Globalizacja, a kultura
Socjolodzy kultury tłumaczą, że mamy do czynienia równocześnie z dwoma przeciwstawnymi procesami: globalizacją i zarazem regionalizacją kultury. Z jednej strony takie same noworoczne fajerwerki są w Sidney, Tokio, Paryżu, ta sama muzyka rozrywkowa, ta sama Z drugiej strony coraz silniejsza staje się świadomość regionalna, odżywają dialekty, kwitną literatury lokalne.
Globalizacja gospodarki i komunikacji oraz integracja europejska w dużej mierze podważa dziewiętnastowieczną filozofię kultur narodowych. W kulturze skończył się czas wieszczów, narodowych poetów. Z kolei w gospodarce skończyły się czasy wielkich narodowych koncernów, których znak firmowy jest sztandarem wytyczającym granice wpływów.
To samo jest z kinem wciąż filmowcy francuscy, niemieccy, polscy skrzykują się do stworzenia europejskiej kinematografii, która zjednoczonymi siłami przeciwstawiłaby się amerykańskiej hegemonii. Próbowano w Babelsbergu stworzyć niemiecko-francuskie Hollywood, próbuje się francusko-niemiecko-polsko-włosko-hiszpańskiej itd. koprodukcji, ta produkcja nie podbija jeszcze rynku, ale "kino europejskie" już istnieje. Filmowy Felix próbuje dorównać Oskarowi
Istnieje również "europejska powieść". Można do niej zaliczyć cały nurt pisarzy z różnych krajów tworzących coś w rodzaju europejskiej powieści drogi, podróży przez Europę. Powoli cała Europa znowu staje się literacką sceną. Lokalny koloryt, lokalne doświadczenie, magiczne miejsce jest ważniejsze od narodowej i państwowej mitologii. Kto przynależy do historii "małej ojczyzny", jest swój - niezależnie od tego, czy jest Niemcem, Polakiem czy Żydem. Kto do niej nie należy, jest obcy, nawet jeśli mówi tym samym językiem i uczył się w szkole tego samego kanonu kultury narodowej.
Języki narodowe nie znikną, ale coraz więcej ludzi będzie przyznawało się do zróżnicowanych tożsamości. Za pare lat będziemy o sobie mówić: chwilowo jestem pracownikiem takiej a takiej firmy, jestem obywatelem Europy, urodziłem się w Warszawie, mieszkam na Śląsku, do szkoły chodziłem w Kopenhadze, a wśród przodków mam Polaków, Węgrów, Żydów. Wydobywać powinniśmy na wierzch raczej naszą europejskość niż narodowość. Europa staje się rzeczą pospolitą wielu narodów.
Rozwijające się rynki globalne owocują niezwykłymi układami, które ułatwiają handel obiektami sztuki ludowej. Podróżujący po świecie często padają ofiarą swoistego oszustwa, kiedy przekonani, że natrafili na prawdziwą okazję, kupują rzeczy podejrzanego pochodzenia umieszczone w innym niż oryginalny, fałszywym kontekście.
Powszechny dostęp do Internetu, rozwój handlu elektronicznego z jego mrocznym zapleczem i zaawansowanymi możliwościami kanalizowania wymiany, możliwość eksponowania kolekcji sztuki w sieci, sprzedaż dzieł on line, wszystko to odmieniło ekonomię rynku artystycznego. Dzisiaj istnieją setki wirtualnych galerii, które oferują wszystko, od tybetańskich dywanów po biżuterię z Chile.