Wypowiedzi orląt lwowskich

Wywiady przeprowadzane między młodymi Orlątkami (wypowiedzi były pisane polszczyzną z tamtego okresu). Materiały natomiast były pobrane z "Kajetu wojennego dziecka lwowskiego (z przeżyć w czasie oblężenia miasta Lwowa od listopada 1918 do kwietnia 1919 roku). Ułożył i uwagami zaopatrzył prof. Edward Horwath." We Lwowie nakładem Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. 1921.
".... W czasie ostrzeliwania nosiłem amunicję do Sienkiewicza szkoły i byłem tam ordynansem. Nosiłem rozkazy i chowałem je do maciejówki. Walczyłem za ojczyznę. Ja się nie bałem i nie modliłem się za Polskę. Myślałem, że zginę, jak upadł szrapnel naprzeciw naszej kamienicy, to się zląkłem. (...) dowiedziałem się w sekretariacie, że w szkole Henryka Sienkiewicza zbierają się legioniści a także i chłopcy, pobiegłem tam szybko, gdzie zastałem kilku chłopców, przyłączyłem się do nich i udaliśmy się za Gródecką rogatkę, tam rozbiliśmy barak i każdy, ile mógł, najwięcej brał karabinów i zanieśliśmy do szkoły Sienkiewicza i nawet nie spostrzegłem, jak mi dzień zszedł. Około siódmej godziny wracałem do domu i na rogu ulicy Królowej Jadwigi spotkałem zmartwioną mamę, która mię szła szukać. Na widok mojej mamy przypominałem sobie, że jestem godny i w krótkości opowiedziałem, gdzie byłem cały dzień. Na drugi dzień znowu byłem w szkole i znów ta sama praca (...)
UCZEŃ KLASY V, LAT 11
" W czasie ostrzeliwania Lwowa zachowywałem się odważnie, gdyż chodziłem na pozycję odcinka Bema. Bałem się tylko jeden raz, jak była eksplozja na kolei. Myślałem sobie, że Ukrainy wkroczyli i wre taka silna bitwa. życzyłem sobie, aby nasi zwyciężyli. Ciężkie i smutne były dnie, gdy odcięty został Lwów od Przemyśla".
WŁADYSŁAW Z., KLASA II
W czasie ostrzeliwania Lwowa siedziałem w domu, a rzadko kiedy wychodziłem na ulicę, z powodu ciągłej strzelaniny. Wiele dni i nocy siedzieliśmy w piwnicy. Nie bałem się tak bardzo, ale byłem przygotowany na śmierć od pocisków hajdemackich. Wówczas myślałem sobie o naszych braciach, którzy walczyli w obronie Ojczyzny naszej i o tych, co dostali się do niewoli hajdamackiej, gdzie musieli znosić wielkie męczarnie i nieludzkie obchodzenia się z nimi. Życzeniem mojem i jedynem pragnieniem było zwycięstwo dla Polaków, oswobodzenie Lwowa z pod srogiego jarzma niewoli ukraińskiej i żeby Pan Bóg tych chciwych hajdamaków srogo ukarał. Przeżyłem wiele ciężkich i smutnych dni jak 1 listopada, 20, 21, 22, 23 i 24 grudnia, ale najsmutniejszym dniem był dla mnie dzień Bożego Narodzenia 25 grudnia, gdzie w dniu tym zobaczyłem swego drugiego braciszka, który zpstał w straszny sposób przez barbarzyńskich hajdaków zamordowany i odprowadziłem go po raz ostatni na wieczny odpoczynek.
ADOLF K., LAT 10, KLASA IV
Bardzo się nie bałem, ponieważ jestem Polakiem, a Polak rodowity niczego się nie boi, nawet śmierci. Myślałem sobie, że gdybym był większy, to poszedłbym także, walczyć i bronić naszego Lwowa. Życzyłem sobie, żeby się ta wojna jak najprędzej skończyła, żeby nasi zwyciężyli i żeby się szkoła rozpoczęła. Najgorsze dnie były, jak Lwów był odcięty od innych miast i jak Ukraińcy ostrzeliwali miasto.
STANISŁAW W., KLASA III

"W czasie ostrzeliwania miasta byłem przy wojsku polskiem. Nie bałem się, bo byłem w każdej chwili przygotowany na śmierć za Ojczyznę, ponieważ ciągle barbarzyniec gęsto ostrzeliwał nasze placówki. Myślałem sobie, że całą placówka rozsypie się w gruzy. Modliłem się, aby naszym poszczęściło się, żebyśmy mogli wypchać tych złoczyńców. Od 8 kwietnia do Wielkiej Nocy bardzo ciężkie były dnie i smutne".
KAZIMIERZ L., LAT 11

Rano 1/XI 1918 r. wyszedłem drogą do dworca, na przeciw mego taty, który miał przyjechać z Tarnopola i ku wielkiemu zdziwieniu ujrzałem karabin maszynowy nastawiony do ludzi i samochód, na którym znajdował się również karabin maszynowy a obok stojący żołnierze ukraińscy strzelali w górę i wołali "rozchodyty sia". Zdziwiony zapytałem się, co to wszystko znaczy. Odpowiedziano mi, że to jest Ukraina. Doznałem bardzo przykrego uczucia, jakiś dziwny żal i lęk mnie ogarną i z tą przykrą wiadomością pobiegłem do mamy. Mama mi z początku wierzyć nie chciała, ale poszła przekonać się sama, a gdy wróciła, w domu zapanowało wielkie przygnębienie i rozpacz.
UCZEŃ KLASY V, LAT 11

W czasie ostrzeliwania Lwowa przez Rusinów schodziłem spokojnie do piwnicy. Bałem się trochę, ale równocześnie myślałem o swoich braciach i inych naszych chłopcach, którzy byli w okopach i w każdej chwili mógł ich granat zabić, gdyż im się chować nie wolno. Prosiłem Boga o zwycięstwo Polaków i ochronę wszystkich od śmierci. Bardzo ciężkie i smutne były pierwsze dni listopada do 22, a póżniej kilka dni w marcu, kiedy Lwów był otoczony przez Rusinów.
RUDOLF CZ., KLASA II

Dodaj swoją odpowiedź