Recenzja filmu "Dziewczyna z perłą"
Film ten został nakręcony w 2003 roku w krajach: Luksemburgu oraz Wielkiej Brytanii. Akcja natomiast, ma miejsce w 1665 roku w Delft, w Holandii. Reżyserem jest Peter Webber, Brytyjczyk, którego dorobkiem artystycznym są takie dzieła jak: Hanibal, po drugiej stronie maski czy współpraca przy serialu Sześć stóp pod ziemią.
Obraz reżysera jest ekranizacją powieści „Dziewczyna z perłą” autorstwa Tracy Chevalier. Tytuł filmu oraz powieści są zarazem tytułem obrazu Jana Vermeera van Delft.
Scenariusz napisała Olivia Hetreed, zdjęcia przy planie wykonywane były przez Eduardo Serrę, zaś muzykę skomponował znany Francuz Alexandre Desplat.
Przedstawiając ocenę możemy zacząć od dwójki głównych aktorów. Scarlett Johansson zagrała służkę Griet, zaś w postać samego malarza wcielił się Colin Firth. Należy również wspomnieć o Tomie Wilkinsonie, aktorowi nominowanemu do Oscara, który grał Van Ruijvena – mecenasa sztuki. Inne równie znaczące role w obsadzie to: irlandzki aktor Cillian Murphy jako Peter czy Brytyjka Judy Parfitt, którą można zobaczyć w klasycznych filmach oraz wielu serialach. Essie Davis odegrała rolę Cathariny, żony Vermeera, a ich córkę Cornelię przedstawiła na ekranie młoda, choć utalentowana, Alakina Mann.
Pomysły reżysera wykonawczego oraz idealne dobranie obsady stworzyły oryginalną i zarazem piękną historię.
Nie jest bowiem wiadomo czy modelką na obrazie jest faktycznie służka. Niektóre fakty mówią, iż może to być córka Jana Vermeera.
Akcja toczy się powoli, dokładnie przedstawiając siedemnastowieczne Niderlandy oraz wątek Griet. Już na samym początku dostrzec można niezależność Vermeera wobec próśb jego żony o sprzedanie obrazu. Catharina urodziła kolejne dziecko i potrzebne są pieniądze. Malarz jednak, nie przywiązuje do nich zbyt dużej wagi, gdyż jest artystą. Niewątpliwą zaletą jest dokładność, z jaką ukazano techniki malarskie mistrza. Jedna ze scen pokazuje główną bohaterkę kupującą farby w aptece, gdyż w ówczesnych czasach były one drogie i nie zawsze dostępne. Ponadto dołączono ciekawą scenę, w której pojawia się camera obscura, przez co widzowie mogą zapamiętać szczegół, kiedy ów wynalazek pojawił się w historii. Bohaterka sumiennie pracuje w domu państwa Vermeerów, jednak jej inteligencja i czysta ciekawość sprawiają, że zaczyna interesować się płótnami mistrza. Sam Jan Vermeer dostrzega to w niej i opowiada o jego pracy dość niekanonicznie – pytając o barwę chmur.
Wokół wątku głównego, znajdują się także wątki poboczne, takie jak: zaznajomienie się Griet z kucharką, konflikty z młodą Cornelią, która posądziła służkę o kradzież czy nieprzychylność samej pani Vermeer, zazdrosnej o urodę dziewczyny.
Cała ekranizacja ukazuje piękne zdjęcia, za które Eduardo Serra zdobył aż dwie nagrody, a dzięki którym zapominamy o świecie rzeczywistym i zafascynowani oglądamy losy dwójki głównych bohaterów.
Wątkiem przyspieszającym akcję jest prośba mecenasa sztuki, który kupuje obrazy gospodarza, o namalowanie samej Griet. Artysta zgadza się, choć niechętnie. Więź między Vermeerem, a Griet zacieśnia się, ponieważ tylko ona rozumie jego sztukę i jednocześnie staje się jego muzą. Jego wizja Griet wizualizuje się na płótnie, a dodatkiem który wyróżnia dzieło malarskie jest kolczyk z perły, który ma ogromne znaczenie jako alegoria.
Niechęć Cathariny Vermeer wzrasta, kiedy odkrywa ona obraz i twierdzi, że jest on nieprzyzwoity, a ponadto wykorzystano jej biżuterię. Zwalnia Griet ze służby. Ekranizację kończy scena, w której dziewczyna otrzymuje podarunek od Vermeera. Są to perłowe kolczyki…
Muszę szczerze przyznać, iż film już od samego początku mnie zaciekawił, a po jego obejrzeniu utwierdziłam się w decyzji o dobrym przedstawieniu historii tego nietypowego obrazu. Z pewnością warto go zapamiętać. Można doszukać się tutaj wielu alegorii, ponadto skłania nas do przemyśleń. Na pochwałę zasługuje również dokładna scenografia oraz gra aktorska. Według niektórych jedynym minusem jest melancholia oraz zbyt powolna akcja, jednak moim zdaniem to właśnie zaleta, ponieważ dzięki temu lepiej przedstawione są postaci bohaterów. W ostatnich sekundach przedstawione zostało zdjęcie obrazu, co reżyser tłumaczy: „Chciałem zmusić widzów, by naprawdę przyjrzeli się temu obrazowi. A nie rzucili okiem, jak robimy to w muzeach czy galeriach. Chciałem, żeby naprawdę go zobaczyli”.