Jaką prawdę o człowieku w nieludzkich warunkach odsłania poezja i proza dotycząca wojny?

Proza i poezja dotycząca wydarzeń II wojny światowej z dużą dokładnością przedstawia nam minione czasy. Nakreśla ze starannością obraz okrutnej rzeczywistości tamtych lat, którą my - młodzi ludzie - znamy na szczęście tylko z opowiadań. opisuje męczarnie milionów ludzi, ludzi niewinnych, naszych przodków, którym przyszło odpokutować za "jakieś" przewinienia w ówczesnym, pełnym panoszącego się zła i nienawiści, świecie. Wtedy to człowiek nie był równy człowiekowi. System totalitarny miał za zadanie wyniszczenie - zarówno psychiczne, moralne jak i fizyczne "podludzi". Nikt, kto tego nie przeżył na własnej skórze, nie będzie w stanie wyobrazić sobie, co myślał, co czuł każdy zniewolony przez reżim.

Obozy koncentracyjne, łagry, komory gazowe - głupia, bezsensowna śmierć; jak bardzo został człowiek poniżony, jak bardzo go upodlono, jaki ogrom nieszczęść spadł na niego, jak dotkliwe było oddzielenie go od rodziny, od bliskich, jaka wielka niesprawiedliwość...

Tadeusz Borowski - uczestnik kursu sanitarnego, w opowiadaniu "U nas w Auschwitzu...", opisuje swój pobyt na tej placówce. Spójrzmy na tytuł: : "U nast. w Auschwitzu..." - każdy z nas zwykł mawiać: "U nas w domu"; brzmi sympatycznie, stanowi jakby wprowadzenie do opowiadania, do ukazania czegoś normalnego, pozytywnego, wręcz sielankowego. Może to jednak tylko kwestia przyzwyczajenia...?

Słowa te wypowiadano z dumą. Czy więźniowie byli więc zadowoleni? - nie, oni byli zniewoleni. Zniewoleni i bardzo nieszczęśliwi. Ale czuli, że są wspólnota,. Tam w Auschwitzu człowiek był niczym, bezdusznym, bezkształtnym istnieniem. Wykorzystywano go, nieludzko "eksploatowano". Na kobietach przeprowadzano eksperymenty, poddawano sztucznemu zapłodnieniu, wszczepiano im choroby, przeprowadzano na nich zabiegi chirurgiczne. W końcu na kimś trzeba było wypróbować "nowości" medyczne. Nie tylko one jednak przeżywały katusze. Torturowano i mężczyzn. Wystarczy przypomnieć sobie scenę, kiedy nagim więźniom, z rozparzoną po kąpieli skórą, nakazywano czołgać się po żelaznej, piwnicznej podłodze, kiedy deptano po nich, kazano toczyć się godzinami po ziemi, robić setki przysiadów, siedzieć przez miesiąc w betonowej trumnie, pić wodę wiadrami aż do uduszenia. Oni tylko musieli, nic im nie było wolno. To w obozie toczyła się, będąca nakazem chwili, codzienna walka o przetrwanie, o zdobycie dodatkowej, koniecznej do przeżycia porcji pożywienia. Tu nawet warunki transportu były nieludzkie, zwłaszcza gdy więźniów przewożono w zabitym deskami wagonie tak dusznym, iż każdy z niepokojem oczekiwał celu wyprawy, by móc swobodnie zaczerpnąć łyk świeżego powietrza.

I jeszcze ten napis o ironicznej treści nad brama oświęcimskiego więzienia: "Arbeit macht frei", czyli "praca czyni wolnym". To była mordercza praca, która służyła faszystom do realizacji swoich celów, która wykańczała ludzi, z której uczyniono instrument zniewolenia tak samo jaj wiele lat wcześniej, przy budowie egipskich piramid. Jak więc człowiek potrafił być okrutnym dla człowieka. Co mnie jednak najbardziej zastanawia, to fakt, iż w tak krótkim czasie, stosunkowo mała ilość hitlerowców potrafiła zniewolić miliony ludzi, potrafiła tak zastraszyć, iż bez słowa buntu, bez oporu szły na perfekcyjnie przygotowaną, dla nich śmierć. Tak mała ilość ludzi, którzy w większości sami posiadali własne rodziny, którzy byli dobrymi synami, kochającymi mężami, wzorowymi ojcami...

W drugim swoim opowiadaniu "Proszę państwa do gazu" przedstawia nam Borowski wcale nie inny obraz obozowego życia. Właściwie jest to jeden z jego najokrutniejszych przejawów, a ' mianowicie transporty do komór gazowych. To tutaj tak naprawdę widzimy ogrom ludzkiego
nieszczęścia, rozterek i decyzji wynikających z chęci przeżycia, widzimy tę walkę, tą chęć, by się ukryć, by się schować, by się nie dać. Kolejne transporty więźniów przywożone do obozu i do gazu, osoby kalekie poukładane razem z trupami, ich mocno zniszczone ubrania, walizki plecaki. Ludzie, których głodzono, którym nie dawano napojów, którym po raz ostatni dane było zobaczyć słońce. Były matki, wyrzekające się swych pociech, pragnące ocalić własne życie, własny nieszczęśliwy byt. One wiedziały, że kobiety z dziećmi czeka natychmiastowa śmierć w komorze. To kolejny przykład degradacji człowieczeństwa, kiedy w wyniku bezwzględnej walki o życie, o przetrwanie, zanikało jeden z podstawowych, najważniejszych i najpiękniejszych instynktów kobiety - instynkt macierzyński. Małe dziecko zawsze potrzebuje miłości, ono czuje, gdy dzieje się coś niedobrego, ono wie, że zostaje oddzielone od kogoś, kto do tej pory był przy nim blisko, kto się nim opiekował. Dzieci nie jechały do komór gazowych - one musiały spłonąć żywcem w ogniu.

I jeszcze ten niesamowity paradoks, który mną niezmiernie wstrząsnął - oto obraz karetek Czerwonego Krzyża, które każdemu z nas kojarzą się z natychmiastowa pomocą dla ludzi jej oczekujących; tymczasem tu w obozie przeznaczono je do dostarczania trującego, śmiertelnego gazu i do odwożenia ofiar do komór i krematoriów. Czyli kolejny obraz pogardzenia ludźmi, gwałcenia ich praw, przykład panoszącego się zła i znieczulicy.

Zofia Nałkowska w "Medalionach" nakreśliła obraz przeżyć obozowych w formie sprawozdań z rzeczywistych faktów przekazanych przez ocalałe ofiary z hitlerowskich obozów, zarówno uczestników jak i świadków tamtych zdarzeń. Jako osoba pracująca w Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich miała możność wysłuchania wstrząsających relacji, które stały się podstawa do napisania książki. Ukazała obóz jakby od zewnątrz; wysłuchane wspomnienia i nawiedzone przez nią, miejsca faszystowskiego terroru, pozwoliły jej przekonać się o całej prawdzie dopiero co minionych lat, o rozmiarach zbrodni, o jej twórcach, o ludzkim ogromnym cierpieniu.

Tak więc każdy pojedynczy więzień był przedmiotem najbardziej wymyślnych okrucieństw i tortur, jakich dopuszczali się hitlerowcy. Dla nich wszystkich okres spędzony w obozie był czasem grozy i rzeczywistości masowej zagłady. Świadkowie z bólem serca i ze łzami w oczach wyjawiają, swoje przeżycia, swój lęk, rozpacz, próbę pogodzenia się z losem. Oto jawi się przed nami obraz cierpień i śmierci więźniarek, transportowanych w wagonach jak jakieś przedmioty; przedmioty, bo nawet zwierząt nie przewozi się w spiekocie, bez dostępu do powietrza. Wstrząsa nami masowa zagłada ludności żydowskiej i zachowanie ludzi, którzy wybierali śmierć wyskakując z okien płonących domów. Widzimy rozgoryczenie i ból człowieka, pochylonego nad zabitym członkiem rodziny. Prawie każdy człowiek rozdwojony był między chęcią próby uratowania nieznanej ofiary faszyzmu i jednoczesnym wielkim strachem i niepokojem o swój zagrożony byt. Dlatego tam nie było mowy o niesieniu pomocy współwięźniom - było bowiem powszechnie wiadomo, iż taki samarytański akt może kosztować własne życie.

Ludziom powoli zaczynało brakować wiary; beznadziejność świata i bezwzględność reguł nim rządzących, a także wielka niesprawiedliwość zawładnęła ich sercami, myślami, rosła w miarę upływu czasu z dnia na dzień, z minuty na minutę, z sekundy na sekundę. Oni tak bardzo pragnęli żyć, cieszyć się jak dawniej. Oni nie chcieli umierać - chcieli dać świadectwo przyszłym pokoleniom. Ci, co szczęśliwie ocaleli mają świadomość tego, iż wprawdzie są już ludźmi wolnymi, jednak fakt, że "ludzie ludziom zgotowali ten los" - los bezwzględnej walki o przetrwanie, morderczej pracy i obawy o swoje życie, nieodwracalnie wyniszczyła ich psychikę, zabiła wrażliwość moralną, zdolność do wewnętrznego protestu. Nałkowska ukazuje nam w końcu, że "skutki faszyzmu sięgają dusz ludzkich", że warunki, jakie "stworzono" więźniom, spowodowały ostateczną utratę uczuć, utratę zdolności wyrażania emocji. Na ich miejscu zaś pojawiła się obojętność.

Chyba najbardziej realnie, z największą dokładnością opisał okrutne czasy wojny Gustaw Herling-Grudziński świetny dziennikarz i eseista w książce pt. "Inny świat" opisywał odmienny system totalitarny - system komunistyczny. Bohaterowie jego opowiadań i wspomnień, w odróżnieniu od postaci przedstawionych u Borowskiego czy Nałkowskiej, nie poddają się i nie starają dopasować do nieludzkich warunków - oni się buntują, i chcą pozostać ludźmi w tak bardzo nieludzkich warunkach. Warto tu chociażby wspomnieć postać Kostylewa, zaprzyjaźnionego z samym autorem. Jego zachowaniem, wszystkimi jego poczynaniami rządził świadomy wybór, w jego duszy, w jego rozumie powoli, acz skutecznie rósł opór, rodził się bunt przeciwko zniewoleniu człowieka, wykorzystywaniu jego siły w morderczej pracy. On sam, świadomie skazał się na męczeństwo, paląc sobie rękę w ogniu, nie chcąc wykonywać narzuconych mu zadań fizycznych. Nie popadł w strach, w beznadziejność, w rutynę obozowego życia.

Rzeczywistość Grudzińskiego to obraz w zakresie faktów podobny do wcześniej opisanych - obraz całkowicie wiarygodny, realny. Sowieckie łagry i kolejne męczeństwa ludzi, jakieś niesamowite wynaturzenie sprawców zbrodni. Człowiek zniewolony, wykorzystywany; człowiek, którego oddzielono od rodziny, w którym zabito nadzieję, nie posiadający jakichkolwiek praw. Wyroki na więźniach przedłużano bezterminowo, o prawie do obrony, tłumaczenia się nie było w ogóle mowy. Preteksty ciągle mnożono, wymyślano coraz to nowe i bardziej "oryginalne", jak na przykład 10-letnie więzienie za przynależność do fikcyjnej organizacji terrorystycznej.

Podobnie traktowano ucieczki, na które i tak decydowano się niezwykle rzadko, bo wiadomo było, iż chęć opuszczenia obozu kończyła się rychłą śmiercią na ogromnych obszarach tajgi lub tundry czy też wydaniem uciekiniera przez ludzi zamieszkujących najbliżej od obozu zasiedlane tereny. "Od obozu nie można uciec przyjaciele, nie dla nas wolność. My przykuci do obozu na całe życie, chociaż nie nosimy łańcuchów. Możemy próbować, błądzić, ale w końcu wracamy. Taki los, przeklęty los.(...) Sama wolność nam przeciwna" - słowa te dobitnie określają ograniczenia wprowadzone i „pielęgnowane” przez ustrój totalitarny.

Jak przystało na obóz, wszystkich, niezależnie od wieku i płci, traktowano tak samo, dlatego też kobiety miały podobne obowiązki jak mężczyźni, na przykład przy wyrębie lasu. Podobnie jak w innych obozach marzono o chwili odpoczynku od pracy, o momencie spokoju, mimo iż i one zakłócane były częstymi rewizjami, mającymi na celu sprawdzenie, czy więźniowie nie posiadają czegoś, co powinni byli oddać natychmiast po przybyciu do obozu. Były tam ciężarne kobiety, którym nie zapewniono odpoczynku i higienicznych warunków, tak bardzo im potrzebnych. Ludzie wyniszczeni, zdegradowani psychicznie, nie mający nadziei na polepszenie bytu, głodni, z wyrafinowaniem oczekujący na nowe "dostawy" więźniów, od których można było sobie coś przywłaszczyć. Wtedy "prawdziwy głód uważano za stan, w którym wszystko, co znajduje się dookoła kwalifikowane jest jako coś nadające się do zjedzenia". Dlatego też każdemu będącemu więźniem tamtej rzeczywistości nieobce było stwierdzenie, że "nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i z bólu".

Czy to był naprawdę "inny świat"? - jak najbardziej. To nie był świat normalny, ale mocno zniekształcony, nie dający poczucia bezpieczeństwa, w którym załamały się podstawowe wartości, a człowiek nie był równy człowiekowi w prawach człowieczeństwa.

Historię życia prawdziwego ludobójcy przedstawił nam Kazimierz Moczarski w książce pt. "Rozmowy z katem". Oto obraz - Jurgena Stroopa - człowieka mało wykształconego, który dzięki swemu oddaniu i poświęceniu sprawie w bardzo krótkim czasie osiągnął wysoka pozycję i zrobił wprost niewiarygodną karierę. Jak to się stało, że człowieka pochodzący z normalnej rodziny przemienił się w "potwora", nakazującego nawet własnym dzieciom rozwijając w sobie agresję i bezwzględne podporządkowanie silniejszemu? Jak to możliwe, by za cel swojego życia wybrał sobie niszczenie tego, czego sam nie zbudował i zabijanie tego, czego sam nie stworzył?

To wprost niesamowite, z jaką otwartością i dumą opowiadał nasz bohater Moczarskiemu w celi więziennej o wydarzeniach minionych lat. Przedstawił obraz wykorzystywania Żydów przy budowie autostrady D-4, gdzie zatrudniał ich przy najgorszych jej odcinkach. Opis bezmiaru okrucieństwa przy likwidacji gett żydowskich jest porażający. Oto za najlepszy sposób likwidacji więźniów uznano systematyczne podpalanie ich "kryjówek i nor". Niemcy puszczali z dymem nawet pomieszczenia, w których znajdowały się ich składy i urządzenia fabryczne, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Obraz Żydów wyskakujących z okien, dla których śmierć spowodowana spadnięciem na bruk, wydawała się lepsza niż spalenie żywcem, dopełnił wybór tych, którzy w zajętych już od ognia ubraniach, widząc przygotowanych do strzału hitlerowców, cofali się by za chwilę zginąć w okropnych męczarniach. Pełna determinacja. Sam stosunek hitlerowca do Żyda i pogarda dla niego, wyrażone w słowach: "Żyd nie jest pełnym człowiekiem. Żydzi to podludzie. Mają inną krew, inne tkanki, inne kości, inne myśli niż my - Europejczycy, "aryjczycy", a szczególnie niż my - "nordycy". Żydzi, Cyganie i rozmaite Mongoły są w rozumieniu prawdziwej nauki prawie zwierzętami albo niepełnymi ludźmi", - te zdania są wyrazem ograniczenia umysłu bohatera - zagorzałego szowinisty. Razem z innymi opracowywał jak najdoskonalszy system wyniszczenia "podłych ras", likwidowania oraz odznaczania i nagradzania osób,
które pod tym względem doszły do największej wprawy.

Powyżej przedstawione utwory są pisane prozą. Jednak w literaturze polskiej i obcej istnieje poezja wojenna, będąca także źródłem wiedzy na temat cierpień i rozterek ludzkich. Na czoło zdecydowanie wysunęła się twórczość Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, o której, na zakończenie chciałabym w paru zdaniach wspomnieć.

Ten młody chłopak zginął w wieku dwudziestu trzech lat od kuli, która przeszyła mu głowę. Rokujący wielkie nadzieje poeta, niezwykle zdolny, posiadający intuicję, przedstawił rzeczywistość przepełnioną bólem i niepokojem oraz wynikającym z nich katastrofizmem. W wierszach: "Elegia o... (chłopcu polskim)", "Pokolenie" czy też "Spojrzenie" ukazuje Baczyński ogrom zła wyrządzonego przez wojnę, wspomnienie normalnego, spokojnego świata, który w momencie przybrał inną formę - formę niepokoju i obawy o najbliższych, która boleśnie wplotła się w życie. Nowe czasy upływać odtąd miały pod znakiem rozłąki z najbliższymi, ogromnego bólu matek, bezwzględnej walki o przeżycie. Warunki, w jakich postawiła człowieka wojna, okazały się wyjątkowo nieludzkie i tragiczne. Odtąd celem stała się konieczność zabijania, chociaż była największym złem, chociaż wyniszczała moralnie i psychicznie, chociaż powodowała, że na niewinnej duszy powstawała skazę nie do zlikwidowania.

Powyżej przedstawiłem przykłady utworów, które moim zdaniem najwyraźniej, najdobitniej przedstawiają czasy II wojny światowej, czasy okupacji, obozów koncentracyjnych i łagrów sowieckich. Zginęły miliony ludzi, a ci, którzy ocaleli, rzadko chcą wracać do tamtych chwil. Bo trudno takie przeżycia ująć w słowa. Mogę mówić o ogromnym bólu, niesprawiedliwości i o zniewoleniu człowieka, a i tak nie ogarnie to uczuć, jakich mu przyszło doświadczyć.

Ponawiam wcześniej postawione pytanie: jak człowiek wychowany w normalnej rodzinie, pełnej miłości, mógł przyczynić się choćby w najmniejszym stopniu do masowej zagłady ludzi? Jak kochający, posłuszny syn, oddany, wierny maż, wzorowy ojciec mógł dopuścić się tak wielkich i o takiej skali zbrodni, będących przejawem znieczulicy, obojętności i tak ohydnej pogardy dla innych? Jak to się stało, że po czasie nie wstydził się i nie miał wyrzutów sumienia? Tego normalny człowiek nie jest chyba w stanie pojąć. Psychikę katów - ludobójców ukształtował system faszystowski i komunistyczny, który wdrażał ich stopniowo do zbrodni, do decyzji masowego zabójstwa i świadomego w nim uczestniczenia. System ten zniszczył w nich wrażliwość i ludzkie uczucia, wpoił natomiast cechy totalitarnej ideologii, która nigdy nie pozwoliła im zwątpić.

Życie obozowe to obraz życia wyznaczonego, określonego i ukształtowanego przez twarde i sztywne reguły. To wizerunek traktowania człowieka jak zwierzęcia, wykonującego najgorsze i najbardziej haniebne czynności, traktowania człowieka jak rzecz, kiedy nawet po śmierci stara no się wykorzystać jego martwe ciało na przykład przy produkcji mydła.

Czy było coś, co przynosiło chociażby chwilową ulgę biednym ofiarom? - chyba tylko nadzieja, która była podstawą funkcjonowania ludzi w obozie, bo kazała im wierzyć w to, iż więźniowie przetrwają obóz, że wojna kiedyś się skończy, że powrócą prawa człowieka. Jednak nadzieja była jednym z destrukcyjnych elementów, elementów zabijających moralność, gdyż ona właśnie "każe ludziom (...) nie ryzykować buntu, pogrąża w martwotę.

Dodaj swoją odpowiedź