Problem obiektywności barw
Trzeba przede wszystkim rozróżnić dwie kwestie: spór i obiektywność barw i spór o ich fizykalną interpretację. W praktyce jednak niełatwo dokonać tego rozróżnienia. Przyjrzyjmy się tytułem przykładu fragmentowi dyskusji zawartej w Rosenthal (2000):
Rosenthal wychodzi od streszczenia wniosków jakie Hardinga (1990, 1993)) wyciąga ze zjawiska metameryzmu. Uznaje to zjawisko za decydujący argument za subiektywistyczną teorią koloru. Barwa przedmiotu wydaje się bowiem zależeć od szczególnej konstrukcji aparatu wzrokowego, nie zaś od samej tylko własności światła emitowanego przez przedmiot. Jednak, jak argumentuje Rosenthal, subiektywny charakter barw nie znaczy jeszcze, że mają one niefizyczny charakter. Może znaczyć tylko tyle, że kolory opierają się na szerszej podstawie fizycznej niż w własności przedmiotów związane z absorpcją i odbijaniem światła. Metameryzm nie daje więc żadnej wskazówki, co do rozstrzygnięcia sporu o fizykalny charakter kolorów. Z kolei Ross (2000) widzi inne niż Harding powody dla odrzucenia subiektywizmu, a mianowicie niemożliwość połączenia subiektywistycznej teorii koloru, z tą istotną funkcją, jaką pełnią one w widzeniu - lokalizowaniem obiektów w fizycznej przestrzeni. Optymalne rozwiązanie, zdaniem Rosenthala zgłoszonego przez Rossa problemu polega na uznaniu, iż istnieją dwa różne rodzaje kolorów: subiektywne, które są własnościami wewnętrznej przestrzeni fenomenalnej oraz obiektywne, będące własnościami przedmiotów. Kolory są zawsze jakiś zlokalizowane. Łatwy do sformułowania jest zarzut, że określenie miejsc wymaga również odwołania się do przedmiotu. Jednak Rosenthal twierdzi , dysponujemy przestrzenią umysłową, w której można lokalizować wrażenia (miejsca o danej barwie) nie odwołując się do własności przedmiotów.
Jak widać argumentacje w sprawie fizykalizmu i obiektywizmu przenikają się. Ważniejsza jednak jest dyskusja subiektywizm-obiektywizm. Rzecz w tym, że fizykalizmu można bronić zawsze rozszerzając fizyczna bazę kolorów, tak, jak czyni to Rosenthal i przenosząc w ten sposób spór na fizykalną koncepcje poznającego podmiotu.
Pozostając przeto przy sugestii Rosenthala w kwestii subiektywizm-obiektywizm, trzeba powiedzieć, że zaproponowane rozwiązanie jest niezadowalające i wygląda raczej na uniknięcie problemu. Polega ono na usankcjonowaniu dwuznaczności terminów oznaczających kolory. Jednak struktura języka potocznego nie daje żadnych wskazówek, mówiących o takiej dwuznaczności, jaką chce usankcjonować Rosenthal. Język oddaje (chyba, że można podać kontrprzykłady, których nie znam) intencjonalną strukturę naszych przeżyć. Byłoby trudne i dziwaczne mówić o kolorach bez wskazania na kolorowy przedmiot, nawet jeśli przedmiotem tym jest obraz w wyobraźni, lub stan, scena itd, którym odpowiadaj przysłówki i rzeczowniki abstrakcyjne odprzymiotnikowe. Nie unikniemy przeto poszukiwania jednolitej interpretacji kolorów i jednoznacznej semantyki nazw kolorów.
Interesująca próbę takiej jednolitej interpretacji podjął Grdenfors (2000). Definiuje on pojęcia przy pomocy przestrzeni wyznaczanej przez współrzędne zwane wymiarami jakościowymi. Wymiary desygnują takie wielkości jak: trzy wymiary przestrzenne, temperaturę, ciężar, jasność, wysokość dźwięku. Zalicza kolory do własności, czyli pewnej podklasy pojęć charakteryzującej się tym, że odpowiednie przestrzenie mają wymiary zintegrowane, czyli żaden z wymiarów z osobna nie przejawia się w doświadczeniu. Zintegrowane wymiary tworzą pewną dziedzinę (domain). Wśród innych własności kolory wyróżniają się tym, że potrafimy z grubsza wskazać fizjologiczną interpretację wymiarów konstytuujących przestrzeń barw. Wydaje się, że ludzie posługują się w tym celu trójwymiarową przestrzenią, ponieważ wrażenia barw powstają w nas dzięki pobudzeniu w odpowiedniej proporcji 3 grup komórek wrażliwych na światło. Każda grupa odpowiada za określone pasmo.
Stanowisko Grdenforsa jest odmiana fizykalizmu, wzbogaconego o abstrakcyjne wymiary pozwalające przedstawiać własności wyższych rzędów jako miejsca w przestrzeniach, których współrzędne są osiami przedstawiającymi własności rzędu niższego, do własności fizycznych włącznie. Wbrew stanowisku Grdenforsa będę argumentował, że kolory nie dadzą się przedstawić jako własności nadbudowane bezpośrednio nad wymiarami ustanowionymi przez trzy podstawowe wielkości fizyczne (długości fal), niezależnie od tego jak wyrafinowany byłby mechanizm generujący na bazie tych własności odpowiednia przestrzeń pojęciową. Problem nie leży bowiem w wyrafinowaniu mechanizmu, tylko w bazie fizycznej i relacyjnej dla barw, która jest szersza niż kilka własności światła badającego na siatkówkę. Bliższe argumenty w tej sprawie przedstawiam w ostatniej części tych rozważań.