Pan Tadeusz - streszczenie + cytaty
Księga 1 – Gospodarstwo
Rozpoczyna ją uroczysta inwokacja (apostrofa) skierowana do Litwy. Poeta mówi w niej, iż bardzo kocha swą ojczyznę i tęskni za nią, zwraca się też do Matki Bożej, by mu pomogła w poetyckim powrocie do rodzinnego kraju.
Litwo ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. (...)
Następnie autor zaczyna opis rodzinnych stron. Jest lato, żniwa, domownicy przebywają w polu. Do dworku wraca z nauki młody mężczyzna – Tadeusz Soplica. Wchodzi do pięknego domu i z zadumą ogląda portrety na ścianach, obrazy i pokoje, które tak bardzo lubi. Wśród obrazów widzi m.in. portrety Kościuszki, Rejtana, Jasińskiego. Zauważa również rodzinny, stary zegar, który wygrywał melodię narodowego hymnu.
I też same portrety na ścianach wisiały,
Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;
(...)Dalej w polskiej szacie
Siedzi Rejtan żałosny po wolności stracie,
W ręku trzyma nóż, ostrzem zwrócony do łona,
A przed nim leży Fedon i Żywot Katona.
Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny,
Obok Korsak, towarzysz jego nieodstępny
(...)Nawet stary stojący zegar kurantowy
W drewnianej szafie poznał u wniścia alkowy,
I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego posłyszeć mazurek.
Gdy wszedł do swojego dawnego pokoju, dostrzegł w nim rzeczy, stroje i liczne przedmioty, które z pewnością należały do kobiety. Wkrótce też spotkał tajemniczą młodą panienkę, która w niekompletnym stroju weszła do pokoju z ogrodu.
Tymczasem młodego Tadeusza spotyka Wojski, który tłumaczy mu, iż w Soplicowie zatrzymali się liczni goście, by ostatecznie rozstrzygnąć spór o ruiny zamku Horeszków, jaki od lat toczy się między stryjem Tadeusza – Sędzią i Hrabią. Obaj panowie wychodzą z domu, by przywitać gości wracających z pola. Wtedy też z Tadeuszem, niezbyt wylewnie i bardzo powściągliwie, przywitał się Sędzia.
Ponieważ w domu było zbyt ciasno, Protazy postanowił przenieść stoły do kolacji na zamek. Należał on kiedyś do Stolnika Horeszki, który zginął zastrzelony przez Jacka Soplicę. Jacek był bratem Sędziego, a Stolnika zastrzelił po odmowie udzielenia mu zgody na ślub z Ewą Horeszkówną, córką Horeszki. Po latach piękny niegdyś zamek przekształcił się w ruiny, o które teraz toczył się spór. Hrabia, daleki krewny Horeszków, chciał teraz przejąć zamek, ale swoje prawo do niego chciał udowodnić też Sędzia. Spór ten miał być teraz rozstrzygnięty ostatecznie.
Pdczas kolacji goście zasiadali do stołu według zasad grzecznościowych i hierarchii ważności.
Goście weszli w porządku i staneli kołem;
Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem;
Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy
Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży.
Przy nim stał Kwestarz, Sędzia tuż przy Bernardynie,
(...)Pan Tadeusz choć młodzik, ale prawem gościa
Wysoko siadł przy damach obok Jegomościa
Sędzia był jednak zdziwiony, iż młodzi panowie nie usługiwali przy stole pannom. Stąd też wygłosił dla młodych przemowę o grzeczności. Przy stole zasiadał też rosyjski kapitan Rykow, który oznajmił zebranym, że wojska rosyjskie przygotowują się do wymarszu. Ksiądz Robak, bernardyn, który był też obecny na kolacji, nie ufał Rosjaninowi i nie zaczynał z nim dyskusji.
Trochę późnej do zebranych na kolacji dołączyła wytworna dama – Telimena. Tadeusz, będący pod dużym wrażeniem jej osoby, myślał, iż to ją zobaczył pierwszego dnia rano w swym pokoju.
W tym samym czasie Rejent i Asesor rozpoczęli spór o swe charty - Kusego i Sokoła - który z nich jest bardziej skuteczny podczas polowania. Wojski tymczasem zaczął wspominać dawne czasy, kiedy polowano na grubego zwierza.
Mężczyźni rozsądzali swe dzisiejsze łowy.
Asesora z Rejentem wzmogła się uparta,
Coraz głośniejsza kłótnia o kusego charta,
Którego posiadaniem pan Rejent się szczycił
I utrzymywał, że on zająca pochwycił;
Asesor zaś dowodził na złość Rejentowi,
Że ta chwała należy chartu Sokołowi.
Pytano zdania innych ; więc wszyscy dookoła
Brali stronę Kusego albo też Sokoła
(...)Inaczej bawiono się w drugim końcu stoła,
Bo tam wzmógłszy się nagle stronnicy Sokoła
Na partyję Kusego bez litości wsiedli:
Spór był wielki, już potraw ostatnich nie jedli.
Stojąc i pijąc obie kłociły się strony,
A najstraszniej pan Rejent był zacietrzewiony
Ostatecznie spór rozstrzygnąć miało polowanie zorganizowane następnego dnia.
Wieczorem Tadeusz długo rozmyślał o Telimenie oraz o tym, iż dama jest jego ciotką.
Narrator mówi natomiast czytelnikowi, iż wieści o postępach kampanii Napoleona przynosili na Litwę zakonnicy i włóczędzy. Do takich wysłanników należał też Robak – wydawać się mogło, iż dawny żołnierz i wojak (świadczyły o tym jego liczne blizny i gestykulacja).
Takim kwestarzem tajnym był Robak podobno:
Często on z panem Sędzią rozmawiał osobno;
Po tych rozmowach zawsze jakowaś nowina
Rozeszła się w sąsiedztwie. Postać Bernardyna
Wydawała, że mnich ten nie zawsze w kapturze
Chodził i nie w klasztornym zestarzał się murze.
Miał on nad prawym uchem, nieco wyżej skroni,
Bliznę wyciętej skóry na szerokość dłoni
I w brodzie ślad niedawny lancy lub postrzału;
Ran tych nie dostał pewnie przy czytaniu mszału.
Ale nie tylko groźne wejrzenie i blizny,
Lecz sam ruch i głos jego miał coś z żołnierszczyzny
(...)Spraw także politycznych był Robak świadomszy
Niźli żywotów Świętych, a jeżdżąc po kweście,
Często zastanawiał się w powiatowym mieście;
Miał pełno interesów: to listy odbierał;
Których nigdy przy obcych ludziach nie otwiera,
To wysyłał posłańców, ale gdzie i po co,
Nie powiadał(...)
Teraz obudził Sędziego, by pilnie przekazać mu ważne wiadomości.
Księga 2 – Zamek
Narrator, opisując piękno krajobrazu rodzinnych stron, opisuje też swą tęsknotę za krajem lat dziecinnych.
Rano w dworku trwają przygotowania do polowania i pogoni za zającem.
Już na dziedzińcu słychać myśliwskie okrzyki,
Wyprowadzają konie, zajeżdżają bryki,
Ledwie dziedziniec taką gromadę ogarnie,
Odezwały się trąby, otworzono psiarnie;
Zgraja chartów, wypadłszy, wesoło skowycze;
Widząc rumaki szczwaczów, dojeżdżaczów smycze,
Psy jak szalone cwałem śmigają po dworze,
Potem biegą i kładą szyje na obroże:
Wszystko to bardzo dobre polowanie wróży;
Nareszcie Podkomorzy dał rozkaz podróży.
Hrabia zaś, człowiek bardzo romantyczny, zachwyca się widokiem ruin zamku, przykrytych mgłą o poranku. Słucha też opowieści Gerwazego Rębajły, klucznika i stróża na zamku, który pamiętał budowlę jeszcze z czasów jej świetności. Namawia też Hrabiego, by nie ustępował w sporze, gdyż jest najbliższym żyjącym krewnym Horeszków i ma do zamku pełne prawa.
Gerwazy opowiedział też historię śmierci Stolnika Horeszki. Horeszka, bogaty szlachcic, miał córkę jedynaczkę. O jej rękę starał się Jacek Soplica, młodzieniec uroczy, ale jednocześnie nieco porywczy i nieustępliwy. Stolnik chętnie gościł go u siebie, a Jacek wkrótce zdobył serce Ewy Horeszkówny. Gdy już miał się oświadczyć podano mu wówczas czarną polewkę, co było jednoznaczne z odmową małżeństwa. Pewnego dnia zamek Stolnika, zwolennika Konstytucji 3 Maja, zostało toczony przez Moskali. Zapanowało wielkie zamieszanie i nagle padł strzał. Stolnik został śmiertelnie ranny, a jako swego zabójcę wskazał Jacka Soplicę. Od tego momentu obie rodziny zaczęły żywić do siebie nienawiść.
Po wysłuchaniu tej historii Hrabia obiecał, iż nie odda Soplicom zamku.
Tymczasem Hrabia zaczął podziwiać piękny sad i zmierzał w kierunku polujących. Wśród warzyw zauważył on piękną dziewczynę – Zosię.
Po polowaniu wszyscy wrócili do dworku, po czym wypito kawę i posilono się litewskimi wędlinami i zrazami.
Polowanie nie było zbytnio udane, bowiem zając uciekł do chłopskich grządek, a nie chciano ich niszczyć, więc pogoni zaniechano. Nie rozstrzygnięto też, który z myśliwskich psów jest lepszy.
Bo Asesor i Rejent, oba mówcy wielcy,
(...)Oba dobrze poszczuli, oba byli pewni
Zwycięstwa swoich chartów, gdy pośród równiny
Znalazł się zagon chłopskiej nie zżętej jarzyny;
Tam wpadł zając: już Kusy, już go Sokół imał,
Gdy Sędzia dojeżdżaczy na miedzy zatrzymał;
Musieli być posłuszni, chociaż w wielkim gniewie;
Psy powróciły same: i nikt pewnie nie wie,
Czy źwierz uszedł, czy wzięty; nikt zgadnąć nie zdoła,
Czy wpadł w paszczę Kusego, czyli też Sokoła,
Czyli obudwu razem: różnie sądzą strony
I spór na dalsze czasy trwał nie rozstrzygniony.
Telimena natomiast chciała zrobić na Tadeuszu jak najlepsze wrażenie i przekonywała go, że nie są wcale blisko spokrewnieni. Opowiadała mu o swym pobycie w Petersburgu. Chcąc uniknąć kolejnej kłótni o psy, zaproponowała gościom grzybobranie, planując też, iż przy tej okazji pozna lepiej Tadeusza.
Księga 3 –Umizgi
Hrabia przygląda się tajemniczej dziewczynie, która opiekuje się domowym ptactwem. Stwierdza, iż jest to tak prosta i przyziemna praca, że dziewczyna też musi być prosta.
Goście zaś uczestniczą w grzybobraniu. Telimena rozmawia z Sędzią, który opowiada jej, iż ojciec Tadeusza – Jacek Soplica – nakazał mu opiekować się jego synem. Wyraził też swą chęć, by Tadeusz ożenił się z Zosią. Sam Sędzia wolałby wprawdzie, by żoną Tadeusza została Podkomorzanka, nie może on jednak sprzeciwiać się woli swego brata. Telimena, która opiekowała się Zosią, chce wpłynąć na tę decyzję. Tłumaczy Sędziemu, iż Tadeusz jest z pewnością za młody na małżeństwo, chce bowiem sama go zdobyć za męża.
Hrabia, towarzysząc Tadeuszowi i Telimenie, pokazuje im swój najnowszy szkic. Dama ocenia go bardzo pozytywnie i zachęca do dalszego szkicowani, wyrażając przy tym pogląd, iż najpiękniejsze są włoskie pejzaże. Zdanie to podziela też Hrabia, po czym razem z Telimeną dochodzą do wniosku, że polskie krajobrazy są dużo mniej malownicze od włoskich. Innego zdania jest Tadeusz.
Te Państwa niebo włoskie, jak o nim słyszałem,
Błękitne, czyste, wszak to jak zamarzła woda;
Czyż nie piękniejsze stokroć wiatr i niepogoda?
U nas dość głowę podnieść, ileż to widoków!
Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków!
Bo każda chmura inna: na przykład jesienna
Pełźnie jak żółw leniwa, ulewą brzemienna,
I z nieba aż do ziemi spuszcza długie smugi
Jak rozwite warkocze, to są deszczu strugi;
Chmura z gradem, jak balon, szybko z wiatrem leci,
Krągła, ciemnobłękitna, w środku żółto świeci,
Szum wielki słychać wkoło; nawet te codzienne,
Patrzcie Państwo, te białe chmurki, jak odmienne!
Zrazu jak stada dzikich gęsi lub łabędzi,
A z tyłu wiatr jak sokoł do kupy je pędzi:
Ściskają się, grubieją, rosną, nowe dziwy!
Dostają krzywych karków, rozpuszczają grzywy,
Wysuwają nóg rzędy i po niebios sklepie
Przelatują jak tabun rumaków po stepie:
Wszystkie białe jak srebro, zmieszały się - nagle
Z ich karków rosną maszty, z grzyw szerokie żagle,
Tabun zmienia się w okręt i wspaniale płynie
Cicho, z wolna, po niebios błękitnej równinie! "
Rozlega się dzwonek, który wzywa na obiad, co kończy grzybobranie. Podczas tego obiadu gajowy przyniósł nowinę, iż w lesie widziano niedźwiedzia. Goście więc, pod przewodnictwem Wojskiego, postanowili wyruszyć ponownie na polowanie.
Księga 4 – Dyplomatyka i łowy
Narrator słowa swe kieruje do litewskich lasów, w których polowali dawni, mityczni władcy Litwy oraz w których często bywał sam poeta.
Tadeusz zaspał, nie został obudzony na czas, po czym spotkał dziewczynę, w której rozpoznał tę, którą napotkał pierwszego dnia. Wtedy też orientuje się, iż pomylił ją z Telimeną. Postanawia jak najszybciej pojechać konno w stronę karczmy prowadzonej przez Żyda – Jankiela.
Tymczasem w karczmie Robak usiłuje przekonać politycznie nieuświadomioną szlachtę, częstując ich przy tym tabaką z tabakiery z wizerunkiem Napoleona. Wspólnie odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego, po czym Robak zaczął opowiadać, jak wielkie sukcesy odnosi Napoleon. Wspomniał też, iż należy się przygotować na jego przyjście na Litwę.
Wtem Robak dojrzał przez okno, iż konno zbliża się Tadeusz i postanawia iść za nim.
Tymczasem Wojski rozstawił myśliwych, zaś niedźwiedź zaatakował Tadeusza i Hrabiego. Obaj strzelili do niego, ale niecelnie. Na pomoc szybko przybyli im: Robak, Gerwazy, Rejent i Asesor i niedźwiedź padł powalony strzałem. Po czym Wojski rozpoczął swój koncert, ogłaszający koniec polowania
Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha,
I zagrał: róg jak wicher, wirowatym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
(...)Bo w graniu była łowów historyja krótka:
Zrazu odzew dźwięczący, rześki: to pobudka;
Potem jęki po jękach skomlą: to psów granie;
A gdzieniegdzie ton twardszy jak grzmot: to strzelanie.
Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Zadął znowu; myśliłbyś, że róg kształty zmieniał
I że w ustach Wojskiego to grubiał, to cieniał,
Udając głosy zwierząt: to raz w wilczą szyję
Przeciągając się, długo, przeraźliwie wyje,
Znowu jakby w niedźwiedzie rozwarłszy się garło,
Ryknął; potem beczenie żubra wiatr rozdarło.
(...)Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Ile drzew, tyle rogów znalazło się w boru,
Jedne drugim pieśń niosą jak z choru do choru.
I szła muzyka coraz szersza, coraz dalsza,
Coraz cichsza i coraz czystsza, doskonalsza,
Aż znikła gdzieś daleko, gdzieś na niebios prog
Po polowaniu Asesor i Rejent zaczęli się spierać o to, który z nich zabił niedźwiedzia. Gerwazy postanowił rozstrzygnąć spór i zbadał kulę, która utkwiła w zwierzęciu. Okazało się, iż śmiertelny strzał padł z jego broni, strzelającym był jednak ksiądz Robak.
Podczas drogi powrotnej Wojski opowiada anegdotę o Dowejce i Domejce, zaś charty – Kusy i Sokół – znowu nie rozstrzygają sporu o to, który z nich jest lepszy.
Księga 5 – Kłótnia
Telimena snuje plany na przyszłość. Postanawia wyswatać Zosię z Hrabią, dla siebie zaś zostawia Tadeusza. Poucza też Zosię, jak ma się zachowywać w towarzystwie. Potem Zosia zostaje przedstawiona w towarzystwie. Tadeusz szybko orientuje się, iż to Zosia jest tą tajemniczą dziewczyną, którą kiedyś spotkał.
Tadeusz w świątyni dumania spotyka Telimenę, która płacze. Stara się jej wytłumaczyć swe uczucia, pomaga jej też pozbyć się mrówek, które ją obsiadły, gdy przypadkowo znalazła się na ich mrowisku.
Gdy nagle Telimena zrywa się z siedzenia,
Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,
Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,
Pędzi w las, podskakuje, przyklęka, upada
I nie mogąc już powstać, kręci się po darni.
Widać z jej ruchów, w jakiej strasznej jest męczarni;
Chwyta się za pierś, szyję, za stopy, kolana.
(...)Było wielkie mrowisko. Owad gospodarny
Snuł się wkoło po trawie, ruchawy i czarny;
Nie wiedzieć, czy z potrzeby, czy z upodobania
Lubił szczególnie zwiedzać Świątynię dumania;
Od stołecznego wzgórka aż po źródła brzegi
Wydeptał drogę, którą wiodł swoje szeregi.
Nieszczęściem, Telimena siedziała śród drożki;
Mrówki znęcone blaskiem bieluchnej pończoszki,
Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać,
Telimena musiała uciekać, otrząsać,
Na koniec na murawie siąść i owad łowić.
Nie mógł jej swej pomocy Tadeusz odmowić;
Oczyszczając sukienkę, aż do nóg się zniżył,
Wieczorem kolacja odbyła się znów na zamku. Hrabia zabawiał na niej Zosię, a Tadeusz siedział smutny. Podkomorzy zauważa, iż młodzieńcy zaniedbali przy stole jego córki.
Wojski opowiada o polowaniu, dodaje też sarkastycznie, iż Tadeusz i Hrabia nie strzelali do jednego zwierza. Zebrani przyjęli tę uwagę z uśmiechem, wiedzieli bowiem, iż odnosi się ona do ich zalotów do tej samej damy. Niedźwiedzią skórę otrzymał Hrabia, ale ten nie chciał je przyjąć – postanowił wziąć ją razem z całym zamkiem. Między Podkomorzym i Gerwazym dochodzi do spięcia. W obronie Gerwazego staje Hrabia, który stwierdza, iż ma prawo do zamku i służby. W efekcie kłótni wywiązuje się bójka, w której zniszczeniu ulega wiele pięknych przedmiotów.
Hrabia i Gerwazy obmyślają plan zdobycia zamku. Postanawiają dokonać zajazdu, a w tym celu planują zebrać wokół siebie szlachtę, która by im pomogła.
Księga 6 – Zaścianek
Sędzia przygotowuje sądowy pozew i wysyła Protazego, by wręczył go Hrabiemu.
Do Sędziego zaś przychodzi Robak. Mówi on, iż jego zdaniem Telimena kokietuje Tadeusza, co nie jest z pewnością dla niego korzystne. Przypomina Sędziemu, iż wolą ojca Tadeusza – Jacka Soplicy – było małżeństwo młodzieńca z Zosią. Robak ma też pretensje do Sędziego, iż ten chce odzyskać zamek. Przypomina mu, że dobra należące do Horeszków zostały przekazane Soplicom przez Targowicę. Wzywa Sędziego do zgody, która powinna budować Polaków. Mówi też, iż wkrótce na ich ziemie wkroczy wojsko. Trzeba więc – zamiast o prywatnych procesach – myśleć o ogólnonarodowym powstaniu. Sędzia jest bardzo wzruszony tą rozmową, obdarowuje więc Robaka parą koni, zaś klasztor 200 owcami.
Protazy zauważa, iż Hrabia i Gerwazy udali się do Dobrzyna, chcąc zwerbować tamtejszą szlachtę do zajazdu. Narrator opisuje tamtejsza szlachtę zaściankową, słynącą z waleczności i patriotyzmu. Opisuje też seniora rodu – Maćka Dobrzyńskiego, nazywanego też Maćkiem nad Maćkami.
Księga 7 – Rada
Bartek, nazywany Prusakiem, wspomina dawne czasy, kiedy wszyscy poważali i szanowali Polaków. Przedstawia też plan powstania, które powinno wybuchnąć zaraz po tym, jak na tereny Polski wkroczy Napoleon. Szlachta entuzjastycznie przyjmuje ten plan, nie słucha jednak rad, by wcześniej dobrze się uzbroić i cierpliwe czekać na dobry moment do walki.
Zapał ten wykorzystuje Gerwazy, który szlachecki gniew skierowuje przeciw Soplicom, a zwłaszcza Sędziemu. Bartek i Jankiel starają się jednak bronić Sędziego, inni jednak nie chcą tego słuchać. Zebraniem tym zdenerwował się Maciej, który nazwał kompanów głupcami i wyrzucił ich.
Tymczasem przybywa Hrabia, za którym zwolennicy zajazdu jadą na Sopliców.
Księga 8 – Zajazd
Goście i Sędzia po kolacji wychodzą na powietrze, by się trochę przewietrzyć. W tym czasie narrator opisuje piękno litewskiej przyrody oraz gwiezdne konstelacje.
Sędzia odchodzi, gdyż ma z kimś spotkanie.
Tymczasem Tadeusz chce rozmawiać ze stryjem. Podgląda więc przez dziurkę od klucza i widzi Robaka i Sędziego, którzy są bardzo wzruszeni. Tadeusz tego jednak nie rozumie. Robak wyjawia bratu, iż jest Jackiem Soplicą. Zamierza też pojechać do Dobrzyna, by spróbować naprawić zaistniałą sytuację.
Słyszy wewnątrz szlochanie; nie trącając klamek,
Ostróżnie dziurką klucza zagląda przez zamek.
Widzi rzecz dziwną! Sędzia i Robak na ziemi
Klęczeli objąwszy się i łzami rzewnemi
Płakali, Robak ręce Sędziego całował,
Sędzia Księdza za szyję płacząc obejmował;
Wreszcie po ćwierćgodzinnem przerwaniu rozmowy
Robak po cichu tymi odezwał się słowy:
"Bracie; Bóg wie, żem dotąd tajemnic dochował,
Którem z żalu za grzechy w spowiedzi ślubował;
Że Bogu i Ojczyźnie poświęcony cały,
Nie służąc pysze, ziemskiej nie szukając chwały,
Żyłem dotąd i chciałem umrzeć bernardynem,
Nie wydając nazwiska nie tylko przed gminem,
Ale nawet przed tobą i przed własnym synem!
Wszakże ksiądz prowincyjał dał mi pozwolenie
In articulo mortis zrobić objawienie.
Kto wie, czy wrócę żywy! Kto wie, co się stanie
W Dobrzynie! Bracie! wielkie, wielkie zamieszanie!
Francuz jeszcze daleko; nim przeminie zima,
Trzeba czekać, a szlachta pono nie dotrzyma.
Możem zanadto czynnie z powstaniem się krzątał!
Pono źle zrozumieli! Klucznik wszystko splątał!
Ten wariat Hrabia! słyszę, pobiegł do Dobrzyna!
Nie mogłem go uprzedzić, ważna w tym przyczyna:
Stary Maciek mnie poznał, a jeśli odkryje,
Potrzeba będzie oddać pod Scyzoryk szyję.
Nic Klucznika nie wstrzyma! mniejsza o mą głowę,
Lecz tym odkryciem spisku zerwałbym osnowę.
Przecież dziś tam być muszę! widzieć, co się dzieje,
Choćbym zginął; beze mnie szlachta oszaleje!
Bądź zdrów, najmilszy bracie, bądź zdrów, śpieszyć muszę.
Jeśli zginę, ty jeden westchniesz za mą duszę;
W przypadku wojny tobie cała tajemnica
Wiadoma; kończ, com zaczął, pomnij, żeś Soplica!"
Tadeusz zaś mówi stryjowi, iż zamierza wyjechać do Księstwa Warszawskiego i tam pojedynkować się z Hrabią. Mówi mu też, że kocha Zosię, ale i tak musi wyjechać z Soplicowa. Nie chce na to pozwolić Sędzia.
Całą rozmowę podsłuchiwała Telimena, która teraz oczekuje, iż Tadeusz wyzna jej miłość. Tadeusz wybiega zdenerwowany. Wtedy zostaje złapany przez Hrabiego, a napastnicy zajmują dwór. Gerwazy zmusza Protazego, by ten ogłosił, iż zamek i Soplicowo należą do Horeszków i ich następcy – Hrabiego. Protazy nie chce tego uczynić i ucieka. Napastnicy zabijają zwierzęta domowe i je zjadają, po czym po wypiciu dużej ilości alkoholu zasypiają.
Księga 9 – Bitwa
W Soplicowie pojawiło się wojsko Rosyjskie. Po stronie Sopliców opowiedział się kapitan Rykow, podlegał jednak majorowi Płutowi – zruszczonemu Polakowi. Rosyjscy żołnierze związali uczestników zajazdu, a Płut oznajmił Sędziemu, iż za każdego z pojmanych należy się po tysiąc rubli.
Sędziemu pomagają: Robak, Maciej i Bartek Prusak oraz inni szlachcice, którzy jednak tracą wolę walki, widząc pojmanych Polaków. Robak tymczasem, po pozorem zaakceptowania działań Moskali, usypia ich czujność i udziela bratu wskazówek. Mówi, że należy upoić Rosjan alkoholem. Plany te jednak krzyżuje wystąpienie Tadeusza, który oburza się zaczepkami Teliemeny. Rozpoczyna się zamieszanie i szlachta stawia czoła Moskalom.
W wyniku starcia ciężko ranny zostaje jednak Robak, który swym ciałem zasłonił Hrabiego i go uratował. Major natomiast chciał pojedynkować się z Tadeuszem, a w swoim zastępstwie wydelegował Rykowa. Tadeusza zastąpił zaś Hrabia. Gdy major nakazał żołnierzom, by strzelili do Tadeusza, na Rykowa rzuciła się szlachta. Obronił go Tadeusz.
Szlachcie udało się pokonać rosyjskich żołnierzy. Rykow został zmuszony do poddania się – oznajmił przy tym, iż osobiście nic do Polaków nie ma, a bitwa była inicjatywą majora.
Księga 10 – Emigracja. Jacek
Nad Soplicowem przeszła gwałtowna burza, która zrywała mosty i zalewała drogi. Część szlachciców chciała przekupić Rykowa, by milczał o zajściach, ale ten deklaruje swą przyjaźń wobec Polaków.
Istnieje podejrzenie, że Płut chce zgubić i wydać powstańców, ale obiecał nie dopuścić do tego Klucznik. Robak próbuje mu wytłumaczyć, że jeńca zabijać nie można, mimo to jednak Płut ginie w niewyjaśnionych okolicznościach.
Sędzia mówi Robakowi, iż można już ogłosić zaręczyny Zosi i Tadeusza, młodzieniec jednak chce przed ślubem zasłużyć się ojczyźnie i dla niej walczyć. Zosia, podsłuchująca rozmowę, ofiarowuje Tadeuszowi obrazek i relikwie, by nigdy o niej nie zapomniał. Sceną tą wzruszył się też Hrabia, który tak samo chce poświęcić się dla dobra Polski. Telimena wręcza mu swoją wstążkę. Robak czule żegna się z Tadeuszem i prosi go, by przysłał do niego księdza.
Tymczasem Robak zostaje sam na sam z Gerwazym i wyjawia mu swoją historię. Opowiada, w jak bliskich stosunkach pozostawał ze Stolnikiem oraz o swej miłości do Ewy, która stała się przyczyną nieszczęścia. Horeszko, nie godząc się na ich ślub, poczęstował Jacka czarną polewką. Ten, zrozpaczony odmową, ożenił się z kobietą, której nie kochał i z którą potem miał dziecko – Tadeusza. Żona wkrótce umarła, a on sam rozpił się i został odrzucony przez bliskich. Stolnik natomiast wydał Ewę za mężczyznę, którego nie kochała. Pewnego dnia, gdy akurat Moskale próbowali zdobyć zamek Horeszków, Jacek był w okolicy. Wyrwał strzelbę żołnierzowi i strzelił do Horeszki. Gdy zrozumiał, co zrobił, chciał umrzeć.
Słuchający opowieści Gerwazy przypomniał Robakowi, jak wiele nieszczęścia sprawił w domu Horeszków. Nie zapomniał jednak, iż tym razem Robak stanął w obronie Hrabiego i został ciężko ranny.
Robak wyjaśni też, iż nie był zdrajcą, a po stronie Moskali znalazł się przypadkowo. Potem uciekł z kraju i walczył w Legionach, został ranny w bitwie pod Jeną. W końcu został zakonnikiem, przybrał imię Robak. Nadal jednak działał na rzecz Polski i jej wolności: przenosił tajne informacje, przygotowywał powstanie. Plany te jednak zaprzepaścił Klucznik, który rozbudzony wśród szlachty zapał wykorzystał w celach prywatnych.
Gerwazy bardzo się tą wypowiedzią wzruszył i przebaczył Soplicy. Powiedział mu też, iż Stolik przed śmiercią uczynił w stronę Jacka znak krzyża i mu również przebaczył.
Pan głowę wstrząsnął, rękę ku bramie wyciągnął
W stronę, gdzie stałeś, i krzyż w powietrzu naznaczył;
Mówić nie mógł, lecz dał znak, że zabójcy przebaczył.
Ja też pojąłem, ale tak się z gniewu wściekłem,
Że o tym krzyżu nigdy i słowa nie rzekłem.
Konający Robak dowiedział się, iż Napoleon wypowiedział Rosji wojnę. Po tych słowach umarł.
Księga 11 – Rok 1812
Z rokiem tym wiązano wielkie nadzieje na odmianę losu narodu. Napoleon z Polakami wyruszyli na Moskwę. W Soplicowie zatrzymało się wojsko pod dowództwem generałów: Kniaziewicza, Dąbrowskiego, Giedrojcia, Małachowskiego i Grabowskiego.
Nad przygotowaniem uczty czuwa Wojski.
Podkomorzy ogłasza, że Napoleon przywrócił Koronie i Litwie wolność. Przypomniał też zasługi Robaka, który narażając swe życie przenosił tajne informacje i przygotowywał w konspiracji powstanie na Litwie.
Gerwazy i Protazy wspólnie piją miód, a Zosia i Tadeusz w mundurze spacerują dumnie po spisaniu intercyzy. Protazy opowiada o widzianej przed rokiem walce wróbli, w której wieszczył proroctwo. Zosia przerwała walkę ptaków i – jak sądził Protazy - to ona miała położyć kres sąsiedzkim sporom. Kusy i Sokół razem dobiegły do zająca, a więc uznano, iż oba psy są tak samo dobrymi w polowaniu. Tym samym między Asesorem i Rejentem zapanowała zgoda.
Generał Kniaziewicz pozwolił, by jeden z oficerów narysował portret Zosi w litewskim stroju – był to Hrabia. Okazało się, iż został mianowany pułkownikiem. Wkrótce zaręczyny ogłoszą Tadeusz i Zosia oraz córka Wojskiego i Asesor.
Księga 12 – Kochajmy się
Wojski – marszałek dworu – wskazuje gościom ich miejsca przy stole. Gości częstują młodzi właściciele – Tadeusz i Zosia. Na stole stoi piękna zastawa, porcelanowe figurki przedstawiają historię polskiej szlachty. Wojski mówi, iż przyczyną nieszczęść kraju jest samowola szlachty. Na stole stoją staropolskie potrawy, popija się węgrzyna. Gen. Dąbrowski wita Maćka jako starego żołnierza kościuszkowskiego. Gerwazy opowiada o swych przygodach, a swój słynny miecz – scyzoryk – oddaje gen. Kniaziewiczowi, który jako jedyny potrafił się nim posługiwać. Maciej mówi, iż nie wierzy w powodzenie misji Napoleona, bowiem walczy on bez Boga, nie ma więc większych szans na zwycięstwo.
Do sali wchodzi Telimena i Rejent. Oburza się na to Hrabia, oskarżając ją o niestałość w uczuciach. Sam jednak nie chce się z nią ożenić, a uczuciem obdarza Podkomorzankę.
Tadeusz i Zosia postanawiają uwłaszczyć chłopów. Chłopi bardzo im za to dziękują, a gen. Dąbrowski wznosi toast za zdrowie ludu.
Na prośbę Zosi Jankiel gra na cymbałach. Jest to koncert opisujący historię ojczyzny – Konstytucję 3 Maja, Targowicę, Mazurka Dąbrowskiego.
Było cymbalistów wielu,
Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu
(...)Razem ze strun wiela
Buchnął dźwięk, jakby cała janczarska kapela
Ozwała się z dzwonkami, z zelami, z bębenki.
Brzmi Polonez Trzeciego Maja! - Skoczne dźwięki
Radością oddychają, radością słuch poją,
Dziewki chcą tańczyć, chłopcy w miejscu nie dostoją -
Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły,
W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły
Po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali
Zgodzonego z narodem króla fetowali;
Gdy przy tańcu śpiewano: "Wiwat Król kochany!
Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!"
Mistrz coraz takty nagli i tony natęża;
A wtem puścił fałszywy akord jak syk węża,
Jak zgrzyt żelaza po szkle - przejął wszystkich dreszczem
I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem.
Zasmuceni, strwożeni, słuchacze zwątpili:
Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli?
Nie zmylił się mistrz taki! On umyślnie trąca
Wciąż tę zdradziecką stronę, melodyję zmąca,
Coraz głośniej targając akord rozdąsany,
Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany;
Aż Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica
I krzyknął: "Znam! znam głos ten!
to jest T a r g o w i c a!"
I wnet pękła ze świstem strona złowróżąca.
Muzyk bieży do prymów, urywa takt, zmąca,
Porzuca prymy, bieży z drążkami do basów.
Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów,
Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. - Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
R z e ź P r a g i, którą znały z pieśni i z powieści,
Rade, że mistrz na koniec strónami wszystkiemi
Zagrzmiał i głosy zdusił, jakby wbił do ziemi.
(...)Ale je wnet podnieśli, bo mistrz tony wznosi,
Natęża, takty zmienia, cóś innego głosi.
I znowu spójrzał z góry, okiem struny zmierzył,
Złączył ręce, oburącz w dwa drążki uderzył:
Uderzenie tak sztuczne, tak było potężne,
Że struny zadzwoniły jak trąby mosiężne
I z trąb znana piosenka ku niebu wionęła,
Marsz tryumfalny: "Jeszcze Polska nie zginęła!"
"Marsz, Dąbrowski, do Polski!" - I wszyscy klasnęli,
I wszyscy "Marsz Dąbrowski" chorem okrzyknęli!
(...)Aż gdy na Dąbrowskiego starzec oczy zwrócił,
Zakrył rękami, spod rąk łez potok się rzucił:
"Jenerale! - rzekł - ciebie długo Litwa nasza
Czekała... długo, jak my Żydzi Mesyjasza.
Ciebie prorokowali dawno między ludem
Śpiewaki, ciebie niebo obwieściło cudem.
Żyj i wojuj, o, ty nasz!..."
Po zakończeniu koncertu Jankiel całuje w rękę gen. Dąbrowskiego.
Podkomorzy i Zosia w pierwszej parze prowadzą poloneza.
Opowieść kończy stwierdzenia narratora:
I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem;
A com widział i słyszał, w księgi umieściłem.