„Powołał mnie Pan na bunt.” Gniewni i zbuntowani w literaturze polskiej i obcej.
Słowa przywołane w temacie pochodzą z wiersza Stanisława Grochowiaka pt.: „ Święty Szymon Słupnik.” W utworze tym współczesny poeta buntuje się przeciwko biernemu przyglądaniu się niesprawiedliwości, egoistycznej postawie ludzi uznanych za dobrych, świętych, a tak naprawdę myślących jedynie o swoim zbawieniu. Tymczasem zło jest ponadczasowe, przybiera różne formy, do jednostek wrażliwych- artystów należy walka z absurdem bezpośrednia, bądź też poprzez wykreowane postacie.
Już w starożytności ludzie nie pozostawali bierni w stosunku do niesprawiedliwości. Buntowniczą postawę przyjęła Antygona z dzieła Sofoklesa, przeciwstawiając się prawu Kreona, sprzecznemu z odwieczną tradycją, mówiącą o grzebaniu zmarłych bez względu na rodzaj przewinienia. W imię miłości broniła nie tylko swego brata przed zbezczeszczeniem jego zwłok, ale również zasad demokracji. Przyjmując bierną postawę, jak Ismena, czy też lud tebański, którego przedstawicielem był przewodnik chóru, pozwoliłaby na umocnienie tyranii i despotyzmu. Antygona odniosła zwycięstwo moralne, przepłacając za nie życiem biologicznym. Jednak jej czyny nie zostały bez odzewu, dały podstawy do refleksji Kreonowi, który nie do końca był pewny swych racji, zwłaszcza po rozmowie z Terencjuszem.
Postawa Antygony uświadamia nam, że bunt czyni z nas ludzi wielkich, nieprzeciętnych, którzy próbują przobrazić świat, uzmysłowić innym nieprawości. Swój bunt przeciwko łamaniu demokracji dla tymczasowych zasad wyraża sam Sofokles, a więc jednostka utalentowana, wrażliwa. Tacy ludzie, jak on wyraźniej, ostrzej dostrzegają wszelkie niedorzeczności. Takim absurdem sprzecznym z prawami natury jest przedwczesna śmierć. Nie może być wobec niej obojętny nawet człowiek wyznający epikurejsko- stoickie zasady.
„ Treny” Kochanowskiego są w pewnym sensie upustem bólu i poczucia niesprawiedliwości. Pomimo że Jan z Czarnolasu głosił wcześniej, że „ na szczęście wszelakie serce ma być jednakie”, to nie mógł zachować stoickiego spokoju, gdy Bóg odebrał mu trzydziesto miesięczną Urszulkę. Nie miał odwagi bezpośrednio buntować się Stwórcy, dlatego bluźnierstwa kieruje pod adres złej Persefony- srogiej Śmierci, stosuje, więc metonimię. Kiedy jednak ironicznie pyta: „kiedy kogo pobożność jego ratowała” i w trenie X poszukuje różnych systemów religijnych, czytelnik nie ma wątpliwości, że jest to bunt przeciwko Stwórcy. Uzewnętrznienie emocji jest jednak potrzebne, aby odzyskać równowagę, po buncie przychodzi czas na ukojenie i pokorę. Tłumacz się, więc Kochanowski przed sobą i Bogiem: „ człowiek nie kamień” i w XIX trenie pociesza się oraz napomina „ludzkie przygody ludzkie noś”.
Postrzegam tu parafrazę terencjuszowej sentencji, która była tak bliska ludziom renesansu. Kochanowski wrócił, więc do stoickiej filozofii, pogodził się z losem, ale nie wszyscy śmierć dziecka potrafią usprawiedliwić i potraktować jak kolej rzeczy. Według Bolesława Leśmiana jest ona zawsze złem, o czym świadczy jego wiersz pt.: „Urszulka Kochanowska”. Poeta oddaje głos córce Kochanowskiego, wykreowanej w podobny sposób jak w Trenach- bohaterka łączy w sobie cechy małej dziewczynki i dorosłej kobiety, dla niej niebo wcale nie jest wieczną szczęśliwością, ale „pustkowiem” i mimo że Stwórca próbuje umilić jej pobyt w zaświatach, Urszulka tęskni za rodzicami i ziemską egzystencją. Poprzez przedstawiony obraz Leśmian wyraża bunt przeciwko złu. Przybiera ono różne formy: ludzkiej nędzy „dusiołka” a odpowiedzialnością za nie obarcza boga, bo „potworzył niedoskonały świat”. Ten neologizm wskazuje, że dzieło Boga jest potworne, oparte przecież na ludzkiej krzywdzie, różnicach społecznych i przedwczesnej śmierci, zakłócającej porządek, ład.
Takiej rzeczywistości przeciwstawiają się znani mi literaccy bohaterowie. Myślę tu o doktorze Judymie czy doktorze Rieux z „Dżumy”, ponieważ obaj przypominają mi mitycznego Syzyfa. Praca bohatera „Ludzi bezdomnych” spewnością nie była bezsensowna, choć pozbawiona owoców. Buntował się przeciwko wegetacji mieszkańców najuboższych dzielnic Paryża, czy Warszawy. Swoim odczytem wyrażał protest przeciwko ludziom w „ miękkich szatach” opłakujących los „biednego rybaka”, a nie potrafiących zlikwidować nędzy powiśla. Doktor Judym nie potrafił jednak zjednać ludzi, odrzucił nawet pomoc Joasi, gdyż jego wyobrażenia na temat szczęścia było nieco wypaczone. Poprawa losu innych, walka ze złem, moim zdaniem, nie musi oznaczać rezygnacji z własnego szczęścia, dlatego bliższą wydaje mi się postawa innego lekarza, z „ Dżumy” A. Camusa.
Doktor Rieux nie mówi bowiem, że musi spłacić „przeklęty dług”, mówi: „najważniejsze jest dobrze wykonywać swój zawód”. Buntuje się przeciwko szalejącej dżumie, cierpieniu, śmierci orańczyków. Podejmuje nierówną walkę z epidemią, bowiem, jako lekarz nie potrafi bezczynnie patrzeć na żniwo, jakie zbiera zaraza, pracuje nad nową szczepionką, nie zniechęcając się brakiem efektów. Jego postawa, którą afirmował człowieczeństwo, zachęcała innych do działania. Jego przyjaciel Tarrou organizował formacje sanitarne, skupiające ludzi nie zgadzających się z absurdalną sytuacją w Oranie. Dołączył do nich Rambert, choć początkowo pragnął uciec, tłumacząc swoje tchórzostwo i tym samym obojętność tęsknotą za ukochaną. Bohaterom „ Dżumy” udało się dowieść, że zasługują na miano ludzi nie zgadzających się z dżumą, a więc ze złem. Ono jest, niestety. Wszechobecne i ponadczasowe, o czym może świadczyć „ Campo di Fiori” Cz. Miłosza.
Pod wpływem rozgrywających się wydarzeń w ’43 roku w pobliżu muru oddzielającego aryjską stronę od żydowskiego getta, podmiot liryczny przywołał odległe w czasie wypadki, mające miejsce na rzymskim placu. Spalono na nim w 1600 roku Giordono Bruno uznawanego za krytyka, egzekucji przyglądał się tłum gapiów, który potraktował tragedię ludzką w kategoriach widowiska. Ich obojętność podobnie jak i warszawiaków bawiących się przy dźwiękach wesołego miasteczka, wzburzyła podmiot liryczny- poetę. Wyraźnie zaznacza swoją obecność poprzez słowa: „ ja jednak wtedy myślałem o samotności ginących”. Istotnie, ludzie nie zauważają jednostkowych dramatów, o czym świadczy nie tylko „Campo di Fiori”, ale i obraz Petera Bruegla „Upadek Ikara” utrzymany w tych samych tonacjach kolorystycznych, co liryzowana narracja w wierszu. Podmiot liryczny buntuje się, więc przeciwko męczeńskiej śmierci Giordona Bruna, warszawskich Żydów oraz obojętności ludzi. Jednocześnie zapowiada nowe męczeńskie stosy, przeciwko, którym „bunt wznieci słowo poety”. Zatem artysta ma obowiązek uwieńczać to, co odrażające, nieludzkie, uwrażliwiać innych na zło.
W wyznaniu Miłosza dostrzegam, zatem nawiązanie do tematu i wypowiedzi Stanisława Grochowiaka. Wnioskuję z tego, że to przede wszystkim artyści nie wyrażają zgody na ukazanie świata, jako idealnego, pięknego i uporządkowanego. Rzeczywistość jest pełna dysproporcji, daleko jej do doskonałości i to godzi we wrażliwą duszę artysty.