"Proces" Franza Kafki jako powieść parabola.
Aby w sposób jak najbardziej kompetentny i trafny rozpatrzyć powyższy problem należy zwrócić się ku fachowym źródłom. Dlatego też pozwolę sobie przytoczyć ze Słownika Terminów Literackich definicję i genezę pojęcia parabola. Otóż według wyżej wymienionej pozycji parabola, inaczej przypowieść to: „gatunek literatury moralistycznej; utwór narracyjny, w którym przedstawione postacie i zdarzenia nie są ważne ze względu na swe cechy jednostkowe, lecz jako przykłady uniwersalnych prawideł ludzkiej egzystencji, postaw wobec życia i kolei losu. (...) Właściwa interpretacja przypowieści wymaga przejścia od jej znaczenia literalnego do ukrytego znaczenia alegorycznego lub moralnego.” Parabola była już znana w starożytności i, ze względu na swój moralizatorski charakter, szczególnie propagowana w literaturze sakralnej. Znajdujemy ją w świętych księgach buddyzmu i judaizmu, jak również w Nowym Testamencie (przypowieść o siewcy, synu marnotrawnym itp.) Występuje także w utworach bardziej nam współczesnych, takich jak: „Dżuma” Camusa, „Stary człowiek i morze” Hemingwaya. Na kanwie zatem słownikowego wytłumaczenia pojęcia „parabola” postaram się udowodnić, że również „Proces” Franza Kafki należy do tego gatunku literackiego.
Zatrzymajmy się więc przy tym, że w paraboli nic nie jest powiedziane dosłownie, w każdym niemal zdaniu doszukiwać się możemy jakichś alegorii i ukrytych znaczeń. Już sam tytuł sugeruje nam paraboliczny charakter powieści. Proces odczytywany dosłownie to po prostu sprawa sądowa, wytoczona przeciwko Józefowi K. Jednakże proces to również ciąg pewnych wydarzeń następujących po sobie, obecnych w psychice człowieka. W powieści jesteśmy świadkami zmian w poglądach głównego bohatera, na naszych oczach przemienia się jego sposób myślenia, następuje pewien proces. Józef K. z początku utworu to bierny obserwator wydarzeń zarówno otaczających go jak i tych dotyczących jego własnej osoby. Z biegiem akcji jednak bohater zaczyna interesować się tym, co się wokół niego dzieje, czyni pewne kroki, aby sytuację swą odmienić, lub przynajmniej wyjaśnić. Zachodzi w jego psychice pewien proces, który wpływa na dalsze zachowanie i prezentowane przez niego poglądy.
Sytuacja przedstawiona w „Procesie” to odzwierciedlenie ówcześnie panującego systemu, odwzorowanie go. Książka ta w sposób doskonały naświetla nam go za pomocą streszczenia jednego roku z życia niemalże przeciętnego mieszkańca anonimowego miasta, człowieka, którego powierzchowność jest na tyle nieistotna, że autor nie podaje nam nawet jego nazwiska, nazywając go Józefem K., a który pewnego dnia zostaje po prostu aresztowany. Dzień, kiedy to następuje staje się momentem zwrotnym w jego życiu. Jednakże utwór ten nie jest osadzony w żadnych konkretnych ramach czasowych, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, gdzie toczy się jego akcja, bohaterowie zjawiają się na chwilę i znikają by już się więcej nie pojawić (np. panna Montag czy Erna). Wszystko to jest anonimowe, zepchnięte na dalsze tory, gdyż najważniejszy jest główny bohater i to, co rozgrywa się w jego psychice. Józef K. to przykład uniwersalnych prawideł dotyczących ludzkiej egzystencji i postaw wobec życia. Jest to zwykły, szary człowiek, żyjący i od trzydziestu lat stąpający po ziemi, nie wnikający zbyt głęboko we własne wnętrze, nie szukający nikogo, z kim mógłby podzielić swoje życie. Żyje samotnie, rano wychodząc do banku, wieczorem wracając z niego, po czym je w towarzystwie pani Grubach kolację i idzie spać. I tak wyglądają jego dni. Aż do tego feralnego dnia, dnia jego trzydziestych urodzin, kiedy to wszystko się zmienia, bowiem Józef K. zostaje aresztowany. Początkowo reaguje tak jak zareagowałby każdy z nas na wieść o własnym aresztowaniu bez żadnej wyraźnej przyczyny: myśli, że to żart, nie wierzy urzędnikom. Z biegiem jednak czasu godzi się ze swoim losem na tyle, że zaczyna dopatrywać się u siebie winy, szuka wykroczenia, którego przecież nie popełnił. Czyni to samo co uczynił Hiob. Wystawiony na próbę powoli zaczyna wierzyć w to, że naprawdę popełnił jakieś przestępstwo, jego przekonanie o własnej niewinności zostaje zachwiane.
„Proces” to utwór pełen alegorii i symboli, które można interpretować na wielorakie sposoby. Kobieta z balią robiąca pranie na sali sądowej to symbol braku ładu w ówczesnym świecie, który sprawia, że sądy z czasów Kafki nie cieszyły się zbytnim autorytetem, było to siedlisko brudu, biedy, oszustwa, w żadnym zaś razie nie sprawiedliwości, jak to mają w założeniu. Za pomocą takich symboli ukazuje nam autor sytuację sądownictwa na przełomie XX w. Podobnych symboli możemy napotkać w powieści mnóstwo, kluczem zaś do interpretacji „Procesu” jest rozdział IX „W katedrze”. Zaczyna się on jak każda niemalże powieść pozytywistyczna („Ojciec Goriot” czy „Lalka”) – opisem świata, wyjaśnieniem powodu, dla którego udaje się Józef K. do katedry. Po takim statycznym i realistycznym wstępie czytelnik nie oczekuje żadnych niespodziewanych zwrotów w akcji. I tym właśnie różni się „Proces” od powieści pozytywistycznych czy młodopolskich – z niezwykłym kunsztem i talentem dokonuje autor zmian nastroju i wprowadza element zaskoczenia. Rozdział „W katedrze” pełen jest symboli i alegorii. Już sama aura tego dnia, kiedy to pada deszcz, jest zimno, nieprzyjemnie, na zewnątrz nie widać żadnych przechodniów, mimo iż jest to środek miasta daje nam do myślenia – woda od wieków, już od początków chrześcijaństwa, kiedy używano jej podczas obrzędu chrztu w celu obmycia z grzechu kojarzy się nam z pewnym oczyszczeniem moralnym. W utworze oczyszczenie to może mieć miejsce jeśli tylko wystąpi odrobina dobrej woli ze strony głównego bohatera. Jednak jej właśnie braknie. K. zamiast modlić się i zastanawiać nad swoim życiem, do czego z pewnością skłania atmosfera panująca w kościele, siedzi w ławce, przegląda swoje notatki, z kieszonkową latarką chodzi i ogląda wiszące na ścianie obrazy. Nie robi niczego ze swoim życiem, mimo iż chociażby z racji swego wieku powinien. Wiek, w jakim znalazł się K. posiada również znaczenie symboliczne. Całą historię poznajemy w dniu, kiedy to Józef K. kończy 30 lat. Jest już dojrzałym mężczyzną, mimo to dotychczas nie osiągnął w swym życiu niczego, czym mógłby się poszczycić. Nie założył rodziny, nie dorobił się nawet własnego mieszkania, mieszka u pani Grubach, codziennie chodzi do pracy i to całkowicie wypełnia jego życie. Nie ma w nim miejsca na refleksję, K. egzystuje sobie na świecie nikomu nie wadząc, ale też nie dokonując niczego wzniosłego. Jest po prostu jednym z tłumu, a co najgorsze, nie robi niczego by swój szary żywot zmienić. Dla niewierzącego Józefa katedra to wyłącznie budowla, zabytek i znajduje się on w nim jedynie z konieczności.
Zatrzymajmy się jednak przy opisie tej katedry. Była ona niemalże pusta, zimna i nieprzyjemna. Panowały w niej takie ciemności, że ustawione na ołtarzu świece nie wystarczały by dostatecznie oświetlić wnętrze. Brak jakichkolwiek kolorów i naturalnego światła budzi trwogę, a to, jak każda sytuacja kryzysowa pobudza do głębszego zastanowienia się nad sobą i swoim życiem. Jednak nie K. On pozostaje niewzruszony. Dopiero głos księdza wołającego do niego: „Tyś jest Józef K.!” sprawia, że w K. budzą się emocje. Wypowiedź tę cechuje stylizacja biblijna, która dodaje księdzu autorytetu i robi wrażenie nawet na niewierzącym Józefie K.
Parabolicznego charakteru powieści Kafki dowodzi również opowiadana przez księdza w dziewiątym rozdziale przypowieść o wieśniaku i odźwiernym. Wieśniak spędza pod bramą prawa wiele lat, jednak nie udało mu się jej przekroczyć. Przed samą śmiercią na zadane przez siebie pytanie o to, czemu przez tyle czasu nikt inny nie próbował przez te wrota przejść, otrzymuje odpowiedź :” To wejście było przeznaczone tylko dla ciebie”. Drzwi te są symbolem życia jednego człowieka, podobnie jak most na obrazie Edwarda Muncha stanowią jakieś przejście, zmianę. Aby jednak przez nie przejść należy nieustannie walczyć, wieśniak zaprzestał prób, to samo uczynił K. Przypowieść ta ukazuje nam sytuację człowieka znajdującego się w sytuacji granicznej, który zostaje wystawiony na próbę. Człowiek taki ma jednak dwie możliwości: albo, jak u W. Szymborskiej przejść ją pomyślnie lub jak Lord Jim zawieść. Najważniejsze jednak jest to, by nigdy się nie poddawać i nie zaprzestawać prób.
Ceną za obojętność Józefa K. było jego życie. W przeddzień jego trzydziestych pierwszych urodzin przyszło po niego dwóch mężczyzn, odzianych w garnitury (co poniekąd kojarzyć się może z przemocą) i zaprowadzili go do kamieniołomu za miastem, gdzie dokonali jego egzekucji. Chwilę przed śmiercią spojrzał K. w górę i na najwyższym piętrze pobliskiego budynku, w otwartym oknie zobaczył stojącą nikłą postać. Rozwierała ona szeroko ramiona jakby chciała przyjąć w nie mężczyznę. Jest to swoisty obraz epifanii, objawienia boskiego, K. otrzymuje szansę. Lecz nawet wtedy niczego nie rozumie. Dopiero kiedy w jego sercu zagłębia się nóż wygłasza słowa: „Jak pies!” i czuje się tak, „jakby wstyd miał go przeżyć”. Zdaje sobie sprawę z tego, że umiera zhańbiony, nie dokonawszy niczego w swym życiu, zapomniany. Tak jakby nigdy nie istniał...
„Proces” to utwór, którego nie można interpretować w sposób dosłowny. Pod realistycznymi i dosłownymi opisami kryją się ponadczasowe wartości i przesłania. Jest to przykład literatury dydaktycznej, moralizatorskiej, która, mimo iż pisana na początku XX w. dotyczy spraw również i nas dotyczących i odwiecznie aktualnych .