Losy Polski i Litwy nie połączonych Unią Lubelską
Celem tej pracy jest opisanie skutków Unii Lubelskiej posługując się działem historii zwanym "Historią alternatywną". Zamiast podawać ogólnodostępne fakty, mam zamiar puścić wodze fantazji i przyjrzeć się historii Polski i Litwy, biorąc pod uwagę, że Unia Lubelska nie miała miejsca, a dokument Unii Lubelskiej nigdy nie został podpisany...
Gdyby z historii Polski wymazać tylko fakt podpisania unii, a pozostawić takie wydarzenie jak zjazd posłów w Lublinie w roku 1568 to dzieje naszego kraju nie zmieniłaby się najprawdopodobniej znacząco. Załóżmy, że, pomimo wydania aktu inkorporacji do Korony trzech województw litewskich, możni litewscy decydują się nie wracać do Lublina. Zygmunt II August w takiej sytuacji, jako król obu tych narodów doprowadziłby i tak do połączenia tych dwóch państw wydając następne akty wcielające do Korony kolejne ziemie litewskie. Różnica polegałaby jedynie na tym, że władza wykonawcza byłaby w stu procentach taka sama na Litwie jak i w Polsce.
Ciekawsze wydają się domysły co do przyszłości ziem Polski i Litwy w których historii nie miał miejsca sejm lubelski w ogóle. Warto tu przypomnieć, że Unia Lubelska była uwieńczeniem paru wieków pracy nad współpracą tych dwóch narodów. Unia personalna, jaka istniała przed 1569 została rozszerzona i stała się realną. Narodów tych nie łączyła już tylko osoba króla, ale poza nią cała władza ustawodawcza. We wspólnym sejmie mieli zasiadać zarówno posłowie litewscy jak i polscy. Rozbudowana "karta przywilejów" polskich posłów należała się od tej pory również Litwinom. Powstała w ten sposób Rzeczpospolita Obojga Narodów ku zadowoleniu ruchu egzekucyjnego.
Załóżmy więc, że Polska i Litwa są po roku 1569 dwoma odrębnymi pod kątem władzy państwami. Dla urozmaicenia i odrzucenia możliwości powstania takiej unii w kolejnych latach należałoby jeszcze dodać, iż po bezpotomnej śmierci Zygmunta II w 1572 roku, zostaje obrany odrębny monarcha w obu państwach. Mapa terytorialna przedstawia się jak na rysunku poniżej. W Polsce władza zostaje objęta przez Henryka Walezego (który i tak po roku ucieka i zastępuje go mąż Anny Jagiellonki - Stefan Batory), a na Litwie przez wolną (niekoniecznie uczciwą) elekcję wybranek tamtejszej szlachty i rycerstwa (bojarów). "Niekoniecznie uczciwą" - wymaga sprecyzowania z mojej strony... Chodzi o to, iż kultura i obyczaje panujące na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego były o parę poziomów niżej niż w Rzeczypospolitej. Choć dziś elekcji przeprowadzonej w 1972 roku w Polsce nie można nazwać uczciwą to jednak biorąc pod uwagę realia panujące w tamtych latach byłaby ona o wiele bardziej "uczciwa" od tej przeprowadzonej na ziemiach litewskich.
Litwa nie znajdując sprzymierzeńca militarnego w polskiej szlachcie traci Inflanty i przez to jest odcięta od europejskiego handlu. Od północy graniczy ze Szwecją, która dalej kontynuuje swoją politykę polegającą na panowaniu nad morzem bałtyckim, ze wschodu z Rosją, która jeżeli nie zdobyła Inflant to nadal chce ekspansji na zachód, a z południa z Turcją, która nadal pustoszy sąsiadujące z nią ziemie. W takiej sytuacji wydaje mi się, iż historia nie byłaby łaskawa dla Litwy. Jest to co prawda scenariusz bardzo pesymistyczny, ale moim zdaniem nieunikniony. Litwa straciłaby Inflanty z pewnością na rzecz Rosji lub Szwecji, bo Polska Szlachta była w tamtych czasach przeciwna wszelkiego rodzaju pomocy, nawet pomimo unii personalnej, która była zawarta z Litwą. Utrata Inflantów zdecydowanie odbiłaby się na gospodarce, która opierała się wtedy na transporcie zbóż do krajów zachodnich. Skoro gospodarka zaczęłaby podupadać to również wojsko, będące w rękach ubożejącej szlachty, nie byłoby w stanie bronić najazdów z południa, ani ekspansji ze wschodu. Litwa zostałaby podzielona między Rosję, Turcję i ewentualnie Szwecję... Pozostaje pytanie "Co z powstaniami narodowymi?". Odpowiedź znowu daje zarys mojej opinii o żyjących wtedy Litwinach. Powstań nie ma, bo w kraju niejednolitym kulturowo nie jest w stanie narodzić się naprawdę silna opozycja dla zaborców. Poza tym, aby miało miejsce powstanie musi istnieć coś takiego jak świadomość narodowa, która o ile w ogóle istniała, to została bardzo szybko stłumiona przez Iwana Groźnego. Powodem takiego szybkiego działania zaborców był też fakt słabego zaludnienia okupowanych terytoriów.
Polska historia nie jest tak krótka w przypadku nie zawarcia unii z Litwą, uważam nawet, że o wiele bardziej łaskawa niż ta prawdziwa (może to tylko patriotyczny optymizm). Polska zaraz po 1569 roku nie musi obawiać się o swoje wschodnie granice - Litwa jest zajęta na wschodzie walką o Inflanty, a od Rosji oddziela ją olbrzymie, słabo zaludnione i bogate w żyzną glebę terytorium Litwy. Inflanty, jak już wspomniałem wcześniej nie interesują polskiej szlachty, która ma w tej chwili inne problemy - przeludnienie (wydaje się to dziwne gdy porównamy zagęszczenie ludności dzisiaj i wtedy, ale jednak jest to prawda).
Potrzeba nowych terytoriów dla ekstensywnej gospodarki rolnej robi się coraz poważniejsza, a nowych, dogodnych gruntów brakuje... Zaczyna się więc powolna reorganizacja polskiego rolnictwa, które powoduje coraz większe zyski z mniejszych połać ziemi. Są wprowadzane nowe reformy, a szlachta, której wykształcenie przewyższa poziomem wykształcenie jej sąsiadów ze wschodu widzi nie możność wprowadzenia reform bez zniesienia "liberum weto", co w końcu się udaje (uważam, pisząc w ten sposób, że to głównie przez posłów litewskich i ich intelektualne ograniczenie "liberum veto" utrzymało się przez tyle lat w rzeczywistości). Krótko mówiąc - "Potrzeba matką wynalazku". Południe Polski nadal tętni życiem i nie ma miejsca jak w rzeczywistości "ucieczka od problemów" na Litwę tylko walka z nimi.
Prawdopodobnie nie doszłoby do "Dymitriad", które ujawniły samowolę szlachty Rzeczypospolitej. Polskie wojsko byłoby wystarczająco silne aby odeprzeć ataki ze strony Szwecji z jej ambitnymi planami panowania nad morzem bałtyckim. Powstanie na Ukrainie nie miałoby miejsca, bo Chmielnicki nie znalazłby poparcia wśród Kozaków nie wchodzących w skład Rzeczypospolitej. Co za tym idzie Polska byłaby nadal silna gospodarczo, nie wyniszczona przez wojny i umacniająca się wewnętrznie. Ostatecznie sąsiad Polski od wschodu nie byłby dla niej tak wielkim zagrożeniem, a gospodarka kwitłaby z prostego powodu - zakończenia gospodarki ekstensywnej i rozsądnego gospodarowania ziemią z powodu jej braku... W przyszłości spowodowałoby to podobne uprzemysłowienie co w Prusach, które jako państwo małe, musiało być dobrze zorganizowane, aby istnieć. Z historii wiemy, że nawet takie mocarstwa jak Rzym upadały z powodu zbyt wielkich terytoriów nad którymi ciężko zapanować.
Dziś Polska należałaby do europejskiej czołówki jako państwo dobrze uprzemysłowione ze sprawnie funkcjonującym rolnictwem. Żelazna kurtyna byłaby na naszej wschodniej granicy, a Wałęsa dalej pracowałby w stoczni tylko, że w o wiele lepszych warunkach. Dzieci nie musiałyby uczyć się w szkole Inwokacji z "Pana Tadeusza", ani całej cudownej historii Polskiego romantyzmu przepełnionego duchem walki o ojczyznę.
Osobiście uważam, że Losy Polski i Litwy potoczyłyby się zupełnie inaczej bez unii Lubelskiej z dużą korzyścią na rzecz tej pierwszej, ale są to tylko czyste domysły niepoprawnego patrioty znającego bardzo pobieżnie historię obu tych narodów. Jedyny plus jaki widzę w wydarzeniu jakim była Unia Lubelska, to powstała w jej skutek bardzo ciekawa mozaika kulturowa, która zaowocowała takimi geniuszami jak chociażby osoba Kościuszki, Słowackiego czy Piłsudskiego.