Słowianie – Niemcy – Europa, Herbert Ludat - Recenzja

HERBERT LUDAT
SŁOWIANIE – NIEMCY – EUROPA
WYBÓR PRAC
Tłum. Jan M. Piskorski
Marburg – Poznań 2000

„Czy Polska leży jeszcze w Europie?” – w tak prowokacyjny sposób w 1960 r. wybitny historyk i slawista niemiecki Herbert Ludat (1910-1993) zatytułował jeden z tomików wykładów wygłoszonych na niewielkim heskim Uniwersytecie w Giessen. W czasach „nocy stalinowskiej” i warunkach powszechnej sowietyzacji historiografii zarówno Polski, jak i innych krajów ówczesnego bloku wschodniego pytanie to brzmiało szczególnie dramatycznie. Odpowiedź na nie można odnaleźć w lekturze pozycji, którą postanowiłem poniżej w kilku zdaniach przybliżyć.
„Słowianie – Niemcy – Europa” jest zbiorem 19 artykułów Herberta Ludata z lat 1936-1973 ujętych w 3 grupy tematyczne: historia stosunków polsko-niemieckich w średniowieczu, problematyka miejska słowiańszczyzny oraz historia polskiej historiografii. Zagadnienia te stanowiły główny przedmiot zainteresowań badacza, który z czasem zyskał miano „ambasadora” polskiej nauki historycznej w Niemczech. Książka przygotowana w ramach współpracy Instytutu Herdera w Marburgu i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, opublikowana przy finansowym wsparciu niemieckiego MSZ odznacza się dużą starannością wydania. Przejrzysty układ graficzny, wyraźna czcionka i doskonałej jakości papier to być może niuanse, jednak mające niebagatelny wpływ na komfort obcowania z zawartością. Z punktu widzenia czytelnika istotniejsza jest obecność obszernej biografii Ludata autorstwa tłumacza, wykazu ważniejszych prac, bibliografii uzupełniającej, indeksu nazw osobowych, geograficznych i plemiennych, czy mnogości przypisów. Z tego zadania wydawca wywiązał się znakomicie.
Praca Herberta Ludata jakkolwiek napisana bardzo przystępnym językiem raczej nie jest skierowana do szerokiego grona odbiorców, dobór tematów obejmujący wąskie wycinki z historii, wręcz epizody, może mniej zorientowanego w historii czytelnika znużyć czy nawet zniechęcić do dalszej lektury. Przykładem tutaj może być kwestia trybutu, jaki – według Thietmara – Mieszko I miał płacić z terytoriów usque in Vurtha fluvium, stanowiąca przedmiot rozważań w dwóch artykułach z I części. Autor wychodząc od szczegółu z dziejów Brandenburgii próbuje rozwiązać jedno z najbardziej kontrowersyjnych w latach 30-tych XX w. zagadnień z historii stosunków polsko-niemieckich. H. Ludat zauważył mianowicie, że w XIII w. odcinek dzisiejszej Warty pomiędzy Santokiem a Kostrzynem nosił nazwę Noteci, i wyprowadził stąd wniosek, że 300 lat wcześniej było podobnie. Wobec powyższego sporne terytorium trybutarne rozciągało się po lewy brzeg Warty, nie zaś, jak sytuowali je często historycy polscy, na Pomorzu Zachodnim czy Nowej Marchii. O ile stwierdzenie to może być traktowane jedynie jako hipoteza (co zauważa choćby Gerard Labuda – trudno jest mówić o rzeczywistości historycznej w X w. na podstawie faktów z XIII w.), to jednak dobrze ilustruje metodę badawczą H. Ludata, który wychodząc od lokalnych szczegółów starał się rozwiązywać ogólne problemy polsko-niemieckich stosunków. Podobnie specjalistyczny charakter mają artykuły z II części dotyczące pochodzenia wschodnioniemieckich wików, tudzież apelatywu tego słowa w językach słowiańskich. Dla nieprzygotowanego odbiorcy, którego wiedza opiera się o informacje wyniesione jedynie ze szkoły średniej, wykłady te mogą być nawet nie tyle niezrozumiałe, co wręcz jałowe; to jednak dla czytelnika mającego już jakąś orientację w powyższej materii artykuły mogą stanowić interesujący punkt wyjścia do własnych dalszych poszukiwań.
Jednym z bardziej interesujących jest najobszerniejszy z całego zbioru artykuł (1936) dotyczący sprawy braniborskiej i kontrowersji jakie wokół niej narosły. Nie próbując rozstrzygać dyskusyjnego zagadnienia identyfikacji Jaksy, czy też Jaksów, H. Ludat stara się w nowy, bardziej realistyczny i pozbawiony nacjonalizmów okresu międzywojennego sposób przedstawić rolę polityki Albrechta Niedźwiedzia i wpływu tzw. „epizodu Jaksy” na stosunki polsko-niemieckie w XII w. Godne odnotowania są próby uwolnienia ówczesnej dyskusji od narodowych szowinizmów prezentowanych zwłaszcza przez Mariana Gumowskiego, u którego Jaksa ma niewiele wspólnego z rzeczywistością historyczną XII w., lecz urasta do roli polskiego bohatera narodowego ratującego Połabie przed Niemcami. Ów mityczny książę pozostaje wytworem polskiej megalomanii i nostalgii za „utraconymi ziemiami” pomiędzy Odrą i Łabą. „Legendy o Jaksie z Kopnika” H. Ludata wydają się wiarygodne. Autor, pomimo młodego wieku (w chwili pisania artykułu Ludat miał 26 lat) może imponować dojrzałością i przygotowaniem do tematu sumiennie przedstawiając skrajne niekiedy stanowiska badaczy polskich i niemieckich, opatrzając wykład mnogością przypisów (stanowiących część nawet obszerniejszą od właściwego tekstu). Kompetencje H. Ludata jako badacza zdają się nie podlegać dyskusji. Potrafi przy tym utrzymać uwagę odbiorcy, pisząc na tyle ciekawie iż wzbudza zainteresowanie co do obecnego stanu wiedzy na powyższy temat. Czy po z górą 70 latach problem został rozstrzygnięty?
Kolejnym z zagadnień jakie porusza (II część) H. Ludat są procesy osadnicze z XII do XIV w. Ukazując z jednej strony różnice, jakie dzieliły kraje środkowo-wschodnio-europejskie od wyżej rozwiniętego zachodu, z drugiej zaś świadczące o osiągnięciu wysokiej dojrzałości państwowej słowiańszczyzny od momentu przyjęcia chrześcijaństwa.
W tej samej części odnaleźć można interesujące studium o stosunkach polsko-połabsko-niemieckich na przełomie X i XI w., w którym H. Ludat ukazuje mechanizmy powodujące, że plemiona połabskie otoczone przez Niemcy, Czechy i Polskę pomimo wielu prób (często naprawdę bliskich sukcesu – Hawelanie) nie zdołały wytworzyć własnej państwowości.
Z uwagi na inny punkt widzenia niemieckiego mediewisty, dla polskiego czytelnika interesujące powinny być bardziej już ogólne i przystępne fragmenty pracy poruszające tematykę badań nad strukturą społeczną i polityczną Polski wczesnopiastowskiej, stosunków pomiędzy średniowiecznym cesarstwem a pierwszym państwem piastowskim (część I) czy rozważania o tysiącletnim sąsiedztwie polsko-niemieckim w kontekście polskiego Millenium (część III), w których to H. Ludat przedstawia pogląd, że przyjęcie chrześcijaństwa w X w. przez ludy słowiańskie i tym samym przystąpienie do rodziny narodów chrześcijańskich stanowiło decydującą fazę w narodzinach Europy. Świadczyć o tym może fakt, iż to właśnie chrześcijaństwo Słowian było determinantem w powstrzymywaniu średniowiecznej kolonizacji wschodniej oraz odparciu najazdu mongolskiego, które zapewne radykalnie odmieniły by oblicze Europy. Trudno z perspektywy dzisiejszych czasów rozstrzygnąć na ile słuszny to pogląd, niemniej jednak taka opinia w ustach obcokrajowca mile łechce naszą narodową próżność. Z drugiej zaś strony warto zadać sobie pytanie, czy jako Polacy przypadkiem nie przeceniamy swej roli powyższych procesach rozrzucając na lewo i prawo wyświechtane już od wielu lat hasła o „przedmurzu Europy”.
„Studia i przyczynki historiograficzne”, III część recenzowanej przeze mnie pozycji dzieje się jakby w dwóch płaszczyznach czasowych: okresie stanowiącym podmiot do dyskusji historyków odmiennych opcji, oraz czasach podzielonej Europy zdeterminowanych przez absurdy szkoły radzieckiego obszaru historycznego, do której w znacznym stopniu ówcześnie przynależała polska historiografia.
W artykule „Dzieje stosunków polsko-niemieckich w oświetleniu marksistowskim” H. Luda opisuje, jak w 1950 r. narzucono wszystkim Polakom obcą im wizję własnej przeszłości, historykom zaś metodologię marksistowską, która początkowo budziła opory, ale w ciągu kilku następnych lat została względnie bezboleśnie przyswojona, ponieważ w istocie przystawała do skrytych oczekiwań naukowych i politycznych. Zastanawiając się nad przyczynami dość szybkiej i łatwej reorientacji badaczy polskich, H. Ludat wskazuje na to, że przyjęli oni marksizm dobrze, aczkolwiek stymulował prężny rozwój historii gospodarczej i społecznej oraz sprzyjał badaniom prehistorii, które akcentowały autochtonizm i eksponowały ideę piastowską. Zdaniem H. Ludata: „Nowe zasady i metody, po ich zastosowaniu w praktyce, nie doprowadziły – Jak próbowano to uczynić we Wrocławiu (na kongresie Marksistowskiego Zrzeszenia Historyków 06.07.1950) – do zrewidowania panującego antyniemieckiego, piastowskiego obrazu historii. Okazały się one przydatne raczej do wzmocnienia i naukowego uzasadnienia podstaw wyobrażeń tradycyjnych. Jednym słowem, w zasadniczych sprawach wyszły one naprzeciwko mentalności polskich historyków”. W ujęciu H. Ludata, metodologia marksistowska okazała się więc w prostej linii funkcjonalna względem polskiego nacjonalizmu i dopomogła nie tyle w wykreowaniu wizerunku „innego” (czyli „dobrego”) Niemca, ile raczej przyczyniła się do podbudowania nowymi argumentami poglądu o odwiecznej wrogości dzielącej Niemców i Polaków. Czy jednak, jak chciał H. Ludat marksizm spełnił w tym wypadku jedynie rolę służebną i przyczynił się tylko i wyłącznie do wzmocnienia i utrwalenia tradycyjnego, negatywnego stereotypu Niemca?
Przedstawiony pobieżnie przeze mnie powyżej zestaw zagadnień, nie wyczerpuje oczywiście pełnego spektrum tematów, które „Słowianie - Niemcy – Europa” zawierają, lecz te, które w jakiś sposób wpłynęły na czy to zmianę , czy utrwalenie moich osobistych poglądów wobec wydarzeń, o których podręczniki albo milczą albo traktują w sposób marginalny.
Lektura wyboru prac Herberta Ludata uzmysławia jak trudną i niejednoznaczną nauką jest historia. W odróżnieniu od przedmiotów ścisłych tylko jej niewielki wycinek można uznać za niezaprzeczalny fakt historyczny. Z uwagi na wątłość i często wieloznaczność źródeł, oraz zapotrzebowanie ze strony bieżącej polityki na uzasadnianie swoich racji pojawia się mnogość interpretacji, niejednokrotnie się nawzajem wykluczających i skutecznie zamazujących obraz przeszłości.. Próbowałem jedynie zasygnalizować pewne hasła, które dla mnie stanowią dopiero punkt wyjścia do własnych poszukiwań czegoś tak iluzorycznego i nierealnego jak „prawda historyczna”
„Czy Polska leży jeszcze w Europie?” H. Ludat pomimo pewnych zastrzeżeń blisko pół wieku temu na to pytanie udzielił twierdzącej odpowiedzi i my w roku 2006 z czystym sumieniem możemy się z im zgodzić.

Dodaj swoją odpowiedź