Opis przeżyć wewnętrznych Marcina Borowicza - spotkanie w parku z Birutą.
Kiedy się obudziłem za oknami było jeszcze ciemno, gdzie nie gdzie widniały tylko w oddali małe światła lamp i przejeżdżających aut. Wstałem po cichu, ubrałem się ciepło i wyszedłem z domu. Krążyłem po ulicy, około domu, gdzie mieszkała "Biruta". Wiedziałem, że na pewno jej nie zobaczę, ale zbliżanie się do jej mieszkania przyprawiało mnie o szczególne ściśnienie serca, zarazem bolesne i rozkoszne. Stąpałem na palcach, żeby nikogo ze śpiących nie obudzić i nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Oczy moje leciały ku szeregowi okien pierwszego piętra starej kamienicy. Stałem tak bez ruchu, bez wiedzy, nie wiadomo jak długo, z oczyma utkwionymi w te szyby. Gdy sklepikarze zaczęli otwierać swoje kramy, z głodnym sercem odszedłem stamtąd w stronę parku, który leżał tuż po drugiej stronie połaci domów. Wstępując na placyk przy źródle, zobaczyłem "Birutę". Nogi wrosły mi w ziemię, wargi zadrżały, poruszałem nerwowo palcami. Panna Stogowska rzuciła na mnie okiem z wyrazem niechęci i drgnęła, jakby w zamiarze oddalenia się stamtąd, ale po namyśle zacisnąwszy wargi została. Chciałem trzymać książkę przed oczyma i spoza nie patrzeć, ale nie mogłem jej udźwignąć z kolan. Ze zdenerwowania przygryzłem wargę, serce waliło mi jak młotem. Park był pusty i cichy zupełnie. Stała tu jeszcze cienką warstwą mgła nocna. Tylko ptaki wołały się po drzewach. Niektóre z nich pędziły za żerem w wysoką trawę i od czasu do czasu przerywały ciszę trzepotem skrzydeł. Czas leciał jak błyskawica. Usłyszałem ze zdumieniem, że bije siódma. Anna wstała ze swojego miejsca i nie podnosząc oczu odeszła. Odprowadziłem ją wzrokiem, a gdy głowę jej skryły krzewy, rozciągnąłem się na ławie i zastałem tak bez ruchu.
(praca została oceniona przez nauczyciela na 5 ;-)