Felieton - Dlaczego nie oglądam TV? Kilka słów na temat nonsensu i medialnej komercjalizacji życia w Polsce.
Dlaczego nie oglądam TV? Kilka słów na temat nonsensu i medialnej komercjalizacji życia w Polsce.
Niezaprzeczalnie, definitywnie i świadomie od kilku lat unikam oglądania telewizji jak diabeł święconej wody. Radia słucham raczej sporadycznie, jedynie w konieczności. Gazet również nie przeglądam. Jednakże jako człowiek XXI wieku, istota ze wszech miar świadoma swojego istnienia oraz korelacji z otoczeniem jestem zmuszony do zdobywania nie tylko pokarmu czy miejsca do życia, ale również informacji. Często głód wiedzy niewiele ustępuje temu fizycznemu, a niejednokrotnie bywa bardziej uciążliwy. Tak więc jest pewne źródło informacji, które pełni, w moim przypadku, funkcję substytutu dla w/w mediów. Jest to Internet, który, w moim skromnym oraz subiektywnym mniemaniu jest swoistą hybrydą wszystkich środków masowego przekazu, jakie powstały przed nim. Zapewne komuś nasunie się na myśl pytanie: A dlaczego akurat Internet? Przewaga Internetu nad innymi źródłami informacji polega na tym, że osobiście mogę dokonywać selekcji informacji, które do mnie docierają, odrzucić błahostki czy pospolity bełkot medialny i w spokoju raczyć się samą esencją. Dlaczego poruszam akurat ten temat? Szczerze mówiąc wolę naginać wytyczne, niż brnąć w schemat i zalatywać nudą lub przeciętnością. Nie chce zbawiać wszystkich ludzi, ale będę usatysfakcjonowany, jeżeli chociaż jedna osoba po przeczytaniu mojego felietonu przemyśli to, co napisałem i posłuży się wyciągniętymi wnioskami w celu wprowadzenia chociażby kosmetycznych zmian w swoim życiu. Ktoś ma kręgosłup, jest pokusoodporny, inny ma dwóch bogów– to relatywizm i konformizm. W świat płynie rzeka semantycznych iluzji...Podczas pisania tego tekstu skojarzył mi się pewien satyryczny rysunek znaleziony kiedyś w Sieci. Wyjątkowo trafnie przedstawiał kilka z aspektów polskiej rzeczywistości oraz nonsens syntetycznej egzystencji przeciętnego Kowalskiego. Na rysunku przedstawiony był mężczyzna siedzący w podniszczonym fotelu. W jednej dłoni dzierżył butelkę piwa, zaś w drugiej pilota od telewizora. Całość postaci dopełniała stara podkoszulka malowniczo upstrzona różnorakimi plamami. Nieopodal niego stała kobieta z wałkiem w dłoni. Oboje hipnotycznie zapatrzeni w telewizor. On z dumnym uśmiechem na ustach, ona z niedowierzaniem i podziwem w oczach. Z telewizora unosił się dymek z wypowiedzią reportera: „Polacy średnio oglądają TV przez 4 godziny dziennie”. Strzałka z drugiego dymka z napisem - „Patrz kochanie!!! Mówią o nas w telewizji” - wskazywała na rozradowaną twarz mężczyzny. Do tego dodajmy jedną ze statystyk głoszącą, że w zeszłym roku 67% Polaków nie przeczytało nawet jednej książki i mamy intelektualną syntezę społeczeństwa III Rzeczpospolitej. Liczne wnioski nasuwają się same...Moją opinię można sformułować krótko w następujący sposób: podstawową, ukrytą, aczkolwiek całkowicie niewyrafinowanie, misją telewizji jest promowanie banałów. Społeczeństwo ma się uzależnić od papki medialnej i na jej podstawie budować bardzo uproszczony i schematyczny obraz świata. Świata nieistniejącego, w wymiarze, w jakim jest mu prezentowany. Świata kreowanego przez ludzi zdolnych do przyszłościowego, daleko idącego, trzeźwego myślenia z góry nastawionego na manipulowanie szarymi masami. Przeciętny Polak ma spędzać jak najwięcej wolnego czasu na oglądaniu ogłupiających programów rozrywkowych budowanych na płytkim poczuciu humoru i tanich aferach, Mamy żyć sztucznym, specjalnie wymodelowanym życiem innych, a nie zastanawiać się, dlaczego świat wygląda tak, jak wygląda. Czy przypadkiem nie stoimy nad przepaścią intelektualną i ile dzieli nas od upadku w zwierzęcy w swojej prymitywności odmęt. Odmęt, gdzie liczy się tylko posiadanie i konsumpcja. Gromadzenie, posiadanie... Po co? Byle mieć, mieć, mieć... A jak już obywatela przypadkiem najdzie natrętna potrzeba spotkania towarzyskiego i poruszenia tematów egzystencjalnych, to przecież bez pół litra alkoholu co najmniej 38%-ego ani rusz. W minionym roku, pod pretekstem kryzysu, można było zaobserwować systematyczny wzrost cen dosłownie wszystkiego. Jednak cena jednego typu produktu pozostaje constans. Jest nią mianowicie alkohol. Do czego to doprowadzi? Kupuj i konsumuj na potęgę! Kupuj i konsumuj na potęgę - im mniej rozumiesz, tym im to bardziej jest na rękę...Postaram się ująć to jeszcze inaczej: systematyczne oglądanie telewizji (co wspierają wszelakie seriale oraz inne temu podobne programy emitowane cyklicznie) ogłupia i uzależnia, a alkohol jeszcze bardziej potęguje ten efekt, miażdżąc resztki naszej świadomości, niszcząc asertywność i zniewalając wolną wolę. Narodem tak „oszołomionym” dużo łatwiej kierować. Gdyby te rządy były jeszcze rządami sprawiedliwymi to pół biedy. Jednak, w każdym wymiarze władzy, czy to kościelnej, czy to ustawodawczo-sądowniczo-wykonawczej, czy medialnej, spotkać możemy całe spektrum mechanizmów manipulacji, cenzury, wbijania do głowy co jest „dobre”, a co „złe”. Ludzie zasadniczo chcą mieć święty spokój, wierzyć, że ktoś się o nich zatroszczy, że wszelakie aspekty życia są kontrolowane przez odpowiednie, w pełni moralne i zawsze postępujące słusznie, służby czy urzędy. Ludzie chcą być zwolnieni z myślenia i odpowiedzialności. W większości wolą, aby inni myśleli za nich. Najczęściej godzą się na taki tryb egzystencji podświadomie, sami siebie oszukując i zaprzeczając pazerności, nieszczerości i etycznemu cynizmowi podmiotów trzymających w rękach władzę tego świata. Tylko czy w momencie obudzenia się z medialnego letargu, w głowie obywatela, mogą zacząć rodzić się wątpliwości będące pożywką, dla rozważań o sensie istnienia? „Czyżby coś tu było nie tak? Czy mój umysł nie jest zewsząd zniewalany? Może najwyższy czas zacząć bardziej świadomie patrzeć na siebie i na świat wokół mnie? Może, zamiast pytać: jak wysoko skakać?, zapytać: dlaczego? Czy można sięgnąć po coś naprawdę wartościowszego? Wzlecieć ponad przeciętność?” Z tego typu wątpliwości już tylko brak wiary w siebie i obawa przed brakiem zrozumienia i potencjalną samotnością w tłumie, powstrzymuje przed staniem się heretykiem, rebeliantem i ucieleśnionym wyrzutem sumienia dziennikarzy. Dla większości mediów etyka jest czystą abstrakcją, niemalże wytworem fantastycznym. Niewygodny dla władz publicysta, czasami szyderczy satyryk, podziemny aktywista czy poeta – „gatunki” na wymarciu.Reasumując, nie oglądam telewizji, ponieważ po pierwsze: brzydzę się dwulicowością, kłamstwem i manipulacją, od których prostokątne pudełka służące do podprogowego zaprogramowania w kierunku marazm, aż syczą. Wszelakie relacje z ludźmi staram się opierać na szczerości, nie uznaje światłocieni. Taki jestem w stosunku do innych i tego samego wymagam. Symultanicznie dążę do naturalności i do bycia po prostu sobą, natomiast oglądanie telewizji skutecznie by mi to uniemożliwiało. Robiłoby to, siłą nakładając na twarz maskę szarego konsumenta. Wpływałoby na mnie - a ściślej ujmując, wpływałoby na moje zachowanie, tym samym pośrednio upośledzałoby odbiór mojej osoby przez otoczenie. Po drugie: wolę umysłem wolnym od medialnego szumu poszerzać swój poziom świadomości ogólnej i coraz realniej czuć tętno świata, który mnie cały czas kształtuje. Jednocześnie w jakiś sposób oddziaływać na niego, a w efekcie zostawić pozy inspirując do kolejnych metamorfoz, niż zatracać się w świecie medialnej iluzji, przedstawiającej bardzo schematyczny, uproszczony, przefiltrowany i przerysowany obraz rzeczywistości. A po trzecie: są po prostu setki innych bardziej kreatywnych zajęć, niż wpatrywanie się w ekran telewizora.„Don Kichot stracił zdrowie na tej walce, dlatego pieprzyć wiatraki, jestem Sancho Pansa z dystansem. I, nawet jeśli nonsensem otoczony masz świadomość i rozum, a to recepta, by być wolnym.”J.N.