„Umarł Gustaw – narodził się Konrad”. Twoje przemyślenia na temat przeobrażeń dokonujących się w przyrodzie i postawie wobec świata wybranych bohaterów literackich.
„ Nic niby tu nie zmienione, / a jednak pozamieniane. / Niby nie przesunięte, / a jednak porozsuwane”, pisze polska laureatka nagrody Nobla z 1996 roku, Wisława Szymborska w wierszu z tomu „Koniec i początek” pt. „Kot w pustym mieszkaniu”. Jej liryka – osobista, refleksyjna, dotycząca sensu i celu ludzkiej egzystencji- często dotyka problemu sytuacji człowieka wobec przemijania czasu. Podkreśla jego słabość, bezbronność, równocześnie zachowując intelektualny dystans, rezygnując z bezpośredniego ujawniania uczuć. „Koniec i początek”, to sformułowanie, w którym zawiera się sens ludzkiego istnienia. Coś się kończy, jakiś etap zostaje zamknięty, kolejny krok wykonany i wtedy nadchodzi moment początku. Znów poszukujemy, odnajdujemy kolejne cele, idziemy do przodu. Wędrówka przez życie właśnie na tym polega, a człowiek kształtuje w ten sposób swoją ostateczną osobowość. Rodzi się nikim, natomiast każde kolejne doświadczenie, każdy rozdział życie rzeźbi jego osobowość, którą ostatecznie burzy śmierć. Każda minuta życia pozostawia w owej „rzeźbie” własny, indywidualny ślad, zmienia ją, jak zmieniał się portret pierwotnie pięknego i młodego Doriana Grey’a w powieści Oscara Wilde’a „Portret Doriana Greya”. On sam, będąc wiecznie zewnętrznie doskonałym, mógł obserwować jak zmienia się jego wnętrze, którego zwierciadłem stało się płótno. Ludzie często też nie zauważają, jak dynamicznie zmienia się rzeczywistość wokół nich i oni sami. Najczęściej są to zmiany bardzo subtelne, niedostrzegalne, jednak często los przynosi sytuacje, które są w stanie diametralnie odmienić ludzką osobowość. Właśnie o tym pisze Szymborska. Pokazuje świat, w którym coś się zmieniło, ale pozostało niezauważone.
Dziełem otwierającym kulturę chrześcijańską, stanowiącym jej bazę i główne źródło inspiracji jest Biblia. Pismo to, składające się z 46 ksiąg Starego i 27 ksiąg Nowego Testamentu, opisuje kształtowanie się świata i historię wiary Chrześcijan. Tworzone przez wiele wieków, różnych artystów i w trzech odmiennych językach księgi opowiadają dzieje wyznania, które odmieniło świat i jego kulturę. Natchnione pisma wielokrotnie otwierają przed czytelnikiem obrazy cudów Abrahama, czy samego Jezusa Chrystusa. Takie wizje zachęcały wiernych do nowej religii. Wielu z nich zerwało z pogańskimi bóstwami, by stać się częścią nowej wiary. Biblia wielokrotnie pokazuje sylwetki tych, którzy, początkowo przeciwni naukom Chrystusa, pod wpływem cudu, czy objawienia, zdecydowali stać się wyznawcami jego słów. Jednym z takich ludzi był Szaweł, prześladowca Chrześcijan, który nawrócił się podczas swojej drogi do Damaszku. „(...) światłość z nieba spływająca otoczyła go zewsząd swymi promieniami. Upadł na ziemię i posłyszał głos, który doń wołał: „Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?””. Oświecony boską światłością stracił na kilka dni wzrok, po czym został ochrzczony i Bóg wrócił mu dar widzenia. Od tego momentu był jednym z najwierniejszych uczniów Jezusa i nadano mu imię Paweł. Cały jego świat uległ zmianie. Stał się innym człowiekiem, bardzo dalekim od tego, którym był poprzednio. Temat ten zafascynował włoskiego malarza barokowego – M. Caravaggio, który obrazem „Nawrócenie Szawła” ilustruje cudowną przemianę. Obraz utrzymany w konwencji barokowej pełen jest kontrastów barwnych i światłocieniowych. Boskie światło rozświetla leżącą na ziemi sylwetkę mężczyzny, podczas, gdy jego koń i towarzysz pogrążeni są w mroku. Kompozycja jest otwarta i asymetryczna, równocześnie bardzo silnie dynamiczna. Dominują ugry i brązy, które są wynikiem stosowanej przez barokowych malarzy maniery tenebrosa. Święty Paweł stał się również autorem wielu cudów, których za jego pośrednictwem dokonywał Bóg. Tym samym przeobrażał niedoskonałości przyrody. Tak jak Mojżesz otrzymał od Boga mannę z nieba i wodę ze skały, a Jezus rozmnożył chleb i wino, wskrzeszał umarłych, tak, gdy przykładano chorym chustki i przepaski, których dotykał święty Paweł, choroby opuszczały ich umęczone ciała.
Święty Paweł odszedł od pogaństwa i stał się towarzyszem Chrystusa. Zrezygnował z posady, majątku, zmienił uprzednią filozofię życiową. Podobnie potoczyły się losy św. Aleksego, bohatera XV-wiecznej „Legendy o świętym Aleksym”. Źródłem informacji o jego życiu są, popularne w średniowieczu, opowieści hagiograficzne, które poświęcone były żywotom świętych postaci. Opisywały szczególne okoliczności narodzin, cuda towarzyszące młodości i dorosłemu życiu oraz śmierć – męczeńską lub taką, której towarzyszyły przedziwne zdarzenia. Jedną z pierwszych i najbardziej znanych hagiografii była „Złota legenda” włoskiego dominikanina - Jacopo da Voragine, napisana w drugiej połowie XIII wieku. Zawiera ona niemal dwieście legend o świętych czczonych w całej Europie. Ona, jak i wiele innych wcześniejszych hagiografii przybyłych do Europy za pośrednictwem Bizancjum, zaowocowały polską wersją historii powstałą około połowy XV wieku. Otwiera ją inwokacja, w której autor prosi Chrystusa o natchnienie. Pierwsza część właściwego utworu przedstawia czytelnikowi rodzinę Aleksego, ludzi zamożnych, ale bogobojnych. Długo czekali na potomstwo, ale gdy Aleksy przyszedł na świat od razu zauważono, że jest człowiekiem wybitnym. W wieku 24 lat ożenił się z córką cesarską, jednak podczas nocy poślubnej oddał dziewczynie pierścień i opuścił ją, by służyć Bogu. Obiecał jednak, że w niebie ponownie połączą się węzłem małżeńskim. „Rozdał swe rucho żebrakom, / Śrebro, złoto popom, żakom” (w. 97-98). Święty wiódł życie żebraka. Bez środków do życia poświęcał się pomagając innym. Wiele lat spędził na progu kościoła, kiedy sama Matka Boża zstąpiła z obrazu i nakazała klucznikowi wpuścić go do świątyni. Asceta powrócił jednak do domu – nierozpoznany. Mieszkał pod schodami „i każdy nań pomyje lał”. W dniu jego śmierci w mieście rozdzwoniły się wszystkie dzwony, a on umarły w dłoni trzymał list, który wyjąć mogła jedynie jego żona. Wtedy okazało się kim faktycznie był ów biedak. Legenda, jako utwór parenetyczny pokazuje czytelnikowi wzorzec osobowy, do jakiego powinniśmy dążyć. Postawa świętego, w mniemaniu autora, godna jest naśladowania. Zrezygnował z fortuny, dóbr materialnych, ziemskiej miłości i poświęcił się Bogu. To postawa godna pochwały, ale czy do końca? Diametralnie odmienił swoją postawę wobec świata, ale czy świat na tym skorzystał? Myślę, że z podobną siłą woli, determinacją i gorącą wiarą wiele więcej zdziałałby nie opuszczając rodziny. Nie zraniłby własnej żony, rodziców, a korzystając z rodzinnego majątku byłby w stanie pomóc tysiącom żebraków. Jego decyzja była inna, ale okazał się na tyle wytrwały, by zamknąć jedne, a otworzyć zupełnie inne drzwi i przetrwać w innej rzeczywistości.
Często zwykły człowiek, mniej lub bardziej zamożny, w historii literatury decyduje się na krok, który wprowadza go w świat zupełnie innej rzeczywistości. Takiej metamorfozie uległ mickiewiczowski Jacek Soplica. Bliski świętemu ascecie, który życie doczesne poświęcił udręce nie potrzebując do tego jakiegokolwiek impulsu, bohater zostaje, niejako, popchnięty ku swojej wewnętrznej (i zewnętrznej) przemianie. Jego dynamiczna charakterystyka rozpoczyna się w czasie jego młodości, kiedy jako typowy szlachecki zabijaka lubiący podpić i poszaleć, zarazem dumny i ambitny, wrażliwy na punkcie swego honoru zakochał się w Ewie. Odrzucony przez jej rodzinę, stał się nieumyślnym sprawcą śmierci Stolnika, Polska straciła niepodległość. Wszystkie te wypadki przyczyniły się do wewnętrznej przemiany, jaką w tym czasie przeszedł Soplica. Butny zabijaka przekształcił się w ofiarnego, pokornego i cichego księdza Robaka. Zgolił wąsy, zrzucił strój szlachecki, by przywdziać ubogi habit, pod którego kapturem mógłby ukrywać swoją twarz. Niegdyś aktywny w walce, teraz stał się jedynie pośrednikiem i organizatorem. Szaleństwo zastąpiła rozwaga, butę pokora. Jednak rany z przeszłości bardzo wolno się goiły i mimo wielu poświęceń, wyrzeczeń i cierpień, Robak nie potrafił się uwolnić od swojej haniebnej przeszłości. To chyba właśnie ten permanentny ból i wstyd stały się dla niego najdotkliwszą karą. Został jednak nagrodzony za determinacją, z jaką pragnął stać się lepszym człowiekiem, i na łożu śmierci dane mu było wyznać wszystkie najboleśniejsze tajemnice, jakie męczyły jego umysł i serce. Właśnie moment tej spowiedzi jest jednym z najbardziej wzruszających momentów „Pana Tadeusza”. Pokazuje jak bardzo człowiek jest się w stanie zmienić, gdy bardzo tego pragnie i potrzebuje. Opowiada, że w każdym z nas tkwi taka siła, która w pewnym momencie może nas uratować. Może sprawić, że zapragniemy stać się lepsi. Mickiewicz w tej postaci kumuluje całą nadzieję, jaka potrzebna była Polakom w pierwszej połowie XIX wieku. Jest to równocześnie sylwetka uniwersalna, wzór do naśladowania, przez wszystkie kolejne pokolenia niezależnie od ich sytuacji.
Miłość do kobiety nie była tragedią życiową jedynie Jacka Soplicy. Romantyczny Mickiewicz w IV części Dziadów kowieńsko – wileńskich opowiada historię Gustawa, romantycznego kochanka zdradzonego przez ukochaną, która zdecydowała się poślubić zamożniejszego kandydata. Sytuacja była analogiczna do biografii samego poety, którego młodzieńcza miłość Maria (zwana Marylą) Wereszczakówna z tych samych względów zdecydowała się wyjść za majętnego hrabiego Puttkamera. Gustaw zjawił się u Księdza i podczas trzech godzin (miłości, rozpaczy i przestrogi) opowiedział mu historię swojej tragicznej miłości. Jego uczucia wahały się od nienawiści do miłości. Mówił : ” Tymczasem, jak cień błądząc przy kochanych wdziękach, / Bywam albo w niebiosach, albo w piekła mękach.” W III części dramatu (napisanej w Dreźnie) uwięziony Gustaw odrzucił ziemską miłość i przybrał nową postawę wobec świata. Stał się wojownikiem o wolność. Symbolem tej przemiany stała się zmiana imienia dokonana na ścianie celi i mianowanie się Konradem. Miłość do kobiety została zastąpiona tu miłością do narodu. Konrad odsunął pragnienia swojego serca na daleki plan, poświęcając się ojczyźnie. Jej wolność i niepodległość stała się dla niego jedynym celem. Takie przeistoczenie jest godne najwyższej pochwały. Człowiek zraniony, zagubiony, prawie umarły, ostatkiem sił ratuje się z przepaści i odnajduje nowy cel w życiu. Zamyka za sobą przeszłość i otwiera serce na przyszłość. Pożytkuje swoją energię dla świata, dla ludzi. Nie zyskuje miana świętego, nie chowa się za mnisim kapturem. Odważnie i godnie walczy o coś, co stało się nowym sensem jego życia. Motorem, który napędza bicie jego serca.
Warto by zajrzeć do wnętrza człowieka, który ulega tak silnej metamorfozie. Wspominani twórcy opisywali te przemiany jedynie od strony zewnętrznej. Na tym polu niebywałe osiągnięcia przypisać należy Fiodorowi Dostojewskiemu, którego „Zbrodnia i kara”, to właśnie powieść psychologiczna. Rodion Raskolnikow, główny bohater, student dopuszcza się morderstwa starej lichwiarki, w efekcie zabijając również jej siostrę. Sposób myślenia młodego mężczyzny jest bardzo bliski koncepcji nadczłowieka autorstwa Nietzschego, której autor nie mógł znać. Sam tym powieści, koncentrujący się na psychologii zbrodniarza, przypomina tezy Zygmunta Freuda – twórcy psychoanalizy. Raskolnikow dopuścił się zbrodni, którą uważał za czyn konieczny i usprawiedliwiony. Sądził, że doskonale wytrzyma późniejsze napięcie psychiczne, uważając się za jednego z tzw. nadludzi. Niestety chore sumienie męczyło go nie do wytrzymania. Wtedy poznał Sonię – ubogą dziewczynę, którą sytuacja materialna zmusiła do uprawiania prostytucji. Dostojewski przeciwstawił tutaj kult rozumu wierze i chrześcijańskiemu współczuciu, jakiego uosobieniem była właśnie Sonia. Chory i coraz słabszy Rodion, zakochał się w dziewczynie. To uczucie, czyste i piękne, otworzyło mu oczy i popchnęło do wyznania winy. Złamał się, jego koncepcja nadczłowieka okazała się błędna, ale zyskał spokój sumienia i miłość najdroższej sobie osoby. Powieść Dostojewskiego jest idealnym studium psychiki szarpanego wątpliwościami i skrajnymi uczuciami człowieka. Doskonałe opisy stanów psychicznych pozwalają czytelnikowi wejść niebywale głęboko w osobowość mordercy. To niebezpieczny eksperyment, ale tylko w taki sposób można dosłownie oddać dramat, jaki przeżywa człowiek, którego postawa wobec świata zaczyna się zmieniać.
Biblijna „Pieśń nad pieśniami”, jedno z najcenniejszych arcydzieł tego zbioru tekstów, poświęcona jest miłości. Pieśń szósta mówi, że „Miłość jest potężna jak śmierć (...)” (Pnp. 8, 6). Uleczyła Raskolnikowa, dała mu nowe życie. Podobnie było z innymi bohaterami. Duchową metamorfozę przeżył Kmicic, chorąży orszański. Sienkiewicz przedstawił go jako herszta zbójeckiej bandy. Tadeusz Żabski pisze, że przewodzenie takiej bandzie „prowadzić musi do przestępstw, które w ‘Potopie’ oczywiście następują. Bohater znalazł się w strefie winy i kary, traci ukochaną Oleńkę i znosić musi upokorzenia przegranego pojedynku z Wołodyjowskim. Jedna wina pociąga drugą: wplątany zostaje, tracąc zbawczy kontakt ze szlachetnymi żołnierzami, w knowania z Radziwiłłem i okrzyknięty zdrajcą, nawet przez Oleńkę”. Kmicic, po rozmowie z córką starosty (też Oleńką) zdecydował się na sumienne odkupienie swoich win, powodowany, w głównej mierze, miłością do Oleńki. Podobnie potoczyły się losy sienkiewiczowskiego Marka Winicjusza, bohatera powieści „Quo vadis”. Rzymski patrycjusz, zamożny, powszechnie szanowany poganin, gwałtownie zakochał się w ligijskiej księżniczce – Ligii. Ona, chrześcijanka, nie mogła przyjąć tej innowierczej miłości. Zdecydowała nie ulegać Winicjuszowi, do czasu, gdy ten nie przejrzy na oczy i nie uwierzy w chrześcijańskiego Boga. Patrycjusz długo nie potrafił pojąć natury ludzi, pośród których się znalazł, ale to właśnie miłość do Ligii sprawiła, że otworzył swoje serce na Boga. Miłość do kobiety sprawiła, że stał się człowiekiem obcym dla dawnego siebie. Gwałtowność uczuć ustąpiła uwielbieniu i prawdziwej, szczerej miłości. Obaj bohaterowie zmienili swój sposób pojmowania świata dzięki uczuciu do kobiety. Gdy zdali sobie sprawę z tego, że mogę je utracić, ich serca odzyskały wzrok, a ich umysły otworzyły się na prawdziwe wartości.
Kiedy wokół człowieka zmienia się rzeczywistość, trudno pozostać wewnętrznie niezmienionym. Cezary Baryka, bohater „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego, ulegał wielokrotnym przemianom. Poznajemy go jako beztroskiego młodzieńca z zamożnej rodziny mieszkającej w wiertniczym miasteczku Baku. W parę lat później do idyllicznego, sielankowego krajobrazu wkracza rewolucja, w której wir Cezary zostaje wciągnięty. Zaślepiony ideami rewolucjonistów nie widzi, jak tragiczne w skutkach są ich poczynania. Pierwszym szokiem dla młodzieńca była śmierć matki, skazanej na ciężkie roboty. Ojca już wtedy nie było – pojechał na wojnę. Wtedy Cezary poznał prawdziwe oblicze rewolucji – tysiące trupów na ulicach, potoki krwi. Przejrzał na oczy i zrozumiał jaki dramat niesie ze sobą rewolucja. To chwila decydująca w życiu młodego Baryki. Szok, którego doznał popchnął go do opuszczenia kraju. Mając przez oczami stosy martwych ciał, nigdy już tam nie powrócił. Zrobiło to na nim, młodym i wrażliwym, piorunujące wrażenie i stało się jedną z najcenniejszych lekcji jego życia. Rewolucja, której był sprzymierzeńcem, zniszczyła świat jego młodości. Zrozumiał to, gdy było za późno.
Współczesnym synonimem rewolucji w Baku może być „Dżuma” Alberta Camusa. Wywodzi się ona z nurtu egzystencjalizmu. Camus wychodził z założenia, że ludzkie życie nie ma sensu i jest naznaczone absurdem. Opublikowany w 1947 roku utwór opisuje historię walki z epidemią dziesiątkującą algierskie miasto – Oran. Obok heroicznych postaw doktora Bernarda Rieux, czy Jeana Tarrou ukazane są postacie, które, jak dziennikarz Raymond Rambert , czy ksiądz Paneloux, zmieniają stosunek do panującej wokół zarazy. Rambert pragnął początkowo uciec z Oranu, wrócić do ukochanej i zapomnieć o tym, co zobaczył, jednak w miarę upływu czasu zdał sobie sprawę z tego, że jeśli opuści miasto, będzie czuł głęboki wstyd przed ukochaną kobietą. Doszedł do wniosku, że opuszczenie potrzebujących na zawsze przeszkodziło by mu prawdziwie kochać. Został – odrzucił swój egoizm, przeszedł swoistą ewolucję i stał się człowiekiem o wiele bogatszym niż był poprzednio. Ksiądz, natomiast, od początku epidemii uważał ją za karę za grzechy, którą Bóg karze każde niemoralne miasto. Jednak w chwili, gdy zobaczył umierającego synka sędziego Othona zrozumiał, że to niewinne dziecko nie mogło być skażone grzechem. To dramatyczne doświadczenie sprawiło, że zaoferował swą pomoc doktorowi. Zadeklarował walkę porzucając filozofię pogodzenia się z boskimi wyrokami. Obie postacie zrezygnowały ze spokojnego życia, zgodnie z ich dawną filozofią. W ogniu tragedii i masowej zagłady, potrafili przeobrazić się w zupełnie innych ludzi. To właśnie taki rodzaj bohaterstwa najwyżej jest ceniony. Moment, w którym człowiek słaby i wątły staje się silny, to najcenniejsze przeobrażenie z możliwych.
Ale czy tylko człowiek się zmienia? Zmienia się świat, rzeczywistość. Często tego nie zauważamy, ale przyroda, to jeden z najbardziej dynamicznych elementów naszego świata. Jako pierwsi zauważyli to francuscy malarze awangardowi – impresjoniści, z Caludem Monetem na czele. To oni jako pierwsi w całości tworzyli swoje obrazy w plenerze. Zajmowali się wrażeniowością światła naturalnego i subiektywnym odbiorem zjawisk zachodzących w naturze. Cykl zmienności przyrody prześledzić można najwygodniej, przy pomocy prac właśnie Moneta. Ten artysta poświęcał się malowaniu licznych cykli: „katedra Rouen”, „Topole”, „Stogi siana”, „Nenufary” itd. Właśnie te zbiory dzieł pokazują jak bardzo artysta zafascynowany był zmiennością natury. Tworzył każdy obraz o innej porze, by jak najwierniej oddać światło i walor kompozycji. Przez to zmuszony był stosować metodę szkicową – dynamiczne, wyraźne, fakturowe pociągnięcia pędzlem. Powstałe dzieła, podobne do siebie w obrębie jednego cyklu, jednak każde, przetworzone przez indywidualną wizję artysty, uwzględniające warunki atmosferyczne, staje się osobnym obrazem.
Wizje o charakterze impresyjnym, ukazujące zmienność i wrażeniowość przyrody, tworzyli poeci Młodej Polski. Dla nich przyroda ulega bezustannym przekształceniom, przebarwieniom. Jest dynamiczna, nieokiełznana, żyjąca własnym życiem. Tak do świata natury podchodzi m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, który owej techniki impresyjnej używa w wierszu „Melodia mgieł nocnych”. Przedstawia baśniowy, fantastyczny świat, w którym, za pomocą gry refleksów i cieni oddaje ruchliwość i zmienność krajobrazu. W kotlinie maluje się uśpiony staw a nad nim mgły owiewane wiatrem. Aurę tajemniczości podkreśla śpiew nocnych ptaków, szum wiatru i wody. Podobny zabieg stosuje w „Widoku ze Świdnicy do Doliny Wierchcichej”, który jest próbą odmalowania słowami piękna tatrzańskiego krajobrazu, ukochanego przez Młodopolan. W wierszu dominuje atmosfera spokoju, ciszy, senności. Przyroga znów spowita jest w „mgłę przezroczą”, „mgłę złocistą”. Podmiot liryczny, mimo piękna otaczającej go przyrody, odczuwa typowy dla dekadenty lęk i niepokój. Nie jest ona w stanie prznieść mu ukojenia.
Podobnych zabiegów używa Jan Kasprowicz, autor cyklu sonetów „Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach”. Sięga tu do poetyki symbolizmu i impresjonizmu. Wszystko jest ulotne, przemija. Podkreśla to dodatkowo rozbudowana symbolika. Krzak róży, to symbol piękna, młodości i życia, natomiast stara limba, to śmierć i przemijanie. Sonet I, to obraz cichy, jeszcze senny; Sonet II pokazuje, jak krajobraz powoli się ożywia. W Sonecie III przyroda tętni życiem, słychać stada górskich kozic, łopot skrzydeł ptaków, natomiast w Sonecie IV ponownie natura zapada w sen i „w seledyn stroją się niebiosy”. Aby możliwe stało się idealne oddanie tak zmiennych nastrojów, autor ponownie posłużył się techniką impresjonistyczną. Bezbłędnie uchwycił dynamizm nieustannie zmieniającej się przyrody. Jest to, w gruncie rzeczy, podstawowe jej prawo i właściwość, a ta technika jako jedyna pozwala uwiecznić artyście jedyną prawdę o przyrodzie.
Heraklit z Efezu powiedział, że „nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Bezspornie należy przyznać mu rację. Albo „rzeka” się zmieni, jak przyroda opisywana w poezji, albo człowiek, który miałby do niej wejść ulegnie przeobrażeniu. Jego „rzeźba” wzbogaci się o kolejne dotknięcie dłuta życia. Nic w przyrodzie nie jest stałe – ani my, ani ona sama. I myślę, że dlatego ten świat ciągle jest taki fascynujący. Każdego dnia jest inny. I z każdym dniem my stajemy się odrobinę kimś innym.