„Co oznacza wolność wypowiedzi, czy wolność poruszania się dla kogoś, kto umiera z głodu?”
„Co oznacza wolność wypowiedzi, czy wolność poruszania się dla kogoś, kto umiera z głodu?”
Miliony ludzi w Afryce nie ma co jeść. Doskwiera im ciągły głód. Prawie połowa tych ludzi to dzieci. Dzieci bez perspektyw na przyszłość. Ich jedynym celem jest najeść się i napoić każdego dnia, co nie zawsze im się udaje. Są szczęśliwe, kiedy mogą skosztować jakichkolwiek smakołyków. Dla nich nie ma większej różnicy, co jedzą. Ważne, że jedzą. Zazwyczaj giną. Giną z głodu. Niczemu i nikomu niewinne. W mojej pracy postaram się udowodnić, że dla kogoś, kto umiera z głodu wszelkie wolności są nieistotne.
Najpierw chciałabym szerzej przybliżyć definicję „wolności wypowiedzi”. Mianowicie, oznacza to, iż każda osoba, niezależnie od wieku, płci, religii może wygłaszać swój pogląd. Nie ma ona prawa być zmuszana do wygłaszania jakichkolwiek poglądów wbrew jej woli. Wolność wypowiedzi czyli swobodne wygłaszanie swoich myśli, poglądów obserwujemy w demokracji, chociaż z roku na rok wolność tą politycy próbują „zamazać”. W każdym kraju są różnego rodzaju afery dotyczące wolności słowa. Niektórzy ludzie uważają, że jeśli ktoś wyraża się o kimś lub o czymś negatywnie - obraża. A demokracja przecież właśnie na tym polega, żeby mówić, co się myśli i negatywnie, i pozytywnie.
Teraz pozwolę sobie porównać dwie wspomniane rzeczy: wolność słowa i umieranie z głodu. Czy to w ogóle można porównywać? Po co dzieciom w Afryce wolność słowa? Owszem, mogą mówić, co się im nie podoba, ale one wiedzą, że to i tak nic nie da. Jeśli nie zjedzą – umrą! Muszą walczyć o jedzenie. Krzykiem nic nie załatwią. Są bezsilne. Wolność poruszania też nic im nie da, bo w końcu i tak przestaną mieć siłę iść. Dla nich nie ma znaczenia jak wyglądają, jak spędzą dzień. Nasi rówieśnicy mieszkający tam w Afryce modlą się o przetrwanie cały dzień, podczas gdy my mamy codziennie ciepły obiad ugotowany przez mamę bądź babcię. Ich marzeniem jest zjeść, choć raz w życiu taki obiad...
Myślę, że przekonałam wszystkich do moich poglądów na ten temat. Są jednoznaczne. Doskwierającego głodu nie mamy prawa z niczym porównywać. To uczucie, którego na szczęście nigdy nie doświadczyłam. I choć często nie doceniam tego, zdałam sobie w tej chwili sprawę, pisząc to wypracowanie, jak bardzo jestem szczęśliwa. Jestem zdrowa, nigdy nie byłam głodna, chodzę normalnie do szkoły. To tego zazdroszczą mi wszystkie dzieci z Afryki. One nawet nie śmią marzyć o czymś tak dalekim od nich. Jean-Bernard Marie w swojej książce pt. „Prawa człowieka, czyli „okruchy życia” w demokracji” napisał: „Nikt nie zaprzeczy, że prawo do życia (które oznacza, że nie zostanie zabity, ale i to, że nie umrze z głodu) musi być zagwarantowane jako pierwsze i podstawowe…”. Z tym zdaniem zgadzam się całkowicie. To prawo do życia otwiera przed nami ścieżki. Czujemy się wtedy bezpiecznie. Możemy żyć. Przykre jest to, że dzieciom w Afryce nie dane jest to „prawo do życia”, ten spokój, który u mnie gości w codziennym życiu. Smuci mnie też fakt, iż tak wielka liczba osób mająca to „prawo do życia” nie potrafi tego docenić. Miejmy nadzieję, że szybko zrozumieją, iż mogą się poszczycić tytułem „szczęśliwe, najedzone dziecko”.