„Jesteś Sokratesem, Cezarem, Kolumbem, Szekspirem Ułożyłeś sonet, rozbiłeś atom Zbudowałeś krematoria Wzniosłeś katedrę Notre Damme” – słowa T. Różewicza wykorzystaj jako motto do rozważań nad wielkością i małością człowieka.

„Lub robić coś. Kochaj kogoś. Nie bądź gałganem. Żyj porządnie.” – przywołana jako wstęp cześć z przedwojennych wykładów uniwersyteckich T. Kotarbińskiego może doskonale łączyć się z tematem mojej rozprawki. Człowiek, o ile chce, może wiele zdziałać, niekoniecznie bardzo się wysilając. Rozpatrywanie wielkości i małości istoty ludzkiej może mieć wiele płaszczyzn i tyleż samo kryteriów podziału: ze względu na człowieka wobec samego siebie, wobec własnych oczekiwań, oczekiwań innych, wobec Boga i religii, wobec państwa, społeczeństwa, w wymiarze człowieczeństwa, wobec swoich przodków, na gruncie norm moralnych i etycznych, na płaszczyźnie literackiej, jej konwencji pisarskich i filozoficznych. Można by wymieniać bez końca, ale to nie miałoby sensu. Ważnym jest, aby wybrać takie utwory, które najpełniej oddadzą sens rozważań na ten temat.

Na przestrzeni dziejów motyw człowieka w świecie przewijał się jako lightmotif we wszystkich epokach historyczno – literackich, będąc ściśle powiązanym z filozofią danej epoki i jej założeniami. Niepodobna bowiem wyobrazić sobie suwerennego działania literatury w oddaleniu od filozofii, gdyż są one sobie alfą i omegą, stanowią dla siebie koniec i początek wzajemnie się dopełniając. Filozofia bardzo często powiązana jest z religią wyznawaną przez danego twórcę, ale stwierdzenie, że na postrzeganie człowieka w danej epoce mają tylko te trzy elementy, byłoby stwierdzeniem bardzo uogólniającym i krzywdzącym. Każde dzieło literackie powstaje na skutek działania wielu czynników, i najczęściej my, czytelnicy, genezy takiegoż możemy się tylko domyślać. Jak było naprawdę wie tylko sam twórca. Jakkolwiek nie patrząc na tę kwestię, moim zdaniem należy przyjąć za pewnik, że każdy utwór literacki zawiera w sobie elementy filozoficzne, historyczne, religijne i własne przemyślenia autora. Dlatego też, koncepcja człowieka na przestrzeni lat tak często się zmieniała. Moim zadaniem jest ukazanie w jaki sposób te zmiany przebiegały, jakim torem, na skutek jakich czynników i jakie utwory tekstów kultury to odzwierciedlają.

„Czymże jest człowiek, jeśli w jego życiu
Główną wartością i treścią jest tylko
Sen i trawienie? Zwyczajnym bydlęciem.
Ten, kto nas stworzył i obdarzył władzą
Myślenia, darem spoglądania wstecz
I wybiegania w przyszłość, był tak szczodry
Nie po to przecież, żeby boski rozum
Pleśniał w nas bez użytku. A więc cóż?”

W. Shakespeare – Hamlet

Tak oto w jednym ze swoich największych dzieł wypowiedział się nad człowiekiem i sensem jego istnienia w świecie, niewątpliwe najgenialniejszy twórca renesansowej literatury – William Shakespeare. Jego dramaty stały się znane na całym świecie właśnie za sprawą nowego ukazania istoty ludzkiej w otaczającej ją rzeczywistości. W odróżnieniu od dramatów antycznych, człowiek ma już wolną wolę, jest świadom swojego położenia, ma wybór, nie jest zdeterminowany przez fatum ani wolę bogów. Jako novum pojawia się także portret psychologiczny bohatera, jego przemyślenia, wahania, problemy wewnętrzne. Zostaje ukazana dualność człowieka, jednocześnie jego małość i wielkość. Walka, jaka toczy się nieustannie wewnątrz każdego z nas zostaje odzwierciedlona w dwóch równie ważnych dramatach: Hamlecie i Makbecie. Jednakowoż obaj bohaterowie nie są bezsilni. Ich tragizm polega na słabości ich charakteru, a nie na niemożności zmiany własnego losu – w przeciwieństwie do bohaterów antycznych – zdeterminowanych i kontrolowanych przez boskie kaprysy i fatum, oni mają wybór. Rewolucja, jaką dokonał w dramacie Shakespeare na zawsze odbiła się na twórczości artystów kolejnych epok.

W renesansie, w którym żył i tworzył Shakespeare, bardzo cenionym filozofem był Giovanni Pico della Mirandola, który wypowiadając się na temat fascynacji człowiekiem, jaka niewątpliwie rozkwitła w tej epoce, powiedział takie słowa: „Człowiek – istota szczęśliwa i godna czci”. Niewątpliwie mogą one posłużyć za argument, potwierdzający wielkość człowieka w epoce renesansu. Człowiek w tym czasie dostrzegł swoją rolę, uwierzył w to, że jest istotą niezwykłą, gdyż stworzoną na obraz i podobieństwo Boga. Zaczął więc podpisywać swoje dzieła, aby zachwycać nimi współczesnych i potomnych. Motyw exegi monumentum, tak bardzo popularny w renesansie nie miał miejsca w średniowieczu, gdzie twórca stawał się jedynie narzędziem w rękach Boga, i nie miał tym samym prawa do zastanawiania się na sobą. Człowiek średniowiecza czuje się zdruzgotany potęgą Boga, nie śmie nawet domagać się od niego sławy i majętności. Tego typu zachowanie doskonale odzwierciedla mnogość dzieł średniowiecznych anonimowych autorów. Nikt nigdy się nie dowie kto napisał Bogurodzicę, a kto Pieśń o Rolandzie. Dzięki temu autorzy mają pewność, że zapamiętane zostaną dzieła, a nie oni sami. Takie przeświadczenie ma swoje początki jeszcze w Biblii, gdyż to właśnie tam, w Starym Testamencie mamy zawartą Księgę Koheleta, której narrator dochodzi do wniosku, że życie na ziemi to tylko etap przejściowy, że wszystko to, co tutaj uda nam się zgromadzić to tylko złudne wrażenie, że to w pewnym momencie zniknie z naszych oczu na zawsze i sami nawet nie będziemy wiedzieli dlaczego tak się stało. Wskazuje nam tu jednakowoż, że człowiek, owszem, jest wielki, gdyż dostał pod swoją opiekę cały świat Boski, ale od kiedy zerwał zasady panująca w Edenie spadł na niższy piedestał. Jednocześnie, niejeden z twórców mówił już, że człowiek jest tylko o stopień niższy do aniołów, gdyż tak został umiłowany przez Boga. Jak widać ciężko jest znaleźć jakąś wspólną nić dla tych wszystkich stwierdzeń, jednak biblijne toposy jak bumerang powracają do epoki baroku. Tutaj Daniel Naborowski w wierszu pt. „Krótkość żywota” zawiera taki wniosek:

„Godzina za godziną niepojęcie chodzi
Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.”

i wskazuje nam jednoznacznie, że żywot ludzki, jest ograniczony przez czas, a więc i jego wielkość musi być ograniczona. Człowiek bowiem posiada pewne punkty, których nie przekroczy. Wskazuje to, że dualność człowieka objawia się na każdym kroku: jednocześnie wolność człowieka wobec Boga, jego wolna wola i rozum sprawiają, że jest o krok niższy od aniołów, i kilka kroków wyższy niż zwierzęta, ale jednocześnie jego istnienie nie może być wieczne – i to jest jego małość. Warto w tym miejscu przytoczyć fragment dzieła „Myśli” B. Pascala z roku 1670: „Wielkość człowieka jest wielka w tym, że zna on swoją nędzę. Drzewo nie zna swojej nędzy. Nędzą tedy jest czuć swoją nędzę, ale wielkością jest wiedzieć, że się jest nędznym” (…) „Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Nie potrzeba, by cały wszechświat uzbroił się, aby go zmiażdżyć: mgła, kropla wody wystarczą, aby go zabić. Ale gdyby nawet wszechświat go zmiażdżył, człowiek byłby i tak czymś szlachetniejszym niż to, co go zabija, ponieważ wie, że umiera i zna przewagę.”. Doskonale widać, że mimo, iż Pascal uważał, że człowiek jest istotą marną, to jednak nie skazał jej na całkowite odrzucenie, gdyż zdolność myślenia powoduje, że jesteśmy istotami zasługującymi na pochwałę.

Takie poglądy straciły zupełnie swoje znaczenie w okresie II wojny światowej, kiedy to światem wstrząsały totalitaryzmy, i wojna, której rozmachu i ogromu okrucieństwa nikt nie był w stanie się spodziewać. Ludzie stracili swoje ideały, jak pola minowe wybuchały nowe konflikty, z powodów, których nikt nie był w stanie pojąć. Człowiek upadł. Epoka pieców, inny świat, czasy pogardy, kamienny świat, Apokalipsa spełniona – takimi oto określeniami nazywano czasy II, niewątpliwie najokrutniejszej wojny w dziejach świata. Faszyzm i stalinizm – te dwa wrogie człowiekowi „ustroje’ tak bardzo znienawidziły człowieka, że aż absurdem jest, że to właśnie ludzie, a nie istoty z innej planety, kierowały tym, co unicestwiało miliony istnień. Na usta z przerażeniem cisnęły się słowa gniewu, wzgardy, nienawiści… Człowiek stał się bezsilny. Nagle okazało się, że nie są to czasy, w których można z pełnym oddaniem śpiewać, oddając cześć stwórcy:

„Gdy patrzę na niebo dzieło Twych palców,
Księżyc i Gwiazdy, któreś Ty utwierdził
Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz?
I czym Syn Człowieczy, że się nim zajmujesz?”
Psalm 8 (*9)
Twórcy tacy jak Borowski czy Grudziński przeżyli piekło wojny, i oddają temu świadectwo w swoich utworach. Ich ocena tamtej rzeczywistości okazuje się być różna, gdyż Borowski uważa, że każdy, kto przeżył obóz koncentracyjny jest złym, gdyż nie tylko czynienie zła jest grzechem, ale także przyzwolenie na nie i pamiętanie o nim. Grudziński jest nieco łagodniejszy w swych poglądach, jednak uważa, że nikt nie ma prawa oceniać ludzi w obozie normami spoza niego, ale nawet w największych niedogodnościach, w warunkach całkowitego upodlenia ludzkiego gatunku nikt nie może rezygnować z bycia godnym, z istnienia z honorem, a największą zbrodnią jest przeżycie kosztem drugiej osoby – to zdaniem autora Innego świata. Zapisków sowieckich. dawało świadectwo całkowitego znieczulenia. Ocena człowieka, jego małości wobec „silniejszego” staje się mottem Medalionów Zofii Nałkowskiej: „To ludzie ludziom zgotowali ten los”.

Człowiek bowiem, staje się mały albo wielki w zależności od okoliczności, w jakich się znajduje. W XX wieku wielką rewolucją było sformułowanie przez Einsteina teorii względności, co stało się przyczyną relatywizmu. Relative – z angielskiego – oznacza „względny”, czyli zależny od okoliczności, czasu i miejsca. Jednoznacznie można by stwierdzić, że tak wielkość jak i małość mają swoje odbicie w różnych aspektach życia, i jak już wielokrotnie podkreślałam w swoich poprzednich pracach – człowiek został stworzony jako połączenie dwu sprzeczności, w których zawsze jedna dominuje nad drugą, jednocześnie ciągle zamieniając się rolami. Kto wie, czy w dzisiejszym świecie pojęcie wielkości jest tak samo rozumiane jak sto, dwieście czy tysiąc lat temu? Wiersz t. Różewicza, który stał się częścią tematu, wskazuje, że bycie wielkim może objawiać się w wielu różnych aspektach, a o tym, czy jesteśmy mali czy wielcy, zadecydują nam potomni, nam pozostaje jedynie mieć nadzieję. Warto przytoczyć tutaj postać Napoleona Bonaparte, który dla Hiszpanów stał się symbolem zła, a przez rzesze Polaków i Francuzów był wielbiony i kochany przez wiele lat. Wszystko zależy od pryzmatu, z jakiego parzy się na dany problem oraz od tego, jakie są nasze wewnętrzne przekonania. Nie było bowiem jeszcze osoby, która potrafiłaby zaspokoić miliony…

Dodaj swoją odpowiedź