela, o którym wspomina mnichowi, przed czym uciekał i co chciał dogonić? Gnał przed siebie – w ślepym zapale? Miał cel? „A teraz, dalej – w świat – jadę sam z sobą” – czemu? „Lepiej raz przepaść w zaburzone fale, niźli żyć gnijąc po trochu” – oto motto nieszczęsnego Giaura, cudzoziemca bez domu i korzeni. Czy żył z nim na ustach, czy stworzył je dla usprawiedliwienia samego siebie? Przepadł naprawdę czy „gnił” w klasztorze?
Dzieło Byrona budzi kolejne pytania, zmusza do zastanowienia się nad losami mrocznego bohatera. Fascynująca historia człowieka bez imienia może stanowić przestrogę przed ingerowaniem w obce kultury, ale też okazję do zastanowienia się nad swoim życiem i tym, czym je wypełniamy.
W 1995 roku na polskim tynku pojawiła się powieść znanego latynoamerykańskiego dziennikarza i pisarza, Paulo Coelho – „Alchemik”. Alchemia Coelho to poszukiwanie w życiu prawdy i szczęścia, podążanie za Wielką Legendą. Filozofia, której uczy się młody Santiago, przemawia do wielu czytelników (przez siedem lat nastąpiło w Polsce dwadzieścia wznowień, ostatnie w nakładzie 25 tys.). Alegoryczna opowieść o podróży andaluzyjskiego pasterza poszukującego skarbu, poznającego Duszę Wszechświata i prawidła nią rządzące, stanowi znakomitą ucieczkę od szarości dnia codziennego i uczy nas, kim możemy się stać.
Melchizedech, Król Salem, ujął prawdę ludzkiej alchemii w pięć krótkich zdań: „Dusza Wszechświata żywi się szczęściem ludzi. Albo ich nieszczęściem, zawiścią, zazdrością. Spełnienie Własnej Legendy jest jedyną powinnością człowieka. Wszystko jest bowiem jednością. I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.”
Santiago uwierzył w sny, pojął, że stado owiec nie może zastąpić mu tego, czego może nauczyć się od świata i wyruszył na spotkanie Wielkiej Przygody. Przemierzył pustynię w poszukiwaniu piramid, poznał córę Oazy, która pokochała go całym sercem i odnalazł drogę do wyśnionego skarbu, na każdym kroku ucząc się, że wszystko jest wpisane w Duszę Świata i pozostanie w niej na zawsze, a człowiek może zmienić się w wiatr, gdy stanie się z nią jednością . „Zanurzył się w Duszy Świata i ujrzał, że Dusza Świata jest częścią Duszy Boga, a Dusza Boga jest jego własną duszą. I odtąd mógł czynić cuda”.
Seria książek autorstwa Coelho uczy nas tych prostych praw, o których wiemy, ale dopiero po ich przeczytaniu zaczynamy wierzyć i ufać. „Podręcznik wojownika światła” jest zbiorem krótkich złotych myśli zawartych we wszystkich powieściach. „Wojownik światła odkrywa swoją drogę w chwili, gdy stawia pierwszy krok. Wita go każdy kamień, każdy zakręt. (…) Wojownik pozwala, by jego Własna Legenda wiodła go ku zadaniom, które na niego czekają.” Dla Coelho każdy człowiek jest bohaterem drogi, nawet pozostając w miejscu podróżuje w myślach i kształci swoją osobowość.
Bohater zadomowiony w przestrzeni, ten, który przestrzeń ujarzmił i objął w posiadanie, znalazł swoje miejsce i czas, zdobywca lub spokojny, pozostający w miejscu „szary człowiek” może okazać się „lustrzanym odbiciem” czytelnika. Czy nie potrafimy znaleźć w sobie odrobiny dulszczyzny? Czy nie czujemy przywiązania do rodzinnej ziemi - wsi lub miasta?
„My home is my castle” mawiają Anglicy. Pani Dulska, z potulnym Felicjanem u boku stworzyła z mieszczańskiego salonu prawdziwą fortecę. W przepychu bibelotów, złoconych ram i sztucznych palm Dulska rządzi kamienicą skazując na wygnanie „szkandalistów” i osoby nie odpowiadające gustom władczyni. „A niech ją wszyscy diabli!”, chciałoby się zakrzyknąć. Ale czy tak naprawdę nie jesteśmy do niej choć trochę podobni? Czy nie dbamy o pozory? Nie staramy się obrócić wszystkiego na swoją korzyść? Wydaje mi się, że w każdym człowieku jest coś z „kołtuna”, jakim nie chciał stać się Zbyszek lub z wygodnego Felicjana idącego przez życie za plecami przedsiębiorczej żony.
Axis już nie miejskiego, a wiejskiego mundi stanowią Lipce. Chłopskie rodziny od wieków zamieszkują tę samą ziemię. Każdej wiosny sieją, co lato żną, jesienią wykopują ziemniaki, a zimą odpoczywają. Na każdym przednówku przymierają głodem. Orzą ziemię i zbierają plony, hodują krowy i świnie, co niedzielę chodzą na mszę i do karczmy. W ich świat nie ingeruje prawie nikt i oni sami nie kwapią się do porzucenia wsi. Chrześcijańskie obrzędy splatają się z pogańskimi gusłami, głęboką czcią cieszy się nieformalny przywódca gromady, a wsiowy odmieniec zostaje wygnany poza opłotki. Filozofia gromady sprowadza się do zasad: żyć, przeżyć i „po gospodarsku” umrzeć.
Hanka Borynowa mieszka w Lipcach prowadząc największe we wsi gospodarstwo. Zamiast „płaksiwej”, słabej niewiasty w borynowym obejściu widzimy silną, choć zniszczoną kobietę. Hanka znalazła swój czas i miejsce, podporządkowała sobie domowników, zadomowiła się w otaczającej ją przestrzeni. Umiejętność ta jest bardzo korzystna, nawet w dzisiejszym świecie.
Możemy podróżować, spełniać Własną Legendę, ale każdy człowiek potrzebuje bezpiecznego miejsca, azylu. Giaur po śmierci Leili nie znalazł spokoju. Santiago dotarł do skarbu, a w Oazie czekała na niego kochająca Fatima. Każdy człowiek ma tez prawo do zrezygnowania z poszukiwań i może porzucić Legendę. Dulska kołtuńską tradycję przekazuje dzieciom i możemy spodziewać się, że za jakiś czas jej córki będą władać kolejnymi kamienicami, nigdzie nie uciekając i niczego nie zmieniając. Prości mieszkańcy Lipiec będą żyli w swoich chałupach zgodnie z chłopską tradycją, a ich historia będzie uczyć nas odwiecznych praw rządzących społecznościami.
„Jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze, to widać z woli nieba prawdopodobnie nie może”. I ja nie mogę jednoznacznie stwierdzić, który bohater najbardziej odpowiada moim literackim gustom. Książka musi mieć to tajemnicze „coś”, co sprawia, że jest ciekawa, mądra, że człowiekowi trudno oderwać się od jej stron nawet po to, żeby posilić ciało, bo dusza woła „jeszcze, czytaj dalej!!!”.
Mogłabym jeszcze odnieść się w mojej pracy do bohaterów „Przedwiośnia”, „Zbrodni i Kary”, „Pana Tadeusza” czy „Sonetów Krymskich”, w których Cezary Baryka podróżował i szukał drogi dla Polski, Pielgrzym za granicą tęsknił za rodzinną ziemią, Soplicowo było ostatnim azylem polskości, a Raskolnikow zadomowił się w Petersburgu. Ponieważ ich cechy i charakterystyka niejednokrotnie już były omawiane, więc powtarzanie schematów wydało mi się trywialne, a oni sami nie odpowiadają moim oczekiwaniom czytelniczym.
Za to bardzo dziękuję panu Coelho za Alchemika i wspaniałą filozofię. „Po to właśnie istnieje Alchemia. Aby każdy szukał swojego skarbu, odkrywał go i starał się być doskonalszym, niż był w życiu poprzednim.”