Zagadki agnostycyzmu

Zagadki agnostycyzmu
Na początek, by przybliżyć temat, zajrzę do encyklopedii „Wikipedii”. Wyjaśniony został bardzo przejrzyście i zrozumiale termin agnostycyzm. Jest to „religijny pogląd według którego nigdy nikomu nie uda się dowieść istnienia Boga, ale nie ma też możliwości dowiedzenia, że Boga nie ma. Agnostycyzm przybiera różne formy. Agnostycyzm religijny w odróżnieniu od ateizmu nie twierdzi, że Boga na 100% nie ma. Twierdzi tylko, że nie wiadomo czy jest i w związku z tym jest to kwestia wiary, a nie poznania. Agnostycyzm religijny odrzuca wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do baśni czy legend. Agnostycyzm poznawczy to pogląd filozoficzny polegający na przyjęciu niemożności pełnego, rozumowego ilub empirycznego ustalenia prawdziwości kluczowych faktów z dziedziny teorii bytu, takich jak istnienie materii, Boga, czy nawet realności świata zewnętrznego. Agnostycyzm poznawczy w odróżnieniu od agnostycyzmu religijnego nie musi stać w ostrej sprzeczności z religiami - głosi tylko, że religie to kwestia pozarozumowej wiary. ”

Agnostyk ateistą?
Wieli ludzi porównuje agnostyków do ateistów. Zasugeruję się tutaj wypowiedziami Bertranda Russell’a – angielskiego filozofa. Ateista, tak jak chrześcijanin, uważa że m o ż n a stwierdzić czy Bóg istnieje czy też nie. Chrześcijanin uważa że można stwierdzić że jest Bóg; ateista, że można stwierdzić że nie ma. Agnostyk odracza osąd, mówiąc że nie ma wystarczających podstaw ani dla potwierdzenia ani dla zaprzeczenia. Jednocześnie, agnostyk może uważać że istnienie Boga, chociaż nie niemożliwe, jest bardzo nieprawdopodobne; może uważać je za tak nieprawdopodobne że nie jest warte rozważania w praktyce. W takim przypadku nie jest on daleko od ateizmu. Jego stanowisko może być takie, które ostrożny filozof miałby w stosunku do bogów starożytnej Grecji. Gdybym była proszona o udowodnienie że Zeus i Posejdon i Hera i reszta bogów zamieszkujących Olimp nie istnieje, nie wiedziałbym jak znaleźć rozstrzygające argumenty. Agnostyk może uważać że chrześcijański Bóg jest tak samo nieprawdopodobny jak pozostali z Olimpu; w takim przypadku, z praktycznych powodów, zgadza się on z ateistą. Agnostyk nie akceptuje jakiegokolwiek "autorytetu" w tym sensie jak to robią ludzie religijni. Uważa on, że każdy człowiek powinien rozważyć, jak ma postępować. Oczywiście będzie starał uczyć się na mądrości innych, ale będzie musiał wybrać dla siebie ludzi, których ma uważać za mądrych i nie będzie uważał nawet tego co oni mówią za niepodważalne. Spostrzeże on, że to co uchodzi za "prawo boskie" zmienia się od czasu do czasu. Biblia mówi zarówno, że kobiecie nie wolno poślubić brata jej zmarłego męża, jak i że w pewnych sytuacjach ona musi to zrobić. Jeśli masz pecha być bezdzietną wdową z kawalerem szwagrem, jest logicznie niemożliwe żebyś uniknęła zastosowania się do "boskiego prawa".

Co jest dobre a co złe?
Agnostyk nie jest tak pewny jak niektórzy chrześcijanie co do tego co jest dobre a co złe. On nie uważa, tak jak większość chrześcijan uważało w przeszłości, że ludzie którzy nie zgadzają się z rządem co do niejasnych kwestii teologicznych powinni ponieść bolesną śmierć. Jest on przeciwny prześladowaniu, i raczej ostrożny co do moralnego potępiania. Co do "grzechu", agnostyk uważa go za nieużyteczne pojęcie. Przyznaje oczywiście że niektóre rodzaje zachowania są pożądane a niektóre niepożądane, ale uważa że karanie tych niepożądanych ma być tylko wtedy zalecane gdy odstrasza ono przed zakładem karnym, a nie kiedy uważa się że, dobrą rzeczą jest samo to, że nikczemnik powinien cierpieć. To właśnie ta wiara w mściwą karę uczyniła że człowiek zaakceptował piekło. To jest część szkody wyrządzonej przez pojęcie "grzechu". Przypuśćmy na przykład że nienawidzimy kogoś tak bardzo że chcielibyśmy go zamordować. Dlaczego tego nie robimy ? Możemy odpowiedzieć: "Ponieważ religia mówi mi że morderstwo jest grzechem". Ale zgodnie ze statystyką agnostycy nie są bardziej skłonni do morderstwa niż inni ludzie, faktycznie są raczej mniej skłonni. Mają oni ten sam powód żeby powstrzymać się od morderstwa jaki mają inni ludzie. Powodem odgrywającym największe znaczenie jest strach przed karą. W warunkach bezprawia, takich jak gorączka złota, wszyscy ludzie będą popełniać zbrodnie, choć w zwykłych okolicznościach przestrzegaliby oni prawa. Istnieje nie tylko rzeczywista prawna kara; pojawia się niepokój że nastąpi przerażające odkrycie, i samotność gdy się wie, że dla uniknięcia nienawiści musi się przybrać maskę, nawet dla swoich najbliższych przyjaciół. Jest też to co można nazwać "sumieniem": jeśli kiedykolwiek zamierzaliśmy popełnić morderstwo, przerażało nas okropne wspomnienie ostatnich chwil życia nieruchomego ciała naszej ofiary. To wszystko faktycznie zależy od tego czy żyjemy w społeczeństwie przestrzegającym prawa, ale istnieją dostateczne świeckie powody dla tworzenia i utrzymywania takiej społeczności. Nikt oprócz głupca nie pozwala sobie na każde nagłe pragnienie, ale to co powstrzymuje żądzę w kontroli jest zawsze jakaś inna żądza. Antyspołeczne pragnienia człowieka mogą być powstrzymane przez życzenie żeby zadowolić Boga, ale mogą także być powstrzymane przez życzynie zadowolenia przyjaciół, lub zyskania szacunku społeczności, lub żeby móc myśleć o sobie bez wstrętu. Ale jeśli człowiek nie ma takich pragnień, jedynie abstrakcyjne postrzeganie moralności nie utrzyma go porządnym.


Agnostyk a „Biblia”
Agnostyk odnosi się do „Biblii” dokładnie tak jak oświeceni kapłani. Nie sądzi on, że jest ona natchniona przez Boga, uważa ją za wczesną historyczną legendę, ani trochę bardziej prawdziwą niż u Homera, uważa że jej nauki moralne są czasem dobre, ale czasem bardzo złe. Na przyład: Samuel rozkazał Saulowi w czasie wojny zabić nie tylko każdego mężczyznę kobietę i dziecko wroga ale także owce i bydło. Saul jednak pozostawił owce i bydło żywe, i dlatego każą nam go potępiać. Nigdy nie mogłam podziwiać Elisha za przeklęcie dzieci które śmiały się z niego, ani nie wierzyłam że (to co utrzymuje Biblia) łaskawe Bóstwo ześle dwie niedźwiedzice żeby zabiły dzieci.

Jezus
Ponieważ agnostyk nie wierzy w Boga, nie może on uważać Jezusa za Boga. Większość agnostyków podziwia życie i nauki Jezusa, tak jak to zostało przekazane w Ewangelii, ale niekoniecznie bardziej niż nauki innych ludzi. Niektórzy umieściliby go na jednym poziome z Buddą, niektórzy z Sokratesem a niekórzy z Abrahamem Lincolnem. Ani też nie uważają oni że w to, co powiedział Jezus nie można powątpiewać, jako że agnostycy nie przyjmują żadnego autorytetu za absolutny. Uważają Niepokalane Poczęcie za doktrynę wziętą z pogańskiej mitologii, w której takie narodziny nie były rzeczą niezwykłą (Zoraster był uważany za urodzony przez dziewicę, Ishtar, babilońska boginii, jest nazywana Świętą Dziewicą). Agnostycy nie mogą dać temu wiary ani doktrynie Trójcy, ponieważ żadna z tych rzeczy nie jest możliwa bez wiary w Boga.

Czym jest chrześcijaństwo dla agnostyka?
Słowo "chrześcijanin" miało różne odmienne znaczenia w różnych czasach. Przez większość wieków od czasów Chrystusa, oznaczało ono osobę która wierzy w Boga i nieśmiertelność, i uważa że Chrystus był Bogiem. Ale Antytrynitariusze nazywają siebie chrześcijanami, chociaż nie wierzą w boskość Chrystusa i wielu ludzi obecnie używa słowa "Bóg" w o wiele mniej dokładnym sensie niż dawniej uważano. Wielu ludzi którzy teraz wierzą w Boga nie ma już na myśli osoby lub trójcy osób, lecz tylko niejasną tendencję lub moc lub zamiar wszechobecny w ewolucji. Inni, idąc jeszcze dalej, rozumieją przez "chrześcijaństwo" tylko system etyczny, który, jako że nie znają historii, wyobrażają sobie za charakterystyczny tylko dla chrześcijan. Jeśli rozumie się przez "chrześcijanina" człowieka który kocha swoich sąsiadów, który pomaga w cierpieniu i który żarliwie pragnie żeby świat był uwolniony od okrucieństw i obrzydliwości które obecnie zeszpecają go, wtedy oczywiście mogę nazwać siebie chrześcijanką. I w tym sensie uważam że znajdzie się więcej "chrześcijan" pomiędzy agnostykami niż między ludźmi ortodoksyjnymi. Ale co do mnie, nie mogę zaakceptować takiej definicji. Niezależnie od innych zastrzeżeń co do tego, wydaje się to obraźliwe dla Żydów, Buddystów, mahometan i innych nie będących chrześcijanami, którzy do tej pory, jak pokazuje historia, potrafili co najmniej tak jak chrześcijanie stosować prawość postępowania, do czego niektórzy nowocześni chrześcijanie odnoszą się arogancko, uważając takie postępowanie za charakterystyczne dla ich własnej religii. Sądzę także że wszyscy którzy nazywali siebie chrześcijanami we wcześniejszych czasach, i spora większość tych którzy to robią obecnie, uważałaby że wiara w Boga i nieśmiertelność jest niezbędna dla chrześcijanina. Na tej podstawie, nie powinnam nazywać siebie chrześcijanką i powinnam powiedzieć, że agnostyk nie może być chrześcijaninem. Ale skoro dochodzi do powszechnego użycia słowa "chrześcijaństwo", przez które rozumie się tylko moralność, w takim przypadku agnostyk może być chrześcijaninem.

Niebo i piekło
Kwestia czy ludzie przeżywają śmierć jest tą dla której dowody można znaleźć. Wielu ludzi uważa, że badania naukowe psychiki i spirytualizm dostarczają takich dowodów. Agnostyk, jako taki, nie ma zdania odnośnie przeżycia chyba że uważa że istnieją na to dowody, tak czy inaczej. Co do mnie nie sądzę żeby istniał jakikolwiek istotny powód by przypuszczać że przeżywamy śmierć, ale jestem otwarta na argumentację jeśli pojawiłyby się wystarczające dowody. Niebo i piekło to odmienne sprawy. Wiara w piekło wiąże się z przekonaniem że mściwa kara za grzechy jest dobrą rzeczą, całkiem niezależnie od jakiegokolwiek ulepszającego lub pogarszającego skutku jaki ona może mieć. Prawie żaden agnostyk w to nie wierzy. Co do nieba, nie jest wykluczone, że będą kiedyś dowody na jego istnienie, poprzez spirytualizm, ale większość agnostyków nie uważa, że takie dowody istnieją i dlatego nie wierzą w niebo. Uważam, iż Mark Twain w książce „Listy z ziemi” doskonale opisuje niebo. Co prawda ironicznie, ale ile w tym prawdy! „W niebie stworzonym przez człowieka wszyscy śpiewają! Człowiek, który nie śpiewał na ziemi, tam śpiewa; człowiek, który nie umiał śpiewać na ziemi, tam potrafi to robić. Te powszechne śpiewy nie są dorywcze ani przypadkowe, ani nie przerywają ich chwile ciszy; ciągną się przez cały dzień, każdego dnia, w ciągu dwunastu godzin. I wszyscy pozostają na miejscach, podczas gdy na ziemi wyszliby po dwóch godzinach. Śpiewa się tylko hymny. Ba, śpiewa się tylko jeden hymn. Słowa są zawsze te same, jest ich około tuzina, nie ma w tym rymu, nie ma poezji: "Hosanna, hosanna, hosanna. Pan i Bóg Sabbath, la, la, la, tra, ra, ra, aaach!" Równocześnie wszyscy grają na harfach - te miliony ludzi! - podczas gdy na ziemi najwyżej dwudziestu na tysiąc potrafiło grać na jakimś instrumencie względnie miało na to ochotę.

Zastanówcie się nad tym ogłuszającym huraganem dźwięków - miliony, miliony głosów wrzeszczących równocześnie, a w tym samym czasie miliony, miliony harf zgrzytających zębami. Pytam was: czy to nie wstrętne, czy to nie ohydne, czy to nie straszne?


Zastanówcie się jeszcze: to jest nabożeństwo pochwalne, nabożeństwo czołobitne, pochlebcze, służalcze! Zapytacie, któż to znosi chętnie tę osobliwą czołobitność, tę obłąkaną czołobitność; kto nie tylko ją znosi, ale ją lubi, cieszy się z niej, żąda jej, nakazuje, aby istniała? Wstrzymajcie oddech!

To Bóg! Oczywiście - Bóg tej rasy. On siedzi na tronie otoczony przez swych dwudziestu czterech starszych oraz kilku innych dygnitarzy należących do jego dworu i spogląda na całe mile swych gorliwych czcicieli; uśmiecha się, pomrukuje i kiwa głową, wyrażając swe zadowolenie, na północ, wschód, południe; widowisko tak dziwaczne i naiwne, jakiego nikt sobie jeszcze nie wyobraził we wszechświecie, słowo daję.

Łatwo spostrzec, że wynalazca nieba nie miał oryginalnego pomysłu, lecz skopiował go z uroczystych ceremonii jakiegoś pożałowania godnego małego suwerennego państewka, gdzieś w zapadłych okolicach Wschodu.

Wszyscy zdrowi biali ludzie nienawidzą hałasu; a przecież ze spokojem zaakceptowali ten rodzaj nieba - bez namysłu, bez zastanowienia, bez sprawdzenia - i rzeczywiście chcą się do niego dostać! Głęboko nabożni, starzy, siwowłosi mężczyźni poświęcają wiele czasu marzeniom o tym szczęśliwym dniu, kiedy odsuną od siebie troski życia i dostąpią radości tego miejsca. A jednak jak bardzo jest to dla nich nierealne i jak mało ich to interesuje, świadczy fakt, że nie robią żadnych praktycznych przygotowań do tej wielkiej zmiany: nigdy żadnego z nich nie zobaczysz z harfą, nigdy nie usłyszysz, żeby ktoś z nich śpiewał.

Jak widzieliście, to osobliwe widowisko jest nabożeństwem pochwalnym; pochwalnym ze względu na hymny i padanie na twarz. Zastępuje ono "kościół". Otóż na ziemi ci ludzie nie potrafią długo wytrzymać w kościele - godzinę i kwadrans najwyżej, a chodzą do kościoła raz w tygodniu. To znaczy w niedzielę. Jeden dzień na siedem; i nawet tego dnia nie oczekują zbyt niecierpliwie. Zastanówcie się więc, co im daje ich niebo: "kościół" trwający wiecznie. ! dzień świąteczny, który nie ma końca! Tutaj szybko ich męczy to krótkie święto raz na siedem dni, a przecież pragną święta wiecznego; marzą o nim, mówią o nim, wydaje im się, że myślą, iż będą się nim cieszyć - w całej prostocie serc, wydaje im się, że myślą, iż będą szczęśliwi.

To dlatego, że oni w ogóle nie myślą. Im się tylko wydaje, że myślą. Tymczasem nie potrafią myśleć, nawet dwie istoty ludzkie na dziesięć tysięcy nie mają o czym myśleć. A co do wyobraźni - och, wystarczy spojrzeć na ich niebo! Przyjmują je, aprobują, podziwiają. To wam daje pojęcie o ich poziomie intelektualnym. (. . .)Teraz już spostrzeżecie, że niebo istoty ludzkiej zostało wymyślone i skonstruowane według całkowicie ustalonego planu; i że z planu tego wynika, iż powinno ono zawierać w każdym wypracowanym szczególe to wszystko, co tylko można sobie wyobrazić jako odpychające dla człowieka, a ani jednej rzeczy, która on lubi!

Doskonale, im dalej będziemy szli, tym bardziej ów osobliwy fakt będzie oczywisty.
Zapamiętajcie sobie: w ludzkim niebie nie ma żadnych praktyk umysłowych, niczego, czym można by karmić intelekt. Zgniłby on tam w ciągu roku - zgniłby i cuchnął. A w tym stadium - zostałby świętym. Byłoby to błogosławieństwem: bo tylko święty może wytrzymać rozkosze tego domu wariatów. ”

Sąd boży nad agnostykami?
Z pewnością nie boję się sądu bożego nade mną. Ja również zaprzeczam istnieniu Zeusa, Jowisza, Odyna i Brahmy, ale to nie wywołuje u mnie niepokoju. Zauważam że bardzo duża część rasy ludzkiej nie wierzy w Boga i nie ponosi w konsekwencji żadnej widocznej kary. A gdyby był Bóg, to uważam to za bardzo mało prawdopodobne żeby On miał taką niespokojną pychę by czuć się obrażonym przez tych którzy wątpią w Jego istnienie.

Skąd piękno i harmonia przyrody ?
Nie rozumiem gdzie można znaleźć "piękno" i "harmonię". Poprzez całe królestwo zwierząt, zwierzęta bezlitośnie polują na siebie nawzajem. Większość z nich jest albo okrutnie zabijana przez inne zwierzęta albo powoli umiera z głodu. Co do mnie, nie mogę dostrzec jakiegokolwiek wielkiego piękna czy harmonii w tasiemcu. Nie mówmy tego, że to stworzenie jest zesłane jako kara dla nas grzeszników, gdyż jest ono bardziej rozpowszechnione wśród zwierząt niż wśród ludzi. Przypuszczam, że pytający myśli o takich rzeczach jak piękno gwiaździstego nieba. Ale powinno się pamiętać że gwiazdy co jakiś czas eksplodują i zamieniają wszystko w sąsiedztwie w niewyraźną mgłę. Piękno w każdym razie jest subiektywne i istnieje tylko w oczach patrzącego.


Dodaj swoją odpowiedź
Język polski

Tatry w poezji polskiej - Asnyk, Kasprowicz, Tetmajer.

Adam Asnyk jako pierwszy może być nazwany poetą Tatr, choć odkrywcami tego tematu byli Seweryn Goszczyński i Wincenty Pol. Wątek tarzański pojawia się u Asnyka w cyklu sonetów "Morskie Oko" i cyklu "Nad głębiami". Poez...