"Ojciec Goriot" - streszczenie.
W Paryżu przy ulicy Neuve-Sainte-Genevieve między Dzielnicą Łacińską a przedmieściem St. Marcel znajduje się pensjonat prowadzony od czterdziestu lat przez panią Vauquer. W pensjonacie tym mieszkają: pani Couture wraz z młodziutką Wiktoryną Taillefer, staruszek Poiret, nazywający siebie eks-kupcem Vautrin, panna Michonneau, Goriot (nazywany przez wszystkich ojcem Goriot), student Eugeniusz de Rastignac, a ponadto służba (posługacz Krzysztof i kucharka Sylwia).
Oprócz wymienionych, pani Vauquer ma jeszcze kilka osób, które przychodzą tylko na obiady.
Właścicielka pensjonatu zawsze niezwykle starannie odmierza wszystkim przywileje wynikające z opłacanej przez gości sumy.
W owym towarzystwie ojciec Goriot jest wiecznie przedmiotem kpin, niewybrednych żartów i złośliwości.
Goriot ma sześćdziesiąt dziewięć lat i mieszka w pensjonacie od 1813 roku, od momentu, kiedy wycofał się z interesów. Początkowo zajmował obszerniejszy i droższy lokal. Powszechnie uważano go za człowieka majętnego, przybył bowiem z gotówką, bogatą garderobą, srebrami, porcelaną, nakryciami stołowymi. Miał złotą tabakierkę i medalion z włosami.
W owym czasie właścicielka pensjonatu zapragnęła poślubić Goriota, a starając się o jego względy poczyniła pewne przedsięwzięcia (m.in. zakupiła nowa garderobę, dbała o posiłki). Upłynęło pół roku, ale pani Vauquer nie osiągnęła celu. Wówczas zaczęła traktować Goriota z lekceważeniem, coraz dalej posuwając się w złośliwościach.
Pod koniec drugiego roku pensjonariusz poprosił o przeniesienie na drugie piętro do tańszego mieszkania. Ten fakt spotęgował plotki i podejrzenia wobec Goriota, któremu lokatorzy przypisywali hultajstwo, szulerstwo, lichwiarstwo.
Intrygujące dla otoczenia było również to, że do tego starszego człowieka przychodziły niekiedy młode, a przy tym urodziwe kobiety, których służąca nie mogła już zliczyć. Właścicielka pensjonatu z niedowierzaniem przyjęła wyjaśnienie Goriota, iż owe kobiety to jego córki i jest ich dwie.
Pod koniec trzeciego roku bohater, poprosił o przeniesienie na trzecie piętro, do lokalu jeszcze tańszego niż obecnie zajmowany. W widoczny sposób ograniczył swoje wydatki, chodził nędznie ubrany, a posiadane niegdyś świadectwa dostatku gdzieś zniknęły.
W czwartym zaś roku pobytu zmienił się nie do poznania, przygasł, budząc w jednych grozę, w innych litość, lecz w oczach mieszkańców pensjonatu uchodził za człowieka zniszczonego przez rozpustę, który nie miał nigdy ani żony, ani córek.
Tymczasem Eugeniusz de Rastignac przyjeżdża po wakacjach do Paryża, ażeby rozpocząć studia, staje się kolejnym mieszkańcem pensjonatu. Bieda, w jakiej żyła jego rodzina, obudziła w młodzieńcu ambicje oraz pragnienie kariery. Początkowo młody baron zajmuje się wyłącznie pracą. Kiedy jednak zauważa, jaki wpływ ma posiadanie protektorki, postanawia ją zdobyć.
W realizacji celu pomaga mu ciotka, pani de Marcillac, która napisała list do krewnej, hrabiny de Beause’ant z prośbą o podanie ręki Eugeniuszowi. Rastignac wysyła ów list, a niebawem otrzymuje od hrabiny odpowiedź oraz zaproszenie na bal.
Idzie na bal i poznaje przedstawicieli arystokracji. Jego uwagę zwraca hrabina Anastazja de Restaud, która usłyszawszy, że Eugeniusz jest kuzynem hrabiny de Beause’ant, zaprasza go do złożenia wizyty w swym domu. Rastignac oczarowany wielkim światem powraca do pensjonatu.
Jeszcze tej samej nocy, student podglądając przez dziurkę od klucza ojca Goriot, widzi jak ten pakuje srebro. Słyszy także, jak Vautrin wyprowadza z pensjonatu dwóch nieznanych ludzi.
Rano Goriot wychodzi, ale zauważony zostaje przez Vautrin’a, który obserwuje, jak staruszek najpierw sprzedaje srebrny serwis, a następnie wykupuje u znanego lichwiarza weksel, który każe odnieść Krzysztofowi do swojej córki Anastazji.
Podczas wspólnego posiłku pensjonariuszy student zaczyna opowiadać o wczorajszym balu, uroczej hrabinie, którą dzisiaj ku swemu zaskoczeniu spotkał w tej dzielnicy. Ta wiadomość wyraźnie poruszyła Goriota, a po chwili pyta Rastignaca, czy Anastazja rzeczywiście tak pięknie wyglądała na wczorajszym balu.
Tego samego dnia po południu pani Couture i Wiktoryna były u ojca dziewczyny, który od dłuższego czasu nie przyznaje się do faktu ojcostwa, a który i tym razem zachował się obojętnie, a nawet niegrzecznie wobec przybyłych.
Nazajutrz Rastignac wybiera się do hrabiny Anastazji z wizytą. Przechodząc do salonu słyszy głos hrabiny i Goriota, który niebawem wychodzi tylnym wyjściem.
Eugeniusz zostaje przedstawiony mężowi hrabiny jako krewny pani de Beaus’eant przez Marcillaców. Młody bohater odczuwa natychmiast magiczną siłę nazwisk, która w Paryżu jest kwestią niezwykle dużej wagi. Poznaje również Maksyma de Trailles, bliskiego przyjaciela hrabiny.
Podczas owej wizyty Eugeniusz popełnia nietakt, który raz na zawsze zamyka mu drzwi do tego domu. Otóż, przyznaje się do znajomości z wychodzącym tylnymi drzwiami Goriotem. Student, choć od razu poznaje, iż palnął nie lada głupstwo, nie potrafi zrozumieć przyczyny. Natychmiast po niefortunnym zdarzeniu udaje się do swej dalekiej kuzynki, aby uzyskać jakieś wyjaśnienia. Tu dowiaduje się, że Goriot dał hojną wyprawę obu córkom, ale po upływie dwóch lat zięciowie pozbyli się go ze swoich domów, córki zaś pod wpływem mężów przestały przyjmować ojca u siebie.
Pani de Beause’ant deklaruje swą pomoc studentowi. Daje młodemu Eugeniuszowi szereg rad, podkreślając, że w owym wielkim świecie musi on posiadać bogatą kobietę, która się nim zajmie. Radzi mu być bezlitosnym, wyrachowanym, nie okazywać uczucia.
Następnie opowiada o drugiej córce Goriota – Delfinie de Nucingen, która wyszła za bankiera, ale dałaby wszystko, ażeby zostać przyjętą w arystokratycznych salonach. Radzi Eugeniuszowi posłużyć się nią właśnie, ze swej zaś strony obiecuje raz lub dwa zaprosić ją na wielkie przyjęcie. Delfina, zdaniem pani de Beause’ant, będzie dla młodego studenta szyldem.
W takiej sytuacji najistotniejszą przeszkodą jest dla Eugeniusza brak pieniędzy niezbędnych, ażeby bywać w wielkim świecie.
Bohater powraca do pensjonatu, gdzie po raz pierwszy bierze w obronę Goriota, z którego pokpiwają sobie prawie wszyscy, a następnie nie bez wstydu pisze listy do matki, do sióstr z prośbą o przysłanie mu pieniędzy.
Od tej pory przestaje myśleć o nauce, na wykładach bywa po to tylko, aby być wpisanym na listę obecności, po czym wychodzi. Trwa w przekonaniu, że zdąży opanować wiedzę tuż przed egzaminem, toteż ma czas, aby „żeglować po oceanie Paryża, aby frymarczyć względami kobiet lub łowić w nim fortunę”.
Przed przystąpieniem do realizacji celów zbiera szczegółowe informacje o ojcu Goriot. Wynika z nich, że Jan Joachim Goriot był przed rewolucją zwykłym robotnikiem w handlu mąką. Na skutek wydarzeń w 1789 roku miał sposobność wykupić interes swego pracodawcy. Potem zaś przyjął prezydenturę sekcji, zyskując dla swego przemysłu protekcję ważnych osób. Fortuna jego miała początek w okresie nieurodzaju, w którym Goriot zgromadził niemały kapitał. Okazał się niezrównany w tym, co robił. „Cierpliwy, czynny, energiczny, wytrwały, szybki w interesach, miał rzut oka wręcz orli, uprzedzał; przewidywał, wiedział, ukrywał wszystko; dyplomata w pomysłach, żołnierz w wykonaniu”.
Goriot bardzo kochał żonę, która po siedmiu latach związku zmarła. Wówczas „uczucia ojcowskie rozwinęły się u Goriota niemal do obłędu”. Wychowywał swe córki w zbytku, bogactwie. Uczone były przez najlepszych nauczycieli, miały damę do towarzystwa, a ojciec stawiał je w rzędzie aniołów. Po jakimś czasie Anastazja, której imponowała ary-stokracja, poślubiła hrabiego, zaś Delfina lubiąca pieniądze, wyszła za mąż za bankiera. Wkrótce dla córek i zięciów rażące okazało się zajęcie ojca, więc Goriot, choć nie od razu, ale wycofał się z interesów z niemałym kapitałem. Zamieszkał w pensjonacie pod wpływem rozpaczy wywołanej świadomością, że córki odmówiły, z rozkazu współmałżonków, przyjmowania ojca w swoich domach.
Eugeniusz otrzymuje od najbliższych pieniądze, o które prosił, co nie uchodzi uwadze mieszkańców pensjonatu.
Tymczasem Vautrin roztacza przed studentem perspektywy kariery, jaką młodzieniec może zrobić z takim wykształceniem, a następnie odkrywa przed słuchaczem prawdę o tym, jak robi się prawdziwą karierę w Paryżu. Twierdzi, iż są dwa sposoby – błysk geniuszu albo błysk zepsucia. Uważa, iż:
„Trzeba wejść w tę masę ludzi jak kula armatnia albo wśliznąć się jak zaraza. Uczciwość nie zda się na nic. Ludzie gną się pod władzą geniusza (...) świat ubóstwia go na kolanach, o ile nie zdołał go zagrzebać w błocie. Zepsucia jest w bród, talent jest rzadki”.
Następnie Vautrin sugeruje studentowi małżeństwo z Wiktoryną Taillefer, która może stać się dziedziczką wielkiej fortuny, o ile jej ojciec – bogaty bankier, uzna wreszcie, że jest jego córką. Zaakceptowanie Wiktoryny stanie się zaś faktem, jeżeli syn bankiera straci życie. Wówczas, młoda panna mieszkająca, tak jak rozmówcy w ubogim pensjonacie, będzie jedyną spadkobierczynią wielkiego majątku. Vautrin oznajmia dalej, że doprowadzi do pojedynku brata Wiktoryny z pewnym pułkow-nikiem. W ten sposób usunie przeszkodę, jaka uniemożliwia pannie otrzymanie fortuny ojca. Od studenta oczekuje, że jeśli Eugeniusz poślubi Wiktorynę, da mu (to jest Vautrin’owi) dwieście tysięcy franków. Rastignac nie chce o niczym słyszeć.
Nieco później do młodego bohatera przychodzi Goriot, który, jak się okazuje, od pokojówek swych córek wie o niemal każdym kroku Anastazji i Delfiny. Teraz zaś informuje studenta, iż pani de Nucingen będzie w najbliższych dniach na balu u marszałkowej. Nazajutrz Goriot znowu powraca do tematu. Tym razem jednak opowiada o swojej niezwykłej radości, jaką czerpie z obserwowania córek, kiedy te jadą na spacery bądź z nich powracają. On, stojąc na ulicy obserwuje ich urodę, elegancję, a te niekiedy posyłają mu uśmiech.
„Czekam na nie na ulicy, serce mi bije, kiedy zbliżają się pojazdy, podziwiam ich stroje; one rzucają mi w przelocie uśmiech (...) Kocham konie, które je ciągną, chciałbym być pieskiem, którego trzymają na kolanach. Żyję ich przyjemnościami.”
Tego samego dnia Rastignac udaje się do wicehrabiny de Beause’ant na obiad, po którym dość przypadkowo wybrany na towarzysza kuzynki, jedzie z nią do teatru. Tutaj poznaje wielką miłość wicehrabiny – margrabiego d’Ajuda oraz Delfinę. Rastignac od razu przystępuje do realizacji planów, prawiąc rozmówczyni komplementy i słodkie słówka. Natomiast Pani de Nucingen zaprasza Eugeniusza do loży oraz do swego domu na obiad w najbliższą sobotę.
Wróciwszy do pensjonatu, Eugeniusz opowiada ojcu Goriot, że poznał Delfinę. Następnie pyta go, dlaczego mając tak dobrze sytuowane córki żyje w skrajnej nędzy? Goriot tłumaczy, że żyje tylko życiem córek, porównuje swoją sytuację do sytuacji Boga obecnego w każdym dziele, skoro jest sprawcą stworzenia. Dalej mówi o wielkiej wdzięczności wobec człowieka, który uczyniłby Delfinę szczęśliwą. Chciałby, ażeby był nim Rastignac.
W sobotę Rastignac składa wizytę Delfinie. Zastaje ją poważną i roztargnioną. Nagle, niczego nie tłumacząc, pani de Nucingen zabiera gościa do powozu, jadą do domu gry. Tu Delfina podaje Eugeniuszowi sakiewkę, każe mu zagrać, sama zostaje na zewnątrz. Nie znając zasad gry w ruletkę, Rastignac w sposób przypadkowy i zaskakujący dla samego siebie wygrywa pokaźną sumę siedmiu tysięcy franków. Po chwili wręcza córce Goriota sześć tysięcy franków, a ta odkrywa kulisy nieudanego małżeństwa i okoliczności, w jakich uwikłała się w zobowiązania materialne wobec niedawnego kochanka de Marsay’a. Odtąd Rstignac ma bywać u Delfiny regularnie, towarzyszyć jej w świecie.
Dzięki pomocy wicehrabiny Rastignac uczestniczy w balu u marszałkowej, gdzie szybko pojmuje, że „ma stanowisko w świecie, będąc niejako uznanym kuzynem pani de Beause’ant”.
W tym czasie Eugeniusz zmienia swój dotychczasowy tryb życia. Wstaje późno, wraca nad ranem, a czas wypełnia mu towarzyszenie Delfinie i hazard, dzięki któremu spłaca dług zaciągnięty u najbliższych. Uznawany przez wszystkich za kochanka Delfiny, w rzeczywistości nie jest nim, ku swemu niezadowoleniu.
W tym okresie zaczyna też zaciągać nowe długi. Ucieka się nawet do pożyczki u Vautrina, którą spłaca, wygrywając pieniądze w karty.
Vautrin jest od dłuższego czasu obserwowany przez policję. Agent policji Gondureau w związku z podejrzeniami proponuje pannie Michonneau wykonanie określonego zadania. Ma ona uśpić Vautrina, dolewając do napoju podany przez agenta środek, a następnie sprawdzić, czy ów człowiek ma znamię, które świadczyłoby, że jest to Jakub Collin, zbiegły więzień, zarazem bankier i agent przestępców, znany oraz liczący się w świecie zbrodniarzy, noszący pseudonim Ołży-Śmierć. Pannie Michonneau towarzyszy podczas rozmowy Poiret.
Tymczasem Vautrin zapowiada Eugeniuszowi realizację planów, w których osobą centralną jest brat Wiktoryny. W tym samym czasie Goriot zdradza studentowi sekret Delfiny, która wspólnie z ojcem przygotowała młodzieńcowi mały apartament, dokąd będzie mógł przenieść się za kilka dni. Stary ojciec ma nadzieję, że sam będzie mógł zająć pokoik nad apartamentem, by być jak najbliżej córki.
Przerażony i zaskoczony planami Vautrina Rastignac chce uprzedzić bankiera Taillefer, wysyłając z wiadomością Goriota. Vautrin zapobiega temu, podając obu pensjonariuszom narkotyk, po którym budzą się, gdy jest już po pojedynku, a do pensjonatu przybywa służący w imieniu ojca Wiktoryny i przywołuje dziewczynę do domu bankiera. Ta wiadomość wzbudza poruszenie między mieszkańcami pensjonatu, jego właścicielka przypuszcza nawet, iż w obecnej sytuacji student zechce ożenić się z Wiktoryną, czemu Rastignac głośno zaprzecza.
Panna Michonneau początkowo zastanawia się, czy zrealizować plan nakreślony przez agenta policji, czy też uprzedzić Vautrina, który być może zapłaci jej więcej niż policja. Wybiera jednak współpracę z przedstawicielem władzy i przystępuje do realizacji zadania, którego wynik potwierdza podejrzenia policji. Niebawem policja wkracza do pensjonatu. Aresztowany niczemu nie zaprzecza, ale zapowiada, że naczelnik policji w ciągu dwóch tygodni znajdzie się pod ziemią. Twierdzi, że dałby pannie Michonneau sumę większą od tej, jaką otrzyma za donos.
Po tym incydencie mieszkańcy pensjonatu żądają, aby Michonneau opuściła go.
Pani Couture i Wiktoryna proszą o odesłanie rzeczy, gdyż przenoszą się do ojca dziewczyny, której brat zmarł.
Goriot zabiera Eugeniusza do apartamentu, gdzie jedzą obiad w towarzystwie Delfiny. Apartament ten został przygotowany przez Goriota i Delfinę, ale za wszystko płacił ojciec. Ten wieczór spędzony z córką i Eugeniuszem stanowi dla Goriota źródło szczęścia.
Nazajutrz Rastignac otrzymuje od wicehrabiny zaproszenie na bal dla państwa de Nucingen, które ma im przekazać. Delfina, otrzymawszy je, jest niezwykle szczęśliwa i wdzięczna Eugeniuszowi. W trakcie spotkania opowiada mu o tym, że jej siostra, chcąca pomóc kochankowi w jego kłopotach finansowych, podobno sprzedała rodowe diamenty, dar matki męża.
Nazajutrz Rastignac i Goriot oczekują tragarza, który przeniesie ich rzeczy do nowego mieszkania. W tym czasie do pokoju ojca przybywa Delfina i opowiada o nieczystych interesach męża, o swojej sytuacji, za którą, jej zdaniem, odpowiada ojciec, bowiem pozwolił, by poślubiła takiego człowieka. Na to wchodzi Anastazja, która opowiada obojgu o długach kochanka, sprzedaży klejnotów i o tym, że mąż, dowiedziawszy się o jej zdradzie, zażądał wyjaśnienia, które z dzieci jest jego, a następnie podpisania we wskazanym momencie aktu sprzedaży dóbr należących do Anastazji. Ponieważ jednak sprzedaż klejnotów nie pokryła wszystkich długów Maksyma, kobieta prosi ojca o pomoc, aby uchronić kochanka przed więzieniem.
Goriot mówi, że niczego już nie posiada. Między siostrami dochodzi do ostrej wymiany zdań łagodzonej przez zrozpaczonego ojca, który cierpi, gdyż nie wie, skąd zdobyć pieniądze potrzebne jego córce.
Eugeniusz, słysząc całe zajście, daje Anastazji weksel.
Po tych wydarzeniach, które silnie wstrząsnęły Goriotem, jego stan zdrowia pogarsza się. Nazajutrz wychodzi jednak jeszcze raz (jak twierdzi właścicielka pensjonatu wynieść ostatni kawałek srebra). Potem odwiedza go Anastazja.
Tymczasem, stan Goriota nie pozwala na przeniesienie go do nowego mieszkania. Grozi mu udar mózgu.
Starzec zwierza się Eugeniuszowi, iż zastawiwszy ostatnie srebra i rok swojego dożywocia, dał Anastazji pieniądze, ażeby zapłaciła za suknię i pięknie wyglądała na balu. Córka nie przyszła po pieniądze, lecz przysłała posłańca.
Tymczasem Rastignac posłał do Delfiny informację o złym stanie jej ojca, a po wizycie lekarza, sam do niej poszedł. Zastał ją przygotowaną do balu. Kobieta, nie chcąc niczego słuchać każe mu przebrać się.
„Instynkt pozwolił mu przejrzeć serce Delfiny, przeczuwał, że jest zdolna przejść po trupie ojca, aby iść na bal”.
U wicehrabiny są niemal wszyscy. Z zainteresowaniem śledzą zachowanie gospodyni, gdyż dla nikogo nie było tajemnicą, że kochanek wydającej bal żeni się. Wicehrabina w tajemnicy posyła Eugeniusza do pana d’Ajudo, aby odebrał jej listy, a następnie wyjawia młodzieńcowi, że wczesnym rankiem opuszcza Paryż.
Podczas balu Rastignac przyglądając się Anastazji i Delfinie „poprzez diamenty obu sióstr widział barłóg, na którym leżał ojciec Goriot”.
Po balu powróciwszy do pensjonatu, dowiaduje się, iż stan zdrowia Goriota pogorszył się. Starzec pielęgnowany przez Eugeniusza i studenta medycyny Bianchona, mówi tylko o córkach. Jest pewien, że obie przyjdą, kiedy tylko dowiedzą się o jego chorobie. Chce wyzdrowieć po to, aby zająć się interesami i na nowo zarabiać pieniądze. Rastignac wysłał Krzysztofa do obu córek, ale Anastazja miała, jak stwierdził służący, jakieś ważne sprawy z mężem, zaś Delfina spała po balu. Wtedy Goriot mówi:
„...gdybym zachował majątek zamiast go im oddawać byłyby tutaj, lizałyby mi twarz pocałunkami! Mieszkałbym w pałacyku, miałbym piękne pokoje, służbę, ogień na kominku; tonęłyby we łzach z mężami i dziećmi (...) Pieniądz daje wszystko, nawet dzieci (...) Obie mają serce z kamienia. Nadto je kochałem”. Jest zgorzkniały i nie kryje już bólu ani rozgoryczenia. Przyznaje się do swego błędu – nadmiernej ślepej miłości. Rastignac postanawia sam sprowadzić obie kobiety. U hrabiny powiedziano mu, że nie przyjmuje nikogo, zaś jej mąż oświadcza, iż kwestia życia bądź śmierci teścia nic go nie obchodzi.
Przyjechawszy do Delfiny zastaje ją w łóżku. W końcu kobieta decyduje się odwiedzić ojca, o czym Rastignac pospieszył mu oznajmić.
Tymczasem stan chorego jest fatalny. Czuwający przy nim Bianchon nie daje mu szans na przeżycie. Nadchodzi służąca Delfiny z informacją, iż jej pani zemdlała na skutek nieporozumienia i ostrej wymiany zdań z mężem. Do ojca przychodzi natomiast starsza z córek pogrążona w bólu z powodu własnej klęski. Anastazję opuścił jej wieloletni kochanek, mał-żeństwo zaś stanowi zaledwie formalność. Goriot umiera. Rastignac pisze do obu zięciów listy z nadzieją, że pomogą pokryć koszt pogrzebu. Nie otrzymawszy odpowiedzi, osobiście udaje się do nich, lecz nie zostaje przyjęty, a obaj służący oświadczają, iż „jaśnie państwo stracili ojca i są pogrążeni w najgłębszej boleści”. Wobec takiej sytuacji, Rastignac sam opłaca koszta lichego pogrzebu. Wraz z Krzysztofem uczestniczy w po-chówku. Poza nimi nie ma nikogo. Córki zmarłego nie przyjeżdżają, przysyłają swoje powozy i służbę, która stoi przez chwilę przy grobie.
Po pogrzebie Eugeniusz patrzy na Paryż, w stronę dzielnicy, w której żyje wykwintny świat. Wówczas bohater mówi „Teraz się spróbujemy”, a rzuciwszy owo wyzwanie, idzie na obiad do pani de Nucingen.
KOMENTARZ
Czas powstania utworu
Powieść powstawała na przestrzeni kilku miesięcy, od września 1834 roku do stycznia roku 1835.
Czas i miejsce akcji
Akcja utworu rozgrywa się w Paryżu, od listopada 1819 roku do lutego 1820 roku.
Retrospekcja sięga roku 1813, a nawet 1789.
Bohaterowie
Eugeniusz de Rastignac
Pochodzi z ubogiej rodziny szlacheckiej z południa Francji, ma 21 lat.
Do Paryża przybywa z zamiarem studiowania prawa, ambitnej i wytężonej pracy, która zaowocuje w przyszłości, dając mu pozycję oraz majątek niezbędny, aby pomóc najbliższym. Tymczasem zamieszkuje w ubogim pensjonacie pani Vauquer.
Obserwacja Paryża uświadamia bohaterowi nędzę rodzinnego folwarku, budzi żądzę kariery oraz chęć wybicia się.
Aby zrealizować owe cele, student korzysta z protekcji ciotki de Marcillac, ta zaś „przetrząsnąwszy gałęzie drzewa genealogicznego”, daje Eugeniuszowi list do swej dalekiej krewnej wicehrabiny de Beause’ant.
Dzięki wicehrabinie przed studentem otwierają się drzwi salonów. Młody człowiek szybko pojmuje, na czym polega i co przynosi magiczne niemal określenie „krewny pani de Beause’ant”. Wnika w zawiłą sieć wzajemnych sympatii, niechęci, romansów i zawiści.
Wicehrabina nie tylko daje mu magiczną moc nazwiska, ale i szczególny rodzaj edukacji – odkrywa przed studentem prawa, jakimi kieruje się wielki świat, daje mu wskazówki, jak ma postępować. Mówi między innymi:
„Im zimniej będziesz obliczał, tym dalej zajdziesz. Uderzaj bez litości, będą się ciebie bali. Bierz mężczyzn i kobiety jedynie za konie pocztowe, choćby miały paść na stacji, dojdziesz w ten sposób do celu. (...) Jeśli kiedykolwiek pokochasz strzeż pilnie swego sekretu”.
Drugą osobą, która edukuje studenta, jest mieszkający w pensjonacie Vautrin. Jego nauki przesycone szyderstwem są wynikiem doświadczenia i obserwacji, i choć Rastignac nie prosił o nie, a nawet niechętnie ich słuchał, to potem wiele razy przyznaje rację słowom pensjonariusza. Vautrin mówi między innymi o tym, że w Paryżu są dwa sposoby zrobienia kariery – błyskiem geniuszu lub zepsucia, toteż „trzeba wejść w tę masę ludzi jak kula armatnia albo wśliznąć się jak zaraza. Uczciwość nie zda się na nic. Ludzie gną się pod władzą geniusza (...) świat ubóstwia go na kolanach, o ile nie zdołał go zagrzebać w błocie. Zepsucia jest w bród, talent jest rzadki”.
Ten sam człowiek tłumaczy studentowi, że „Nie ma zasad, są tylko wypadki; nie ma praw, tylko okoliczności: człowiek wyższy chwyta w ręce wypadki i okoliczności, aby nimi kierować”.
Daje też inne rady, z których jedna brzmi następująco: „Pogardzaj ludźmi i szukaj oczek, którymi można przejść przez sieć kodeksu”.
Otrzymawszy takie przygotowanie Rastignac jest niemal gotów na podbój wielkiego świata. Musi tylko pokonać ugruntowane przez wychowanie poczucie moralności i wybrać kierunek działania.
Wybiera więc drogę wskazaną przez wicehrabinę. Musi zatem poszukać sobie bogatej protektorki. Brakuje mu jednak pieniędzy, aby zrobić pierwszy, najważniejszy krok, toteż nie bez skrupułów, pisze listy do matki i sióstr, prosząc je o wsparcie. Po otrzymaniu pieniędzy skrupuły szybko znikają. Czuje, jak bardzo pomogą mu w dążeniu do celu, „stąpa lepiej, pewniej, ma uczucie, że dźwignia jego zdobyła punkt oparcia, spojrzenie staje się pełne, śmiałe, ruchy zręczne”.
Szybko poznaje prawa panujące w świecie, i choć kilkakrotnie obiecuje sobie powrócić do rzetelnej pracy, w rzeczywistości wybiera fałsz, pozory, flirt, stosowne znajomości, protekcje służące karierze.
Przerywa studia, odrzuca dawne cele, upodabnia się do środowiska, w którym przebywa, niszcząc w sobie wrażliwość, uczciwość i bezinteresowność. Wymienione cechy ujawnia po raz ostatni, kiedy pielęgnuje chorego Goriota. Ale wydaje się, że wraz ze śmiercią starca, one także umarły. Świadczyć o tym może wyzwanie rzucone najbogatszej dzielnicy Paryża.
Można zatem powiedzieć, że na pełny obraz bohatera składają się dwa jego wizerunki:
• Eugeniusza Rastignaca – ambitnego, choć biednego studenta, który ma zamiar pracować, skończyć studia, pomagać rodzinie. Człowieka wrażliwego o określonym systemie moralnym.
• Eugeniusza Rastignaca – karierowicza, który dla zrealizowania celu gotów jest porzucić swe ideały, sprzedać siebie, posłużyć się fałszem, flirtem, kłamstwem. Jego ambicja, wiek i uroda zostają wprzęgnięte w walkę o pieniądze, władzę oraz pozycję. Toteż bez skrupułów przyjmuje prezent (zegarek) i apartamencik od Delfiny, wiedząc skąd pochodzą pieniądze przeznaczone na te kosztowne niespodzianki. Staje się uparty, konsekwentny, twardy. Odczuwa wielką przyjemność ze zmian, jakie zaszły w jego życiu, ale nie poprzestaje na tym. Wytycza sobie nowe cele, rzuca kolejne wyzwanie.
Za sprawą bohatera autor ukazał:
• proces ewolucji światopoglądu młodego człowieka, stopniowe odchodzenie od zasad moralnych, degradację uznanych wartości,
• drogę do kariery i równolegle dokonujący się proces zepsucia,
• środowisko arystokracji i burżuazji paryskiej,
• deprawującą rolę pieniądza.
Jan Joachim Goriot
W młodości był robotnikiem w handlu mąką. Na skutek wydarzeń roku 1789 wykupił interes swego pracodawcy. Przedsiębiorczość i zaradność sprawiły, że bohater podczas rewolucji dorobił się dużego kapitału, który stał się podstawą późniejszej fortuny. Nie miał sobie równych, gdy szło o kwestie związane z handlem zbożem. „Cierpliwy, czynny, energiczny, wytrwały, szybki w interesach, miał rzut oka wręcz orli; uprzedzał, przewidywał, wiedział, ukrywał wszystko; dyplomata w pomysłach, żołnierz w wykonaniu”.
Miał żonę i dwie córki. Jednak po siedmiu latach małżeństwa żona Goriota zmarła. Wówczas całą miłością obdarzył swoje dzieci. Wycho-wywał je w dostatku, spełniał kaprysy, rozpieszczał. „Kochał w nich (...) nawet zło, które mu czyniły”, oddał swój majątek, pozwolił obu córkom wybrać mężów.
Po dwóch latach „zięciowie wygnali go ze swych domów jak ostatniego nędznika”.
Na skutek nacisków ze strony córek i zięciów wycofał się z handlu, sprzedał sklep i zamieszkał w roku 1813 w pensjonacie pani Vauquer, stając się obiektem jej zainteresowań i jednym z najlepszych pensjonariuszy (zajmuje wtedy najładniejszy pokój, ma elegancką odzież, srebra, nakrycia stołowe, złotą tabakierkę).
Kolejne lata to okres systematycznego ubożenia bohatera. Świadectwem tego jest zamiana zajmowanych pomieszczeń na coraz tańsze oraz wygląd i strój Goriota. Przez cały ten czas pomaga finansowo obu córkom, spełniając ich kaprysy, wykupując weksle, pokrywając długi kochanków. Nie myśli o sobie, wyrzeka się najpierw wygód, potem pamią-tek, wreszcie rzeczy podstawowych popadając w ubóstwo. Niczego nie otrzymuje w zamian, a jednak łudzi się myślą, że córki kochają go. Całą winę przenosi na zięciów, przypisując im najgorsze cechy. Sam czerpie radość z obserwowania córek podczas ich przejażdżek, o czym mówi do studenta:
„Czekam na nie na ulicy, serce mi bije, kiedy zbliżają się pojazdy, podziwiam ich stroje; one rzucają mi w przelocie uśmiech (...) Kocham konie, które je ciągną, chciałbym być pieskiem, którego trzymają na kolanach. Żyję ich przyjemnościami”.
Popada w rozpacz, kiedy okazuje się, że nie jest w stanie dalej zaspokajać kaprysów córek. Na gwałt szuka wyjścia z tej sytuacji, myśli nawet o ponownym zajęciu się interesami.
Umiera w skrajnej nędzy i samotności. Bezskutecznie czeka na przybycie swych dzieci. Wreszcie w obliczu śmierci przyznaje się do błędu, mówi:
„...gdybym zachował majątek zamiast go im oddawać byłyby tutaj, lizałyby mi twarz pocałunkami! Mieszkałbym w pałacyku, miałbym piękne pokoje, służbę, ogień na kominku; tonęłyby we łzach z mężami i dziećmi (...) Pieniądz daje wszystko, nawet dzieci (...) Obie mają serce z kamienia. Nadto je kochałem”.
Za sprawą bohatera autor ukazał:
• dramat ojcowski mający wymowę uniwersalną,
• ślepą, bezgraniczną miłość wobec dzieci i jej konsekwencje,
• deprawującą rolę pieniądza (bohater formułuje ponury w swej wymowie wniosek „Pieniądz daje wszystko, nawet dzieci”).
Vautrin
Vautrin to jeden z mieszkańców pensjonatu. Sam przedstawia siebie jako eks-kupca, lecz jest zbiegłym przestępcą, który w rzeczywistości nazywa się Jacub Collin (pseudonim Ołży-Śmierć) i odgrywa ważną rolę w przestępczym świecie (przechowuje pieniądze przestępców, jest ich doradcą). Ma rozległe stosunki, od roku śledzony jest przez policję.
Dla właścicielki i mieszkańców pensjonatu to postać nieco tajemnicza (wychodzi nie wiadomo dokąd, nocami bywają u niego różni ludzie). Przy tym jednak wydaje się być człowiekiem dowcipnym, opanowanym, miłym, a nawet uczynnym. Lubią go pensjonariusze, jest inteligentny i spostrzegawczy, niekiedy ironiczny, a nawet złośliwy.
Przy bliższym poznaniu ujawnia się jego cyniczny stosunek do świa-ta, bezlitosna szczerość, która sprawia, że w kontaktach ze studentem Vautrin pełni rolę sumienia przebijającego się przez barierę mglistych i wydumanych usprawiedliwień Eugeniusza.
Vautrin nazywa rzeczy po imieniu, stąd tak wiele okrucieństwa w wypowiedziach o świecie, Paryżu, ludziach.
Wiele widział i wiele wie, toteż potrafi przewidywać niektóre wypadki.
W dążeniu do celu nie waha się popełnić zbrodni lub przyczynić do niej (jest odpowiedzialny za śmierć brata Wiktoryny Taillefer). Pogardza porządkiem społecznym, całym społeczeństwem.
Nie kieruje się żadnymi zasadami moralnymi. Wyznaje teorię, wedle której „Nie ma zasad, są tylko wypadki; nie ma praw, tylko okoliczności: człowiek wyższy chwyta w ręce wypadki i okoliczności, aby nimi kierować”.
Myśli o opuszczeniu Europy i wyjeździe do Ameryki.
Te plany przekreśla aresztowanie, które jest rezultatem donosu.
Kreując taką postać autor, uczynił ją:
• symbolem zła,
• głosem sumienia młodego studenta,
• kusicielem,
• komentatorem życia, zjawisk społecznych i działań ludzi; jego wypowiedzi nacechowane są refleksją, ale też złośliwością i ironią.
Anastazja i Delfina
Córki Goriota są w jednakowym stopniu egoistkami, kobietami nad wyraz próżnymi. Dogadzając swym kaprysom, od dzieciństwa przywykły wykorzystywać ojca, nie okazując mu nigdy wdzięczności. Wychodząc za mąż, każda otrzymała połowę majątku Goriota, ale okazało się, że to za mało.
Wyrzekłszy się ojca, którego nie przyjmowano w ich domach, nie wahały się przychodzić po pieniądze, by zaspokoić kolejne zachcianki (była nią m.in. suknia balowa Anastazji).
Między siostrami nie ma miłości, trwa nieustanna rywalizacja o miejsce zajmowane w świecie, stroje. (Delfina „wychłeptałaby wszystko błoto”, aby znaleźć się w towarzystwie arystokracji, w jakim była jej siostra. Dlatego okazywała tak wielką wdzięczność Eugeniuszowi, który wprowadził ją w to właśnie środowisko).
Obie natomiast wydają się być nieszczęśliwymi w małżeństwach, co rekompensują sobie, wchodząc w związki nieformalne, które nie są jednak tajemnicą.
Zarówno Anastazja, jak i Delfina nie mają żadnego systemu etycznego, którym kierowałyby się w życiu. Motywacją ich działań są kaprysy, miłostki, nawet jeśli kończą się klęską.
Nie można również przypisać im odpowiedzialności. Nie liczą się ani z ojcem, ani z dziećmi, obchodzi je tylko własny los.
Pani Vauquer
Jest właścicielką pensjonatu a zarazem przedstawicielką mieszczaństwa. Źródłem jej utrzymania jest wynajem lokali i prowadzenie kuchni, nie tylko dla mieszkańców pensjonatu.
To osoba wyjątkowo antypatyczna, gotowa na wszystko, aby poprawić swój los. Uprzejma wobec lokatorów z gotówką, złośliwa dla biedniejszych, zawsze „ze ścisłością astronoma odmierzała im starania i wygody wedle opłacanej sumy”.
Skąpa do tego stopnia, że nie waha się zlać pozostałego po posiłku wina, okrutna tak bardzo, że umierającemu Goriotowi nie chce dać czystego prześcieradła, bo to narazi ją na koszta. Kiedy zaś otrzymuje zapłatę, wybiera jedno z najgorszych. Po śmierci starca bez skrupułów zabiera mu jedyną, najbliższą sercu pamiątkę – złoty medalion z puklami włosów.
Pani Vauquer to kolejna postać będąca uosobieniem samych negatywnych cech, a jej obecność w powieści dopełnia obrazu nakreślonej rzeczywistości.
Ocena Paryża w utworze
Ocena Paryża przedstawionego w powieści jest zdecydowanie negatywna. Złożyło się na to wiele czynników, do których zaliczyć należy:
• istnienie obok siebie skrajności: bogatych salonów arystokracji i burżuazji oraz nędzy pensjonatu pani Vauquer,
• siłę pieniądza, który powoduje, że ludzie nie omijają zła, zapominają o prawdziwych normach etycznych, działają kierowani wyłącznie względami materialnymi,
• fałszywą moralność, o której mówi Vautrin:
„Oto życie takie jest. Nie jest ładniejsze niż kuchnia: tak samo cuchnie i trzeba sobie powalać ręce, jeśli się chce pitrasić; umiej się tylko dobrze umyć: w tym cała moralność naszej epoki” i dalej: „Niech ci się zdarzy nieszczęście zwędzić cokolwiek, będą cię pokazywali po sądach jako osobliwość. Ukradnij milion będziesz figurował jako cnota”,
• przekonanie, że życie jest teatrem, w którym „Odgrywając komedię cnoty człowiek wyższy czyni zadość wszystkim swoim zachceniom, wśród hucznego oklasku głupców cisnących się na parterze”,
• brak miejsca na prawdziwe uczucia,
• grę pozorów, którą prowadzą niemal wszyscy,
• dominację cech, takich jak: fałsz (w odniesieniu do miłości, przyjaźni, współczucia, etyki), żądza majątku i pragnienie wyróżniania się spośród ogółu, gotowość do czynów jak najnikczemniejszych, o ile przyniosą wymierne korzyści,
• obojętną postawa wobec zła,
• los jednostek takich jak postać tytułowa.
W takiej sytuacji zaciera się różnica między uznanym za zbrodniarza Collinem a wszystkim tymi, których nie ściga prawo. Okazuje się, że Collin jest człowiekiem pod wieloma wzglądami lepszym niż ci uważani za uczciwych.
Trafne wydaje się też określenie, że „Paryż jest śmietnikiem”.