Czy upadek Cesarstwa Rzymskiego był nieuchronny ?
Z literatury, poezji, filmów oraz na podstawie własnego doświadczenia wiemy, że nic nie trwa w nieskończoność. Wszystko ma swój ograniczony limit czasu. Jednak chcąc wyjaśnić koniec niektórych rzeczy musimy spojrzeć na nie nie tylko pod tym kątem. W historii wydarzenia są ciągiem przyczynowo- skutkowym, tzn. jedna decyzja ma wpływ na następną, jedna bitwa pociąga za sobą szereg innych konfliktów. Przypadek mógł sprawić, że żyjemy w takim, a nie innym świecie. Czasami jednak łatwo przewidzieć skutki niektórych wydarzeń. Tak było ze Starożytnym Rzymem. Obserwując problemy w państwie, wiadomo było, że prędzej, czy później upadnie największe cesarstwo, a niewłaściwe posunięcia władców tylko przyspieszyły ten proces. Jednak czy ten koniec był naprawdę nieuchronny? Czy nie można było uratować cesarstwa?
Według tradycji Rzym został zbudowany w 753 r. p.n.e.. Od samego początku rozwijał się niezwykle dynamicznie i prężnie. Podbijał coraz to nowsze tereny, a ich mieszkańców nie traktował jako barbarzyńców, ale jako sojuszników. Rzymianie dbali o to, by ich państwo było stale ulepszane. Stawiali termy, w których prowadzili dysputy, budowali akwedukty. Armia rzymska, jej dobrze uzbrojeni żołnierze i militarne sukcesy zapewniały państwu bezpieczeństwo. Zmiany ustroju miały na celu ulepszenie kraju. Jednak mimo wszystko, a może właśnie dlatego, Cesarstwo Rzymskie upadło.
Przyczyny tego upadku są różne i jest ich wiele. Można powiedzieć, że głównym powodem był przesyt. Władcy chcieli rządzić zbyt wielkimi terenami i w pewnym momencie imperium sięgające od Atlantyku po Eufrat zaczęło wymykać się spod kontroli. Granice nękane były przez najazdy barbarzyńców, z czasem na terenie cesarstwa utworzyły się nawet małe niezależne od władzy państwa plemienne. Również armia rzymska zaczęła szwankować. Ludzie, dla których na początku służba ojczyźnie była największą chlubą i obowiązkiem, coraz częściej okazywali niechęć. Jednak w armii ktoś służyć musiał i często werbowani byli wojownicy barbarzyńscy. Barbaryzacja armii silna była szczególnie na Zachodzie. Często dochodziło do tego, że obcy wojownicy zajmowali najwyższe szczeble. Armia miała zaś decydujący wpływ na wybór cesarza i w ten sposób cesarzami zostawali ludzie wybierani przez kogoś, kto właściwie nie powinien mieć w tej sprawie nic do powiedzenia. Tak oto przedstawiała się sytuacja polityczna kraju. Niezbyt mądrym posunięciem był też podział cesarstwa na dwie części przez Teodozjusza Wielkiego. Honoriusz i Arkadiusz, którzy władali tymi częściami doprowadzili do tego, że po dawnym, stanowiącym spójną całość, cesarstwie zostało wspomnienie.
Jeżeli chodzi o politykę wewnętrzną, to też nie było najlepiej. Podatki nakładane na obywateli sprawiały, że społeczeństwo ubożało. Ubożeli także rzemieślnicy miejscy, którzy z powodu nadmiernego rozrostu dóbr ziemskich właścicieli dążących do samowystarczalności także w dziedzinie rzemiosła, tracili znaczną część dochodu. Do skarbca państwowego wpływało coraz mniej kruszcu. Ten jednak potrzebny był, aby utrzymać armię. Mennice wybijały odpowiednią ilość monet dodając do kruszcu szlachetnego metale nieszlachetne. W ten sposób monety traciły swą wartość, więc rzemieślnicy i kupcy zaczęli podnosić ceny na swe usługi i towary aby zrekompensować straty.
Również natura nie sprzyjała cesarstwu. Poważne zmiany klimatu, powodujące pustynnienie azjatyckich stepów, zapoczątkowały wędrówkę koczowniczych ludów na zachód. Dynamicznie eksploatowana ziemia ulegała stopniowemu, acz ciągłemu wyjaławianiu. Wydajność płodów rolnych znacznie zmalała. Był to skutek stosowania różnych nawozów oraz hodowania ciągle tych samych roślin. Nie bez znaczenia był też fakt, że w cesarstwie zaczęło brakować rąk do pracy. Dzięki zniesieniu niewoli za długi polepszyła się co prawda sytuacja niewolników, ale było ich coraz mniej i często na wielkich majątkach ziemskich nie miał kto obrabiać pola.
Byłabym jednak niesprawiedliwa, gdybym nie napisała o próbach naprawy i odbudowy kraju. Właściciele ziemscy widząc, co się dzieje zastępowali niewolników kolonami. Byli to dzierżawcy, którzy w zamian za uprawę roli zatrzymywali część dochodów. Nie byli oni jednak przywiązani na stałe do swojego miejsca pracy i często odchodzili w poszukiwaniu lepszych warunków. Również władcy starali się nade wszystko, by kraj nie popadł w jeszcze większy kryzys. Na przełomie III i IV wieku cesarz Dioklecjan narzucił kupcom granicę maksymalnych cen na towary, aby ograniczyć inflację. Chciwość niektórych jednak nie znała granic i nawet kara śmierci nie odstraszała od pazerności. Inną decyzją tego władcy było wprowadzenie ustroju zwanego dominatem, aby umocnić władzę cesarską, co było niezbędne do umocnienia administracji i w rezultacie do naprawy państwa. Kolejny cesarz- Konstantyn Wielki, by zatrzymać pracowników w niektórych nawet nieopłacalnych branżach, wprowadził zasadę dziedziczenia zawodu po rodzicach. Kolejną próbą naprawy cesarstwa był podział go na dwie części w 395 r. Jednak nie był to mądry krok, wręcz przeciwnie, pogłębił tylko kryzys i sprawił, że z jednego państwa powstały dwa równie słabe i chylące się ku upadkowi. Trzeba tu jednak dodać, że Wschodnia część poradziła sobie lepiej, ale to również dzięki położeniu na szlakach handlowych i w oddaleniu od plemion barbarzyńskich. Zachód upadł w 476 r., kiedy to do władzy doszli obcy germańscy wodzowie.
Czy upadek cesarstwa był nieuchronny? Otóż wydaje mi się, że tak. Nie sposób było uratować tego, co mimo największych chęci kolejnych władców popadało w coraz większy kryzys. „Qui parvus error in principio magnus est in fine.” Nie wiadomo co dokładnie mogło być tym małym błędem na początku, ale łatwo odgadnąć jak wielki stał się na końcu. Prężnie rozrastające się cesarstwo nie było w stanie zapanować nad własnymi terenami, które stawały się łatwymi łupami dla plemion barbarzyńskich. A, że rzymscy władcy zagarniali coraz więcej, ich problemy były coraz częstsze. I kolejny raz sprawdziło się słynne łacińskie porzekadło: „ Non qui parum habet, sed qui plus cupit paupere est.” Czyli nie ten biedny, kto posiada mało, ale ten, kto pragnie więcej. Cesarstwo Rzymskie musiało upaść. To był jedyny sposób na uzdrowienie go z kryzysu. Głupotą moim zdaniem byłoby ciągnąć na siłę tak słabego i niezdolnego do obrony kraju. Szkoda byłoby tylko, gdyby wraz z upadkiem Rzymu, zaginął cały dorobek naukowy i kulturalny. Nie stało się tak jednak i plemiona barbarzyńskie, które osiedliły się na terenach cesarstwa, korzystały z jego osiągnięć i budowały swe kultury na jego kulturze. Można więc powiedzieć, że zginęło tylko ciało, a nieśmiertelna dusza przetrwała.